Moja refleksja, że takie są po prostu czasy. Co 4 związek się kończy rozwodem. W epoce tinderów , badoo poznać kogoś to nie problem, dlatego wg mnie gdy ludzie zaczynają czuć, że coś im w związku przestaje pasować, rutyna, kłótnie o pierdoły, gdy nie ma już tego uczucia co na początku, ludzie po prostu szukają tego gdzie indziej, bo mają taką możliwość. No i znajdują - przez kilka miesięcy znowu mają ten romantyzm, motyle w brzuchu, ale po jakimś czasie znowu się wkradnie rutyna. I tak można bez końca. Rutyna to jednak nie jest największy problem.
Poznałam mojego obecnego faceta, po tym jak byłam wcześniej w 8-letnim związku. Pamiętam to uczucie na początku, że to jest takie swieże, taka czysta karta, gdy nie było jeszcze żadnej kłótni, gdy nikt nie ma do nikogo jakiejś schowanej urazy. W dlugoletnich związkach to czasem niestety tak jest, że kłócisz się i godzisz, niby znowu jest dobrze, ale jakaś zadra w sercu zostaje, bo Ty kiedyś zrobiłeś to a to albo odezwałeś się do mnie tak czy tak. Potem zaczyna się przysłowiowo kłotnię od skarpetek na podłodze , a po godzinie robi się z tego awantura, gdzie ludzie wyrzucają z siebie chowane urazy i pretensje z ostatnich 5 lat.
Wszystkie nierozwiazane problemy zamiatane pod dywan wychodzą na wierzch skumulowane.
To uczucie, gdy poznajesz kogoś nowego i wiesz, że macie czystą kartę, że nikt nie zdążył się jeszcze źle zachować czy odezwać jest bezcenne. Nie ma związków idealnych, ale jakbym miała komus radzić z własnego doswiadczenia, to kłocić sie można, ale nie tak, by padały słowa czy epitety, które potem ciężko z pamięcie wymazać. Gdy emocje buzują lepiej po prostu wyjść i ochłonąć, niż wykrzykiwać w złości slowa, których się nie da cofnąć.