Czesc,
To moj pierwszy post tutaj i pewnie bedzie dlugi. Wybaczcie Pisze, bo mam bardzo duzo przemyslen zwiazanych z moja ostatnia relacja.
Zaczelo sie od pisania na Tinderze w lipcu, spotkalismy sie w sierpniu, w polowie pazdziernika zerwal.
Mimo, ze znajomosc byla krotka, to do tej pory nie wiem co myslec o niej i o tym mezczyznie. Zdaje sobie sprawe, ze Tinder to tylko Tinder i rzadko mozna tam znalezc wartosciowy zwiazek, ale mialam mala nadzieje, ze moze tym razem bedzie inaczej.
Nasze rozmowy na Tinderze na poczatku nie byly flirtem, ale po prostu ciekawymi rozmowami i to mnie do niego bardzo przyciagalo. Pozniej zaczely sie podteksty, troche erotyki. Spotkalismy sie, rozmawialo sie ok. Odprowadzil mnie do mojego mieszkania, nie wpuscilam go. Pocalowal mnie z zaskoczenia kiedy wyciagalam klucze. Bylam zaskoczona, nie spodziewalam sie tego, ale odwzajemnilam pocalunek. Zafascynowal mnie swoim silnym charakterem, wyobraznia i niestety tez troche bezczelnoscia.
Wszystkie kolejne spotkania wygladaly w ten sam sposob. Przyjezdzal pod moj blok, szlismy na spacer do parku z moim psem, rozmawialismy. Rozmowy dosc szybko schodzily na tematy seksualne (orgazmy, co lubimy etc.), choc nie brakowalo tez innych tematow. Jednoczesnie mial problem z podaniem swojego numeru telefonu, chcial rozmawiac tylko na Tinderze (rozmawialismy bardzo duzo i chcialam przejsc na Whatsapp). Po tych spotkaniach w parku odprowadzal mnie. Czasami sugerowal, zebym go zaprosila do siebie. Zrobilam to po 5-6 spotkaniach, kiedy w koncu dal mi swoj numer telefonu. Od tego czasu kazde kolejne spotkanie bylo juz w moim mieszkaniu. Nigdy mnie nigdzie nie zaprosil, mimo ze sugerowalam kino, restauracje... Nigdy nie zaprosil mnie do siebie, twierdzil ze nikogo do siebie nie zaprasza, bo balagan etc. Nigdy nie padl zaden komplement z jego strony (ok padl, ale tylko odnosnie seksu ze mna...), ani jakiekolwiek zdanie o jego uczuciach, a mimo tego wciaz w to brnelam. Twierdzil, ze taki juz jest.
Przez caly ten czas nie spedzil ze mna zadnego weekendu, bo chcial je miec dla siebie. Nigdzie razem nie wyjechalismy. W tygodniu spotykalismy sie 2-3 razy, zawsze moje mieszkanie i ten sam schemat - rozmowy, jedzenie, seks i jechal do siebie. Seks byl swietny (dla niego rowniez - mowil mi to wiele razy). Dzwonil do mnie codziennie. Raz zaproponowalam kawe na miescie, przyjechal zmeczony i jakby znudzony, mial malo czasu. Przez cala godzine ani razu mnie nie dotknal, nie przytulil. Twierdzil, ze on z tych "nieprzytulajacych sie".
W koncu dotarlo do mnie, ze czegos mi w tym wszystkim brakuje, ze bardziej to wyglada jak friends with benefits. Zaczely sie moje male pretensje, chcialam zeby mnie zaprosil do siebie choc raz. Bardzo szybko zerwal, twierdzac ze "to nie wypali". Podczas rozstania stwierdzil, ze nie mozemy sie juz przyjaznic, bo za daleko to zaszlo (seks), ale jednoczesnie nie ucial kontaktu. Kilka dni pozniej powiedzial, ze ciezko jest mu zerwac ze mna kontakt. W miedzyczasie dowiedzialam sie, ze spotkal sie z inna. Po kilku tygodniach zaproponowal kolezenskie spotkanie. Zgodzilam sie, bo bardzo za nim tesknilam. Zaproponowal, ze spotkamy sie u mnie (jakze by inaczej ). Przywiozl wino, duzo rozmawialismy, ale widac bylo ze strasznie nas do siebie ciagnie. Bylo juz bardzo goraco, ale w pore sie opanowal. Powiedzial, ze nie moze, bo spotyka sie z inna i wyszedl z mieszkania. Wiadomo, jak sie czulam... smutek, ponizenie, zlosc na niego, utrata szacunku do siebie. Po tym fakcie nie odzywal sie, wiec po 2 dniach napisalam mu tylko, ze jak rozumiem zrywamy kontakt. Napisal "nie wiem, ale jesli uwazasz, ze to bedzie sluszne...". I to koniec historii. Kontakt sie urwal, a ja ledwo daje rade psychicznie. Strasznie za nim tesknie, za naszymi rozmowami. Jednoczesnie jestem wsciekla, ze juz ma inna, bo wiem ze juz sie regularnie spotykaja.
Zdaje sobie sprawe, jak to moze wygladac z zewnatrz. Ze on nie szukal niczego powaznego, nie zaangazowal sie w nasza relacje. Czasem mysle, ze swiadomie oszukiwal, ze wykorzystal moja naiwnosc (niestety w relacjach jestem bardzo naiwna). Jednoczesnie chce wierzyc, ze jest dobrym facetem. Obydwoje jestesmy po 30tce. Mimo wszystko chetnie wyslucham Waszych komentarzy. Nie wiem jak sobie poradzic z moja tesknota i co o nim myslec. Pisze tutaj, bo nie chce tym juz obciazac moich znajomych.