Dziewczyny proszę o radę. Chodzi o rodzinę męża… nawet sama nie wiem od czego zacząć. Nie pałali do mnie miłością nigdy ale zawsze spotkania kulturalnie się odbywały, na ślub przyszli, wnuka pokazuję. Mieszkałam z teściową po porodzie ok 7 miesięcy. Nie tylko ze względu na uzbieranie większych oszczędności ale to jej jedyny wnuk, jest bardzo schorowana i zwyczajnie chcieliśmy żeby jakaś iskierka życia się w niej pojawiła. Mieszkała do tej pory sama ok 3 lat, w mieszkaniu aż było echo. Jak wprowadziłam się z mężem i dzieckiem dom zaczął żyć ale jak dom żyje o też nie łatwo zadbać o czystość. Jak posprzątałam to po obiedzie zaraz znowu było garów, znowu pyłki na podłodze a moja teściowa żyła wręcz w sterylnych warunkach. Wcześniej wyręczała ją w tym córka ( siostra męża) a teraz to my ogarnialiśmy dom. Ale niestety nawet jak ogarnęliśmy dom ilość rzeczy chyba mamę przytłaczała. Mieszkanie 40 metrów, 3 dorosłych i dziecko. Z jednej par butów w przedpokoju było ich kilka/nascie par, ręczniki, więcej prania, suszarki nawet nie składaliśmy bo zaraz kolejne pranie. I wydawało się mimo to, że wszystko było ok do czasu jak się okazało, że jak jej coś przeszkadzało to zamiast nam powiedzieć “ręcznik krzywo wisi” lub “podłoga drugi dzień nie myta” to skarżyła się swojej córce gdy ta przyjeżdżała w odwiedziny. Wyprowadziliśmy się po akcji wypicia przeze mnie pół lampki szampana ok 5 miesięcy temu z okazji obrony mgr mojego męża. Przy mnie gadała, że dziecko przez moje mleko będzie miało dziury w mózgu… Nie wytrzymaliśmy jej akcji o której mogłabym książkę napisać, bo to był tylko punkt zapalny, potem tak popłynęła że już następnego dnia mieliśmy umówione spotkanie z agentem nieruchomości.
Szwagierka nie lubiła mnie od początku. Ma ciężki charakter osoby, która uważa że ma do wszystkiego prawo, wszystkich obgaduje, wszystko wie lepiej. Nie ma dzieci. Ma 38 lat i męża z którym już 2 tygodnie po ślubie chciała się rozejść. Nawet przy nim mówiła do swojej matki że ona nie wie jakim “cudem za niego wyszłam, ja go jednak nie kocham”. Ale do meritum.
Przez tą swoją nienawiść do mnie zrobiła się w rodzinie taka afera/awantura, że od 3 miesięcy rodzeństwo czyli mój mąż, jego siostra i starszy brat nie odzywają się do siebie i główną obwinioną mimo to jestem JA. Jakim sposobem ? Mój szwagier (który często pije) jest zaręczony z dziewczyną, która średnio co miesiąc wywala go z mieszkania. Mimo to starają się o ciążę. Są przed 40 i takie kwiatki się dzieją. Pomagałam jej przez wiele miesięcy w kontaktach z lekarzami, klinikach bo ja sama zaszłam w ciąże dzięki klinice, a ona ma podobne problemy ginekologiczne. Zawsze służyłam radą. Miałyśmy dobry kontakt. No i dzwoni do nas późnym wieczorem pijany szwagier że trzeba zawieźć nazwijmy ją Magdę do szpitala bo jest w ciąży, że to nie jest możliwe że to jego dziecko, ona w tle krzyczała żeby się wynosił i nagle telefon się urwał… Ja z mężem czekaliśmy pół godziny i stwierdziliśmy że trzeba do nich zadzwonić. Mąż wydelegował mnie na rozmowę z Magdą bo “ kobieta z kobietą “ lepiej się dogada. No i odebrała. Rozmowa trwała 10 sekund. Zapytałam w którym jest tygodniu i czy wszystko z nią ok, gdzie jest i czy w czymś jej pomóc. Powiedziała jedno zdanie ironicznym tonem “ nie będę z Tobą na ten temat rozmawiała” i się rozłączyła. Byłam w szoku, bo nigdy takim tonem się do mnie nie odnosiła ale usprawiedliwiam to hormonami i tyle. Po 15 minutach dzwoni do mojego męża jego siostra, że zadzwoniła do niej Magda i że ona sobie nie życzy żebym ja się wtrącała w jej sprawy, siostra męża stwierdziła, że jakim “prawem ja ROZLICZAM Magdę w którym jest tygodniu ciąży, że jestem osobą postronną w tej rodzinie i w tej sprawie”. Możecie sobie wyobrazić nasze miny jak tego słuchaliśmy. Eskalacja oszczerstw w kilka chwil. Nie będę ukrywać że mój mąż aż miał świeczki w oczach i jedyne co potem wydusił to przeprosiny za swoją rodzinę. Mąż jej tłumaczył jak krowie na rowie że oni się starali o ciąże wiele miesięcy i że ja można powiedzieć “brałam w tym udział”. Ją zamurowało ale żeby wyjść z twarzą po prostu się rozłączyła gdy jej zabrakło argumentów. Ja wkurzona całą sytuacją po 10 minutach napisałam smsa do Magdy przypominającego jej że nie raz woziliśmy ją po lekarzach, pomagałam jej, doradzałam w sprawach ginekologicznych i potem dzwoni do mojej szwagierki i się na mnie Bóg wie na co skarży. Na koniec dodałam że jeśli tak stawia sprawę to niech teraz nie dzwoni do nas po pomoc i radzi sobie sama. I ten sms teraz to największy dowód w sprawie. Pijany szwagier nic nie pamięta i jest po stronie Magdy, szwagierka mimo że stwierdziła, że nie powinna się mieszać to powiedziała że nie żałuje tego co o mnie powiedziała i nie widzi problemu, teściowa natomiast stwierdziła, że ja i mąż nie powinniśmy się od początku w to mieszać i dodała że musimy zaakceptować że “oni taki mają charakter”. No ręce opadają. Mąż zerwał kontakty z nimi, wszyscy się unikają, szwagierka która niestety jest chrzestną małego nawet nie została zaproszona przez nas na urodziny małego, zresztą nikogo z ich strony przez to nie zaprosiliśmy. Mąż namawiał siostrę i brata by ze sobą porozmawiali i ustalili fakty między sobą ale oni to olali. Ja zostałam ta zła bo “pozostał sms” którego mimo to nie żałuje. Ale wiem że to o nas się źle mówi. Jestem osobą, która nie akceptuje gdy ktoś jej nie nawidzi dla zasady tymbardziej jesli różne niestworzone historie idą dalej w rodzinę, a ja nawet nie mam jak się bronić przed oszczerstwami.
Temat między mną a mężem wraca jak bumerang. Mąż już to olał, powiedział sam że to patologia i nie ma zamiaru już im nic więcej tłumaczyć, bo jak grochem o ścianę; i jeśli usłyszy od dalszej rodziny jakieś głupoty na mój temat to stanie w naszej obronie.
A ja wewnętrznie nie mogę sobie z tym poradzić… z tym jak zostałam potraktowana przez Magdę, przez szwagra z którym nie miałam nigdy złych kontaktów, że nikt nie widzi w tym nic złego. Mąż powiedział, że oni zawsze unikali konfrontacji i pozostaje nam to zaakceptować.
Olać, rozgrzebywać ? Doradźcie bo już nie mam zdrowego podejścia do tej sprawy.