Wiem, że to forum dla kobiet….Może właśnie dlatego chcę o to zapytać tutaj.
Krótka piłka - gdzie można poznać samotną dziewczynę? Tylko nie chcę rad w stylu “wszędzie”, bo to znaczy to samo co “nigdzie”
Skończyłem dwie szkoły zaocznie - wszystkie zajęte
Kurs na prawo jazdy - wszystkie zajęte co poznałem
Praca, w której jestem praktycznie sam z dziewuchami. 15 kobiet + dodatkowo osoby z zewnątrz które czasami przyjeżają w zastępstwie - zajęte (a pracę niedługo zmieniam i raczej nie zapowiada się bym znowu w żeńskim gronie pracował)
Poznałem kilka fajnych dziewczyn dodatkowo przez znajomych - zajęte
Zajęte, zajęte, zajęte…Moja przygoda z dziewczynami skończyła się na kilku flirtach, gdzie za każdym razem miałem nadzieję że “w końcu ktoś samotny” się dla mnie znalazł, a tu dupa, bo wszystkie okazały się zajętę. Później odkryłem brutalną prawdę, że dziewczyny ze mną flirtowały, by sobie udowodnić że “jakby chciały to by mnie miały, ale nie posuną się za daleko bo już mają swoich chopów”.
Nie jestem typem imprezowicza, więc puby, imprezy, dyskoteki odpadają. Zresztą, znając historię moich znajomych, wiem że nie trzeba chodzić po takich miejscach by kogoś poznać.
Nie mam kompleksów. (no, może poza tym że wyglądam zdecydowanie zbyt młodo jak na swój wiek) Nie jestem brzydki, nie mam problemów z cerą, jestem wysoki (184), bardzo gęstę włosy, żadnych problemów z łysieniem etc. Zresztą nie ma to wszystko znaczenia, bo mam wiele znajomych, co mają większość negatywnych cech fizycznych a mimo to mają fajne dziewczyny.
Z relacjami damsko-męskimi również nie mam problemów. Jestem osobą bardzo kontaktową i szybko nawiązuje relację z nowo poznanymi osobami. Nie mam więc żadnych problemów ze swoją nieśmiałością. W pracy jestem bardzo lubiany.
Zarówno pod względem fizycznym jak i osobowym nie wpisuje się w, nazwijmy to, kanon typowego “przegrywa”, a jednak coś na rzeczy być musi
27 lat mi za parę miechów stuknie (chociaż w ogóle na takiego nie wyglądam hehe) a ja się zastanawiam gdzie popełniłem błąd. Czuej się, jakby wszechświat robił wszystko, byle by trzymać mnie z dala od dziewczyn. Moja sytuacja nie jest normalna i co gorsza, nie rozumiem z czego wynika.
Moja psychika jest już tak skrzywiona, że dla mnie dziewczyna, która jest ładna i samotna jednocześnie to byt na poziomie abstrakcji nie możliwy dla mnie do wyobrażenia. Jak widzę, poznaję łądną dziewczynę to WIEM że jest zajęta. I tak jest, nie ma wyjątków od tej reguły.
A portale randkowe to jakaś patologia. Dziewczyny mają tam tak chore wymagania, że to po prostu jest masakra.
Nie szukam żony (przynajmniej na razie) ale kogoś z kim jednak mógłbym się spotykać, poprzytulać etc. bo nie ukrywam, że brakuje mi bliskości.
Ale gdzie mam się udać, to nie mam bladego pojęcia. Czuje się jak ostatni singiel na świecie, jakby wszystkie dziewczyny zostały już zajęte.
A najgorsze jest to ciągłe wypytywanie “CZY JUŻ KOGOŚ MASZ?”. Na początku odpowiadałem ze śmiechem, potem waliłem co raz bardziej wymyślne sarkazmy…..a ostatnio złapałem się na tym, że robie się agresywny przy tego typu pytaniach.
Czy jestem udupiony? Czy są na tym świecie jeszcze samotne dziewczyny?