Cześć,
nie chcę się zbytnio rozpisywać, przejdę do sedna. 6,5 roku związku, 4 lata sielanka, następnie problemy natury rodzinnej, zawodowej, osobistej - kłótnie, nieprzyjemności. Etap naprawiania - niekiedy pomimo wybaczenia wielu przykrości i slow nadal wspominałam to co mówił w innych kłótniach choć wiem, ze nie powinnam skoro mieliśmy nad tym pracować. Zwalczyłam to w sobie, zaakceptowałam tez jego wady nie walczę z nimi, umiem odpuszczać, duzo pomógł terapeuta, dzięki któremu pomogłam przede wszystkim swojej samoocenie to pociągnęło za sobą same dobre rzeczy także i dla nas. Mimo to nadal się różnimy, chcemy zrobić jeszcze duzo rzeczy razem, myśleliśmy ze slub i dzieci nam w tym przeszkodzą, ale wspólnie stwierdziliśmy ze nie. Damy radę i inni ludzie potwierdzają ze niepotrzebne nasze obawy . chcieliśmy planować slub i w tym miesiącu iść na nauki. Dziś widziałam ze coś mu chodzi po głowie jakiś nie w sosie, wiec siadam uśmiecham się i pytam co tam. On ze chce wyjechac za granice popracować (dodam ze jest w trakcie rozkręcania firmy, poza tym nasze przychody są bardzo dobre, żyjemy na bardzo dobrym poziomie pomimo młodego wieku). Ja trochę w słup i mówię ok, a jak to pogodzimy teraz z naszymi planami? On na to, ze musimy porozmawiać, czy te nasze plany są na pewno spójne... Dodam, ze miał wątpliwości na początku roku twierdził ze po tych kłótniach ale i tak czuje ze to ja jestem kobieta z które chce mieć dzieci rodzine i strasznie mnie kocha i od tego momentu było już lepiej.
Nie rozumiem tego, totalnie ugasił mój zapał i chęć do pracowania nad naszym związkiem, dawno nie było tak dobrze jak ostatnio, a te słowa zwaliły mnie dzis z nóg... Ja miałam wątpliwości tylko raz po ciężkim roku (mój dawny wpis), a on już drugi raz i to w czasie kiedy oboje zdecydowaliśmy ze zrobimy wszystko żeby było lepiej. Kocham go ogromnie, duzo razem przeszliśmy, ale myśle tez ze ciężko będzie mi żyć z myślą ze ma ciagle wątpliwości i nie jest mnie pewien.
Jak byście odebrały takie słowa?
Mam ochotę wziąć rzeczy i się wyprowadzić mamy za sobą już tyle rozmow ze nie mam siły na kolejne, temat wrócił jak bumerang.
Temat: 7 lat i nadal nic...
Zobacz podobne tematy :
Odp: 7 lat i nadal nic...
Skoro problemy dotyczą tego samego związku i tego samego partnera - kontynuuj proszę w swoim poprzednim wątku: https://www.netkobiety.pl/t110166.html