Od razu przepraszam, będzie długo. Mam problem z facetami. Jakiś czas temu opisywałam rozstanie z moim pierwszym ex. Jakoś się po tym pozbierałam do kupy, nauczyłam się być sama, uspokoiłam życie, zaczęłam być szczęśliwa sama ze sobą. W końcu kogoś poznałam, spotykaliśmy się rok, zostawił mnie dla innej, ok trudno, życie toczy się dalej, lekko nie było, ale też nie popadłam w rozpacz. Oczywiście kręcili się wokół mnie faceci, ale nigdy nikomu nic nie obiecywałam, od razu sprawę stawiałam jasno, że nie jestem zainteresowana, możemy się kumplować, wyjść na piwo czy spacer, jednak nic poza tym. Dwóch „kolegów” jak się dowiedziało, że się zaczęłam z kimś spotykać, zablokowało mnie wszędzie od razu… Ok nawet sprawy nie wyjaśniałam, po prostu machnęłam ręką.
Inna sytuacja, miałam kolegę, jeździł dużo po Europie i zaczął mi przywozić różne pamiątki. Nie podobało mi się to, jednak powiedział, że on mnie jak córkę traktuje (jest starszy), ok przyjęłam kilka prezentów, drobnych, niechętnie. W pewnym momencie zaczął przesadzać, zapaliła mi się czerwona lampka, powiedziałam stop, koniec z tym, bo przekracza moją granicę, to chciał mnie na siłę wyciągnąć do restauracji żeby pogadać, przestałam się odzywać w końcu. Pewnego dnia zaczął wydzwaniać do mnie, żeby sprawdzić czy jestem w domu, nie odebrałam, pod drzwiami znalazłam kolejne prezenty, poblokowałam go. Do tej pory, a minęło kilka miesięcy, co jakiś czas próbuje ze mną nawiązać kontakt, ja nie reaguję, boję się go spotkać na ulicy.
Jest jeszcze jeden facet, poznaliśmy się ok 2 lat temu, też mu na wstępie powiedziałam, że kumpel to maks, ok on szanuje, rozumie, super. Co jakiś czas wyjeżdża mi z komplementami, w końcu powiedziałam, że nie chcę tego słuchać, żebyśmy pogadali na jakieś ciekawe tematy, a nie o tym jak wyglądam. Ok będzie się powstrzymywał. Był spokój, do czasu, stwierdza że on chce się przytulać bo mam tulaśną aurę, że co? Nawet do swoich facetów się zbytnio nie przytulałam, raczej miałam opinię królowej lodu w tej kwestii. Zaczęłam syczeć mu przez zęby, że albo się opamięta, albo zrywam z nim kontakt. Ok on rozumie, już nie będzie, oczywiście jakieś teksty co jakiś czas się pojawiały, ja je od razu ucinałam. Wpadł na pomysł, że będzie ze mną chodził na miasto, bo ładna jestem i popularna, to dzięki temu on sobie znajdzie dziewczynę, skwitowałam jedynie, że tak to nie działa… Ostatnio byłam umówiona ze znajomymi, napisał mi czy może wpaść, ja mu na to że ok jak chcesz. Stałam w grupie, on krążył wokół z głupimi minami, ja to ignorowałam, podszedł do mnie i powiedział, żebyśmy we dwójkę zmienili lokal bo tu za głośno jest. Odpowiedziałam nie i odeszłam od niego. Po jakimś czasie przyszedł i oznajmił mi, że idzie do domu w takim razie, odpowiedziałam mu że ok, myślałam, że może się obraził, albo zrozumiał, ale nie, następnego dnia napisał, że otacza mnie pełno facetów i koleżanek i że jestem taka fajna i musimy się spotkać wieczorem na herbatkę. Nic już nie odpisałam, nie mam siły.
Jest jeszcze masa innych sytuacji z innymi facetami, dostaję bardzo często propozycje „nie do odrzucenia”. Niektórzy dostają jakiegoś małpiego rozumu, jak mnie widzą, gadają takie głupoty, że ręce opadają i to nieważne czy są w związku czy nie. Zdarzyło mi się, że kompletnie obca para podeszła do mnie z propozycją trójkąta i wręczyła swój numer telefonu. Mam dosyć takiego zainteresowania. Mam też kilka przyjaciółek, same nie wiedzą o co chodzi, bo one, mimo iż też są ładne, nie budzą takiego zainteresowania, jak ja. Nie ubieram się wyzywająco, nie zaczepiam ich pierwsza, nie należę też do osób, które wykorzystują i proszą o pomoc, sama załatwiam swoje sprawy, nikomu nie jestem nic winna. Zaczynam popadać w jakieś schizy, jak kolega z pracy do mnie napisał, że chce się spotkać na piwo i pożalić na pracę, a ma dziewczynę, którą znam, to pierwsza myśl, że kolejny się przyczepił…
Nie wiem co mam robić, czasem mam ochotę zamknąć się w domu i nie wychodzić. Ktoś z Was miał taką sytuację? To bardzo negatywnie wpływa na moje relacje z facetami, nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie się z kimś związać, bo ja od razu uciekam.