Jesteście dorośli,niezależni w 100 procentach od rodziców a właściwie to teraz oni-rodzice są od Was zależni.
Trzeba ich podwieźć do lekarza,odwiedzić w szpitalu,zrobić zakupy.
Tak zaleciła mi psycholog,gdy jakiś czas temu,nie radząc sobie z mamą poszłam na terapię.Zaleciła ograniczyć kontakty do koniecznych.
Jakiś czas było słodziutko,mamusia mnie odwiedzała,ja odwiedzałam ją,przywoziłam jej kwiatki i pomidorki z mojego ogródka i był ach,stan przedcukrzycowy
Ale demony nie śpią,jak wiadomo.
Wczoraj moja mama przeszła samą siebie.
Przy swojej siostrze,która przyjechała do niej z wizytą,przy moim meżu i córce.
A zaczęło się niewinnie,poprosiłam córkę by zapasy wody,które zakupiłam i są na dole zaniosła babci do piwnicy.
Babcia zaczęła lamentować,że dziecko (lat 14) kręgosłup skrzywi jak będzie nosić takie ciężary.Mówię więc,że to sześć schodków i że ja w jej wieku też takie rzeczy nosiłam i żyję.
Na to mama szał-jak to nosiłam? Przecież ona by na to nie pozwoliła,że robię z niej wyrodną matkę.
Ja,lekko w szoku ale grzecznie tłumaczę,że ja mojej córce każę robić to samo i nie uważam się za wyrodną matkę.
To określenie "wyrodna matka" popłynęło jak wodospad.Mama na to,że ona nigdy mnie za wyrodną matkę nie uważała i mam jej nie wmawiać,że ona kiedykolwiek mnie tak nazwała.Zamilkłam bo zobaczyłam,że nie da się nic wytłumaczyć a tylko ją nakręcam.Ciotka próbuje coś mówić,mama dalej wyrzuca swoje zarzuty i powtarza jak zdarta płyta rzeczy,które jej się zdaje,że powiedziałam.
Milczę,bo jest mi głupio,że świadkami tego są moi bliscy.Mama nakręca się jeszcze bardziej.
Mówię,że musimy już iść bo późno.
Robi się coraz gorzej.Mama na to,że teraz to jestem sfoszona,że mi nic powiedzieć nie wolno bo ja nic do siebie słowa prawdy nie przyjmuję.
I tak wychodzimy.Mi chce się wyć z bezsilności,mamusi pewnie z powodu,że ma taką niewdzięczną córkę.
Czuję się złapana w pułapkę z własnych słów.I boję się kolejnego z nią spotkania bo nie wiem co tym razem ją sprowokuje.
Jak radzicie sobie z takimi sytuacjami? Jak funkcjonujecie z toksycznymi rodzicami?
Czy rzeczywiście tylko łatwo powiedzieć by ograniczyć kontakty a tak naprawdę nie bardzo jest to możliwe?
Czy u Was jest tak,że wiecie,że Wasze kontakty zawsze skończą mniejszą lub większą awanturką i jesteście na to po prostu przygotowani,na chłodno w domu czy też macie tak,że jest słodziutko i tracicie nieco czujność a jak potem huknie to zwala Was z nóg?
1 2019-08-28 15:19:41 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2019-08-28 16:22:53)
2 2019-08-28 18:31:48 Ostatnio edytowany przez Lagrange (2019-08-28 18:32:19)
Nie wiem czy można o moich rodzicach powiedzieć że są toksyczni, ale przez jakiś czas uważali że mogą ustawiać nasze życie pod swoje widzimisię.
Miałem z nimi kilka rozmów, kiedy próbowałem wyjaśnić, że czas ich decyzji już się skończył, a w mojej rodzinie jest tylko dwoje decydentów, czyli ja i żona. Jak to nie poskutkowało, to oznajmiłem że będzie po mojemu, albo ograniczymy spotkania do oficjalnych kontaktów. Byłem stanowczy i asertywny i, niestety, rodzice wybrali drugi wariant. Teraz, po latach, nasze kontakty są bardzo dobre. Ja chętnie u nich bywam, oni czasem przychodzą do nas. Jest miło, ciepło, nigdy nie ma zgrzytów, ale zanim do tego doszliśmy kosztowało to obie strony bardzo dużo cierpienia.
Mam toksyczną matkę, która się znęcała nad nami psychicznie i ojca, który zaczął popijać z bezsilności. Tata to bardzo spokojny człowiek, cierpi w samotności - mam z nim normalne ciepłe stosunki - tak je oceniam. Z matką - ograniczenie do minimum. Chodziłam kilka lat temu na terapię, na której nauczyłam się stawiać matce granice, które przekraczała nagminnie. To była gehenna, nie potrafiła zaakceptować zmian, zerwałyśmy kontakty na jakiś czas, były kłótnie, miesiące milczenia.. na ten moment są właśnie oficjalne stosunki, chłodne, ze względu na mojego syna - ma babcię jaką ma, trudno, ale krzywdy jemu nie robi więc nie zerwę kontaktów. Jest ok. Musisz sobie wypracować to żeby matka Ci na głowę na wchodziła. Ucinać krótko takie dyskusje. Myślę, że na terapii się tego nauczysz. Granice i asertywność. Pamiętaj też, że nic na siłę. Wiem, że to matka , poczucie winy zżera no ale rodziny nie wybieramy. Ty i Twoja rodzina jesteście teraz najważniejsi.
W podobny sposob jak rodzic daje sobie rade z 2 latkiem lub nastolatkiem. Wysłuchać, wypowiedziec swoje zdanie i zapomniec. Gdybym miał rozstrzasac wszystkie głupoty i beszczelnosci oraz chamskie odzywki jakie usłyszałem od dzieci to musiałbym je z domu wrzucic. Nastolatek jest trudny bo umysł mu sie rozwija, stary człowiek jest trudny bo umysl mu sie ze starości lasuje. Biologia.
5 2019-08-28 20:26:47 Ostatnio edytowany przez Luxie (2019-08-28 20:30:44)
Jesteście dorośli,niezależni w 100 procentach od rodziców a właściwie to teraz oni-rodzice są od Was zależni.
Trzeba ich podwieźć do lekarza,odwiedzić w szpitalu,zrobić zakupy.
Tak zaleciła mi psycholog,gdy jakiś czas temu,nie radząc sobie z mamą poszłam na terapię.Zaleciła ograniczyć kontakty do koniecznych.
Jakiś czas było słodziutko,mamusia mnie odwiedzała,ja odwiedzałam ją,przywoziłam jej kwiatki i pomidorki z mojego ogródka i był ach,stan przedcukrzycowy
Ale demony nie śpią,jak wiadomo.
Wczoraj moja mama przeszła samą siebie.
Przy swojej siostrze,która przyjechała do niej z wizytą,przy moim meżu i córce.
A zaczęło się niewinnie,poprosiłam córkę by zapasy wody,które zakupiłam i są na dole zaniosła babci do piwnicy.
Babcia zaczęła lamentować,że dziecko (lat 14) kręgosłup skrzywi jak będzie nosić takie ciężary.Mówię więc,że to sześć schodków i że ja w jej wieku też takie rzeczy nosiłam i żyję.
Na to mama szał-jak to nosiłam? Przecież ona by na to nie pozwoliła,że robię z niej wyrodną matkę.
Ja,lekko w szoku ale grzecznie tłumaczę,że ja mojej córce każę robić to samo i nie uważam się za wyrodną matkę.
To określenie "wyrodna matka" popłynęło jak wodospad.Mama na to,że ona nigdy mnie za wyrodną matkę nie uważała i mam jej nie wmawiać,że ona kiedykolwiek mnie tak nazwała.Zamilkłam bo zobaczyłam,że nie da się nic wytłumaczyć a tylko ją nakręcam.Ciotka próbuje coś mówić,mama dalej wyrzuca swoje zarzuty i powtarza jak zdarta płyta rzeczy,które jej się zdaje,że powiedziałam.
Milczę,bo jest mi głupio,że świadkami tego są moi bliscy.Mama nakręca się jeszcze bardziej.
Mówię,że musimy już iść bo późno.
Robi się coraz gorzej.Mama na to,że teraz to jestem sfoszona,że mi nic powiedzieć nie wolno bo ja nic do siebie słowa prawdy nie przyjmuję.
I tak wychodzimy.Mi chce się wyć z bezsilności,mamusi pewnie z powodu,że ma taką niewdzięczną córkę.
Czuję się złapana w pułapkę z własnych słów.I boję się kolejnego z nią spotkania bo nie wiem co tym razem ją sprowokuje.
Jak radzicie sobie z takimi sytuacjami? Jak funkcjonujecie z toksycznymi rodzicami?
Czy rzeczywiście tylko łatwo powiedzieć by ograniczyć kontakty a tak naprawdę nie bardzo jest to możliwe?
Czy u Was jest tak,że wiecie,że Wasze kontakty zawsze skończą mniejszą lub większą awanturką i jesteście na to po prostu przygotowani,na chłodno w domu czy też macie tak,że jest słodziutko i tracicie nieco czujność a jak potem huknie to zwala Was z nóg?
Współczuję, bo dokładnie, aż za bardzo dokładnie, rozumiem o czym mowa. To wypisz wymaluj moja mamusia
Radzę sobie w ten sposób, że nie pozwalam zapędzić się w kozi róg ani tym bardziej zawstydzić. Nigdy nie reaguję milczeniem ani obojętnością, nigdy nie przybieram postawy obronnej, lecz ofensywną. Zdarza mi się mamę zawstydzić lub powiedzieć coś czego normalnie przez szacunek dla matki bym nie powiedziała, coś w rodzaju prawdy prosto w twarz.
Moja matka, jak do tej pory, nigdy nie odważyła się zrobić mi takiej akcji przy osobach trzecich. Najwyżej jakaś delikatna szpila, lecz nie na tyle kłująca, by mnie sprowokować do otwartej i bezkompromisowej reakcji.
Zauważyłem takie zjawisko, że rodzice są często bardzo inni wobec swoich wnuków, niż byli do swoich dzieci. Moi rodzice są całkowicie inni wobec mojego syna, niż byli do mnie. Patrząc na to z jednej strony byłem im za to bardzo wdzięczny (tym bardziej, że syn jest adoptowany), a z drugiej odczuwałem pewien żal i dyskomfort. No, ale ludzie się z wiekiem zmieniają. Szkoda tylko, że nie da się pewnych spraw cofnąć.
Ogolnie to sa tematy bardzo skomplikowane i opowiem Ci o swojej sytuacji, ale ona moze byc calkowicie inna niz Twoja.
W moim wypadku moje dziecinstwo i ogolnie relacje z moimi rodzicami bardzo wplynely na moje zycie. Takze relacje mojej mamy z babcia.
Mialam mase problemow ze soba przez to jak bylam wychowywana i poprzez to co widzialam jako dziecko.
Przyszedl moment w moim zyciu gdzie w koncu wyczerpala sie moja energia i upadlam doslownie na dno. Bylam calkiem w depresji, bylo mi wszystko jedno.
I wlasnie to byl ten moment na ktorym sie zbudowalam. Dotknelam dna i uzylam tego dna jako fundament.
Ten upadek byl powodem dla ktorego zaczelam odkrywac siebie i skladac w calosc wszystko co mi sie stalo i to zmienilo w koncu to jak sobie radzilam z rodzicami.
Zrozumialam, ale nie tak tylko na intelekt, ale tak naprawde poczulam pewna rzecz.
To wszystko toczy sie kolem. Moja matka byla w domu w ktorym byla przemoc psychiczna, przemoc fizyczna, manipulacja i wiele innych rzeczy.
Moja matka zawsze szukala milosci swoich rodzicow, swojej matki. Nie potrafila sie od niej odciac, dawala sie nabierac na straszne rzeczy.
W swoim wlasnym zyciu nienawidzila wszystkiego co laczylo sie z domem rodzinnym. Gosci, zamieszania, halasu, obiadow rodzinnych, balaganu. Tak wiec miala ta obsesyjna pedantycznosc i ogolnie byla calkowitym przeciwienstwem tego co w domu. Przesadnie kontrolowala wszystko. W domu rodzinnym jej uczucia byly duszone wiec jak stworzyla wlasna rodzine to jej uczucia graly glowna role (a moje czy mego ojca sie nie liczyly). Starajac sie uciec od tego co dzialo sie u niej stworzyla sobie nowe wiezienie. Stworzyla sobie nowe stresy, stworzyla problemy psychiczne.
Pozniej ona miala wlasne przemocowe postepowanie ze mna i ja zmuszona przez nia tez stworzylam sobie ochrone i tez stworzylam sobie sposob na radzenie sobie w tym chorym swiecie w jakim zylam.
I tak samo jak moja matka stalam sie wiezniem tego mechanizmu obronnego.
Wszystkie moje problemy w wieku doroslym byly tylko pusta konstrukcja, zbroja z dziecinstwa, ktora sluzyla przetrwaniu ale stala sie pulapka.
Czy wszyscy z takich rodzin tego nie robimy? Dlatego to toczy sie kolem. Moja matka cierpiala wiec stworzyla sobie tarcze i ta tarcza pozniej meczyla mnie na co ja stworzylam sobie tarcze i tak by sie to toczylo i toczylo.
Kiedy zobaczylam to wszystko z takiej perspektywy to nagle nie mialam nic do wybaczania matce, nie mialam nic do zloszczenia sie, nie mialam nic do litowania sie. Tak po prostu jest, wszyscy jakosc ciagna.
Tym sposobem usunelam sie z zasiegu moich rodzicow. Nie moga mnie wyprowadzic z rownowagi.
Nie zamierzam tez poswiecac niczego w imie tej relacji. Ani mojego spokoju ani mojego czasu.
Rozmawiam z rodzicami w sposob uprzejmy i normalny. Nie udaje nic przed nimi, nie sile sie na uprzejmosc ani na bliskosc.
Jesli chodzi o pomoc to pomoge finansowo. Osobiscie ? Nie. Nie zamierzam poswiecac czasu, planow ani zadnych takich rzeczy bo nie czuje takiej potrzeby.
Chce przezyc zycie skupiona na sobie. Nie boli mnie jak inni to oceniaja i nie wstydze sie tego. Nacierpialam sie duzo, nigdy nie czulam w zyciu beztroskiej radosci nawet jako dziecko i teraz jest czas dla mnie i reszta mojego zycia jest moja. Nie chce zgrywac opiekunki, obronczyni, wspanialomyslnej osoby.
Odwaga i szczerosc w przyznaniu tego pomogly mi sie uwolnic od rodzicielskiej toksycznosci. No i brak zlosci, brak wybaczenia ale zrozumienie dlaczego cos sie dzieje. Tak samo jak rozwiazuje matematyczne rownanie, widze co z czego wynika.
Ogolnie to sa tematy bardzo skomplikowane i opowiem Ci o swojej sytuacji, ale ona moze byc calkowicie inna niz Twoja.
W moim wypadku moje dziecinstwo i ogolnie relacje z moimi rodzicami bardzo wplynely na moje zycie. Takze relacje mojej mamy z babcia.
Mialam mase problemow ze soba przez to jak bylam wychowywana i poprzez to co widzialam jako dziecko.
Przyszedl moment w moim zyciu gdzie w koncu wyczerpala sie moja energia i upadlam doslownie na dno. Bylam calkiem w depresji, bylo mi wszystko jedno.
I wlasnie to byl ten moment na ktorym sie zbudowalam. Dotknelam dna i uzylam tego dna jako fundament.
Ten upadek byl powodem dla ktorego zaczelam odkrywac siebie i skladac w calosc wszystko co mi sie stalo i to zmienilo w koncu to jak sobie radzilam z rodzicami.Zrozumialam, ale nie tak tylko na intelekt, ale tak naprawde poczulam pewna rzecz.
To wszystko toczy sie kolem. Moja matka byla w domu w ktorym byla przemoc psychiczna, przemoc fizyczna, manipulacja i wiele innych rzeczy.
Moja matka zawsze szukala milosci swoich rodzicow, swojej matki. Nie potrafila sie od niej odciac, dawala sie nabierac na straszne rzeczy.
W swoim wlasnym zyciu nienawidzila wszystkiego co laczylo sie z domem rodzinnym. Gosci, zamieszania, halasu, obiadow rodzinnych, balaganu. Tak wiec miala ta obsesyjna pedantycznosc i ogolnie byla calkowitym przeciwienstwem tego co w domu. Przesadnie kontrolowala wszystko. W domu rodzinnym jej uczucia byly duszone wiec jak stworzyla wlasna rodzine to jej uczucia graly glowna role (a moje czy mego ojca sie nie liczyly). Starajac sie uciec od tego co dzialo sie u niej stworzyla sobie nowe wiezienie. Stworzyla sobie nowe stresy, stworzyla problemy psychiczne.
Pozniej ona miala wlasne przemocowe postepowanie ze mna i ja zmuszona przez nia tez stworzylam sobie ochrone i tez stworzylam sobie sposob na radzenie sobie w tym chorym swiecie w jakim zylam.
I tak samo jak moja matka stalam sie wiezniem tego mechanizmu obronnego.
Wszystkie moje problemy w wieku doroslym byly tylko pusta konstrukcja, zbroja z dziecinstwa, ktora sluzyla przetrwaniu ale stala sie pulapka.Czy wszyscy z takich rodzin tego nie robimy? Dlatego to toczy sie kolem. Moja matka cierpiala wiec stworzyla sobie tarcze i ta tarcza pozniej meczyla mnie na co ja stworzylam sobie tarcze i tak by sie to toczylo i toczylo.
Kiedy zobaczylam to wszystko z takiej perspektywy to nagle nie mialam nic do wybaczania matce, nie mialam nic do zloszczenia sie, nie mialam nic do litowania sie. Tak po prostu jest, wszyscy jakosc ciagna.
Tym sposobem usunelam sie z zasiegu moich rodzicow. Nie moga mnie wyprowadzic z rownowagi.
Nie zamierzam tez poswiecac niczego w imie tej relacji. Ani mojego spokoju ani mojego czasu.
Rozmawiam z rodzicami w sposob uprzejmy i normalny. Nie udaje nic przed nimi, nie sile sie na uprzejmosc ani na bliskosc.
Jesli chodzi o pomoc to pomoge finansowo. Osobiscie ? Nie. Nie zamierzam poswiecac czasu, planow ani zadnych takich rzeczy bo nie czuje takiej potrzeby.
Chce przezyc zycie skupiona na sobie. Nie boli mnie jak inni to oceniaja i nie wstydze sie tego. Nacierpialam sie duzo, nigdy nie czulam w zyciu beztroskiej radosci nawet jako dziecko i teraz jest czas dla mnie i reszta mojego zycia jest moja. Nie chce zgrywac opiekunki, obronczyni, wspanialomyslnej osoby.
Odwaga i szczerosc w przyznaniu tego pomogly mi sie uwolnic od rodzicielskiej toksycznosci. No i brak zlosci, brak wybaczenia ale zrozumienie dlaczego cos sie dzieje. Tak samo jak rozwiazuje matematyczne rownanie, widze co z czego wynika.
Fajnie, że udało Ci się odbić od dna, wyjść na prostą.
Ja mam od jakiegoś czasu takie przemyślenia, że ten świat jest "wybrukowany" rodzicielskimi błędami. Mnóstwo ludzi ma jakieś kompleksy, deficyty i wynoszone są one przeważnie z domu rodzinnego. Przykro to mówić, ale rodzice mają na nas ogromny wpływ (oczywiście chodzi mi o ten okres w życiu, kiedy się najbardziej kształtujemy) i w związku z tym to właśnie im udaje się najwięcej spieprzyć. Najgorsze jest to, że często te schematy powielają się z pokolenia na pokolenie (a na początku była małpa ). Widzę to w domu np. po tym jakie żona ma podejście do syna. Zimny chów. U niej w domu też był zimny chów. U mnie w domu też był zimny chów. I ja sobie cholera wziąłem za żonę kobietę, która ten zimny chów stosuje też wobec mnie. Sam też działam wg pewnego schematu. Boję się tego co spieprzyłem w wychowaniu syna. Próbowałem być inny niż moi rodzice, ale nie wiem na ile mi się to udało. Też jestem wycofany i mam problemy z okazywaniem uczuć....
Rozwala mnie jak ktoś głosi, że to rodzice wiedzą co jest dla dziecka najlepsze. Jeden z największych mitów.
Jak radzicie sobie z takimi sytuacjami? Jak funkcjonujecie z toksycznymi rodzicami?
Czy rzeczywiście tylko łatwo powiedzieć by ograniczyć kontakty a tak naprawdę nie bardzo jest to możliwe?
Czy u Was jest tak,że wiecie,że Wasze kontakty zawsze skończą mniejszą lub większą awanturką i jesteście na to po prostu przygotowani,na chłodno w domu czy też macie tak,że jest słodziutko i tracicie nieco czujność a jak potem huknie to zwala Was z nóg?
Ja sobie nie radzę. Źle funkcjonuję.
Powiedzieć łatwo, trudniej wykonać. Faktycznie nie jest to możliwe całkowicie się odseparować.
Ja wiem, ze mama to tykająca bomba. Nie mówię nic...źle, powiem coś...źle, nie przyjadę...źle, przyjadę...jeszcze gorzej. Zwykle liczę się z tym, że będzie trudno. Nie lubię tam jeździć, jadę z poczucia obowiązku, z przyzwoitości. Tak to odbieram, jak spełnienie obowiązku, bez zbytniego rozmyślania co będzie.
Też tak jest, że stracę czujność, nie przypilnuję doboru słów i mam gwarancje wypominania tego do końca życia. W dodatku wypominania wersji matki, jej interpretacji, która często nawet nie stała obok oryginału.
To jest "urok" toksycznych rodziców.
Fraza 'toksyczni rodzice' jest teraz taka modna ale moze to ich zachowanie jest spowodowane strachem przed smiercią, samotnością, poczuciem bycia niepotrzebny, bycia nieporadnym. Co wspólczesny swiat ma do zaoferowania dla starych osób oprócz kkeju do protez zebowych i leków na wàtrobe?
11 2019-08-29 22:09:43 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2019-08-29 22:10:30)
Kiedy zobaczylam to wszystko z takiej perspektywy to nagle nie mialam nic do wybaczania matce, nie mialam nic do zloszczenia sie, nie mialam nic do litowania sie. Tak po prostu jest, wszyscy jakosc ciagna.
Rozmawiam z rodzicami w sposob uprzejmy i normalny. Nie udaje nic przed nimi, nie sile sie na uprzejmosc ani na bliskosc.
Jesli chodzi o pomoc to pomoge finansowo. Osobiscie ? Nie. Nie zamierzam poswiecac czasu, planow ani zadnych takich rzeczy bo nie czuje takiej potrzeby.
Chce przezyc zycie skupiona na sobie. Nie boli mnie jak inni to oceniaja i nie wstydze sie tego. Nacierpialam sie duzo, nigdy nie czulam w zyciu beztroskiej radosci nawet jako dziecko i teraz jest czas dla mnie i reszta mojego zycia jest moja. Nie chce zgrywac opiekunki, obronczyni, wspanialomyslnej osoby.
Odwaga i szczerosc w przyznaniu tego pomogly mi sie uwolnic od rodzicielskiej toksycznosci. No i brak zlosci, brak wybaczenia ale zrozumienie dlaczego cos sie dzieje. Tak samo jak rozwiazuje matematyczne rownanie, widze co z czego wynika.
Ja to rozumiem, mam podobne spostrzeżenia wobec mojej mamy. Dlatego też już nie czuję żalu, litości na co dzień nie czuję złości, ale czasem nie umiem wytrzymać. Są chwile gdy jej zachowanie jest nie do wytrzymania.
Nie umiem tez rozmawiać uprzejmie... dobierając każde słowo, aby nie wywołać kolejnej kłótni. Normalna rozmowa zwykle tak się kończy.
Postępuję wg tego co piszesz poniżej, ale mimo tego nie czuję się wolna od toksyczności... moze jeszcze brak mi odwagi?
Radzę sobie w ten sposób, że nie pozwalam zapędzić się w kozi róg ani tym bardziej zawstydzić. Nigdy nie reaguję milczeniem ani obojętnością, nigdy nie przybieram postawy obronnej, lecz ofensywną. Zdarza mi się mamę zawstydzić lub powiedzieć coś czego normalnie przez szacunek dla matki bym nie powiedziała, coś w rodzaju prawdy prosto w twarz.
To nie masz tak źle. U mnie takie powiedzenie prawdy w twarz, coś czego normalnie nie odważyłabym się powiedzieć to płachta na byka. Do tej pory przy nadarzającej się okazji słyszę jaka wyrodna córka jestem bo powiedziałam to i to.
12 2019-08-29 22:18:01 Ostatnio edytowany przez Luxie (2019-08-29 22:24:11)
Fraza 'toksyczni rodzice' jest teraz taka modna ale moze to ich zachowanie jest spowodowane strachem przed smiercią, samotnością, poczuciem bycia niepotrzebny, bycia nieporadnym. Co wspólczesny swiat ma do zaoferowania dla starych osób oprócz kkeju do protez zebowych i leków na wàtrobe?
Fraza 'toksyczni rodzice' odnosi się do wszechogarniającej kontroli nad życiem dziecka, w szczególności poprzez bierną agresję, manipulowaniem poczuciem winy. To emocjonalne uwiązanie dziecka przez rodzica niepozwalające mu swobodnie żyć. To życie pod ciągłą presją bycia dzieckiem swojego rodzica. Ta fraza oznacza nieodciętą po stronie rodzica pępowinę.
Fraza 'toksyczni rodzice' nie odnosi się do obawy przed samotną starością. To fraza oznacza potęgę władzy rodzicielskiej. Destrukcyjną.
Toksyczni rodzice nie budują, nie umacniają więzi z dzieckiem. Oni tę więź niszczą.
Fraza 'toksyczni rodzice' odnosi się do wszechogarniającej kontroli nad życiem dziecka, w szczególności poprzez bierną agresję, manipulowaniem poczuciem winy. To emocjonalne uwiązanie dziecka przez rodzica nie pozwalające mu swobodnie żyć. To życie pod ciągłe presją bycia czyimś dzieckiem. Ta fraza oznacza nieodciętą po stronie rodzica pępowinę.
Trudno mi sie xgodzic. Moja tesciowa w ostatnich 2 latach stała die podobnie toksyczna na wzor tego co ipisano w pierwszy piscie. A pempowina byla odcieta bo jestesmy po slubie ponad 20 lat, zona wyprowadzil sie do mnie do innego wojewodztwa, z tesciową przez te lata spotykalismy sie 2- 4 razy w roku wiec o zadnej relacji tu nie ma mowy. I magle tesciowej odbil, te same spiewki, te same żale co u autorki. To albo depresja albo strach przed zblizającym się końcem. To teraz ja ciągne zone do jej matki 2 razy w roju, zona di matki jezdzic nie chce bo zawsze sie klócą gdy sie spotykają.
14 2019-08-29 22:29:36 Ostatnio edytowany przez Luxie (2019-08-29 22:30:23)
Luxie napisał/a:Fraza 'toksyczni rodzice' odnosi się do wszechogarniającej kontroli nad życiem dziecka, w szczególności poprzez bierną agresję, manipulowaniem poczuciem winy. To emocjonalne uwiązanie dziecka przez rodzica nie pozwalające mu swobodnie żyć. To życie pod ciągłe presją bycia czyimś dzieckiem. Ta fraza oznacza nieodciętą po stronie rodzica pępowinę.
Trudno mi sie xgodzic. Moja tesciowa w ostatnich 2 latach stała die podobnie toksyczna na wzor tego co ipisano w pierwszy piscie. A pempowina byla odcieta bo jestesmy po slubie ponad 20 lat, zona wyprowadzil sie do mnie do innego wojewodztwa, z tesciową przez te lata spotykalismy sie 2- 4 razy w roku wiec o zadnej relacji tu nie ma mowy. I magle tesciowej odbil, te same spiewki, te same żale co u autorki. To albo depresja albo strach przed zblizającym się końcem. To teraz ja ciągne zone do jej matki 2 razy w roju, zona di matki jezdzic nie chce bo zawsze sie klócą gdy sie spotykają.
To nie jest toksyczność. Toksyczność jest wpisana w naturę człowieka. Rodzic toksyczny nie zmienia się. Ani nie przestaje być toksycznym, ani nie staje się toksycznym. On nim po prostu jest. To cecha osobowości. Rodzić toksyczny w ogóle jest osoba toksyczną. Zatruwa życie, bo inaczej nie potrafi postępować.
15 2019-08-30 05:32:52 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2019-08-30 07:51:21)
Winter.Kween napisał/a:Kiedy zobaczylam to wszystko z takiej perspektywy to nagle nie mialam nic do wybaczania matce, nie mialam nic do zloszczenia sie, nie mialam nic do litowania sie. Tak po prostu jest, wszyscy jakosc ciagna.
Rozmawiam z rodzicami w sposob uprzejmy i normalny. Nie udaje nic przed nimi, nie sile sie na uprzejmosc ani na bliskosc.
Jesli chodzi o pomoc to pomoge finansowo. Osobiscie ? Nie. Nie zamierzam poswiecac czasu, planow ani zadnych takich rzeczy bo nie czuje takiej potrzeby.
Chce przezyc zycie skupiona na sobie. Nie boli mnie jak inni to oceniaja i nie wstydze sie tego. Nacierpialam sie duzo, nigdy nie czulam w zyciu beztroskiej radosci nawet jako dziecko i teraz jest czas dla mnie i reszta mojego zycia jest moja. Nie chce zgrywac opiekunki, obronczyni, wspanialomyslnej osoby.
Odwaga i szczerosc w przyznaniu tego pomogly mi sie uwolnic od rodzicielskiej toksycznosci. No i brak zlosci, brak wybaczenia ale zrozumienie dlaczego cos sie dzieje. Tak samo jak rozwiazuje matematyczne rownanie, widze co z czego wynika.Ja to rozumiem, mam podobne spostrzeżenia wobec mojej mamy. Dlatego też już nie czuję żalu, litości na co dzień nie czuję złości, ale czasem nie umiem wytrzymać. Są chwile gdy jej zachowanie jest nie do wytrzymania.
Nie umiem tez rozmawiać uprzejmie... dobierając każde słowo, aby nie wywołać kolejnej kłótni. Normalna rozmowa zwykle tak się kończy.
Postępuję wg tego co piszesz poniżej, ale mimo tego nie czuję się wolna od toksyczności... moze jeszcze brak mi odwagi?
Musi byc Tobie bardzo trudno bo to jest chyba najtrudniejsza rzecz do przejscia w zyciu.
Moze to byc tez kwestia sytuacji w jakiej jestes bo jesli masz jakies powiazania z matka czy widujesz ja to ciezko jest.
Jesli to jest taka osoba, ze trzeba dobierac kazde slowo i zawsze cos powie sie nie tak...To jak tu sie nie wkurzyc w koncu?
Matka czy nie matka, taka osoba zawsze bedzie wkurzajaca.
Ja moich rodzicow widuje raz na rok, albo raz na dwa lata. Nie dyskutuje nigdy. W sensie, nie ma dyskusji ze mna jak powinnam cos robic albo tym podobnych rzeczach bo nie pozwalam na to. Albo jest mila ze mna rozmowa albo nie ma zadnej rozmowy. Nie boje sie wywolac klotni bo po prostu ucinam to, nie biore udzialu.
Wczesniej bralam, wczesniej sie wsciekalam, wczesniej bylo mi smutno.
Teraz? Nie interesuje mnie zdanie innych na moj temat. Nie robi to na mnie wrazenia. Zreszta ja wiem dlaczego ludzie mowia takie rzeczy.
Mieszkam 10 tysiecy kilometrow od mojej rodziny, rozmawiam czasami na facebooku z nimi, mowie o tym co tam u mnie i co sobie kupilam.
Nie odwiedzalam czesto nawet bedac blizej domu.
Nie mam poczucia obowiazku, nie interesuja mnie spoleczne normy.
Zyje skupiona na sobie i swoim zyciu.
Jakie Ty masz w praktyce kontakty z mama? Czesto sie widujecie? Macie jakies interesy razem?
Misinx, dziekuje za mile slowo i tez mam nadzieje, ze uda sie Tobie rozwiazac wlasne problemy. To, ze myslisz o tych sprawach to i tak juz wiele swiadczy.
Bo takiej refleksji ludzie unikaja i wtedy wlasnie najgorzej postepuja.
Co do odpuszczania z powodu wieku to traktuje ludzi starszych i psychicznie zdrowych na rowni ze soba, a nie jak niepelnosprawnych bo wiek. Wiekiem mozna wiele wymowek zrobic.
Moja tesciowa jest w takim momencie teraz zycia, ze ona sie starzeje i cale jej zycie jest zwiazane z jej dziecmi i wnukami. Strasznie jest emocjonalnie w potrzebie, ma duzo zali co do swojego zycia przeszlego (miala takie przezycia, ze mozna ksiazke napisac) i ogolnie jest z niej bajzel troche. I rzeczywiscie to widac, ale jednak to sie objawia, ze ona ciagle wypisuje do mnie rowniez, ze ona mnie tak kocha, ze teskni za mna, ze chce ze mna robic to i tamto. Czasami mnie to irytuje bo jestem dorosla, a ona doslownie chce bym byla mala dzidzia jej i doslownie tak do mnie mowi. Ale jednak to jest inny sposob wyrazania siebie niz awantury i bycie nie do zniesienia. Tym sie rozni osoba w kryzysie od toksycznej.
U mnie to tata był (czy raczej jest) tym toksycznym rodzicem. Ja sama nie jestem już w żaden sposob od niego zalezna, i tak jak zostało napisane, to raczej on potrzebuje teraz mojej pomocy - i otrzymuje ją na tyle, na ile mogę i chcę.
Jest mi o tyle łatwiej, ze fizycznie jestem daleko, bo już dawno wyprowadziliśmy się o kilkaset km, i kontakt jest raz na jakiś czas, w przeciwieństwie do mojej siostry, która została "blisko mamy"; co prawda zalozyla rodzine, ale zauważam, ze w dalszym ciągu jest bardzo uwiklana w te toksyczne relacje, oraz zalezna od rodzicow. Oczywiście odbija się to na niej i jej rodzinie (mężu i synach).
Fraza 'toksyczni rodzice' odnosi się do wszechogarniającej kontroli nad życiem dziecka, w szczególności poprzez bierną agresję, manipulowaniem poczuciem winy. To emocjonalne uwiązanie dziecka przez rodzica niepozwalające mu swobodnie żyć. To życie pod ciągłą presją bycia dzieckiem swojego rodzica. Ta fraza oznacza nieodciętą po stronie rodzica pępowinę.
Fraza 'toksyczni rodzice' nie odnosi się do obawy przed samotną starością. To fraza oznacza potęgę władzy rodzicielskiej. Destrukcyjną.
Toksyczni rodzice nie budują, nie umacniają więzi z dzieckiem. Oni tę więź niszczą.
Trafny opis.
Gdyby ktoś miał wątpliwości co oznacza toksyczny rodzic zacytuję fragment z pewnej strony, niestety nie mogę załączyć linku do całego artykułu. Zainteresowanym mogę wysłać na pw. Zbyt dużo tego, aby całość skopiować.
"Toksyczna matka nie radzi sobie z własnymi emocjami.
Skąd się bierze toksyczność? Najczęściej z nieradzenia sobie z własnymi emocjami i oczekiwaniami. Toksyczna matka nie staje się nią dlatego, bo tego pragnie, ale zazwyczaj dlatego, że: panicznie boi się o dziecko, nadmiernie obawia się o to, co ludzie powiedzą, jest zazdrosna o dziecko, bardzo boi się porzucenia, wierzy, że jest w stanie uchronić dziecko przed porażkami, obawia się przemijalności, nie zauważa, że dziecko rośnie i staje się samodzielnie, sama została wychowana przez toksycznych rodziców.
10 sygnałów, że to toksyczna matka
- nie szanuje Twoich wyborów, nie zauważa, że jesteś dorosła - traktuje Cię jak dziecko, uważa, że tak trzeba, bo ktoś musi Cię pilnować, nie daje Ci prawa do prywatności, czy własnych decyzji, jest zdania, że sama wie, co dla Ciebie jest najlepsze. Psychologowie mówią o takich osobach i relacjach „wplątani” i szukają przyczyn nierespektowania granic w strachu przed porzuceniem.
- chce, żebyś czuła się odpowiedzialna za jej szczęście - żadne dziecko, nawet to dorosłe, nie może odpowiadać za szczęście rodzica, nie może być wciągane w grę mającą na celu wypełnianie roli narzuconej przez nieszczęśliwą mamę. Każdy jest odpowiedzialny sam za siebie i pokazywanie swoim zachowaniem, że jest przypomina znęcanie. Rodzic nie ma prawa wymagać, by dziecko rezygnowało ze swojego życia, rzeczy, które sprawiają mu radość dla niego. Nie daj sobie wmówić, że jesteś egoistką, bo chcesz być szczęśliwa.
- jest nadmiernie krytyczna – krytykowanie, choć niezbyt miłe, czasami jest niezbędne. Znaczenie ma skala tego typu zachowań. Toksyczny rodzic jest nadmiernie krytyczny, to typ, któremu trudno dogodzić, wiecznie niezadowolony. Jeszcze bardziej dołujące jest to, że krytyczna matka jest taka w…dobrej wierze. Jest pewna, że jej „rady” pozwolą dziecku uniknąć przykrych błędów.
- żąda nadmiernej uwagi i często sięga po manipulację i szantaż emocjonalny – ma być tak, jak sobie to zaplanowała, nie znosi sprzeciwu, a gdy widzi, że nie chcesz spełnić jej żądań, robi wszystko, by to zmienić.
- uważa, że miała/ma gorzej niż Ty a Ty przesadzasz – nie daje Ci prawda do narzekania, gorszych emocji, bo bagatelizuje Twoje problemy. Uważa, że ona miała gorzej. I już na tym polu konkuruje z Tobą i stara Ci się udowodnić, że „przesadzasz”.
- wywołuje poczucie winy, by sterować Twoim zachowaniem – toksyczny rodzic będzie próbował postawić na swoim, sięgając po argument „tyle dla Ciebie zrobiłam”, „przez to wszystko nie ułożyłam sobie życia…”, itd.
- próbuje wymusić pewne zachowania drogimi prezentami – wręcza pieniądze, drogie prezenty, by wymusić pewne decyzje, zachowania, na jakich mu zależy, chce mieć nad Tobą kontrolę.
- sięga po przykre żarty, by przekazać trudne informacje. To zagranie z kategorii: „nie powiem Ci wprost, to ubiorę komunikat w formę żartu, z którego tylko ja będę się śmiać”. W ten sposób przekaże informację, że jesteś głupia, brzydka, niewystarczająco dobra i będzie czerpać z tego okrutną satysfakcję. Tego typu zachowania są bardzo częste u toksycznych rodziców,
- stawia swoje uczucia ponad Twoimi – nie pozwala wyrażać Ci swoich uczuć, nie zgadza się zwłaszcza na okazywanie negatywnych uczuć, bo one ją ranią. W ten sposób pokazuje, że jej dobre samopoczucie jest najważniejsze,
- sięga po formy biernej agresji – czyli strzela tak zwane „fochy”, karze Cię ucinaniem wszelkich rozmów, milczeniem".
Musi byc Tobie bardzo trudno bo to jest chyba najtrudniejsza rzecz do przejscia w zyciu.
Moze to byc tez kwestia sytuacji w jakiej jestes bo jesli masz jakies powiazania z matka czy widujesz ja to ciezko jest.
Jesli to jest taka osoba, ze trzeba dobierac kazde slowo i zawsze cos powie sie nie tak...To jak tu sie nie wkurzyc w koncu?
Matka czy nie matka, taka osoba zawsze bedzie wkurzajaca.
Mama jest perfekcjonistką i pedantką. Potrafi uczepić się każdego słowa. Najbardziej nie lubię gdy robi mi o coś aferę lub wzbudza poczucie winy za coś co powiedziałam 10-20 lat temu. Wypominania przy każdej nadarzającej się okazji. nigdy nie wiem z czym znów wyskoczy. Nie mogę tez wyrażać własnego zdania przy mamie, jeśli jest ono inne niż jej. Tym bardziej nie wiem o czym z nią rozmawiać. Normalnie ludzie ze sobą prowadzą dialog i nie boja się o coś zapytać lub wyrazić własnego zdania.
Ja moich rodzicow widuje raz na rok, albo raz na dwa lata. Nie dyskutuje nigdy. W sensie, nie ma dyskusji ze mna jak powinnam cos robic albo tym podobnych rzeczach bo nie pozwalam na to. Albo jest mila ze mna rozmowa albo nie ma zadnej rozmowy. Nie boje sie wywolac klotni bo po prostu ucinam to, nie biore udzialu.
Ja swojej mamy też często nie widuję. Na urodziny i święta. Czasem się zdarzy częściej, gdy jest chora lub wyniknie inna nieoczekiwana sytuacja. Już rzadziej rozmawiam przez tel. Udało mi się wypracować chociaż to, że już nie dzwoni kilka razy dziennie i nie oczekuje bezwzględnej uwagi. Częściej pisze sms, ale to tak nie boli...nie słyszę jej tonu głosu, lamentu, złości i nie widzę cierpiętniczego wyrazu twarzy.
Nie mam poczucia obowiazku,
No właśnie... tego ja nie umiem się wyzbyć. Moi bracia potrafili spakować się i zostawić ją samą. Zrobili tak jak radzą psychologowie, czyli odizolowali się od toksycznej osoby. Ja nie umiem z powodu tego, że zdaje sobie sprawę z jej sytuacji. Nie jest złośliwa, wredna, msciwa. Jest chronicznie nieszczęśliwa.
"Toksyczna matka wcale nie jest matką niekochającą. To osoba zagubiona, zlękniona, pełna wewnętrznych obaw i strachu. Na swój sposób kocha swoje dziecko, jednak nie potrafi tego okazać. Nie umie się też pogodzić, że jej dziecko ma prawo do własnych przekonań, decyzji, błędów. Często kocha, ale nie lubi, bo dziecko, także to dorosłe, jest inne niż tego by oczekiwała".
Pewnie dlatego nie umiem się odciąć tak perfidnie i bezwzględnie jak moi bracia.
Winter.Kween napisał/a:Musi byc Tobie bardzo trudno bo to jest chyba najtrudniejsza rzecz do przejscia w zyciu.
Moze to byc tez kwestia sytuacji w jakiej jestes bo jesli masz jakies powiazania z matka czy widujesz ja to ciezko jest.
Jesli to jest taka osoba, ze trzeba dobierac kazde slowo i zawsze cos powie sie nie tak...To jak tu sie nie wkurzyc w koncu?
Matka czy nie matka, taka osoba zawsze bedzie wkurzajaca.Mama jest perfekcjonistką i pedantką. Potrafi uczepić się każdego słowa. Najbardziej nie lubię gdy robi mi o coś aferę lub wzbudza poczucie winy za coś co powiedziałam 10-20 lat temu. Wypominania przy każdej nadarzającej się okazji. nigdy nie wiem z czym znów wyskoczy. Nie mogę tez wyrażać własnego zdania przy mamie, jeśli jest ono inne niż jej. Tym bardziej nie wiem o czym z nią rozmawiać. Normalnie ludzie ze sobą prowadzą dialog i nie boja się o coś zapytać lub wyrazić własnego zdania.
Ja moich rodzicow widuje raz na rok, albo raz na dwa lata. Nie dyskutuje nigdy. W sensie, nie ma dyskusji ze mna jak powinnam cos robic albo tym podobnych rzeczach bo nie pozwalam na to. Albo jest mila ze mna rozmowa albo nie ma zadnej rozmowy. Nie boje sie wywolac klotni bo po prostu ucinam to, nie biore udzialu.
Ja swojej mamy też często nie widuję. Na urodziny i święta. Czasem się zdarzy częściej, gdy jest chora lub wyniknie inna nieoczekiwana sytuacja. Już rzadziej rozmawiam przez tel. Udało mi się wypracować chociaż to, że już nie dzwoni kilka razy dziennie i nie oczekuje bezwzględnej uwagi. Częściej pisze sms, ale to tak nie boli...nie słyszę jej tonu głosu, lamentu, złości i nie widzę cierpiętniczego wyrazu twarzy.
Nie mam poczucia obowiazku,
No właśnie... tego ja nie umiem się wyzbyć. Moi bracia potrafili spakować się i zostawić ją samą. Zrobili tak jak radzą psychologowie, czyli odizolowali się od toksycznej osoby. Ja nie umiem z powodu tego, że zdaje sobie sprawę z jej sytuacji. Nie jest złośliwa, wredna, msciwa. Jest chronicznie nieszczęśliwa.
"Toksyczna matka wcale nie jest matką niekochającą. To osoba zagubiona, zlękniona, pełna wewnętrznych obaw i strachu. Na swój sposób kocha swoje dziecko, jednak nie potrafi tego okazać. Nie umie się też pogodzić, że jej dziecko ma prawo do własnych przekonań, decyzji, błędów. Często kocha, ale nie lubi, bo dziecko, także to dorosłe, jest inne niż tego by oczekiwała".Pewnie dlatego nie umiem się odciąć tak perfidnie i bezwzględnie jak moi bracia.
Ona brzmi jak wymieszanie pomiedzy moja matka, a moja babka.
Szczegolnie mi przypomina moja babke jak czytam o tej takiej minie cierpietnicy i glosie. Dobrze to znam bo babka juz od dziecka szykowala nas na przyszlych opiekunow sobie.
Z kolei takie wypominanie jakis starych dziejow to moja matka tez tak potrafi. I to rzeczy, ktore jako dziecko robilam czy nie robilam.
Oba przypadki sa po prostu tak glupie, ze az smieszne.
20 2019-08-30 19:45:38 Ostatnio edytowany przez Luxie (2019-08-30 19:49:11)
10 sygnałów, że to toksyczna matka
- nie szanuje Twoich wyborów, nie zauważa, że jesteś dorosła - traktuje Cię jak dziecko, uważa, że tak trzeba, bo ktoś musi Cię pilnować, nie daje Ci prawa do prywatności, czy własnych decyzji, jest zdania, że sama wie, co dla Ciebie jest najlepsze. Psychologowie mówią o takich osobach i relacjach „wplątani” i szukają przyczyn nierespektowania granic w strachu przed porzuceniem.
- chce, żebyś czuła się odpowiedzialna za jej szczęście - żadne dziecko, nawet to dorosłe, nie może odpowiadać za szczęście rodzica, nie może być wciągane w grę mającą na celu wypełnianie roli narzuconej przez nieszczęśliwą mamę. Każdy jest odpowiedzialny sam za siebie i pokazywanie swoim zachowaniem, że jest przypomina znęcanie. Rodzic nie ma prawa wymagać, by dziecko rezygnowało ze swojego życia, rzeczy, które sprawiają mu radość dla niego. Nie daj sobie wmówić, że jesteś egoistką, bo chcesz być szczęśliwa.
- jest nadmiernie krytyczna – krytykowanie, choć niezbyt miłe, czasami jest niezbędne. Znaczenie ma skala tego typu zachowań. Toksyczny rodzic jest nadmiernie krytyczny, to typ, któremu trudno dogodzić, wiecznie niezadowolony. Jeszcze bardziej dołujące jest to, że krytyczna matka jest taka w…dobrej wierze. Jest pewna, że jej „rady” pozwolą dziecku uniknąć przykrych błędów.
- żąda nadmiernej uwagi i często sięga po manipulację i szantaż emocjonalny – ma być tak, jak sobie to zaplanowała, nie znosi sprzeciwu, a gdy widzi, że nie chcesz spełnić jej żądań, robi wszystko, by to zmienić.
- uważa, że miała/ma gorzej niż Ty a Ty przesadzasz – nie daje Ci prawda do narzekania, gorszych emocji, bo bagatelizuje Twoje problemy. Uważa, że ona miała gorzej. I już na tym polu konkuruje z Tobą i stara Ci się udowodnić, że „przesadzasz”.
- wywołuje poczucie winy, by sterować Twoim zachowaniem – toksyczny rodzic będzie próbował postawić na swoim, sięgając po argument „tyle dla Ciebie zrobiłam”, „przez to wszystko nie ułożyłam sobie życia…”, itd.
- próbuje wymusić pewne zachowania drogimi prezentami – wręcza pieniądze, drogie prezenty, by wymusić pewne decyzje, zachowania, na jakich mu zależy, chce mieć nad Tobą kontrolę.
- sięga po przykre żarty, by przekazać trudne informacje. To zagranie z kategorii: „nie powiem Ci wprost, to ubiorę komunikat w formę żartu, z którego tylko ja będę się śmiać”. W ten sposób przekaże informację, że jesteś głupia, brzydka, niewystarczająco dobra i będzie czerpać z tego okrutną satysfakcję. Tego typu zachowania są bardzo częste u toksycznych rodziców,
- stawia swoje uczucia ponad Twoimi – nie pozwala wyrażać Ci swoich uczuć, nie zgadza się zwłaszcza na okazywanie negatywnych uczuć, bo one ją ranią. W ten sposób pokazuje, że jej dobre samopoczucie jest najważniejsze,
- sięga po formy biernej agresji – czyli strzela tak zwane „fochy”, karze Cię ucinaniem wszelkich rozmów, milczeniem".
Wszystko się zgadza.
Dodałabym jeszcze sygnał 11:
- toksyczny rodzic jest pomocny tylko wtedy kiedy działania dziecka zaspokajają jego własne, często niespełnione pragnienia i ambicje - dziecko toksycznych rodziców może liczyć na ich realne wsparcie, o tyle, o ile podejmowanego przez niego decyzje są zgodne z oczekiwaniami rodziców, to samo dotyczy uznania jego życiowych osiągnięć, dziecko które miało być lekarzem nigdy nie osiągnie uznania w oczach toksycznych rodziców choćby dostało Nobla z zakresu fizyki jądrowej
Wszystko się zgadza.
Dodałabym jeszcze sygnał 11:
- toksyczny rodzic jest pomocny tylko wtedy kiedy działania dziecka zaspokajają jego własne, często niespełnione pragnienia i ambicje - dziecko toksycznych rodziców może liczyć na ich realne wsparcie, o tyle, o ile podejmowanego przez niego decyzje są zgodne z oczekiwaniami rodziców, to samo dotyczy uznania jego życiowych osiągnięć, dziecko które miało być lekarzem nigdy nie osiągnie uznania w oczach toksycznych rodziców choćby dostało Nobla z zakresu fizyki jądrowej
Myślę, że to można podpiąć pod wieczne krytykowanie. "Jeszcze bardziej dołujące jest to, że krytyczna matka jest taka w…dobrej wierze. Jest pewna, że jej „rady” pozwolą dziecku uniknąć przykrych błędów". Ona chce uchronić Cie przed zła pracą, wykorzystaniem, zaharowaniem się. Uważa, że tylko ta praca, ten kierunek studiów da Ci zadowolenie. Naprawdę w to wierzy. Dlatego krytykuje. Właśnie to nazywa wsparciem...o zgrozo!
Moja mama ma teraz bardzo podobną sytuację, ostatnio mi sie wyzalila i bylam w szoku. Moja ulubiona, ukochana babcia - tyranem?? Niestety już lepiej nie będzie... współczuję, bo to musi byc mega ciężkie. Widzialam jak mama to przeżywa... ciężko przymknąć na to oko, choć wydaje sie to być jedynym sensownym rozwiązaniem. Osoby starsze są ciężkie, nie wiem skad biora się takie zachowania. Moze właśnie krzywdzą nieświadomie...
23 2019-08-31 19:04:56 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2019-08-31 19:21:57)
Nie wiem czy można o moich rodzicach powiedzieć że są toksyczni, ale przez jakiś czas uważali że mogą ustawiać nasze życie pod swoje widzimisię.
Miałem z nimi kilka rozmów, kiedy próbowałem wyjaśnić, że czas ich decyzji już się skończył, a w mojej rodzinie jest tylko dwoje decydentów, czyli ja i żona. Jak to nie poskutkowało, to oznajmiłem że będzie po mojemu, albo ograniczymy spotkania do oficjalnych kontaktów. Byłem stanowczy i asertywny i, niestety, rodzice wybrali drugi wariant. Teraz, po latach, nasze kontakty są bardzo dobre. Ja chętnie u nich bywam, oni czasem przychodzą do nas. Jest miło, ciepło, nigdy nie ma zgrzytów, ale zanim do tego doszliśmy kosztowało to obie strony bardzo dużo cierpienia.
Fajnie,że doszliście do konsensusu.Z rodzicami toksycznymi nie jest to możliwe.Owszem,zdarzają się chwilowe sytuacje,że wydaje Ci się,że coś dotarło ale to zazwyczaj złudzenie.
Mam toksyczną matkę, która się znęcała nad nami psychicznie i ojca, który zaczął popijać z bezsilności. Tata to bardzo spokojny człowiek, cierpi w samotności - mam z nim normalne ciepłe stosunki - tak je oceniam. Z matką - ograniczenie do minimum. Chodziłam kilka lat temu na terapię, na której nauczyłam się stawiać matce granice, które przekraczała nagminnie. To była gehenna, nie potrafiła zaakceptować zmian, zerwałyśmy kontakty na jakiś czas, były kłótnie, miesiące milczenia.. na ten moment są właśnie oficjalne stosunki, chłodne, ze względu na mojego syna - ma babcię jaką ma, trudno, ale krzywdy jemu nie robi więc nie zerwę kontaktów. Jest ok. Musisz sobie wypracować to żeby matka Ci na głowę na wchodziła. Ucinać krótko takie dyskusje. Myślę, że na terapii się tego nauczysz. Granice i asertywność. Pamiętaj też, że nic na siłę. Wiem, że to matka , poczucie winy zżera no ale rodziny nie wybieramy. Ty i Twoja rodzina jesteście teraz najważniejsi.
Mój tata zmarł ponad trzy lata temu.Po jego śmierci,kiedy codziennie po pracy jeździłam do niej by sama nie siedziała i byłam tak zmęczona,że nieraz zasypiałam przy jej gadaniu,zobaczyłam z kim naprawdę mieszkał mój tata i co miał na co dzień.
Chodziłam na terapię.Wyznaczam jej granice ale nie idzie to łatwo.Ona taka biedna,taka chora.Teraz jest w szpitalu po koronorografii.W badaniu wszystko wyszło dobrze ale nie ma kto jej wypisać w weekend więc zostaje do poniedziałku.Dziś stwierdziłam,że nie przyjdę do niej bo codziennie byłam po pieć,sześć godzin.A wczoraj dodatkowo jeszcze jak wróciłam musiałam zająć się tą jej siostrą,która do niej przyjechała i która ma poważne problemy z sercem.Mam już tego po kokardę a tu mamusia dzwoni,że skończył się jej żel pod prysznic i żebym jej kupiła bo już sklepy w szpitalu zamknięte.Więc,idiotka zaraz lecę z tym żelem i prowiantem jej zawieźć.A potem zapewne odwiedzić ciocię i też jej coś do jedzenia przywieźć.
U mnie jest tak gorąco,ze ja też kiepsko funkcjonuję ale przecież jej to nie obchodzi.
Współczuję, bo dokładnie, aż za bardzo dokładnie, rozumiem o czym mowa. To wypisz wymaluj moja mamusia big_smile
Radzę sobie w ten sposób, że nie pozwalam zapędzić się w kozi róg ani tym bardziej zawstydzić. Nigdy nie reaguję milczeniem ani obojętnością, nigdy nie przybieram postawy obronnej, lecz ofensywną. Zdarza mi się mamę zawstydzić lub powiedzieć coś czego normalnie przez szacunek dla matki bym nie powiedziała, coś w rodzaju prawdy prosto w twarz.
Moja matka, jak do tej pory, nigdy nie odważyła się zrobić mi takiej akcji przy osobach trzecich. Najwyżej jakaś delikatna szpila, lecz nie na tyle kłująca, by mnie sprowokować do otwartej i bezkompromisowej reakcji.
Jak napisała Tajemnicza75-tak,masz dobrze,że możesz być ofensywna.U mnie to kończy się dziką awanturą,płaczem,wypominaniem,przekręcaniem moich słów i generalnie tragedią narodową.Nie mówię jej prawdy w twarz bo to nie ma żadnego sensu.Ona nie pojmie bo ona sobie kreuje rzeczywistość i dla niej prawda jest inna a ja z premedytacją kłamię by ją zdyskredytować.,bo pokazać jaką złą i wyrodną jest matką.W jej mniemaniu pewne rzeczy po prostu nigdy nie miały miejsca,niezależnie czy sprzed 10lat,roku czy pięciu minut.
Moim zdaniem nie ma szansy w takich razach, żeby "cos dotarlo". Rodzicow, jak i innych ludzi, nie należy chcieć zmieniac. Oni maja swoją perspektywę.
Można przyjąć, jakimi są, zaakceptować, albo się odciąć, tak myslę.
Jesteście dorośli,niezależni w 100 procentach od rodziców a właściwie to teraz oni-rodzice są od Was zależni.
Trzeba ich podwieźć do lekarza,odwiedzić w szpitalu,zrobić zakupy.
Tak zaleciła mi psycholog,gdy jakiś czas temu,nie radząc sobie z mamą poszłam na terapię.Zaleciła ograniczyć kontakty do koniecznych.
Jakiś czas było słodziutko,mamusia mnie odwiedzała,ja odwiedzałam ją,przywoziłam jej kwiatki i pomidorki z mojego ogródka i był ach,stan przedcukrzycowy
Ale demony nie śpią,jak wiadomo.
Wczoraj moja mama przeszła samą siebie.
Przy swojej siostrze,która przyjechała do niej z wizytą,przy moim meżu i córce.
A zaczęło się niewinnie,poprosiłam córkę by zapasy wody,które zakupiłam i są na dole zaniosła babci do piwnicy.
Babcia zaczęła lamentować,że dziecko (lat 14) kręgosłup skrzywi jak będzie nosić takie ciężary.Mówię więc,że to sześć schodków i że ja w jej wieku też takie rzeczy nosiłam i żyję.
Na to mama szał-jak to nosiłam? Przecież ona by na to nie pozwoliła,że robię z niej wyrodną matkę.
Ja,lekko w szoku ale grzecznie tłumaczę,że ja mojej córce każę robić to samo i nie uważam się za wyrodną matkę.
To określenie "wyrodna matka" popłynęło jak wodospad.Mama na to,że ona nigdy mnie za wyrodną matkę nie uważała i mam jej nie wmawiać,że ona kiedykolwiek mnie tak nazwała.Zamilkłam bo zobaczyłam,że nie da się nic wytłumaczyć a tylko ją nakręcam.Ciotka próbuje coś mówić,mama dalej wyrzuca swoje zarzuty i powtarza jak zdarta płyta rzeczy,które jej się zdaje,że powiedziałam.
Milczę,bo jest mi głupio,że świadkami tego są moi bliscy.Mama nakręca się jeszcze bardziej.
Mówię,że musimy już iść bo późno.
Robi się coraz gorzej.Mama na to,że teraz to jestem sfoszona,że mi nic powiedzieć nie wolno bo ja nic do siebie słowa prawdy nie przyjmuję.
I tak wychodzimy.Mi chce się wyć z bezsilności,mamusi pewnie z powodu,że ma taką niewdzięczną córkę.
Czuję się złapana w pułapkę z własnych słów.I boję się kolejnego z nią spotkania bo nie wiem co tym razem ją sprowokuje.
Jak radzicie sobie z takimi sytuacjami? Jak funkcjonujecie z toksycznymi rodzicami?
Czy rzeczywiście tylko łatwo powiedzieć by ograniczyć kontakty a tak naprawdę nie bardzo jest to możliwe?
Czy u Was jest tak,że wiecie,że Wasze kontakty zawsze skończą mniejszą lub większą awanturką i jesteście na to po prostu przygotowani,na chłodno w domu czy też macie tak,że jest słodziutko i tracicie nieco czujność a jak potem huknie to zwala Was z nóg?
Uhuhu... Absolutna normalka.
Mało znam osób, które mają normalne relacje z matkami.
Moja nie chciała się przez wieeeele lat przyznać, że:
- jak miałam 5 lat i złamaną rękę, to kazała mi nosić wiadra ze śliwkami na działce, choć mówiłam, że boli (na RTG zabrała mnie po tygodniu, po sugestii swojej koleżanki, że coś chyba jest nie tak);
- mówiła, że ma najgorsze dziecko na świecie, choć byłam świetną uczennicą, tylko trochę upartą;
- wielokrotnie dostałam od niej "z liścia", choć nawet raz powiedziałam "Wiesz co? Spierz mi mocno d... bo to mniej upokarzające".
Mojego męża lubiła do momentu, gdy ją pierwszy raz skrytykował. Ale i tak ma luksus, bo wszyscy poprzedni faceci byli intruzami, a jak już z nimi zrywałam, to ja byłam problemem, a nie ich porypany (mimo wykształcenia) charakter...
35 lat rywalizacji matka-córka.
Do dziś mam dylemat - odciąć się za wszelką cenę, czy naprawiać relację, bo to przecież moja matka...
Moja mama ma teraz bardzo podobną sytuację, ostatnio mi sie wyzalila i bylam w szoku. Moja ulubiona, ukochana babcia - tyranem?? Niestety już lepiej nie będzie... współczuję, bo to musi byc mega ciężkie. Widzialam jak mama to przeżywa... ciężko przymknąć na to oko, choć wydaje sie to być jedynym sensownym rozwiązaniem. Osoby starsze są ciężkie, nie wiem skad biora się takie zachowania. Moze właśnie krzywdzą nieświadomie...
To nie jest kwestia wieku. Wiek tylko podkresla i poglebia to co juz ktos cale zycie mial. Jak ktos sie nie ogarnal w mlodszym wieku to wyjdzie taki 'przeciek' jak ja to nazywam.
Trzeba nauczyć ich funkcjonować od podstaw w życiu . Mówię o tych którzy się wyprowadzili . Ich życie polegało na ingerencji pouczaniu doradzaniu wówczas czuli się ważni mieli na coś wpływ mogli obrastać w piórka . Teraz tego nie maja ale za wszelką cenę chcą swoje pięć groszy wcisnąć w jakąkolwiek wasza decyzję . Jest na to sposób . Trzeba nauczyć się mówić nie nie nie i być konsekwentny będą się obrażać będą wywierać wpływ na emocjach w końcu zrozumieją że ty już nie dzidzia i zaczną cię inaczej traktować z obawy przed całkowita utrata Ciebie . Zastanów się nad tym /.
To nie jest kwestia wieku. Wiek tylko podkresla i poglebia to co juz ktos cale zycie mial. Jak ktos sie nie ogarnal w mlodszym wieku to wyjdzie taki 'przeciek' jak ja to nazywam.
Prawdaż. Moja matka nie odzywała się miesiącami do swoich rodziców "za karę", kiedy jeszcze z nimi mieszkała. I do mnie, oseska, również taką świetną karę stosowała. Po prostu udawała, że nie istnieję. Tygodniami. Ja - dziecko. Z całą pewnością się jeszcze z tego nie wygrzebałam.
29 2019-09-01 13:53:08 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2019-09-01 13:54:57)
Zauważyłem takie zjawisko, że rodzice są często bardzo inni wobec swoich wnuków, niż byli do swoich dzieci. Moi rodzice są całkowicie inni wobec mojego syna, niż byli do mnie. Patrząc na to z jednej strony byłem im za to bardzo wdzięczny (tym bardziej, że syn jest adoptowany), a z drugiej odczuwałem pewien żal i dyskomfort. No, ale ludzie się z wiekiem zmieniają. Szkoda tylko, że nie da się pewnych spraw cofnąć.
Tak,to jasne.Opisana przeze mnie sytuacja właśnie tego dotyczyła.Moja mama zupełnie wyparła sytuacje kiedy wymagała ode mnie pewnych rzeczy,o które gdy ja proszę córkę są przez moją mamę negowane.Mało tego-moja mama zrobiła mi awanturę,że uważam ją za wyrodną matkę bo wspomniałam,że w wieku mojej córki przynosiłam takie zakupy ze sklepu,że ledwo z nimi szłam
Cieszę się,że moja matka nie zachowuje się względem swojej wnuczki tak jak do mnie,że chociaż dobrze udaje,że sprawy mojej córki ją interesują,że pyta,komentuje,rozmawia.
W moim wypadku moje dziecinstwo i ogolnie relacje z moimi rodzicami bardzo wplynely na moje zycie. Takze relacje mojej mamy z babcia.
Mialam mase problemow ze soba przez to jak bylam wychowywana i poprzez to co widzialam jako dziecko.
Przyszedl moment w moim zyciu gdzie w koncu wyczerpala sie moja energia i upadlam doslownie na dno. Bylam calkiem w depresji, bylo mi wszystko jedno.
I wlasnie to byl ten moment na ktorym sie zbudowalam. Dotknelam dna i uzylam tego dna jako fundament.
Ten upadek byl powodem dla ktorego zaczelam odkrywac siebie i skladac w calosc wszystko co mi sie stalo i to zmienilo w koncu to jak sobie radzilam z rodzicami.Zrozumialam, ale nie tak tylko na intelekt, ale tak naprawde poczulam pewna rzecz.
To wszystko toczy sie kolem. Moja matka byla w domu w ktorym byla przemoc psychiczna, przemoc fizyczna, manipulacja i wiele innych rzeczy.
Moja matka zawsze szukala milosci swoich rodzicow, swojej matki. Nie potrafila sie od niej odciac, dawala sie nabierac na straszne rzeczy.
W swoim wlasnym zyciu nienawidzila wszystkiego co laczylo sie z domem rodzinnym. Gosci, zamieszania, halasu, obiadow rodzinnych, balaganu. Tak wiec miala ta obsesyjna pedantycznosc i ogolnie byla calkowitym przeciwienstwem tego co w domu. Przesadnie kontrolowala wszystko. W domu rodzinnym jej uczucia byly duszone wiec jak stworzyla wlasna rodzine to jej uczucia graly glowna role (a moje czy mego ojca sie nie liczyly). Starajac sie uciec od tego co dzialo sie u niej stworzyla sobie nowe wiezienie. Stworzyla sobie nowe stresy, stworzyla problemy psychiczne.
Pozniej ona miala wlasne przemocowe postepowanie ze mna i ja zmuszona przez nia tez stworzylam sobie ochrone i tez stworzylam sobie sposob na radzenie sobie w tym chorym swiecie w jakim zylam.
I tak samo jak moja matka stalam sie wiezniem tego mechanizmu obronnego.
Wszystkie moje problemy w wieku doroslym byly tylko pusta konstrukcja, zbroja z dziecinstwa, ktora sluzyla przetrwaniu ale stala sie pulapka.Czy wszyscy z takich rodzin tego nie robimy? Dlatego to toczy sie kolem. Moja matka cierpiala wiec stworzyla sobie tarcze i ta tarcza pozniej meczyla mnie na co ja stworzylam sobie tarcze i tak by sie to toczylo i toczylo.
Kiedy zobaczylam to wszystko z takiej perspektywy to nagle nie mialam nic do wybaczania matce, nie mialam nic do zloszczenia sie, nie mialam nic do litowania sie. Tak po prostu jest, wszyscy jakosc ciagna.
Tym sposobem usunelam sie z zasiegu moich rodzicow. Nie moga mnie wyprowadzic z rownowagi.
Nie zamierzam tez poswiecac niczego w imie tej relacji. Ani mojego spokoju ani mojego czasu.
Rozmawiam z rodzicami w sposob uprzejmy i normalny. Nie udaje nic przed nimi, nie sile sie na uprzejmosc ani na bliskosc.
Jesli chodzi o pomoc to pomoge finansowo. Osobiscie ? Nie. Nie zamierzam poswiecac czasu, planow ani zadnych takich rzeczy bo nie czuje takiej potrzeby.
Chce przezyc zycie skupiona na sobie. Nie boli mnie jak inni to oceniaja i nie wstydze sie tego. Nacierpialam sie duzo, nigdy nie czulam w zyciu beztroskiej radosci nawet jako dziecko i teraz jest czas dla mnie i reszta mojego zycia jest moja. Nie chce zgrywac opiekunki, obronczyni, wspanialomyslnej osoby.
Odwaga i szczerosc w przyznaniu tego pomogly mi sie uwolnic od rodzicielskiej toksycznosci. No i brak zlosci, brak wybaczenia ale zrozumienie dlaczego cos sie dzieje. Tak samo jak rozwiazuje matematyczne rownanie, widze co z czego wynika.
Moja matka też miała toksyczną matkę i coraz bardziej widzę jak się do niej upodabnia.Matkę,która chciała decydować o życiu swoich dorosłych dzieci,matkę,która gdy dowiedziała się,że jej syn się rozwodzi i ma inną kobietę poszła do niej,zwyzywała ją i opluła.Ja zerwałabym kontakty z taką matką.I mój wujek długo kontaktów z nią nie utrzymywał.
Ale to nie jest żadne wytłumaczenie.Skoro moja matka wie,że była niedoceniana przez swoją,wiecznie krytykowana,miała poczucie winy bo wyjechała ponad 1000 km od rodzinnego domu,które to poczucie umacniała w niej matka.Skoro moja matka wie jak trudne relacje miała ze swoją i ile jej przyniosły jej cierpienia to logicznym jest,że skoro wie,ze to jest złe to nie robi tego swojemu dziecku,które przecież kocha!
Ja mam 14 letnią córkę i nie jestem toksykiem,nie tworzę chorych relacji,pozwalam na decyzje o życiu mojemu dziecku,chwalę,mówię,że kocham i nawet jak porównuję ją z jej koleżankami czy rowieśnikami to zawsze podkreślam,że jest lepsza,mądrzejsza bardziej wartościowa.I nie ściemniam-naprawdę tak uważam.
Jeśli prosi mnie o obiektywną radę-staram się być obiektywną i jeśli nawet muszę powiedzieć coś trudnego to robię to w taki sposób by nie wzbudzać u niej poczucia winy i by nie obrażać.
Ja nie tworzę żadnej tarczy i nie zamierzam powielać błędów mojej matki.Pomyśl o tym jeśli planujesz mieć dzieci.
Ja sobie nie radzę. Źle funkcjonuję.
Powiedzieć łatwo, trudniej wykonać. Faktycznie nie jest to możliwe całkowicie się odseparować.
Ja wiem, ze mama to tykająca bomba. Nie mówię nic...źle, powiem coś...źle, nie przyjadę...źle, przyjadę...jeszcze gorzej. Zwykle liczę się z tym, że będzie trudno. Nie lubię tam jeździć, jadę z poczucia obowiązku, z przyzwoitości. Tak to odbieram, jak spełnienie obowiązku, bez zbytniego rozmyślania co będzie.
Też tak jest, że stracę czujność, nie przypilnuję doboru słów i mam gwarancje wypominania tego do końca życia. W dodatku wypominania wersji matki, jej interpretacji, która często nawet nie stała obok oryginału.
To jest "urok" toksycznych rodziców.
Pod tym mogę się podpisać.U mnie to samo,tak samo mama reaguje a ja czuję się z tym tak samo jak Ty.
Ten weekend mam pod nią ustawiony bo była na koronorografii i sądziła,że w piątek ją ze szpitala wypuszczą.Nie wypuścili a ona się bała zapytać lekarza czy dziś wyjdzie.Dziwne,że nie boi się robić mi wiecznych awantur.
W sobotę była pewna,że wyjdzie więc sobotę spędziłam w domu by w razie czego po nią pojechać.Nie wyszła.Dziś o 12.00 zadzwoniła i powiedziała,że też jej nie wypuszczą.
Pracuję w szkole więc jutro mam rozpoczęcie roku,nie wiem ile to potrwa a potem muszę z córką iść na rozpoczęcie roku do muzycznej.Do tego ułamała mi się dolna trójka w weekend i muszę ją naprawić jutro.Ale co moją mamę to obchodzi?
Zadzwoni jak dostanie wypis ze szpitala by po nią przyjechać.I mimo,że jest jej siostra to ja muszę to ogarnąć.
Zamówiłabym jej taksówkę i zapłaciłabym za nią z kierowcą,który weźmie od niej torbę,zaniesie do auta i wniesie na trzecie piętro.Ale moja mama odwala wtedy takie numery,że zabierze torbę od kierowcy i będzie umierającą ją wnosić po schodach.Kur...!
Fraza 'toksyczni rodzice' jest teraz taka modna ale moze to ich zachowanie jest spowodowane strachem przed smiercią, samotnością, poczuciem bycia niepotrzebny, bycia nieporadnym. Co wspólczesny swiat ma do zaoferowania dla starych osób oprócz kkeju do protez zebowych i leków na wàtrobe?
Ty nie rozumiesz chyba o co chodzi.Toksykiem nie zostaje się przed emeryturą.My tu mówimy o toksycznych zachowaniach z czasów naszego dzieciństwa czy młodości.
Wtedy,niestety,byliśmy od rodziców zależni.Teraz nie jesteśmy a oni nie radzą sobie z tym,że nie mogą krzyknąć,czegoś zakazać,zrobić awantury,zwyzywać i wymóc na nas pewne zachowania.
Kiedy będę stara nie planuję czekać na to co ma mi świat do zaoferowania.Ja chcę oferować swój wolny czas i pieniądze zwierzakom,wnukom,innym ludziom.
Moja mama ma teraz bardzo podobną sytuację, ostatnio mi sie wyzalila i bylam w szoku. Moja ulubiona, ukochana babcia - tyranem?? Niestety już lepiej nie będzie... współczuję, bo to musi byc mega ciężkie. Widzialam jak mama to przeżywa... ciężko przymknąć na to oko, choć wydaje sie to być jedynym sensownym rozwiązaniem. Osoby starsze są ciężkie, nie wiem skad biora się takie zachowania. Moze właśnie krzywdzą nieświadomie...
Ja też bardzo lubiłam moją babcię,która była potwornie toksyczną matką.
Do dziś mam dylemat - odciąć się za wszelką cenę, czy naprawiać relację, bo to przecież moja matka...
Psycholozka mi powiedziala: "Naprawic to mozna cos, co bylo dobre i sie zepsulo - czy twoje relacje z matka byly kiedykolwiek dobre? jesli nie, to co chcesz naprawiac? i po co? zastanow sie, czy i po co ta relacja jest ci w ogole potrzebna". Dalo mi to do myslenia. Akurat moje relacje z matka zawsze byly slabe, wiec jak naprawic cos, co nigdy nie dzialalo...
Moja matka nie odzywała się miesiącami do swoich rodziców "za karę", kiedy jeszcze z nimi mieszkała. I do mnie, oseska, również taką świetną karę stosowała. Po prostu udawała, że nie istnieję. Tygodniami. Ja - dziecko. Z całą pewnością się jeszcze z tego nie wygrzebałam.
Grubo. Moja matka tez od zawsze miala takie "fochy", ale masz racje, ze bardziej mozna to uznac jako wymierzanie kary. Nawet nie chce sobie wyobrazac, jak moze sie czuc male dziecko, do ktorego matka przez tygodnie sie nie odzywa. Masakra.
Zamówiłabym jej taksówkę i zapłaciłabym za nią z kierowcą,który weźmie od niej torbę,zaniesie do auta i wniesie na trzecie piętro.Ale moja mama odwala wtedy takie numery,że zabierze torbę od kierowcy i będzie umierającą ją wnosić po schodach.Kur...!
No i niech odwala cyrki, Ciebie tam nie bedzie i nie musisz na to patrzec. Nie mozesz brac odpowiedzialnosci za zachowanie i samopoczucie matki, to dorosla kobieta.
Jak napisała Tajemnicza75-tak,masz dobrze,że możesz być ofensywna.U mnie to kończy się dziką awanturą,płaczem,wypominaniem,przekręcaniem moich słów i generalnie tragedią narodową.Nie mówię jej prawdy w twarz bo to nie ma żadnego sensu.Ona nie pojmie bo ona sobie kreuje rzeczywistość i dla niej prawda jest inna a ja z premedytacją kłamię by ją zdyskredytować.,bo pokazać jaką złą i wyrodną jest matką.W jej mniemaniu pewne rzeczy po prostu nigdy nie miały miejsca,niezależnie czy sprzed 10lat,roku czy pięciu minut.
Mamy tę samą matkę ?
Ja sama słyszałam kilka razy, że jestem wyrodną córką. Mama żyje w swoim świecie i jest z tych co będą się upierać, że czarne jest białe, bo takie je widzi.
Mało znam osób, które mają normalne relacje z matkami.
Moja nie chciała się przez wieeeele lat przyznać, że:
- jak miałam 5 lat i złamaną rękę, to kazała mi nosić wiadra ze śliwkami na działce, choć mówiłam, że boli (na RTG zabrała mnie po tygodniu, po sugestii swojej koleżanki, że coś chyba jest nie tak);
- mówiła, że ma najgorsze dziecko na świecie, choć byłam świetną uczennicą, tylko trochę upartą;
- wielokrotnie dostałam od niej "z liścia", choć nawet raz powiedziałam "Wiesz co? Spierz mi mocno d... bo to mniej upokarzające".
Mojego męża lubiła do momentu, gdy ją pierwszy raz skrytykował. Ale i tak ma luksus, bo wszyscy poprzedni faceci byli intruzami, a jak już z nimi zrywałam, to ja byłam problemem, a nie ich porypany (mimo wykształcenia) charakter...
35 lat rywalizacji matka-córka.
Do dziś mam dylemat - odciąć się za wszelką cenę, czy naprawiać relację, bo to przecież moja matka...
O dziwo ja też znam moze ze 3 osoby (tyle mi przychodzi teraz do głowy), które jawnie mówiły, że miały fantastyczną matkę.
Ja słyszałam, że jestem cep, tak długo to mówiła, aż w to uwierzyłam.
Ooo tak, plaskasz w twarz i mokrą ścierą po głowie to normalka. Zamiast coś powiedzieć, wytłumaczyć, przytulić... to bez słowa w pysk.
Taka matka nie lubi żadnego małżonka swoich dzieci, ewentualnie toleruje (moim daniem wcale nie lubi) tak jak piszesz... do czasu.
Z tą różnicą, że ja nie rywalizowałam, choć miałam wrażenie, że mama robi to do tej pory.
Nie naprawisz relacji, nie ma takiej opcji. W tym ambaras, aby dwoje chciało na raz. Tymczasem prawda jest taka, ze aby się coś poprawiło to nasze matki musiałyby zapisać się na długą solidną terapię. Musiałyby przyznać się, ze są winne takich relacji i ciężko pracować na zamianą siebie. Tego żadna nie zrobi, bo przecież winni są wszyscy wokół. Moja mama uważa, że ona jest za stara na zmiany i młodzi się powinni zmienić czyli dostosować do starszych, choćby za to, ze się starsi dla nich poświęcali i strasznie się w życiu nacierpieli.
Jedyne co możesz zrobić to odciąć się całkowicie lub akceptować, że inaczej nie będzie i ignorować, zobojętnieć, traktować jak obowiązek bez zbędnego wczuwania się w rolę. Ja wybrałam to drugie, bo nie umiem się odciąć na 100%.
Trzeba nauczyć ich funkcjonować od podstaw w życiu . Mówię o tych którzy się wyprowadzili . Ich życie polegało na ingerencji pouczaniu doradzaniu wówczas czuli się ważni mieli na coś wpływ mogli obrastać w piórka . Teraz tego nie maja ale za wszelką cenę chcą swoje pięć groszy wcisnąć w jakąkolwiek wasza decyzję . Jest na to sposób . Trzeba nauczyć się mówić nie nie nie i być konsekwentny będą się obrażać będą wywierać wpływ na emocjach w końcu zrozumieją że ty już nie dzidzia i zaczną cię inaczej traktować z obawy przed całkowita utrata Ciebie . Zastanów się nad tym /.
To warto, ale nie zmienia faktu, że i tak będą afery, lamenty, płacze, krzyki, wzbudzania poczucia winy, próby manipulacji... to nie zmniejszy skali problemu. To co piszesz jest jedynie naszą tarczą obronną.
Ale to nie jest żadne wytłumaczenie.Skoro moja matka wie,że była niedoceniana przez swoją,wiecznie krytykowana,miała poczucie winy bo wyjechała ponad 1000 km od rodzinnego domu,które to poczucie umacniała w niej matka.Skoro moja matka wie jak trudne relacje miała ze swoją i ile jej przyniosły jej cierpienia to logicznym jest,że skoro wie,ze to jest złe to nie robi tego swojemu dziecku,które przecież kocha!
Ja mam 14 letnią córkę i nie jestem toksykiem,nie tworzę chorych relacji,pozwalam na decyzje o życiu mojemu dziecku,chwalę,mówię,że kocham i nawet jak porównuję ją z jej koleżankami czy rowieśnikami to zawsze podkreślam,że jest lepsza,mądrzejsza bardziej wartościowa.I nie ściemniam-naprawdę tak uważam.
Jeśli prosi mnie o obiektywną radę-staram się być obiektywną i jeśli nawet muszę powiedzieć coś trudnego to robię to w taki sposób by nie wzbudzać u niej poczucia winy i by nie obrażać.
Ja nie tworzę żadnej tarczy i nie zamierzam powielać błędów mojej matki.Pomyśl o tym jeśli planujesz mieć dzieci..
Zgadzam się.
Nie wypuścili a ona się bała zapytać lekarza czy dziś wyjdzie.Dziwne,że nie boi się robić mi wiecznych awantur.
A wiesz, że ja zauważyłam to samo. Boi się coś załatwić, boi się odezwać słowem, boi się ludzi, ale nie boi się krzywdzić własnych dzieci.
Ja też bardzo lubiłam moją babcię,która była potwornie toksyczną matką.
No ja akurat swojej nie znosiłam. Wiedziałam jak znęcała się nad mamą i to mnie pewnie do niej zniechęciło. Poza tym wcale nie była dla mnie dużo lepsza niż dla mamy. Próbowała mnie urobić jak mamę, ale się jej nie udało.
Hah, ja mam dokładnie tak samo.
Przy czym moja mama w zupełnie inny sposób traktowała mnie a w zupełnie inny traktuje moją siostrę. W sensie w zupełnie inny sposób rozwala nam obu życie. Cały czas zastanawiam się czy się odciąć, a jednak ciągle coś mnie trzyma.
Zastanawiam się czy da się zrobić tak, żeby moje dzieci kiedyś były szczęśliwe i żeby nie zrobić im sajgonu w psychichice.
33 2019-09-04 09:36:13 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2019-09-04 09:37:14)
Zastanawiam się czy da się zrobić tak, żeby moje dzieci kiedyś były szczęśliwe i żeby nie zrobić im sajgonu w psychichice.
Da się. Od Ciebie zależy jaka będziesz. Sam fakt, że masz świadomość toksyczności matki i znacz schemat, świadczy o tym, że możesz coś zrobić.
Przede wszystkim zadbać o siebie, starać się siebie polubić bez względu na jej subiektywną ocenę. Szczęśliwa matka, to szczęśliwe dzieci. Wiesz już czego nie robić, wiec tego nie rób.
Ja mam bardzo dobry kontakt z córką, a jest już niespełna pełnoletnia. To wspaniała dziewczyna, mądra, dobra, ambitna i rozsądna. Nic złego na jej temat nie powiem (choć jakieś tam wady ma ).
Udowodniono, że matki toksyczne najczęściej gnębią córki. Jeśli nie mają córek, to wybierają najsłabszego syna.
34 2019-09-04 10:49:42 Ostatnio edytowany przez JMY7 (2019-09-04 10:50:15)
Ciężki temat. Ja generalnie przestałam przejmować się zachowaniem mojej matki. Nauczyłam się nie zwracać na nie uwagi, lekceważyć wszelkie pretensje i uwagi. Próba naprawienia relacji z toksyczną osobą stanowi dla niej jedynie pożywkę.