Jestem mężatką od 5 lat, mieszkam u męża, który jest właścicielem mieszkania po rodzicach męża, ma też 5 h ziemi, mieszkam też z wredna teściowa, 72 lata. Nie mamy dzieci, meza wiecznie nie ma w domu, ale co miesiąc półtora przyjeżdża do domu tylko po to, by zasiać pole, ja mu pomagam przy sianiu i żniwach, nie pracuje, ostatnio mi zasugerował, że jestem głupia. A jak powiedziałam, że chce pracować, to powiedzal mi szeroka drogą. Myślałam, że oboje będziemy się dorabiać tak, jak każdy razem, razem wspierać. Myślałam, że mi pomoże w znalezieniu pracy, chocby w podwiezienie tu czy tam, bo nie znam dobrze miasta, ulic, jestem w dupie, mam depresję, a on tam się świetnie bawi, ma rozrywkę, śmiechu, chichy, co mam robić, odejść od niego, czy tkwic w tym zwiazku? Dodam jeszcze, że był żonaty i rozwódl się dzięki mamusi, bo to maminsynek. Dodam też, że maz ma brata, który też zle żyje z żona i przychodzi tu do mamusi na obiadki, wtraca się w małżeństwo, i tamtemu, a ja siedzę jak myszka i staram się, żeby nie rozbiła mojego. Jak się klucimy itp., podstępem łapie go w drodze i nawija mu makaron na uszy, nie mam siły.
Nie usuwamy treści swoich postów i nie edytujemy moderatorskich notek. Szanujmy osoby, które poświęciły swój czas, by udzielić porady.