Ostatnio zacząłem sobie zwracać uwagę na zachowanie zajętych kobiet. Wiem, że zaraz ktoś zacznie pisać, że faceci są nie lepsi i też zdradzają, myślą tylko o jednym i tak dalej ale skupmy się tutaj na kobietach.
Otóż z własnych obserwacji oraz rozmów z innymi kolegami (głównie przystojnymi) zauważyłem że zajęte kobiety, szczególnie w pracy lub na innych zajęciach typu siłownia, kursy językowe gdy nie ma ich drugiej połówki, bardzo chętnie nawiązują niewinny flirt, który z czasem staje się ostrzejszy i bardziej intensywny a z czasem prowadzi nawet do romansu. Nie będę się skupiał na singielkach bo to normalne skoro są wolne, ale kobiety w związkach, zaręczone i mężatki bardzo chętnie wchodzą w tę grę. Jeśli miałbym sprecyzować wiek to pewnie 25-40 lat czyli pewnie najlepszy czas
Zaczyna się jak zawsze, wiadomo uśmieszki, częstsze rozmowy sprośne i dwuznaczne żarty, potem pisanie na komunikatorze typu Facebook lub wymiana telefonów, potem spotkania po pracy i na końcu romans. Wiadomo, że nie wszystkie zajęte kobiety romansują, bo niektóre zatrzymają się na flircie ale nie jest to wcale rzadkim zjawiskiem.
Nie chodzi mi tutaj o chwalenie się ale z własnych doświadczeń sam miałem parę sytuacji (na powodzenie nie narzekam) gdzie byłem podrywany, potem kontakt stawał się coraz bardziej intensywny, flirt a nawet w niektórych sytuacjach sex. Niektóre wcale nie ukrywały, że są zajęte bo publicznie narzekały na faceta, w innej sytuacji o tym, że jest zajęta dowiedziałem się „po”. Jako, że aktualnie sam jestem wolny, a inicjatywa płynęła ze strony płci pięknej to nie miałem nic przeciwko, chociaż niektórzy pewnie potępią takie moje zachowanie. Podobne zjawiska zaobserwowali moi koledzy czy to z pracy czy innych środowisk, sam też nieraz byłem świadkiem widząc jak zajęta koleżanka nachalnie podrywała jakiegoś innego faceta.
Z paniami z którymi miałem przyjemność prowadzić taką relację lub moi koledzy, gdy panie zostały spytane o powody takiego zachowania to słyszało się odpowiedzi typu, że nawet kochają swojego faceta ale brakuje im czegoś, że to wina ich faceta bo jest taki i taki, że facet tylko pije piwo i gra na konsoli, że w związku nie jest jak kiedyś, że chciały spróbować z innym, zabawić się, że przecież nic takiego się nie stało, że to „normalne”, a nawet że dzięki temu ich związek jest mocniejszy. Przeróżne powody.
Wiec jak to jest drogie Panie i Panowie Waszym zdaniem? Wypowiedzcie się. Czy rzeczywiście wszystko to jest winą faceta, który po pewnym czasie w związku zapuszcza się, niczego nie trenuje, nie wnosi nowości, spontaniczności, nowych emocji? A gdzie własne zasady, sumienie czy nawet przysięga małżeńska? Czy starać się o to nie powinny dwie osoby, wzajemnie się rozwijać i wnosic nowości do związku?
Jeszcze raz podkreślę, że temat nie ma na celu obrażenia kobiet. Nie uważam, że wszystkie kobiety są takie same, bo jest wiele wspaniałych i uczciwych kobiet (ukłony w ich stronę) oraz sporo facetów którzy bawią się i sami są niewierni.