Witam Panie.
Zakończył się mój związek z kobietą którą pokochalem i chyba tylko od innej kobiety dowiem sie, czy jest taka możliwość, by odtworzyć to, co bylo na początku i by dalej byc dla niej.
Poznałem dwa lata temu kobietę, matkę dwójki dzieci która chciała tego co i ja, czyli stworzyć nową rodzine, gdzie wspólnie spędza się czas i jest się podporą dla siebie. Ja, mając 40 lat, i nie myśląc o przelotnych zwazkach zacząłem się od początku bardzo angażować w nasz związek. Myślałem tylko o niej i dzieciach. Staralem się rozwiązywać problemy dnia codziennego na bierzaco tak by nic nie odkladac na później. Remonty, pomoc przy samochodzie itp
Odpuscilem kolegów i zajęcia dodatkowe którymi się zajmowałem bedac singlem. I tu pojawił się problem. Bo ona stwierdziła, ze jest mnie przy niej za duzo. Ze nie jest nauczona, że facet pojawia się każdego dnia, co bylo wyolbrzymione, bo byłem z dwa, trzy razy w tygodnu u niej po max 3 godz. Ale była od kilku lat nauczona, ze tylko jest ona i dzieci, a tu i ja teraz. Byłem za dobry i za często. Wiem, mój błąd. Nie dalem jej możliwości by się stesknila za mną. Zaczął się pojawiać dystans którego nie rozumiałem i często dopytywalem w czym problem. Aż do dnia gdzie sie ostro wkur... i poleciała w moja stronę wiazanka, ze żałuje iz poznalal mnie z dziećmi (ktore bardzo sa za mną), ze nic nie osiągnąłem, ze mam zwykły samochód i nic w zyciu nie zwiedzalem itp Nawet dwa tygodnie temu mi zyczen urodzinowych nie zlozyla...
Chciała by zabolalo i dopiela swego. W odp napisalem jej list w ktorym stwierdzilm, ze ja niczego nie zaluje, bo w ubieglym roku odzylem przy niej i ze te chwile byly wyjątkowe i tylko szkoda, ze to nie trwa nadal. . Juz dawno miała świadomość, ze jestem na każde pstrykniecie palcami i to wykorzystywala na swoja korzyść. Chciałem u niej czasami spac, to sie nie zgadzała, bo przecież mam swoje mieszkanie i o co mi chodzi i wiele wiele innych pustych pretensji. Wszystko, by mnie do siebie zniechęcić. Kocham ich i tesknie za nimi. Za nią i dziećmi. Myślę, co zrobic, by ja znow powoli do siebie przekonać, by znów czuć, to co wcześniej i do siebie wrocic. Waszym kobiecym zdaniem, jest to do osiągnięcia? Jak w złości na "odpier.. sie" odpycha się faceta który naprawdę wiele dla was zrobił jak nikt wcześniej, to czy chciały byscie, by pokazał twardość i nie odpuszczał walcząc dalej o wasze względy, czy ma rzeczywiście spadać na drzewo, bo juz nic sie nie da zrobić, by znow cos odżyło?
Tomek
1 2019-09-25 09:40:47 Ostatnio edytowany przez Scalvini (2019-09-25 09:50:26)
Troll.
Walcz walcz
Troll nie troll, sama sytuacja dość standardowa i niestety klasyczna.
Laska nie tyle potrzebowała partnera na życie, co szukała po prostu kogoś, kto by gdzieś tam był zawsze pod ręką,
taki dobry uczynny chłopak, co to kontakt wymieni, auto ogarnie, na wycieczkę gdzieś zabierze, bzyknie od czasu do czasu...
I na tym koniec. W męskiej nomenklaturze to się nazywa "frajer, orbiter, przudupas" oraz inne mniej lub bardziej wybredne epitety,
a w damskiej nowomowie to się nazywa "sama nie wiem, skoro dobrze jest tak jak jest, to po co to zmieniać" i tym podobne pierdy.
No i taki układzik sobie działa, dopóki oboje na nim korzystają. Sprawy zaczynają się komplikować, gdy wraz z upływem czasu
jednemu przestaje to wystarczać, a drugiemu przestaje zależeć, co zwykle następuje właśnie po około 1 roku w porywach do 2 lat.
Wówczas taką relację stopniowo się wychładza, przygotowując się powoli na rozstanie, które jest już tylko przykrą formalnością,
a odkładanie tego w czasie nie wynika z jakichś tam sentymentów, wątpliwości czy innych bzdur, tylko z zimnej kalkulacji, wyrachowania
i czekania na odpowiedni moment, jakim najczęściej bywa pojawienie się kogoś nowego na horyzoncie, a wtedy cyk i jest po zawodach.
Tak czy srak na chwilę obecną kurczowe trzymanie się sukienki i uporczywe próby ratowania związku... to jest tylko strata energii i czasu.
Nawet jeśli masz nadmiar jednego i drugiego, to lepiej go wykorzystać gdzie indziej, bo na tym można już spokojnie postawić krzyżyk.
Taka sytuacja...
Anderstud, ale tu nic nie "działa", jest to wymyślona sytuacja i użytkownik-bumerang.
Beckett?:)
Nieeee, nie wierzę...
8 2019-09-25 10:57:40 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-09-25 10:58:35)
Pani D. z mamusią na urlopie, to się Beckettowi nudzi
No bez kitu, od razu pomyślałem: "Beckett":))) Tym razem dwójka dzieci - zaszalał. Lepiej nie pytajcie kim jest jego luba. Była Pani Mecenas, Pani Doktor... teraz stawiam na Panią Menadżer Wysokiego Szczebla, co to przekonała szefa, ze liczydło jest równie skuteczne co Excel.
po co miałby ktoś pisać taki trollowy wątek? ani to prowokacyjny temat, ot jeden z wielu takich na forum, schematyczność aż z niego bije.
Widzę, ze nic tu nie mozna napisać, bo od razu pojawiają się jakies insynuacje i konspirację.
Jestem tu pierwszy raz i byłem ciekaw opinie osób postronnych i tyle. Każdy czlowiek, zwiazek jest inny i uważam, że czytanie innych postów i dopasowywanie swoje sytuacji do innych wątków bylo by niczym czytanie horoskopu i dopasowywanie swoich przeżyć do zdan tam zawartych. Pogubilem sie w moim związku i zastanawia mnie czy warto w to dalej iść, czy odpuścić i zamknąć temat z tą kobietą raz na zawsze, a nie bawić sie z wami w podchody. Z tego co tu czytam, to większość z was bawi się w internetowy detektywów.
Beka życie nie zna próżni;)
Pogubilem sie w moim związku i zastanawia mnie czy warto w to dalej iść, czy odpuścić i zamknąć temat z tą kobietą raz na zawsze
Odpuścić i zamknąć temat z tą kobietą raz na zawsze.
Owszem, sytuacja kiedy jest samotna kobieta do tego dwoje dzieci wywoluje automatycznie skojarzenia,: oto, biedna, pokrzywdzona, I w jakims procencie to prawda, ale pamietaj istnieje spory odsetek kobiet, ktore taka sytuacja spotyka bo to zaptrzone w siebie, toksyczne egoistki, przy ktorych facet chcial, probowal, ale polegl I wlasnie dlatego teraz go przy niej nie ma, reakcje czysto ludzkie tej pani wobec ciebie to dla mnie akurat wyczerpuja opis takiej toksycznej pani. UCIEKAJ, to manipulantkazapatrzona w siebie egoistka, dla ktorej jedyna wartosc to gruby portfel, wysokie stanowisko, ciebie juz rozgryzla, ocenila na co cie stac, I poniewaz jestes daleki od jej idealu gardzi toba, ma w nosie czy masz do niej jakiekolwiek uczucia czy nie, jak nie wierzysz, zadzwon do niej powiedz ze wlasnie wychodzisz od adwokata, bo bogaty wujek z australii przepisal ci kilka milionow, I wierz mi ona w tym momencie zacznie cie niesamowicie kochac, bedziesz jej wymarzonym, wysnionym, posluchaj jej przez chwile a potem powiedz ze to byl zart
Owszem, sytuacja kiedy jest samotna kobieta do tego dwoje dzieci wywoluje automatycznie skojarzenia,: oto, biedna, pokrzywdzona, I w jakims procencie to prawda, ale pamietaj istnieje spory odsetek kobiet, ktore taka sytuacja spotyka bo to zaptrzone w siebie, toksyczne egoistki, przy ktorych facet chcial, probowal, ale polegl I wlasnie dlatego teraz go przy niej nie ma, reakcje czysto ludzkie tej pani wobec ciebie to dla mnie akurat wyczerpuja opis takiej toksycznej pani. UCIEKAJ, to manipulantkazapatrzona w siebie egoistka, dla ktorej jedyna wartosc to gruby portfel, wysokie stanowisko, ciebie juz rozgryzla, ocenila na co cie stac, I poniewaz jestes daleki od jej idealu gardzi toba, ma w nosie czy masz do niej jakiekolwiek uczucia czy nie, jak nie wierzysz, zadzwon do niej powiedz ze wlasnie wychodzisz od adwokata, bo bogaty wujek z australii przepisal ci kilka milionow, I wierz mi ona w tym momencie zacznie cie niesamowicie kochac, bedziesz jej wymarzonym, wysnionym, posluchaj jej przez chwile a potem powiedz ze to byl zart
Mam tu przed oczami ex-żonę kuzyna. Facet sponsor-frajer-złota rączka-opiekun do dzieci-podręczny wibrator... Taaaa, taki to owszem, ale jako multi-robot, a nie partner w związku. Gdyby zależało jej na tym konkretnym mężczyźnie, to żadna by nie robiła awantur, że jest go za dużo...
W cholerę duzo racji macie w tym ci piszecie. Gdy komuś jest dobrze, to nie ma za duzo tej drugiej osoby na co dzień, tyko sie cieszy każdą minutą. Ja sie cieszylem, ze ich widziałem i dzieci również, tylko ze ona już niekoniecznie.
W cholerę duzo racji macie w tym ci piszecie. Gdy komuś jest dobrze, to nie ma za duzo tej drugiej osoby na co dzień, tyko sie cieszy każdą minutą. Ja sie cieszylem, ze ich widziałem i dzieci również, tylko ze ona już niekoniecznie.
totalnie sie odetnij, to pozwoli ci na spokojne analizowanie WAS, na zrozumienie czy jest sens wchodzenie komus w dope, kto tego nie chce, bez kontaktu szybciej odchorujesz, I staniesz na nogi
Ale sam sobie odpowiedziałeś w poście . Kobieta Ci powiedziała, że bluszczujesz, a Ty dalej pytasz o co chodzi, po czym ona stwierdza że brak Ci inteligencji i chce się Ciebie pozbyć. Thats all story..
No cóż. Byłeś kolego chłopcem na posyłki i jak pisał anderstud, gra nie jest już warta świeczki.
Zachowanie Twojej damy i pretensje do Ciebie to nic innego jak chęć wyładowania frustracji.
To są tylko słowa i aż słowa - przebija się przez nie pogarda i brak szacunku do Ciebie.
Tu nie ma co odbudowywać. Szkoda czasu.
Mnie sie podoba podejscie dziewczyn ze wschodu do takich ,,samotnych/nieszczesliwych" jak ona, sprowadza sie to do krotkiego: ,,skoro nikt cie chcial, to I ja ciebie nie chce"
21 2019-09-25 18:09:40 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-25 20:24:19)
No cóż. Byłeś kolego chłopcem na posyłki i jak pisał anderstud, gra nie jest już warta świeczki.
Zachowanie Twojej damy i pretensje do Ciebie to nic innego jak chęć wyładowania frustracji.
To są tylko słowa i aż słowa - przebija się przez nie pogarda i brak szacunku do Ciebie.
Tu nie ma co odbudowywać. Szkoda czasu.
Ale kobieta nie chciała chłopca na posyłki sam sobie to wkręcił. Powiedziała że z dużo go, to trzeba było zluzować.. niee dusić!
Wiązanka na koniec to już taki wyraz frustracji typu ..ratunku!
Może i są takie co lubią pieska tak przy nodze ja uciekałabym na drzewo.
Przerabiam na damską wersję dla lepszego zrozumienia:
Witam Panów
Zakończył się mój związek z mężczyzną którego pokochalam i chyba tylko od innych Panów dowiem sie, czy jest taka możliwość, by odtworzyć to, co bylo na początku i by dalej byc dla niego.
Poznałam dwa lata temu mężczyznę, ojca dwójki dzieci który chciał tego co i ja, czyli stworzyć nową rodzine, gdzie wspólnie spędza się czas i jest się podporą dla siebie. Ja, mając 40 lat, i nie myśląc o przelotnych zwiazkach zaczęłam się od początku bardzo angażować w nasz związek. Myślałam tylko o nim i dzieciach. Staralam się rozwiązywać problemy dnia codziennego na bieżąco tak by nic nie odkladac na później, gotowanie, pomoc przy sprzątaniu itp
Odpuscilam koleżanki i zajęcia dodatkowe którymi się zajmowałam bedac singielką. I tu pojawił się problem. Bo on stwierdził, ze jest mnie przy nim za duzo. Ze nie jest nauczony, że baba pojawia się każdego dnia, co bylo wyolbrzymione, bo byłam z dwa, trzy razy w tygodnu u niego po max 3 godz. Ale był od kilku lat nauczony, ze tylko jest on i dzieci, a tu i ja teraz. Byłam za dobra i za często. Wiem, mój błąd. Nie dalam mu możliwości by się stesknil za mną. Zaczął się pojawiać dystans którego nie rozumiałam i często dopytywalam w czym problem ze mam zwykły samochód i nic w zyciu nie zwiedzalam itp Nawet dwa tygodnie temu mi zyczen urodzinowych nie zlozyl...
Chciał by zabolalo i dopiął swego. W odp napisalam mu list w ktorym stwierdzilam, ze ja niczego nie zaluje, bo w ubieglym roku odzylaam przy nim i ze te chwile byly wyjątkowe i tylko szkoda, ze to nie trwa nadal. . Juz dawno miał świadomość, ze jestem na każde pstrykniecie palcami i to wykorzystywal na swoja korzyść. Chciałam u niego czasami spac, to sie nie zgadzał, bo przecież mam swoje mieszkanie i o co mi chodzi i wiele wiele innych pustych pretensji. Wszystko, by mnie do siebie zniechęcić. Kocham ich i tesknie za nimi. Za nim i dziećmi. Myślę, co zrobic, by go znow powoli do siebie przekonać, by znów czuć, to co wcześniej i do siebie wrocic. Waszym męskim zdaniem, jest to do osiągnięcia? Jak w złości na "odpier.. sie" odpycha się kobietę która naprawdę wiele dla was zrobiła jak nikt wcześniej, to czy chcielibyscie, by pokazała twardość i nie odpuszczała walcząc dalej o wasze względy, czy ma rzeczywiście spadać na drzewo, bo juz nic sie nie da zrobić, by znow cos odżyło?
Tosia
fuorviatos napisał/a:No cóż. Byłeś kolego chłopcem na posyłki i jak pisał anderstud, gra nie jest już warta świeczki.
Zachowanie Twojej damy i pretensje do Ciebie to nic innego jak chęć wyładowania frustracji.
To są tylko słowa i aż słowa - przebija się przez nie pogarda i brak szacunku do Ciebie.
Tu nie ma co odbudowywać. Szkoda czasu.Ale kobieta nie chciała chłopca na posyłki sam sobie to wkręcił. Powiedziała że z dużo go, to trzeba było zluzować.. niee dusić!
Wiązanka na koniec to już taki wyraz frustracji typu ..ratunku!
Może i są takie co lubią pieska tak przy nodze ja uciekałabym na drzewo.
Tylko, ze jak byłem potrzebny, to nie bylo mnie za duzo. Gdy trzeba bylo pomalowac mieszkanie, to byłem ok i po robocie stwierdziła" świetny kandydat na męża "
Gdy wozilem po sklepach, na wycieczki, to tez nie bylo mnie za duzo. A gdy przyjechałem w dwa dni pod rząd po dwie godz dziennie na kawę, to na koniec usłyszałem, ze ciągle mnie widzi.
Tu nie chodzi o pieska przy nodze.
Ja wychodze z założenia, ze jak sie jest razem. Jak sie jest w związku, to chyba normalne, ze sie widzi na co dzien z druga osoba. Byly dni, ze kilka pod rząd jej nie widziałem, bo mieliśmy różne zmiany w pracy.
Piesek... Hmmm... Pomagalem, bo uważam, ze w związku tak to powinno wyglądać.
24 2019-09-25 20:28:07 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-25 20:33:19)
A Ona oczekiwała tego malowania, wożenia? Czy Ty sam się upierałeś? Widzisz, ja bym nie oczekiwała.
a teraz doczytałam, że to 2 lata i może już od dłuższego czasu coś nie grało, tylko się nie wsłuchiwałeś?
Różne są kobiety. Na przyszłość nie oferuj czegoś, czego kobieta nie chce. I dbaj o równowagę w tym.
A ja mysle ze ona jest sama bo to osoba mocno toksyczna, roszczeniowa, wychowana na ksiezniczke, ktorej sie wszystko nalerzy, a jka juz dostanie to daje kopa w dope, zamiast dziekuje
26 2019-09-25 22:35:48 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-09-25 22:37:05)
A ja mysle ze ona jest sama bo to osoba mocno toksyczna, roszczeniowa, wychowana na ksiezniczke, ktorej sie wszystko nalerzy, a jka juz dostanie to daje kopa w dope, zamiast dziekuje
Chyba najkrótsze z możliwych podsumowanie tematu i całej tej znajomości.
Nie ma co rozpaczać i się zastanawiać co by było gdyby, bo jedno czego możesz być absolutnie pewien, to że byłoby tylko coraz gorzej,
a jak już koniecznie chcesz o czymś porozmyślać i się nad czymś zastanawiać, to spróbuj może dla odmiany nad tym, po cholerę ci taka baba.
Nie wolno ci u niej nocować, nie wolno ci do niej przychodzić, nie wolno ci się narzucać i męczyć jaśnie ku*wa pani swoją obecnością...
no więc do czego ci takie okropne babsko jest w ogóle potrzebne, pomyślałeś kiedyś przez chwilę? Co to w ogóle ma być? Związek?
Niech zgadnę jak ten wasz związek wygląda - ty siedzisz u siebie, ona u siebie i widzicie się tylko wtedy jak ona czegoś od ciebie chce,
pomalować sufit, wynieść starą pralkę, naprawić połamane łóżko albo wymienić dętkę w rowerze dziecka, którego tatuś ma dwie lewe ręce
i jak tylko zrobisz swoje, to słyszysz wynocha, bo teraz nagle wszyscy mają mnóstwo zajęć w których twoje siedzenie im przeszkadza...
Zgadłem?
12miecio12 napisał/a:A ja mysle ze ona jest sama bo to osoba mocno toksyczna, roszczeniowa, wychowana na ksiezniczke, ktorej sie wszystko nalerzy, a jka juz dostanie to daje kopa w dope, zamiast dziekuje
Chyba najkrótsze z możliwych podsumowanie tematu i całej tej znajomości.
Nie ma co rozpaczać i się zastanawiać co by było gdyby, bo jedno czego możesz być absolutnie pewien, to że byłoby tylko coraz gorzej,
a jak już koniecznie chcesz o czymś porozmyślać i się nad czymś zastanawiać, to spróbuj może dla odmiany nad tym, po cholerę ci taka baba.
Nie wolno ci u niej nocować, nie wolno ci do niej przychodzić, nie wolno ci się narzucać i męczyć jaśnie ku*wa pani swoją obecnością...
no więc do czego ci takie okropne babsko jest w ogóle potrzebne, pomyślałeś kiedyś przez chwilę? Co to w ogóle ma być? Związek?
Niech zgadnę jak ten wasz związek wygląda - ty siedzisz u siebie, ona u siebie i widzicie się tylko wtedy jak ona czegoś od ciebie chce,
pomalować sufit, wynieść starą pralkę, naprawić połamane łóżko albo wymienić dętkę w rowerze dziecka, którego tatuś ma dwie lewe ręce
i jak tylko zrobisz swoje, to słyszysz wynocha, bo teraz nagle wszyscy mają mnóstwo zajęć w których twoje siedzenie im przeszkadza...
Zgadłem?
Czy zgadłeś? Jak byś czytał z kryształowej kuli. Tak było. Ojca tych dzieci tam nigdy nie było. Nie ma z nimi zadnego kontaktu, bo nie chce. I tak jak piszesz. Ogarnialem im rowery i wszystko inne. Traktowałem je tak samo jak moją córkę z poprzedniego zwiazku. A gdy zrobiłem swoje, to drzwi się zamykały i nikogo juz nie obchodzilem gdzie i jak będę spędzał resztę dnia. Człowiek jest jednak głupi jak się zakocha. Ja mam jeszcze na dodatek tak, ze zawsze w pierwszej kolejności dbam o innych, a później dopiero myślę o sobie.
Dziękuje Wam za wszystkie cenne odpowiedzi. Czasami warto posłuchać opini osob bezstronnych trzeźwo spogladajacych na sytuacje. Macie również gdzieś w otoczeniu podobne historie i przez to możecie dobrze doradzic innym. Boli, bo się zaangażowalem i myślałem, ze idę w dobra stronę. Ze zbuduje z nimi rodzine. A tu ktoś miał niestety inny plan. Chyba nie ma co tego dalej ratować i raczej trzeba iść dalej nie oglądając sie juz więcej za siebie.
odetnij totalnie kontakt, bo rozmowa czy pisanie to dla ciebie tylko powroty marzen a po co sie nakrecac, bedzie bolalo, ale dzien po dniu mniej
Czy zgadłeś? Jak byś czytał z kryształowej kuli. Tak było.
- Janek, wiesz jak było...
- Przestań, osiemnaście filmów o tym zrobiłem!
- No, to z samych filmów wiesz jak było.
(Miś-1981)
Co jakiś czas trafiamy na wadliwe egzemplarze i niestety jest to nieuniknione, wynika choćby ze statystyk, co któraś taka właśnie będzie.
Im więcej ich w życiu poznasz, tym wcześniej będziesz w stanie ocenić potencjalne ryzyko powtórki z rozrywki i szybciej się ewakuować
z układu w którym ty masz robić za sługę, błazna i parobka na królewskim dworze, a w zamian może ktoś ci rzuci kość ze stołu i kto wie,
być może kiedyś... w przyszłości... awansujesz z bycia podnóżkiem do roli oficjalnego przydupasa i będziesz mógł nawet zostać czasem na noc...
Zajebista perspektywa, warte jest to wszystko dwóch lat życia, które właśnie minęły i dostałeś kopa w odwłok, bo nie jesteś już potrzebny?
Ty się teraz męczysz i obmyślasz plan jak tą gwiazdę odzyskać, a ona obmyśla plan jak wskoczyć na nowego bolca, którego już ma na radarze
i kolejnego frajera szybko okręcić sobie wokół palca, żeby robił to samo co ty, ale przy tym nie marudził tyle i nie stwarzał zbędnych komplikacji.
Wybacz jeśli sprawiłem, że właśnie runąłeś jak starych dach, a twoje marzenia spłynęły wraz z wodą w kiblu, ale najwyższy czas się ogarnąć.
Za miesiąc, dwa, może trzy, spotkasz kogoś, kto ci naprostuje perspektywę i zmieni optykę, a wtedy jak spojrzysz na to co miałeś wcześniej...
Nie będę ci psuł niespodzianki
Ty masz 40 lat a ona ile?, była mężatką? – dlaczego się rozwiodła?
Ona ma 33. Rozwiodła się dziewięć lat temu. Byli młodzi i koleś na co dzien przebywał w delegacji i tylko na dwa dni w tygodniu zjeżdżał. Młody bóg, to sobie podobno pozwalał na panienki na boku i ona się dowiedziala i skończył się ich związek. To mi tez jej rodzina potwierdziła. Później bylninny koleś który tez byl tylko weekend ami, a ostatni to ja wyrolował. Ona za nim byla bardzo, a on poszedł sobie do innej, atrakcyjnej, bez dzieci. Jej dzieci mu przeszkadzały na co ona na poczatku podobno nie zwracala uwagi, bo sie mocno zauroczyla. Dostała kopa w d... od niego i później poznała mnie. Aż sie zastanawialem czy nie wypadło pechowo na mnie, ze ja za nich za swą dobroć, place ich rachunki.
Scalvini napisał/a:Czy zgadłeś? Jak byś czytał z kryształowej kuli. Tak było.
- Janek, wiesz jak było...
- Przestań, osiemnaście filmów o tym zrobiłem!
- No, to z samych filmów wiesz jak było.
(Miś-1981)Co jakiś czas trafiamy na wadliwe egzemplarze i niestety jest to nieuniknione, wynika choćby ze statystyk, co któraś taka właśnie będzie.
Im więcej ich w życiu poznasz, tym wcześniej będziesz w stanie ocenić potencjalne ryzyko powtórki z rozrywki i szybciej się ewakuować
z układu w którym ty masz robić za sługę, błazna i parobka na królewskim dworze, a w zamian może ktoś ci rzuci kość ze stołu i kto wie,
być może kiedyś... w przyszłości... awansujesz z bycia podnóżkiem do roli oficjalnego przydupasa i będziesz mógł nawet zostać czasem na noc...Zajebista perspektywa, warte jest to wszystko dwóch lat życia, które właśnie minęły i dostałeś kopa w odwłok, bo nie jesteś już potrzebny?
Ty się teraz męczysz i obmyślasz plan jak tą gwiazdę odzyskać, a ona obmyśla plan jak wskoczyć na nowego bolca, którego już ma na radarze
i kolejnego frajera szybko okręcić sobie wokół palca, żeby robił to samo co ty, ale przy tym nie marudził tyle i nie stwarzał zbędnych komplikacji.
Wybacz jeśli sprawiłem, że właśnie runąłeś jak starych dach, a twoje marzenia spłynęły wraz z wodą w kiblu, ale najwyższy czas się ogarnąć.Za miesiąc, dwa, może trzy, spotkasz kogoś, kto ci naprostuje perspektywę i zmieni optykę, a wtedy jak spojrzysz na to co miałeś wcześniej...
Nie będę ci psuł niespodzianki
Wiesz ANDERSTUD, frajer, nie frajer przydupas, czy inne zwroty. Walić to. Ja stawialem na rodzine. A tu nie chodzi przecież o podchody. Uważam, ze po to jest w zwiazku partner, by w odróżnieniu od kolegów, mozna bylo na nim zawsze polegać. Budujemy wzajemne zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Wiedziała, ze jej dzieci sa pod dobrą opieka gdy zostawały ze mną. Ja pod tym względem, to nawet bym na nie głosu nie podniósł, bo dzieci i kobieta, to dla mnie świętość. Cos w niej bylo, ze mnie tam mocno do niej ciaglo. I nie mam tu na myśli oczywistego sexu, bo i z tym tez bylo różnie. Czułem, ze dominuje i chyba sam sie oklamywalem, ze cos się nagle zmieni na lepsze. Ze w końcu zacznie dostrzegać to co ma i doceni, ze jest ktoś kto jest dla nich wsparciem na co dzień. Partnerstwa to w tym nie bylo żadnego, a przecież powinno byc. No tak. Wrócimy do siebie i dalej bede pełnił dyżur pod telefonem. Dalej bede tym co jest potrzebny w danym czasie, a gdy juz wszystko bedzie ogarnięte, to kazdy bedzie sie zajmował sobą i oswieci sie strzałka w kierunku drzwi z napisem "na te chwile panu juz dziekujemy"
Masz racje. Znow kolejna lekcja życia. Chyba trochę powinienem zrobić sie egoistą, bo gdy tego nie ma we mnie, to kazda to wykorzysta na swoją korzyść.
2 lata, jeśli ona do tej pory się nie ogarnęła to się nie ogarnie.
Wrócimy do siebie i dalej bede pełnił dyżur pod telefonem. Dalej bede tym co jest potrzebny w danym czasie, a gdy juz wszystko bedzie ogarnięte, to kazdy bedzie sie zajmował sobą i oswieci sie strzałka w kierunku drzwi z napisem "na te chwile panu juz dziekujemy"
Tym bym się akurat na twoim miejscu nie przejmował, bo tym razem nie potrwa to długo.
Jeśli do siebie wrócicie, to tylko i wyłącznie dlatego, że jej nie pyknie z nowym gachem, którego sobie aktualnie ogarnia.
Wtedy napisze albo zadzwoni pod jakimś tam pretekstem spotkania w celu wiadomo jakim (zaciągnięcia cię do wyra, a jakim)
i znów na powrót będziecie razem, tak jak to sobie wymarzyłeś... do czasu spotkania przez nią gdzieś kolejnego półgłówka,
gotowego dla niej skakać przez płonące obręcze w zamian za dostęp do krocza, a ty... no cóż, zostaniesz spuszczony z siłą wodospadu.
The End
Istnieje pena szansa ze ta lekcja pozwoli ci w nastepnym zwiazku na racjonalna ocene sytuacji, bedziesz bardziej ostrozny I zaczniesz klasc na szale, z jednej strony co do zwiazku wnosisz, a z drugiej co fatycznie z tego masz
Tym bym się akurat na twoim miejscu nie przejmował, bo tym razem nie potrwa to długo.
Jeśli do siebie wrócicie, to tylko i wyłącznie dlatego, że jej nie pyknie z nowym gachem, którego sobie aktualnie ogarnia.
Wtedy napisze albo zadzwoni pod jakimś tam pretekstem spotkania w celu wiadomo jakim (zaciągnięcia cię do wyra, a jakim)
i znów na powrót będziecie razem, tak jak to sobie wymarzyłeś... do czasu spotkania przez nią gdzieś kolejnego półgłówka,
gotowego dla niej skakać przez płonące obręcze w zamian za dostęp do krocza, a ty... no cóż, zostaniesz spuszczony z siłą wodospadu.
The End
Istnieje pena szansa ze ta lekcja pozwoli ci w nastepnym zwiazku na racjonalna ocene sytuacji, bedziesz bardziej ostrozny I zaczniesz klasc na szale, z jednej strony co do zwiazku wnosisz, a z drugiej co fatycznie z tego masz
Wszystko się zgadza, tylko czy Wy Panowie sami nie jesteście trochę winni? Znajdujecie 'laskę' (często z dziećmi) po przejściach i myślicie, że Was od razu przygarnie i będzie Was traktowała jak wybawicieli, rycerzy i o Was dbała... a to kobieta, która ma już często ułożone życie i facet jest potrzebny do tych czynności o których piszecie, jakiś remont, popilnowanie bąbelka itd. no i seks wiadomo
Poza tym nie od razu poznajesz 2 osobę. O ile autorowi pani podobała, tak on jej coraz mniej … z czasem. To chyba normalne? Tzn że dopiero z czasem poznajesz drugą osobę. To, że o nią dba i jej dzieci to nie musi być powód by z kimś być. Jeśli inne rzeczy nie grają. A dla niej facet który nie ma własnego życia, ambicji itd., pomimo że początkowo zainteresował, bo wykazał tu i tam, nie był kandydatem na bliższy, dalszy związek, to jej wina? Ok możecie mówić, że wykorzystała, ale... często faceci chcą się nimi czuć i nie pozwalają by kogoś 'nająć' do robót domowych, nawet najmniejszych które i sama kobieta może zrobić.
I tak poważnie pytam, jeśli taka kobieta, która ogarnia swoje życie sama, nawet mając dzieci... do czego facet jej jest potrzebny? No chyba by wniósł jakąś wartość dodaną. Ew bieżące remonty, pilnowanie dzieci itd. na długo nie starczają.
To jest zwykły rachunek zysków i strat. Jak facet 'nie rokuje' to sorry... Może 20-stolatki myślą tylko przez pryzmat 'miłości', ale osoby 30+ już są raczej 'na swoim' i kalkulują. I samo, że zawsze jestem i się poświęcam nie jest tym co działa na korzyść. A laska ewidentnie Autorowi zarzuciła, że nie ma ambicji. Może laska ma zbyt wysokie wymagania albo Autor za wysoko celuje. Często faceci tak robią, nakręcają myśląc, że skoro pani sama, to ją wybawią. Bo się zaopiekują. No nie... może tylko przez chwilę atencja fajna, ale na życie za mało.
No popatrz Roxann, a ja myślałem, że związek to właśnie coś innego niż kalkulacja.
Dla mnie samo słowo, że ktoś jest do czegoś "potrzebny", jest już na wstępie odrzucające.
To tak jak powiedzieć, "potrzebuje kobiety do seksu". Wiadomo, że jest ważny, ale nie najważniejszy.
Może jest tak jak mówisz i Kobiety, szczególnie po 30+ to w większości egoistki, szukające pomagiera do czynności domowych.
Inna sprawa, że autor był zbyt do tej Pani zbyt przyklejony, no, ale przecież ona sama tego chciała skoro pozwoliła mu wejść w tą role.
Mnie to wygląda na wyrachowanie i wykorzystywanie zaangażowanego (może nazbyt) człowieka.
Gdyby jej na nim zależało, to nie zwracałaby się do niego w ten sposób i nie traktowała jak podnóżek.
Aż do dnia gdzie sie ostro wkur... i poleciała w moja stronę wiazanka, ze żałuje iz poznalal mnie z dziećmi (ktore bardzo sa za mną), ze nic nie osiągnąłem, ze mam zwykły samochód i nic w zyciu nie zwiedzalem itp
I serio po czymś takim jeszcze chcesz mieć z nia do czynienia? A co to ona tego nie wiedziala wczesniej? Przeciez to klasyczna zona Rybaka (tego od zlotej rybki ), mialbys ciągle roszczenia i ciągle mało..
Na twoim miejscu jak bym szurnęła drzwiami, to już by mnie nie zobaczyla więcej.
Męzczyzni.
I znowu jak boomerang, do mnie wraca to samo powiedzenie; ,,skoro do tej pory nikt ciebie nie chcial, to I ja ciebie nie chce" - ludowa madrosc swoje zalety ma
No popatrz Roxann, a ja myślałem, że związek to właśnie coś innego niż kalkulacja.
Dla mnie samo słowo, że ktoś jest do czegoś "potrzebny", jest już na wstępie odrzucające.
To tak jak powiedzieć, "potrzebuje kobiety do seksu". Wiadomo, że jest ważny, ale nie najważniejszy.
Może jest tak jak mówisz i Kobiety, szczególnie po 30+ to w większości egoistki, szukające pomagiera do czynności domowych.
Inna sprawa, że autor był zbyt do tej Pani zbyt przyklejony, no, ale przecież ona sama tego chciała skoro pozwoliła mu wejść w tą role.
Mnie to wygląda na wyrachowanie i wykorzystywanie zaangażowanego (może nazbyt) człowieka.
Gdyby jej na nim zależało, to nie zwracałaby się do niego w ten sposób i nie traktowała jak podnóżek.
Owszem, ale kobiety po 30-stce to nie naiwne 20-stolatki Już coś same osiągnęły i facet potrzebny by to dopełnić a nie być dzieckiem którego trzeba popychać. Jak tu. Kobieta pewnie światowa. A facet domator. Ona mu zarzuca że nic nie osiągnął, nic nie zwiedził, mimo że na każde zawołanie...Pytanie, czy ona nie ma zbyt wygórowanego ...
44 2019-09-26 21:23:33 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-09-26 22:21:58)
Na miejscu Autora za takie traktowanie trzasnąłbym drzwiami i już nie wrócił..
Zastanawia mnie zawsze w takich przypadkach, co jeszcze facet musi zrobić żeby nie odstać kopa w d**ę? Co dla "światowej" i "nowoczesnej" kobiety oznacza brak rozmoju i ambicji? Czego( a raczej kogo?) ona potrzebuje, żeby czuć się w pełni usatysfakcjonowana? Czy facet jest bezrobotny i mieszka pod mostem? Przeszkadza jej to, że facet chciałby być obok niej, gotów ja wspierać i jej pomagać, choćby z dziećmi? Chyba się zaangażował za bardzo w to wszystko..Pretensje do gościa że za mało osiągnął i zbyt mało widział..Nie wiem, czy jest w ogóle sens to komentować. Miałbym opóry, żeby do kumpla powiedzieć: "Stary, co Ty w życiu osiągnąłeś, co sobą reprezentujesz?" Zamiast spytać się zwyczajnie, czy mu odpowiada zaistniała sytuacja...
Jak za mało się stara to źle, jak za dużo to też niedobrze...To, że on stoi w miejscu i trzeba go popychać, to widocznie jej zdanie, bo facet chciał się poświęcić w zupełnie innej sferze niż zawodowa.. Robił co mógł i dostał odprawę..Ma facet lekcję na przyszłość, wdepnął na minę raz, to teraz będzie ostrożniej stawiał kroki
Mam wrażenie czasami(oby), że dzisiaj aby wejść i utrzymać związek, to trzeba większego wysiłku, poświęcenia i zdrowia psychicznego, niż się oczekuje od osób o niektórych stresujących zawodach..
Ja tu nie widzę żadnej "światowości", raczej egoizm i zimną kalkulacje.
Jeśli tak mają postępować Kobiety po 30+, to ja dziękuje
Niech sobie ma co chce, ale niech się nauczy szacunku do mężczyzny. Nawet jeśli nie widzi z nim przyszłości.
Dla mnie ona jest najzwyczajniej chamska i butna i chce trzymać chłopa po pantoflem.
Nawet nie chce mi się zagłębiać w jej motywacje Niech sobie szuka kolejnej naiwnej ofiary.
46 2019-09-26 21:34:29 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-09-26 23:37:44)
I tak poważnie pytam, jeśli taka kobieta, która ogarnia swoje życie sama, nawet mając dzieci... do czego facet jej jest potrzebny? No chyba by wniósł jakąś wartość dodaną. Ew bieżące remonty, pilnowanie dzieci itd. na długo nie starczają.
To jest zwykły rachunek zysków i strat. Jak facet 'nie rokuje' to sorry...
To ja zapytam inaczej, ale też poważnie, jeśli taki facet, który ogarnia swoje życie sam, nawet mając dzieci... do czego babka mu jest potrzebna?
Do tego, żeby jej robić remonty, naprawiać samochód, pilnować dzieci? Pytanie numer jeden - a dlaczego w ogóle miałby chcieć to wszystko robić?
Przecież ona tego dla niego nie robi. Nie remontuje mu chaty, nie naprawia mu auta, nie pilnuje mu dzieci. Nie robi dla niego właściwie nic. No więc?
Pytanie numer dwa - co ona dla niego zrobi w zamian? No Roxann, nie jesteśmy dziećmi, skoro traktujemy relację jak swego rodzaju deal,
to co to jest za deal i dla kogo, gdzie facet ma sobie dupę rozrywać, żeby pańcię uszczęśliwiać, a ona ze swojej strony robi co? Nic?
Rozłoży nogi od wielkiego dzwonu jak akurat nie jest obrażona, że facet źle odstawił mleko do lodówki albo za długo u niej siedział we wtorek?
On ma wnosić wartość dodaną, żeby dostąpić łaski obcowania z jej wspaniałością... A ona co ma robić? Jaką funkcję ona pełni w układzie?
I nie chodzi mi o poświęcenie właśnie jemu swojego cennego czasu w którym mogłaby siedzieć na fejsbuku albo pudelku. Pytam konkretnie.
Jaką konkretnie wartość dodaną i jakie wymierne korzyści wnosi do układu kobieta, która już ma własne dzieci i kolejnych nie chce,
czasy świetności i blask dawnej urody przygasły i poza niekończącą się listą roszczeń, wymagań oraz pretensji... oferuje ona facetowi co?
Przeprowadźmy ten zwykły rachunek zysków i strat. Facet angażuje czas, energię i środki, które mógłby wykorzystać np. robiąc coś dla siebie.
Zamiast pilnować jej dzieci mógłby spędzać więcej czasu z własnymi. Zamiast robić jej remonty mógłby sobie polecieć do Canady łowić ryby.
Albo na koncert AC/DC do Australii. Albo robić cokolwiek innego, znacznie przyjemniejszego niż remontowanie cudzego mieszkania za frajer
w którym wszyscy dają mu odczuć, że jest tam niemile widziany i jeśli już skończył wykonywać swoje czynności, to czas najwyższy się zbierać.
Mógłby? Oczywiście że mógłby. Ale nie, bo przecież on jest facetem i w związku z tym on ciągle coś musi... Za to laska nie musi niczego,
bo ona urodziła się po to, żeby pachnieć, więc ona sama nie robi kompletnie nic, ani dla niego, ani wokół siebie, tylko sobie jest. I czeka.
No to sorry...
Za to laska nie musi niczego,
bo ona urodziła się po to, żeby pachnieć, więc ona sama nie robi kompletnie nic, ani dla niego, ani wokół siebie, tylko sobie jest. I czeka.
No to sorry...
To co opisałeś to jakiś skrajny przypadek.
Ja akurat jestem chyba ostatnią osobą, która powinna się wypowiadać na temat sposobu na udany związek, sama jestem na etapie szukania tego 'złotego środka', jednak niepojęte jest dla mnie jak można w czymś takim tkwić i jeszcze chcieć wrócić?
Już w wątku Becketta padło pytanie, kto tu jest winny, czy ta osoba co wykorzystuje, czy ta co daje się wykorzystywać.
Ona:
-stwierdziła, ze jest mnie przy niej za duzo
-sie ostro wkur... i poleciała w moja stronę wiazanka, ze żałuje iz poznalal mnie z dziećmi (ktore bardzo sa za mną), ze nic nie osiągnąłem, ze mam zwykły samochód i nic w zyciu nie zwiedzalem itp
-nawet dwa tygodnie temu mi zyczen urodzinowych nie zlozyla...
- "odpier.. sie"
On:
- zacząłem się od początku bardzo angażować w nasz związek
- staralem się rozwiązywać problemy dnia codziennego na bierzaco tak by nic nie odkladac na później. Remonty, pomoc przy samochodzie itp
- odpuscilem kolegów i zajęcia dodatkowe którymi się zajmowałem
- chciałem u niej czasami spac, to sie nie zgadzała, bo przecież mam swoje mieszkanie i o co mi chodzi
- napisalem jej list w ktorym stwierdzilm, ze ja niczego nie zaluje, bo w ubieglym roku odzylem przy niej i ze te chwile byly wyjątkowe i tylko szkoda, ze to nie trwa nadal
- cos w niej bylo, ze mnie tam mocno do niej ciaglo.
- człowiek jest jednak głupi jak się zakocha
Czyli co, przez 2 lata dyżurował pod telefonem i był zawsze kiedy go potrzebowała...
W ogóle jaki był to związek, do czego on chce wrócić?
Jednak Beckett nie jest wyjątkiem....
48 2019-09-27 08:56:42 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-09-27 08:58:04)
Widać po tym wszystkim, że facet najzwyczajniej w świecie się zaangażował, być może zbyt mocno. Chciał poświęcić kobiecie większość czasu, był na każde jej zawołanie to być możę poczuła się osaczona. Brak pewnej przestrzeni też może przytłaczać. Być może te niewybredne i denne teksty o braku ambicji czy wytykaniu innych "wad" zostały wypowiedziane pod wpływem bardzo silnych emocji.
Także z jednej strony dziewczyna nie doceniła tego, co dla niej gość robi a z drugiej on ją być moze za bardzo przytłoczył. Jeśli jednak jakikolwiek problem, który się pojawia, zamiata sie pod dywan i zamiast przegadać go na spokojnie, zaczynają się ujawniać skrajne emocje, co widać po efektach.
Anderstud ale mężczyźni 30+ przy posiadaniu jakiegoś statusu społecznego często też wychodzą z założenia po co mi związek, oddana kobieta.Mam kasę mogę przebierać,nie muszę się wiązać. Wcześniej było to domeną mężczyzn, niezależność ekonomiczna kobiet sprawiła również takie podejście.Kiedyś weszłam na rozmowę pań 50+ i te do mnie żebym nigdy nie wychodziła za mąż, one żałują.Ich wniosek jest taki że jak kobiety są młode to napierają na związki rodzinę a mężczyźni sie uchylają.Z wiekiem kobiety nie chcą a mężczyźni napierają.Coś w tym jest:)
Czy ją przytloczylem?
Z dala byłem od zaręczyn, ślubu czy zamieszkania u niej. Zawsze był to odległy temat. Podkreślałem nie raz, ze nie musi się obawiać, ze przyjdę za chwile z walizkami do niej, bo to jeszcze dluuuugo nie nastąpi. Byly dni, ze ona miała prace od rana do wieczora, a ja od południa do nocy. Przez cztery dni nikt nikogo nie widział. Nigdy nie bylo sytuacji, ze siedzialem u niej o rana do nocy.
Do mnie nie chciała przyjeżdżać, bo paliwo kosztuje, a to bylo aż 7km od niej do mnie. I dlatego ja wpadalem. Poza tym nigdy z pustymi rękami. Zawsze owoce przywozilem dla dzieci lub jakies slodkosci do kawy. Byłem na siłowni z rana i konczylem o 11:00 to dzwonilem i pytalem, czy mogę po drodze wpaść na kawę. Posiedzialem z nia dwie godziny i jchalem dalej. Czasami pytalem, czy mogę u niej spac, bo brakuje mi twgoby przy niej zasnąć. Nie po to sie z kimś wiąże, by żyć dalej jak kawaler. Zwłaszcza, ze o tym na początku rozmawialiśmy. Chciała rodziny i robić wszystko razem jak jej brat z bratowa.
No, ale zobacz. Ona nie chciała przyjeżdzać bo paliwo kosztuje. 7 km to niedroga podróż.
Czy zaangażowana Kobieta tak powiedziałaby swojemu facetowi? Dla mnie taki tekst, jasno pokazuje, że ktoś ma Cię w d***
Kolejnym błędem było pytanie jej czy możesz u niej spać. Gdyby tego chciała, sama by zaproponowała.
A już mówienie, że brakuje Ci tego żeby przy niej zasnąć to jasna deklaracja, że coś do niej czułeś.
Pisanie listów kiedy Cię zlewała, to już w ogóle porażka. Gdzie ty miałeś głowę i godność?
Przeskalowałeś w dawaniu. Przyzwyczaiłeś ją do tego więc korzystała, dopóki nie zaczęło jej się ciasno w domu robić.
Ona nie miała chęci się wykazać. Im szybciej zapomnisz, tym lepiej bo to już pozamiatane. Lepiej dla Ciebie.
Zupełnie już nie rozumiem praw rządzących w relacjach. Ale widzę jedną prawidłowość. Im bardziej jedną ze stron jest roszczeniowa, pewna siebie i mniej jej zależy, tym większe ma branie i może kręcić i przebierać.
Ludzie chyba mają wrodzony system masochizmu a im więcej widzę wątków na tym forum, tym bardziej jestem o tym przekonana.
Czas na transformacje i czas na spróbowanie się w takiej postawie, ale po 30 ciężko zmienić charakter. Chociaż kto wie, może się uda.
Szacun Autorze za taką zawziętość. Przynajmniej masz jasność na czym stoisz, nie mydli ci oczu jak u kolegi na B.
Zupełnie już nie rozumiem praw rządzących w relacjach. Ale widzę jedną prawidłowość. Im bardziej jedną ze stron jest roszczeniowa, pewna siebie i mniej jej zależy, tym większe ma branie i może kręcić i przebierać.
Ludzie chyba mają wrodzony system masochizmu a im więcej widzę wątków na tym forum, tym bardziej jestem o tym przekonana.
To się nazywa zakochanie. Endorfiny i uzależnienie wywołane stymulowanym ośrodkiem nagrody.
Zwykły chaj który niejednemu przesłonił oczy. Autor ma nauczkę - lepiej późno niż wcale.
Czy była światowa, a ja ją ograniczalem bo jestem domatorem?
Trzy razy pojechała na wakacje z biura podróży. Egipt, Grecja i wspólnie Bułgaria. Czyli widziała trzy lotniska i trzy plaże. No i transfer z lotniska do hotelu. To nie są argumenty, by kogoś ponizac, tylko raczej brak sensownych argumentów i dlatego nie bralem sobie tego do serca, bo wiedzialem, ze to bylo wg niej najostrzejsze działo jakie mogła wytoczyć, by mi dowalic. Zwiedzilem pol Europy na motorze. Miałem wydawać sie w potyczkę słowna i pisac co kto więcej zobaczył? Chcialem byc w tej sytuacji mądrzejszy.
Auto mam zwykle, bo zamiast sobie kupić inne, to kupilem jej nowsze, bo miała zdezelowanego grata, a ja nie chciałem by jeździła czymś takim z dziećmi. Takie błędy z mojej strony sprawiły chyba, ze miała mnie juz w garści i zaczęła zmieniać front. Z ugodowej na dominującą.
Ja jestem taką osoba, ze sam nie zjem, a drugiemu dam. Zwłaszcza w kontekście rodziny. A tak ich przecież postrzegalem. Jej dzieci tak sie ze mną dobrze rozumiały, ze byl to dla mnie sygnał, ze to co robię idzie w dobrą stronę.
Pokochalem ja za to jaka była, a nie za to co dla mnie zrobila
. byla dobrą matka i ratowała ludziom życie zawodowo. To mi imponowalo
Zapomnialem w tym wszystkim o sobie. Gdy juz sobie o tym przypomniałem, ze i ja tez potrzebuje jednak trochę szczęścia i wsparcia od niej, by móc naładować baterie do daleszego działania, to zaczęły sie schody i problemy.
Ja jestem taką osoba, ze sam nie zjem, a drugiemu dam. Zwłaszcza w kontekście rodziny.
A tak ich przecież postrzegalem. Jej dzieci tak sie ze mną dobrze rozumiały, ze byl to dla mnie sygnał, ze to co robię idzie w dobrą stronę.
To bardzo szczytna cecha, tylko słabo rokująca w dzisiejszym świecie.
Polecam metodę zwierciadełka. Czyli ja coś robię i czekam na reakcje drugiej strony.
Z dotychczasowego opisu wygląda jakbyś ty robił 5 kroków w przód a ona co najwyżej jeden.
Pokochalem ja za to jaka była, a nie za to co dla mnie zrobila
Byłeś zakochany w obrazie, swojej własnej projekcji, to co robiła zawodowo było tylko katalizatorem.
Mam wrażenie, że nie widziałeś jej taką jaka była naprawdę. Bo co z tego, że ratuje ludziom życie jak Ciebie miesza z błotem i nie docenia Twojego wkładu?
Kiedy się szanuje drugiego, to nie ma miejsca na "wytaczanie dział".
Coś się nie podoba, to się mówi a nie "dowala".
Cos w tym systemie zwierciadelka jest. W psychologii nazywa się to "reguła wzajemności".
Niby wszytko wiedzialem, a jednak dalej w to brnąłem. Dawalem cos z siebie (nie mowie tu o kasie) i nie czekając aż ona cos da, zaczynalem dawać po raz kolejny. Moze i w proporcjach 5/1. Nie wiem, ale sam sie przez to zapedzilem w kozi róg. Dlaczego Zastanawiam się czy jeszcze można to odbudować? Dostrzeglem tam cos, czego mi brakowało id dawna. Rodzina. Człowiek jest szczęśliwy wiedząc, ze jest potrzebny. Ze moze komuś pomoc, czy przekazać swa wiedzę dzieciom, a i przez to moze będą mieli z nią łatwiej w zyciu. Chyba tak to widziałem.
Duzo cennych opinie tu doczytałem. Dobrze, ze poprosilem Was na tym forum o wasze opinie. Czasami przez to łatwiej zrozumieć swoje błędy, czy choćby usłyszeć w która stronę teraz iść. Ciezko mi. Nie powiem, ze nie. Ale z tego co piszecie jest to juz spalona sprawa i nie ma co sie dalej łudzić, ze ona nagle się zmieni i zacznie mnie teraz nagle postrzegać jak partnera a nie tylko slugusa.
Takie jeszcze ostatnie pytanie, bo mnie to nurtuje.
Za tydzień jej syn ma urodziny. Mialem z nim super kontakt. Wypada zadzwonić i złożyć mu życzenia, czy odciąć sie od nich juz totalnie i skupić się na własnym zyciu?
58 2019-09-27 11:39:18 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-09-27 12:11:01)
Zanim odpowiem Ci co zrobić z synem, odniosę się jeszcze do tego:
Dostrzeglem tam cos, czego mi brakowało id dawna. Rodzina. Człowiek jest szczęśliwy wiedząc, ze jest potrzebny. Ze może komuś pomoc, czy przekazać swa wiedzę dzieciom, a i przez to moze będą mieli z nią łatwiej w zyciu. Chyba tak to widziałem.
Jesteś typowym dawcą. Spełniasz się przez pomoc innym i to jest bardzo cenne, ale i niebiezpieczne.
Następnym razem, staraj się więcej skupić na sobie, zrozumieć czego oczekujesz od partnerki, od początku, jasno stawiać granice.
To 2 odzielne bieguny. Rodzina (dzieci i TY) i Wy (ona i TY). Nie można być podnóżkiem ze względu na rodzinę.
Rodzina to jedno, partnerstwo to drugie.
Powiem Ci co ja bym zrobił.
Do syna bym zadzwonił, złożył życzenia, krótko porozmawiał, bez wzmianek o matce i tym co zaszło.
Zanim to jednak zrobisz, zastanów się czy to nie będzie dla Ciebie samego emocjonalna krzywda.
Mogą wrócić wspomnienia a z nimi ból.
Możesz też wysłać smsa lub napisać. To bardziej komunikat, ale może oszczędzić emocji.
59 2019-09-27 12:18:29 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-09-27 12:19:59)
Fakt jest taki: jeśli zaczynamy sie za bardzo starać, zbyt dużo dajemy od siebie, to często się może obrócić na nasza niekorzyść. Albo zaczniemy być perfidnie wykorzystywani, gdzie druga strona nie będzie dawał nic w zamian, mając do nas jeszcze pretensje. Albo poczuje się przytłoczona i odejdzie. Zauważy też, że nie szanujesz siebie, majac na uwadzę tylko i wyłącznie ją. Musi to być jakoś wyważone. Miałem tak, że raz byłem tą stroną czynną a raz bierną. W obu przypadkach źle się to skończyło. Po czasie dostrzegłem także swój błąd. WIęc głowa do góry i nastęnym razem bardziej wyważaj relację, w którą będiesz wchodził.
Odnośnie syna, zgadzam się z fuorviatosem
60 2019-09-27 12:32:33 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-09-27 14:12:19)
Widziałeś tam COŚ czego ona nie widziała. Nie chciała tego, nie potrzebowała i miała to w tyłku, a że coś tam tobie mówiła... słowa to tylko słowa.
Jedyne na czym jej zależało w relacji z tobą, to żebyś odbierał telefon za każdym razem, gdy jest coś do zrobienia. To wszystko.
Moja była żona poznała przez internet typa z miejscowości oddalonej ponad 80km, do którego latała jak oszalała kiedy tylko mogła,
woziła mu obiadki jak skręcił nogę na nartach, doglądała jego córki, a po pół roku znajomości wzięła go na stałe do siebie.
Trzeci rok mija i są ze sobą do dzisiaj, ona w niego zapatrzona jak w obrazek, chociaż żaden z niego harpagan ani cud, ot zwykły koleś.
W tym samym czasie moja ówczesna (dziś już była) partnerka, nie zrobiła nawet głupiej kanapki na drogę jak jeździłem do Niemiec na roboty,
a kiedy przyjeżdżałem na weekendy do Polski i chciałem z nią spędzić trochę czasu, to musiałem się ustawić w kolejce za jej znajomymi,
jej koleżankami, jej mamą, ojcem jej dzieci, innymi jej sprawami, a najlepiej gdybym siedział u siebie ze swoim bachorem i nie zawracał dupy.
Dostrzegasz subtelną różnicę czy mam wymieniać dalej?
Za tydzień jej syn ma urodziny. Mialem z nim super kontakt. Wypada zadzwonić i złożyć mu życzenia, czy odciąć sie od nich juz totalnie i skupić się na własnym zyciu?
Ja z córką tej mojej królewny też miałem super kontakt. Spotkałem ją przypadkiem jakieś 2 miesiące po naszym definitywnym rozstaniu,
a że byłem akurat z moim synem, który w tym dniu obchodził urodziny, to odruchowo zaproponowałem, żeby poszła z nami na lody,
nie spodziewając się nawet, że w odpowiedzi usłyszę, iż jej mama sobie nie życzy, abyśmy utrzymywali ze sobą jakiekolwiek relacje.
Chciałbyś coś jeszcze wiedzieć o życiu?
No to może na koniec powiem ci tak, że minęło już chyba pół roku od zakończenia całkowicie znajomości z tą laską, po tym jak zasunęła mi kopa
z dnia na dzień bez żadnego powodu pod jakimś tam pretekstem z dupy, gdy tylko znalazła sobie innego, fajniejszego i lepszego ode mnie.
Podobnie jak ty próbowałem dociekać co poszło nie tak, analizowałem fakty i zdarzenia, ba, nawet była na ten temat dyskusja tutaj na forum...
aż któregoś dnia, nie pamiętam ale chyba to była niedziela, gdy nagle z nieba zstąpił na ziemię anioł, który mi wszystko objaśnił i wytłumaczył.
I nie, nie byłem naćpany, nie miałem halucynacji, ani nic mi się nie przyśniło. Anioł był realny i prawdziwy, ma imię, jest kobietą i spotykamy się
regularnie od jakichś dwóch miesięcy. Wiem to żaden wyczyn, chociaż jak na moje standardy, dwa miesiące od poznania, to już jest "długo"
ale kiedy dzisiaj spoglądam wstecz na tamten mój ekhm... przepraszam... związek... to po prostu przykro mi się robi, nie dlatego że się skończył,
tylko dlatego że tyle czasu to trwało i nie potrafiłem tego zakończyć tak jak należy i znacznie wcześniej, przynajmniej o rok, a może i półtora.
Nie bądź mną i nie marnuj swojego życia na kogoś, kto je ma głęboko w dupie i na ciebie nasra, gdy tylko pojawi się lepsza opcja na horyzoncie.
anderstud Twój przypadek to akurat był na tyle skrajny że lepszego sposobu na wyjaśnienie koledze problemu chyba ciężko tutaj znaleźć. Bo choć skala trudności trochę inna, ale sedno sprawy jest to samo:-)
Dobrze w ogóle słyszeć, że ktoś Cię z tego szamba wyciągnął, albo raczej pokazal dopiero po czasie, że ta relacja to było właśnie owo szambo
62 2019-09-27 13:31:13 Ostatnio edytowany przez JaJakoJa (2019-09-27 13:31:27)
Co dla "światowej" i "nowoczesnej" kobiety oznacza brak rozmoju i ambicji?
Z kobiecego na nasze:
zaradność - kasa
ambicja - stołek
rozwój - zagramaniczne wycieczki skutkujące fotkami na facebooku.
Ja rozumiem serce boli, bo jestes blisko z jej dziecmi, ale mnie zastanawia dlaczego zachowujesz sie jak pilka na dlugiej sprezynie, im wiekszego dostajesz kopa tym predzej do nie wracasz, I dostajesz kolejnego kopa
Poszukaj u siebie troche godnosci, skoro cie wyrzucili drzwiami to nie wskakuj oknem
64 2019-09-27 14:23:49 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-09-27 14:24:46)
Otóż to.
A w tytule wątku - Czy da się na nowo odbudować związek? - zamiast "na nowo" wpisz "na siłę" i będziesz miał odpowiedź.
Zakładałem przez chwilę, ze moze popełniłem pewne błędy które ktoś zauważy i je naświetli, a korygujące je sprawi sie, ze cos sie naprawi.
To, ze ona ma jazdy, to wiem nie od dziś. Ze tak pojechała, to wiem i teraz, ze bylo to spowodowane ogromna frustracją, bo bylo mnie przy niej za duzo, za często, a ja tego nie dostrzegalem, ze aż tak. Dla mnie dwie, czy trzy godziny, to żadne nadużycie, a chyba dla niej juz tak. Uwage dopiero na to zwróciła tu pewna kobieta, ze o to moglo jej chodzić od dłuższego czasu. Jestem trochę tez w gorącej wodzie kąpany i to rowniez bylo na moja niekorzyść.
Nie pcham się oknem, gdy mnie wywala drzwiami, bo to zostawiam tylko na wyjątkowe sytuacje. m.in. sprawy urzędowe. Tam nie odpuszczam dopóki nie zalatwie tego co chce.
Zależało mi i nie chciałem sie poddać bez walki. Dostrzegalem w niej wartościową kobiete i dlatego łudziłem się, ze nastąpi jakas zmiana. Moze i naiwne, ale na taka zmianę czekalem.
Teraz po tym ostrym starciu slownym nie wiedziałem co dalej. wyciszyc sie i zacząć przyzwyczajac się do zycia bez nich, czy jeszcze cos zrobić i cos jeszcze spróbować. Wiadomo, ze nic na sile, bo to ma skutki odwrotne od zamierzonego celu ale jak komuś zależy, to nie chce tracić nadziei do konca.