Witam, piszę do was z prośbą o pomoc, jakąś dobrą radę.
Niedawno, 16.09 zostawiła mnie dziewczyna (narzeczona), byliśmy razem rok i 4 miesiące, ja mam 19 lat, niedługo 20, natomiast ona niedługo 19, jest rok młodsza ode mnie, bardzo ją kocham, byliśmy szczęśliwi. Problem tkwi w tym, że za bardzo ją ograniczałem, byłem zbyt zazdrosny o każdego faceta, o wyjście z koleżankami, bałem się, że przez takie wyjścia w końcu ją stracę, i to się stało, ale nie przez wyjścia, tylko przez to, że nie byłem w niektórych momentach jak facet, tylko jak ojciec dla niej. Ona kiedyś mieszkała w Niemczech, były z nią problemy, piła, nie wracała na noc, w końcu wróciła do Polski i sytuacja się poprawiła, odkąd mnie poznała, zaczęła się zmieniać jeszcze bardziej na lepsze, fakt faktem, kłóciliśmy się nieraz na trzeźwo, nieraz po alkoholu. Ale dochodziliśmy do porozumienia, bo każdy, kto popełnił błąd, to go zrozumiał i starał się nie popełniać go drugi raz. Po roku związku zaręczyłem się z nią nad morzem, pamiętam jaka była prze szczęśliwa, nigdy takiej szczęśliwej jej nie widziałem, pamiętam łzy ze szczęścia i gratulacje od jej koleżanek.
Miesiąc temu było wszystko dobrze, zaczął się wrzesień i szkoła u niej, u mnie praca, niedawno pokłóciliśmy się po alkoholu o to, że siedziała na telefonie, wtedy zerwała zaręczyny, uciekła pijana z domu, nie chciała wrócić, w końcu wróciła, przekonałem ją, to było z 7ego na 8ego. Rano się obudziliśmy, przytulała się do mnie, widać, że było jej smutno i mi też.
Wymyśliła jakąś separację, żeby odpocząć od siebie, problemem jest to, że my mało rozmawialiśmy o sobie, w sensie problemach w związku, ten temat był poruszany zwykle po kłótni, wtedy była refleksja i zrozumienie, że źle robimy. Jakoś przez ten tydzień od 9 do 13 przebrnęliśmy, w weekend została u mnie na noc, zaś w niedziele pojechała na jakąś imprezę, nie chciała mi powiedzieć z kim, gdzie, do kogo i mówiła, że wróci maks do północy, nie wiem, czy mam urojenia, czy to dlatego, że się martwię o osobę, którą kocham, dlatego pytam, do kogo, i kto będzie.
Zawiozłem ją do punktu odbioru i gdy wracałem, zadzwoniła i powiedziała - żebym się nie martwił, że wszystko będzie dobrze i, że jak coś, to zostanie na noc, gdyby nie miała jak wrócić - jak zapytałem, u kogo, to powiedziała, że u koleżanki jakiejś najwyżej, z tym, że jak się potem okazało, gdy ją odebrałem, bo musiałem po nią pojechać, to ona nie znała tych osób, niektóre tylko, ale słabo.
No i w poniedziałek, 16.09 właśnie ze mną zerwała, była po piwie, pamiętam, jak mówiła, że potrzebuje wolności, że ją ograniczam, jechały dzieci na rowerze, a ona powiedziała, że chce być wolna jak te dzieci, żeby nie musiała tłumaczyć się z niczego.
Dzisiaj, 19.09 u niej byłem, wczoraj, 18, też , było miło, jak byśmy byli dalej razem, wczoraj widzieliśmy się 1.5h około, głaskała mnie, ja ją, położyła mi się na nogach i pocałowaliśmy się, ale nie był to taki zwykły pocałunek, tylko namiętny. Dziwi mnie to, że mówi, że mnie kocha, a zrywa twierdząc, że ją ograniczam i, że nie chce mieć chłopaka.
Ja bardzo chcę ją odzyskać, nawet jeżeli to wymaga czasu, to chcę, w głębi serca czuję,, że to właśnie ta dziewczyna, z którą chcę być, wiem, że byłem dla niej zbyt ojcowski, niż jak chłopak, wiem, że była zazdrość, ale chcę się zmienić, jakiś czas temu też mamę straciłem, ona mnie wtedy bardzo wspierała, teraz, jak to piszę, lecą mi łzy, byłem niekiedy za bardzo na jej zawołanie i robiłem co chciała.
Czy ten związek dałoby radę jeszcze odbudować? Jak zachęcić ją do tego, żeby chciała, wiem, że potrzebuje czasu, ja jej go dam, ile trzeba, problem w tym, że nie wiem jak postępować. Wiem, że na tym forum nie ma magików, którzy machną różdżką, powiedzą zaklęcie i ona do mnie wróci.
Ale podpowiedzcie mi coś, ja od siebie naprawdę wymagam zmiany, chcę się zmienić, i dla siebie, i dla niej, i wiem, że dam radę, bo mi na niej cholernie mocno zależy.
Pozdrawiam