Witam Panie i Panów.
Trafiłem tutaj chcąc sięgnąć po poradę, gdyż skrajność emocji wygrywa z trzeźwym spojrzeniem na sytuację. Spotykam się od kilku miesięcy z pewną dziewczyną. Relacja układała się sympatycznie. Moja bierność wynikająca po części z nieśmiałości sprawiła, że przespałem swoją szansę, aby zbudować coś więcej niż koleżeństwo. Ostatecznie z tropu zbił mnie pomysł poznania mnie z jej dobrą koleżanką. Stało się jasne jak to wygląda. Zabrnąłem w to i za jej namową i nawiązałem kontakt z przyjaciółką. Szczerze się ucieszyła z tego powodu, gdyż po prostu wzajemnie darzymy się szacunkiem i zależy nam na wzajemnym byciu szczęśliwym. W tym momencie ponosząc wszelkie konsekwencje swojej bierności powinienem wyrzucić to ze swojej głowy, ale gryzie mnie poczucie żalu z powodu niewykorzystanej szansy. A może tak to właśnie miało być na zasadzie, że czasami trzeba skręcić z wydawałoby się prostej drogi do szczęścia? Boję się, że tlące się uczucia po drodze nie wygasną i ciężko będzie na nią spoglądać jedynie w kategorii koleżanki. Dodam też, że z kimś tam się spotyka więc tutaj mamy już raczej całkowicie przegraną sytuację.
2 2019-07-01 20:56:15 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-07-01 20:57:55)
Witam Panie i Panów.
Trafiłem tutaj chcąc sięgnąć po poradę, gdyż skrajność emocji wygrywa z trzeźwym spojrzeniem na sytuację. Spotykam się od kilku miesięcy z pewną dziewczyną. Relacja układała się sympatycznie. Moja bierność wynikająca po części z nieśmiałości sprawiła, że przespałem swoją szansę, aby zbudować coś więcej niż koleżeństwo. Ostatecznie z tropu zbił mnie pomysł poznania mnie z jej dobrą koleżanką. Stało się jasne jak to wygląda. Zabrnąłem w to i za jej namową i nawiązałem kontakt z przyjaciółką. Szczerze się ucieszyła z tego powodu, gdyż po prostu wzajemnie darzymy się szacunkiem i zależy nam na wzajemnym byciu szczęśliwym. W tym momencie ponosząc wszelkie konsekwencje swojej bierności powinienem wyrzucić to ze swojej głowy, ale gryzie mnie poczucie żalu z powodu niewykorzystanej szansy. A może tak to właśnie miało być na zasadzie, że czasami trzeba skręcić z wydawałoby się prostej drogi do szczęścia? Boję się, że tlące się uczucia po drodze nie wygasną i ciężko będzie na nią spoglądać jedynie w kategorii koleżanki. Dodam też, że z kimś tam się spotyka więc tutaj mamy już raczej całkowicie przegraną sytuację.
Chłopie, jesteśmy na polskim forum, to pisz że kurna po polsku. O co się tobie właściwie rozchodzi, hę?
Kubol_93 napisał/a:Witam Panie i Panów.
Trafiłem tutaj chcąc sięgnąć po poradę, gdyż skrajność emocji wygrywa z trzeźwym spojrzeniem na sytuację. Spotykam się od kilku miesięcy z pewną dziewczyną. Relacja układała się sympatycznie. Moja bierność wynikająca po części z nieśmiałości sprawiła, że przespałem swoją szansę, aby zbudować coś więcej niż koleżeństwo. Ostatecznie z tropu zbił mnie pomysł poznania mnie z jej dobrą koleżanką. Stało się jasne jak to wygląda. Zabrnąłem w to i za jej namową i nawiązałem kontakt z przyjaciółką. Szczerze się ucieszyła z tego powodu, gdyż po prostu wzajemnie darzymy się szacunkiem i zależy nam na wzajemnym byciu szczęśliwym. W tym momencie ponosząc wszelkie konsekwencje swojej bierności powinienem wyrzucić to ze swojej głowy, ale gryzie mnie poczucie żalu z powodu niewykorzystanej szansy. A może tak to właśnie miało być na zasadzie, że czasami trzeba skręcić z wydawałoby się prostej drogi do szczęścia? Boję się, że tlące się uczucia po drodze nie wygasną i ciężko będzie na nią spoglądać jedynie w kategorii koleżanki. Dodam też, że z kimś tam się spotyka więc tutaj mamy już raczej całkowicie przegraną sytuację.Chłopie, jesteśmy na polskim forum, to pisz że kurna po polsku. O co się tobie właściwie rozchodzi, hę?
To jest po polskiemu. Czego nie rozumiesz?
Facet wzdycha do swatającej a nie do tej, z którą został zeswatany.
Też nie rozumiem do końca o co chodzi. Chyba o to, że został źle skierowany, wbrew swojej woli. Gdyby było śmieszne. Można by to nazwać komedią pomyłek.
Witam Panie i Panów.
Trafiłem tutaj chcąc sięgnąć po poradę, gdyż skrajność emocji wygrywa z trzeźwym spojrzeniem na sytuację. Spotykam się od kilku miesięcy z pewną dziewczyną. Relacja układała się sympatycznie. Moja bierność wynikająca po części z nieśmiałości sprawiła, że przespałem swoją szansę, aby zbudować coś więcej niż koleżeństwo. Ostatecznie z tropu zbił mnie pomysł poznania mnie z jej dobrą koleżanką. Stało się jasne jak to wygląda. Zabrnąłem w to i za jej namową i nawiązałem kontakt z przyjaciółką. Szczerze się ucieszyła z tego powodu, gdyż po prostu wzajemnie darzymy się szacunkiem i zależy nam na wzajemnym byciu szczęśliwym. W tym momencie ponosząc wszelkie konsekwencje swojej bierności powinienem wyrzucić to ze swojej głowy, ale gryzie mnie poczucie żalu z powodu niewykorzystanej szansy. A może tak to właśnie miało być na zasadzie, że czasami trzeba skręcić z wydawałoby się prostej drogi do szczęścia? Boję się, że tlące się uczucia po drodze nie wygasną i ciężko będzie na nią spoglądać jedynie w kategorii koleżanki. Dodam też, że z kimś tam się spotyka więc tutaj mamy już raczej całkowicie przegraną sytuację.
Mam pytanie czy Ty w ogóle lubisz tą nowo poznaną koleżankę?
Taki bezwład życiowy trochę prezentujesz, płyniesz jak ta rybka z prądem ale znosi czasem na mielizny.