Historia takich jak wiele. Pierwszy chłopak, miłość, ślub. Dwoje dzieci i kryzys od 5 lat. Dziś od pół roku mieszkamy osobno, pozew w sądzie złożony przeze mnie...sprawa jesienią i niby rozum wie, że to bylo jedyne wyjście, ale czasem serce tak boli...tak jak teraz, jakby miało za chwilę przestać bić. Choć wiem, że to taki etap, tak chcialabym, żeby byl juz za mną...
Dziś kolejna noc, w trakcie której spałam trzy godziny, a za chwilę praca....Dziś dlugi pracowity dzień...powinnam być skupiona na pracy, a emocji mnóstwo..one muszą być, wiem, ze jak ich nie przeżyje to nie zamknę tego wszystkiego...
Dzięki rozstaniu zyskalam spokój swój i dzieci...nie muszę się martwić o której wróci, gdzie jest...łatwiej by bylo gdyby zawsze było źle...i gdyby nie włączala się i realizacja, bo wiem , ze czasem tęsknię za wyidealizowanym obrazem jeszcze mego męża...dobrze, że głowa jest tu mądrzejsza od serca..
A on kłamie dalej...niby nie mieszka, ale przychodzi do dzieci...tak będzie do rozwodu i podziału majątku, bo tez jego mieszkanie...mnie traktuje jak powietrze, ale czasem coś powie...czasem dość bolesne słowa...jednego bym tylko chciala, żeby przestał kłamać...tylko to nie jego umiejętność...prawdy zawsze potrzebowałam ja...i ją znam...po co mi jego prawda?...po co mi jego przepraszam?...po to, aby zachować choć odrobinę szacunku do ojca mych dzieci...
2 2019-06-25 06:52:54 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-06-25 06:57:35)
Historia takich jak wiele. Pierwszy chłopak, miłość, ślub. Dwoje dzieci i kryzys od 5 lat. Dziś od pół roku mieszkamy osobno, pozew w sądzie złożony przeze mnie...sprawa jesienią i niby rozum wie, że to bylo jedyne wyjście, ale czasem serce tak boli...tak jak teraz, jakby miało za chwilę przestać bić. Choć wiem, że to taki etap, tak chcialabym, żeby byl juz za mną...
Dziś kolejna noc, w trakcie której spałam trzy godziny, a za chwilę praca....Dziś dlugi pracowity dzień...powinnam być skupiona na pracy, a emocji mnóstwo..one muszą być, wiem, ze jak ich nie przeżyje to nie zamknę tego wszystkiego...
Dzięki rozstaniu zyskalam spokój swój i dzieci...nie muszę się martwić o której wróci, gdzie jest...łatwiej by bylo gdyby zawsze było źle...i gdyby nie włączala się i realizacja, bo wiem , ze czasem tęsknię za wyidealizowanym obrazem jeszcze mego męża...dobrze, że głowa jest tu mądrzejsza od serca..
A on kłamie dalej...niby nie mieszka, ale przychodzi do dzieci...tak będzie do rozwodu i podziału majątku, bo tez jego mieszkanie...mnie traktuje jak powietrze, ale czasem coś powie...czasem dość bolesne słowa...jednego bym tylko chciala, żeby przestał kłamać...tylko to nie jego umiejętność...prawdy zawsze potrzebowałam ja...i ją znam...po co mi jego prawda?...po co mi jego przepraszam?...po to, aby zachować choć odrobinę szacunku do ojca mych dzieci...
Pewnie marne to dla Ciebie pocieszenie, ale lepiej trafić nie mogłaś.
Dziewczyny zaraz tu Ciebie ustawią do pionu i naprostują myślenie, bo ja już teraz widzę, że masz zadatki
na kolejną cierpiętnicę powłóczącą całe życie tęsknym wzrokiem za jakimś patałachem funta kłaków nie wartym,
który będzie siedział Ci w głowie i mącił na tyle skutecznie, że już nigdy z nikim się nie zwiążesz na stałe
i za chwilę się obudzisz w wieku 55 lat, sama, zgorzkniała i wku*wiona na cały świat "bo były zmarnował mi życie..."
Nieprawda. Ty sama je sobie marnujesz rozmyślając o nim bez przerwy, bo pół roku to jest kawał czasu,
już dawno powinien być tylko mglistym wspomnieniem, ale czytając co Ty tutaj mamroczesz półprzytomna o 6 rano,
to sama sobie z tym nie poradzisz i bez pomocy utkniesz na wieki we wspomnieniach, wyobrażeniach i marzeniach
o człowieku, który poza tymi dziećmi pewnie nic dobrego dla Ciebie nie zrobił i myślisz że co, nagle mu się odmieni?
Serce Cię boli, bo?
Tęsknisz za jego wyidealizowaną, czyli fałszywą, wersją. Po co?
Łatwiej byłoby Ci, gdyby zawsze było między wami źle. Na pewno? Zdecydowałabyś się wówczas i na ślub, i na dzieci? Po co "gdybasz"?
Faktycznie, konfrontacja z własnymi, choć trudnymi, uczuciami działa cuda. Czym innym jest jednak konfrontacja, czym innym hodowanie. Po co pielęgnujesz nieprzyjemne uczucia? Jakie uczucia, a jednak, ukrywasz?
Dziękuję bardzo...czasem kubeł wody jest potrzebny. Na szczęście tych tęsknot jest coraz mniej i coraz rzadziej. Wczoraj po prostu dowiedziałam się o kolejnym kłamstwie. Ale juz stawiam się do pionu..
Sprawę rozwodowa i podzial majątku tez pomoga...
A 6 rano to dla mnie norma:)
Najgorsze co można zrobić to żyć przeszłością. Spójrz na mój podpis. To szczera prawda. Pogódź się z tym, że nie będzie taki za jakim tęsknisz. Ja Cie nawet rozumiem, bo sama tak kiedyś tęskniłam, choć za matką... taką jakiej nie miałam, jaką bym chciała mieć. Bolało, że nigdy takiej nie będę mieć. Zaznałam spokoju dopiero gdy się pogodziłam z tym faktem. Nie ma sensu martwić się i płakać nad rzeczami na jakie nie mamy wpływu.
A Ty nie masz wpływu na mężowe kłamstwa. Tak więc żyj tu i teraz.
Najgorsze co można zrobić to żyć przeszłością.
Otóż to. Nie pamiętam w tej chwili dokładnie, ale to chyba Eskimosi mają takie mądre powiedzenie:
- Nie warto patrzeć w przeszłość, bo można potknąć się o teraźniejszość i spieprzyć sobie przyszłość...
Wiem, że wplyw mam tylko na siebie i swoje zachowania i decyzja o rozwodzie była jedyna właściwa. Tylko to jak w procesie żałoby przychodzi żal i niedowierzanie...22 wspólne lata robią swoje...są wspomnienia, dzieci, przeżycia...ale to juz za mną...teraz nowe życie...
Jedyne co trudno mi przyjąć, że nawet teraz kłamie i zaprzecza faktom...i chyba juz nawet on sam sobie nie wierzy:)
Po co słuchasz mamrotania do siebie jakiegoś nieodpowiedzialnego kolesia?
Po co pozwalasz mu, żeby mącił ci w głowie?
Przyszedł do dzieci, pobawił się i won z chałupy. Niech mamrota sobie do ściany.
Żadnych herbatek, kawek, ciasteczek i uprzejmości.
Wchodzi - dzieci - wychodzi. Baj, baj.
Niech swoje historyjki mitomana zachowa dla siebie.
9 2019-06-28 16:56:11 Ostatnio edytowany przez Jużprawiepo (2019-06-28 16:59:40)
Po co słuchasz mamrotania do siebie jakiegoś nieodpowiedzialnego kolesia?
Po co pozwalasz mu, żeby mącił ci w głowie?
Przyszedł do dzieci, pobawił się i won z chałupy. Niech mamrota sobie do ściany.
Żadnych herbatek, kawek, ciasteczek i uprzejmości.
Wchodzi - dzieci - wychodzi. Baj, baj.
Niech swoje historyjki mitomana zachowa dla siebie.
Oczywiście herbatek, ciasteczek nie ma:) i nie będzie...
Ale on czasem zachowuje się jakby był u siebie...jedno popołudnie, gdy ja pracuję do wieczora, siedzi z dziećmi, to i potrafi sprzątać...na mój protest słyszę, to też mój dom i mogę sobie sprzątać...eh
A mamrocze dość głośno:( głównie wtedy, gdy zadam niewygodne pytanie