A więc może od początku. Łatwego dzieciństwa nie miałam, fakt, rodziców mam przekochanych i oni zawsze motywowali mnie, obdarzyli dużą miłości i wspierali niezależnie od sytuacji. Niestety, wpadłam w złe towarzystwo, zamiast myśleć o nauce, myślałam o głupotach, moje koleżanki były bardzo nieśmiałe. Ja mimo, że byłam ciekawa świata, nie miałam okazji, żeby się spełniać. Niestety, przestałam się rozwijać, zależało mi tylko na tym, żeby skończyć szkołę, dostać się na studia i nic więcej. Nauczyciele wielokrotnie udowadniali, że nic nie osiągnę, że jestem beznadziejna. Potem zmiana gimnazjum, gnębienie przez rówieśników. Dziś jestem na trzecim roku studiów, w czerwcu mam planowaną obronę pracy licencjackiej. Studiuje na studiach dziennych, jednocześnie pracuję. Ogarniam życie. Podobno, jestem ładną dziewczyną, mam powodzenie u płci przeciwnej. Mam za sobą dwie nieudane relacje. Pod koniec gimnazjum poznałam chłopaka, który zamienił moje życie w koszmar. Niestety znajomość była toksyczna, a on sam, zachowywał się jak pies ogrodnika. Nie szanował mnie, znęcał się psychicznie. Jednak znajomość się zakończyła, a blizna została. W liceum spotkałam chłopaka, niestety ta relacja też była toksyczna. Spędziliśmy trzy lata. Chłopak ograniczał mnie, był zazdrosny. Przez ten okres czasu nie zrobiłam nic pozytywnego dla siebie. Rok temu zostawił mnie bez słowa wytłumaczenia, nie okazując szacunku. Kolejny rok po rozstaniu był dla mnie koszmarem. Nie mogłam pozbierać się. Główną odskocznią była dla mnie praca i ciągłe imprezowanie. Jednak, w końcu ustabilizowałam się, stwierdziłam, że to nie jest życie dla mnie i że pragnę czegoś więcej. No i tu pojawia się problem. Mimo, że studiuję, ciągle mam wrażenie, że jednak nie jest to zbyt ambitny kierunek. Mimo, że pracuję, chociaż sytuacja mnie do tego nie zmusza, a dodatkowo większość moich znajomych i tak nie pracuję, ciągle czuję się gorsza, że to praca w sieciówce, że mogę lepiej. Mam straszne kompleksy, że nie mam zdolności językowych, że nie umiem jeździć na nartach, tak jak każdy. Czuje się gorsza, głupsza.
Od momentu rozstania przyciągam toksycznych facetów. Którzy mają problemy z sobą i oczekują, że będę ich wybawieniem. Nie jestem desperatką, lubią swoją wolność oraz lubię spędzać czas sama. Jednak przyciągam osoby, które są bardzo pewne siebie, wręcz narcystyczne. Często poprawiają mnie, wystarczy, że się przejęzyczę- już zwracają mi uwagę, co wprowadza mnie w jeszcze większe kompleksy. Ciągle myślę o przyszłości, że nie będę mogła żyć na takim poziomie jakim zawsze chciałam, że nic nie osiągnę. Przepraszam, że aż tyle tekstu, ale musiałam się wygadać i mam nadzieje, że dobrze wybrałam Życzę miłej niedzieli!
Odpowiedź prosta.
Masz niskie poczucie własnej wartości.
Słuchasz głupot swoich toksycznych facetów, nauczycieli. Poprawiają cię, bo widzą że zależy Ci na ich opini i by być lepszym.
Kiedyś też chciałam być perfekcjonistką, ale życie mi pokazało że nie warto.
Ty masz takie myślenie :muszę umieć to i to i to, zdać to i to i to bo jak nie to jestem zła itp a to nieprawda.
Szukasz ciągle facetów, po co? Dlaczego jak widzisz że facet jest zły to go nie rzucisz? Rozumiem, raz możesz się przejechać bo młoda, naiwna, nie znasz się na życiu ale pierwsza taka relacja powinna dać Ci nauczkę.
Nie musisz umieć nie wiadomo ile itp żeby być kimś. Wystarczy żebyś była dobra dla siebie i innych i nie dała nikomu wejść na głowę. A umiejętność możesz mieć jedną ale np opanowaną znakomicie.
Znam masę przegrywów co nie mają pracy, są bez wiedzy, taktu, brzydcy, nic nie umieją a mają się za niewiadomo kogo.
Skup się na sobie w środku. Dopiero potem szukaj zainteresowań, znajomych itp
Też nie umiem jeździć na nartach, nawet w życiu w górach nie byłem bo jakoś nigdy nie miałem na to ochoty. Jak mi się zachce, to pojadę. Nie jestem każdy, nie muszę być. Ja jestem, który jestem
Warto spojrzeć na siebie swobodnie - jak na projekt, na którego korekty i realizację ma się całe życie, bo nie wszystko trzeba i da się zrobić od razu. Nie być jak kolejne iteracje z koniecznie odhaczonymi wszystkimi szczegółami schematu.