Cześć, miałam kiedyś w pracy szkolenie z obsługi klienta. Padło pytanie: czy możemy odmówić obsługi osobie pod wpływem alkoholu? Odpowiedź była przeczaca, bo nigdy nie wiadomo, czy ktos faktycznie jest pod wpływem, czy może choruje i "pachnie" alkoholem. Nie znam się na tym kiedy już ktoś jest alkoholikiem, a kiedy pije, bo lubi. Myślę, że granica jest bardzo cienka. Jesteś DDA, ja też. U mnie pił tata i podobnie jak u Ciebie wyszłam z domu i wybrałam za partnera do życia alkoholika. Z Twoich opowieści, u nas było podobnie. Zamieszkalismy razem latem, więc co rusz grille, wypady, piwka, drinki. Pomarańczowe lampki bagatelizowalam, bo przecież "wszyscy pija", ja tez pilam z nim. Z czasem miałam dosc. Uspokoilam się z alkoholem, nie chciałam go. U chlopaka poszło w drugą stronę. Już nie było 2-3piwek w weekend. Nie wiem kiedy, ale zaczęłam jak Pasławek opisuje, liczyć dni, kiedy on nie pije, a kiedy to robi. Wyszło mi z tego, że NIE PIJE 1 lub 2dni w tygodniu, kiedy to kacuje. Pił do utraty świadomości. Potrafił przewrócić się na środku pokoju. Życie stało się koszmarem. Normą stało się wypijanie przez niego kilkunastu piw. Pił, bo miał dobry dzień i trzeba uczcić sukces w pracy. Pił, bo miał zły dzień i trzeba było opić smutki. Pił, bo świeciło słońce i "idealna pogoda, żeby wyjsc z piwkiem". Pił, bo padał deszcz, wiec "pogoda barowa". Nie wiedziałam co zastanę po powrocie z pracy. Bywalo, że zastawalam zdemolowane mieszkanie. Raz w mieszkaniu bylo pelno szkla, bo przepychali się z kolegą i stlukli szklana ławę. Bylam wspoluzalezniona. Tkwilam w tym zwiazku kilka lat. Mialam 20pare lat, a czułam się jakbym juz przezyla całe swoje życie. Nie chcialo mi sie wstawac z lozka. Budzilam sie, siadalam na lozku i zaczynalam plakac.
Ciągłe rozmowy z nim, próba ratowania zwiazku, chciałam zapisac nas na terapię. W odpowiedzi slyszalam, że on nie ma problemu, ma duzo pieniedzy a ja robię z niego jakiegos zula. Ze sama jestem alkoholiczka i mam sie leczyc. Wyzywal mnie po pijaku, szarpal, wymuszal seks. Rano niczego nie pamiętal i mowil, ze sobie to wymyslilam.
Kiedys napisał do niego kolega, z którym nie widzieli sie kilka lat. Zapisal sie do AA i nie pije od wielu lat. Ten moj spytal go jak często i ile pil. Odpowiedź brzmiala: srednio z 2razy w miesiacu, moze z 2piwa. Ale ja musiałem je wypic. Nie liczylo sie nic, musiałem je wypic. Na terapie poszedl dla zony i uratowal swoje małżeństwo. Wiem ze to mojego zawstydzilo, ale nie zrobil nic w kierunku własnego leczenia.
W tamtych czasach duzo poczytywalam to forum. W ktoryms z wątków radzono dziewczynie w takiej sytuacji jak Twoja, aby przeczytała pewien tekst. Weszlam w linka i.... przepadlam. Zapisałam sobie artykuł w ulubionych i czytałam codziennie. Do skutku. Az znalazłam w sobie siłę, by odejsc. To tekst ksiedza, ale myślę, że otuche i przestroge znajdzie w nim kazdy, kto chce sie uwolnic ze zwiazku z alkoholikiem. Wpisz w wyszukiwarke: ks Mieczyslaw Maliński "Pijaństwo". Wejdz w pierwszą stronę i odszukaj artykuł: Pijaństwo.