Witam, nie wiem co robić, mój chłopak przyznał się że 3 miesiące pisał z jakąś mężatką (38 lat) która poznał w internecie, na jakimś czacie. Zaczał z nią pisać w pazdzierniku tamtego roku i miał z nią teoretycznie kontakt do grudnia, potem go zerwał, niestety ja dowiedziałam się o wszystkim dopiero w marcu. Powiedział że nie zamierzał mnie z nią zdradzać, nic do niej nie czuł, i pisał z nią tylko dlatego że nie miał z kim pogadać, w co troche ciężko mi uwierzyć bo zawsze miał dużo znajomych, kolegów, i o wszystkim rozmawialiśmy, jednak odciełam się troche od niego bo długo go przy mnie nie było w okresach w których go potrzebowałam, i nie zwracałam uwagi gdy mówił że czuje się samotny, sam mi poradził wcześniej że mam się zająć swoim życiem, i nie truć mu wszystkim dupy.. twierdził że tak będzie lepiej. Poznałam w pracy pewnego kolege z którym dużo rozmawiałam przez telefon, mój chłopak o wszystkim wiedział, twierdził że mu to nie przeszkadza. Rozmawiałam z tym kolegą, zwyczajnie o pierdołach, czasem przyjeżdżał do mnie na chwile pogadać również ze znajomymi, dobrze wiedział o moim chłopaku, więc twierdziłam że nie robie nic złego, tylko z nim rozmawiałam itd. Mój chłopak, wyjasnił mi że zaczął znajomość z tą kobietą, przez zazdrość o tego kolege. Chciał sie jakoś na mnie odegrać, uznał że to będzie sprawiedliwe, twierdził też że jesli ona ma 38 lat (my mamy 20 pare) i swoje życie, meża, dzieci, to nawet jesli mi powie o tej relacji to nie bede zazdrosna, problem w tym że po pewnym czasie ta kobieta zaczeła mu mówić że go kocha, że zrobiłaby dla niego wszystko, a on dalej z nią pisał, powiedział mi, że odmówił jej spotkania i zawsze powtarzał że ma myślec o rodzinie i dzieciach a nie gadać że kocha przypadkową osobe z internetu, i że zerwie z nią kontakt. W końcu ostatecznie zrobił to podobno w grudniu. Niby do niczego nie doszło, i on zawsze sie tłumaczy że tylko z kimś pisał, nie szukał sobie żadnej dziewczyny, i nic od niej nie chciał, tylko pogadać, ale jednak to że tyle mnie oszukiwał strasznie mnie boli, nigdy wcześniej nikt z nas nie zrobił niczego takiego i bardzo cięzko mi to wybaczyć, ciągle teraz myśle że coś ukrywa, oszukuje mnie, że znowu jak sobie z czymś nie radzi zacznie z kimś rozmawiać, i jestem bardzo zazdrosna o to co było między nim a tą kobietą. Bardzo go kocham, jesteśmy ze sobą już kilka lat, i też cięzko mi odejść tylko przez "jakies pisanie z kims z czatu", ale teraz ciągle mu to wypominam i ciężko mi sie z tym pogodzić. Napisałam bo chciałabym wiedzieć co inni myślą o takiej sytuacji, może serio przesadzam, sama nie wiem..
Kurde jak to jest, że w tych historiach gdzie są związki nagle zaczyna się jakieś natrętne poszukiwanie kolegów/koleżanek, zupełnie jakby to była jakaś nerwica
Dwóch ludzi -> koleżeństwo -> związek -> każdy z nich ma niewyobrażalną potrzebę znalezienia jakiejś koleżanki/kolegi (w zależności od płci of course)
W sumie dla mnie to też jest dziwne, że postanowiłaś się ,,zaprzyjaźnić" z kolegą z pracy rozmawiałaś z nim wieczorami przez telefon, potem przyjeżdżał osobiście na rozmowy... No sorry ale coś jest tu nie tak.
Właśnie potem wychodzą takie cyrki jakie opisujesz.
Oj Miś nie denerwuj się, to tylko znajomy, zwykły znajomy, tzn. kolega z pracy, zwykły kolega no w sumie pracujemy już 3 lata i dobrze się znamy to jest już przyjacielem, to po prostu tylko przyjaciel... tak...
Wiem, nie powinnam tyle z nim rozmawiać, teraz już nie mam z nim kontaktu można powiedzieć, ale wtedy uważałam że to nic złego bo mieliśmy wtedy ciężki okres a on nigdy nie miał dla mnie czasu albo raczej nie chciał mieć i wszystko inne wyglądało na ważniejsze ode mnie, eh długa historia.
Szukanie kolegów i koleżanek będąc w związku zaczyna się, kiedy się nie jest pewnym uczuć do partnera i tego, czy chce się z nim zostać, coś nie gra, nie pasuje, pojawia się chęć sprawdzenia, czy do innej/innego nie poczuje się więcej, czy ktoś inny bardziej do nas nie pasuje. Nie chce się kończyć zazwyczaj jednak dobrego związku, bo szkoda, ale myśli i uczucia się wyrywają do jakiegoś nieokreślonego kogoś, kto może istnieje i może z nim bylibyśmy szczęśliwsi. To jest najczęściej oparte na iluzji, że ten ktoś da nam wszystko to samo, co dotychczasowy partner, plus bonus, to, czego ten partner nie ma lub czego przy nim nie czujemy. I zaczyna się rozglądanie, nawiązywanie kontaktów i testowanie własnych emocji, z krzywdą dla partnera, który przecież widzi, że coś jest nie tak, a o kolegach na pewno się dowie...Można tak zepsuć bardzo wartościową relację. Potem się okaże, że to jednak było TO, ale rozbitego nie da się posklejać. Lepsze wrogiem dobrego.