Hej Kochane.
Jestem w rozsypce i nie wiem do kogo się zwrócić, jesteście moja ostatnią deską ratunku.
W skrócie.... Na początku zeszłego roku poznałam chłopaka, przez Naszego wspólnego kumpla.
Na początku widywalismy się we trójkę, po jakimś czasie ten chłopak (nazwę Go Menda)
zaczął spotykać się ze mną już bez tego kumpla... Który tak na marginesie poczuł się odtracony. Jak zobaczył, że między mną a menda zaczyna się coś dziać to za wszelką cenę próbował mnie od tego odwieźć. Niestety bez skutku bo do serca już trafiły inne sygnały.
Więc tak... Widywalismy się codziennie.
Nawet wyprowadzilam się dla Niego od rodziców, wynajelam pół domu byśmy mieli swobode w spotkaniach.
Widać było, że Mu zależy choć trochę się tego bałam bo wiedział, że mam bagaż złych wspomnień.
Staral się, zdobywał mnie każdego dnia na nowo. Wspólne wyjazdy, kino, kolacje, noce spędzone na rozmowach. Rano przed pracą już czekał by się ze mną zobaczyć po pracy tak samo... Byłam w siódmym niebie.
Do czasu... Któregoś dnia przestał się do mnie odzywać. Dzwoniłam, pisałam, prosiłam... W końcu wyprosilam spotkanie. Twierdził, że nic się nie zmieniło, ja jednak czułam inaczej. Nie patrzył już nawet na mnie tak samo. Unikał mnie.
Przez naszego wspólnego kolegę dowiedziałam się, że jeździł do innej dziewczyny. Oczywiście mi zaprzeczył.
Pisał, że tęskni ale że jest zapracowany. Twierdził że kocha.
Po kilku dniach znów zaczął uciekać od rozmowy aż stwierdził że to koniec.
Że tak będzie lepiej.
Pytałam czy ma kogoś innego, mówil że nie.
Jednak od kolejnej osoby się dowiedziałam, że spotykał się z jeszcze inna dziewczyna.
Po jakimś czasie zaproponował spotkanie, przyjechał do mnie, niby tylko na papierosa. Gdy miał dojeżdżać mocno mnie przytulił a gdy pojechał to napisał, że brakuje mu mnie i bardzo ze sobą walczył aby nie zostać ze mną...
To wszystko trwa już pół roku.... Moje starania o Niego, piszę, dzwonię... Czasem odbierze i się spotkamy, potem dwa dni albo dłużej ignoruje mnie. Potem sam się odzywa, proponuje że wpadnie na papierosa. Czasem zostaje dłużej, czasem od razu odjeżdża.
Wie doskonale ile dla mnie znaczy. Każdy widzi jak mi zależy i jak długo już o Niego walczę.
Jakiś czas temu zapytałam Go w którym momencie przestał mnie kochać, odpisał że nigdy nie przestał.
Ale i też nigdy więcej nie usłyszałam od Niego tych dwóch słów. Aż wkoncu napisałam by nie całował jeśli nie kocha albo gdy całuje już inne usta...
Ostatni raz widzieliśmy się w piątek, pół nocy siedzieliśmy razem. Przytulił, był bardzo blisko i trwało to w nieskończoność.... Ale nie pocałował mnie choć miałam wrażenie, że bardzo chciał.
Wczoraj dowiedziałam się od naszego wspólnego kumpla ( ten który nas poznał) że menda przyjechał do niego do pracy z jakąś nową...
Ale prosił by kumpel nic mi o tym nie mówił... I tłumaczył się tym, że Ona robi tylko za kierowcę... Z tego co wiem to potem zabrał ją do siebie do domu i rano miał ją odwieźć do pracy (mieszka i pracuje w innym mieście).
Nie rozumiem co się dzieje.
Mi mówi, że nikogo nie ma, że tęskni...Twierdzi, że nikim mnie nie zastąpił i że nikogo nie ma... A potem pojawia się z inną i prosi by to nie wyszło na jaw.
Jestem rozdarta...
Kocham Go całym sercem, jak nigdy nikogo i równocześnie nienawidzę Go.
Chciałabym przestać ale tak mi zależy, że zrobiłabym wszystko dla Niego.
Co ja mam zrobić?
Dziewczyny pomóżcie mi bo siedzę w pracy i zaraz wybuchne płaczem.