Kochani,
chcialabym zapytac o porade, bo czuje, ze to decyzja, ktora moze zmienic moje zycie.
Ostatni rok spedzilam 10 000 km od Polski.. i ok. 20h samolotem.
I juz na poczatku poznalam chlopaka. Opiekunczy, pomocny, cierpliwy. Juz od 1. spotkania spedzalismy ze soba kazdy weekend, po kilku miesiacach sie do niego przeprowadzilam. Bardzo sie staral, zebym czula sie w jego kraju jak najlepiej. Bardzo mi pomagal, nawet sama swiadomosc, ze mam tam kogos na kogo moge liczyc i kto mi zawsze pomoze byla kojaca. Niestety, chociaz bedac z nim bylam szczesliwa i czulam sie bezpiecznie, to jego kraj sam w sobie nie jest miejscem, w ktorym moglabym zyc. Nie lubie tamtejszego jedzenia, wszedobylskiego robactwa, ekstremalnych warunkow pogodowych i wrazenia, ze wszystko tam jest brudne/niehigieniczne... Czesto mialam ataki paniki, nie moglam sie uspokoic przez 1-2 godziny, zaczynalam plakac bez wiekszego powodu, ciagle zylam w poczuciu zagrozenia (przezylam tam kilka trzesien ziemi, jaszczurki w pokoju, a chodzenie pieszo bylo tragedia, poniewaz w wielu miejscach nie ma chodnikow a kierowcy nie zwracaja uwagi na zasady ruchu).
Moj chlopak ma nadzieje, ze ja w lutym wroce do niego na stale a ja.. nie potrafie sobie tego wyobrazic. Mieszkalam w wielu krajach (ale zawsze w Europie) i zawsze umialam sie dostosowac do miejsca w ktorym zylam i byc zadowolona a tam... Ja nie moge, boje sie tam wracac, wpadam tam w depresje, nie umiem, nie umiem tam zyc. Nie dostrzegam zalet o ktorych mowia inni "zagraniczni" mieszkajacy tam.
Moj chlopak jest lekarzem i uwaza, ze jego licencja pozwala mu pracowac tylko w jego kraju. Nie ma szans na prace w Polsce/gdziekolwiek w Europie. Ja jestem jedynaczka, nie chce zostawiac rodzicow samych na starosc. Jego rodzice sa starsi od moich, maja ok. 65 lat.. On ma siostre, ktora zostanie w ich kraju, moze ich dogladac..
Dzisiaj o tym rozmawialismy, on widzi, ze ja nie chce tam mieszkac.. Mowi, ze moglibysmy jezdzic do Polski, albo ja moglabym przylatywac co np. 3 miesiace, zeby odwiedzic rodzicow. Ale bede miala te swiadomosc, ze zeby sie dostac do domu w razie jakiejs niefajnej sytuacji, to to nie bedzie kwestia kilku godzin, tylko ok. 1 dnia (jesli bede miala szczescie i beda dostepne bilety).
Spytalam, czy gdyby jednak byla taka opcja, ze on jednak mialby mozliwosc pracowania w Europie, to czy by ja rozwazyl... Odpowiedzial po dlugej przerwie, niepewnie, ze moglby sprobowac, ale.. on tam jednak ma rodzicow. No i jestesmy w sytuacji, gdzie jedno z nas musialoby "poswiecic" swoich rodzicow. I z powodu jego pracy wydaje sie, ze to ja musaialabym sie tam przeprowadzic, zostawic moich rodzicow samych sobie, zyc w kraju, w ktorym popadam w rozpacz.. Ale kocham go, czuje sie przy nim bezpieczna. Wiadomo, on nie jest idealny, nikt nie jest. Ale to pierwszy facet ktoremu bardzo ufam. I nawet nie balabym sie miec z nim dzieci, tylko.. ten cholerny dystans.
Co ja mam zrobic?
Pomozcie..