Witam, nie jestem Kobietą ale pomyślałem, że będzie to dobre forum żeby opisać sytuację.
Pewnego razu a właściwie 2 lata temu w pracy spotkałem dziewczyne w sumie spodobała mi się ale nawet nie myslalem o tym zeby cokolwiek do niej podbijac albo sie umawiac. Po jakims czasie jednak ona zaczela sie na mnie tez patrzec i usmiechac i stwierdzilem ze cos w tym jest. Po jakims czasie zaczela mnie obserwowac na social media, pozniej lubila zdjecia (typowe zaczepki) az w koncu po 2 miesiacach gdzies sama napisala do mnie i ten kontakt zaczal sie rozwijac i zaczalem sie zauroczyc w niej. I temat sie rozwijal, pisalismy doslownie kazdego dnia codziennie ale pewien kolega po jakims czasie mi powiedzial ze ona jest zareczona i w tym roku bierze slub, troche mnie to zamurowalo ale mowie ze to na pewno nie prawda. No ale czekalem co ona na to powie i postanowila sie spotkac i mi wytlumaczyc sytuacje, oczywiscie z emocjami i z lzami w oczach ze jeszcze nie zaczela znajomosci a juz popsula bo bylem za idealny. Ale wybaczylem jej to i zostalismy kolegami (chociaz tak nie bylo) znowu zaczelismy poznawac siebie, ona opowiadala o swoim zyciu jakie jest tragiczne, zwiazek z przyzwyczajenia, ona nie moze nigdzie wychodzic do ludzi, miec kolezanek, isc na studia, ladnie sie ubierac bo jej narzeczony jest zazdrosny i zabrania jej. (Nie bil jej) Wiec dlatego chyba zianteresowala sie mna bo nie ukladalo jej sie w zwiazku. Ja nie moglem jej dac jeszcze tej nadziei ze jak zerwie to sprobujemy razem, musialem najpierw ja poznac jaka ona jest i dopiero. I zaczelismy nadal pisal i pisac, czasami spotykac sie i bylo naprawde milo, spacery itp. az w koncu pocalowalismy sie pierwszy i ta wiez nas jeszcze bardziej zlaczyla dopiero wtedy stwierdzilem ze mozemy sprobowac ale ona musi najpierw swoj zwiazek zalatwic ale coraz trudniej jej bylo bo bala sie odrzucenia od otoczenia co powiedza ludzie, co mama powie ktora wszystkie pieniadze wydaje na ten slub i mieszkanie dla nich i wszystko. I tak ciagnelo sie ze kilka razy "rozstawalismy sie" ale ona zawsze wracala ze teskni za mna i nie moze tak po prostu nie miec kontaktu. W koncu przyszedl czas slubu byl to dla mnie ciezki etap bo naprawde zakochalem sie w niej a ona wziela ten slub tak jakby z musu, nie miala wsparcia w nikim i musiala go wziac bo by zostala odrzucona z niczym. Minely z 2tygodnie po slubie, ona odezwala sie ze jej jest ciezko, ciagle o mnie mysli a u niej mimo slubu nadal jest zle, nadal przyzwyczajenie nie ma zadnej rozrywki tylko zycie z dnia na dzien w ciaglych klotniach. Nasz kontakt znowu sie odbudowal zaczelismy caly czas znowu pisac jak moglismy i spotykac sie az po kilku miesiacach poszlismy do lozka pierwszy raz ze soba. I tak wszystko nam sie ukladalo mimo kilku malych klotni i sprzeczek ja coraz bardziej naciskalem zeby w koncu cos zrobila ale nadal blokada u niej byla bo dodam ze ma 23 lata. (I tak w tak mlodym wieku wziela slub bo 21 lat) i miesiace mijaly klotnie u nas byly coraz czesciej ale tylko z zazdrosci ze ja wychodze i gadam z kolezankami a jej nie mam na codzien bo wieczorem wraca do swojego zycia i z nim spedza dnie... Mimo to bylismy niesamowicie zkaochani w sobie ja jej dawalem sile ale nie potarfila jej do konca wykorzystac zeby wygadac sie mamie ze chce zerwac. W koncu po jakims czasie mielismy powazniejsza klotnie bo wyprowadzila sie na kilka dni do mamy i zapytalem gdzie aktualnie jest to powiedziala u mamy ale wiedziala ze dziwnie pisze i zaczalem dzwonic do niej jak sie okazalo wrocila do domu do niego bo jej go szkoda tez troche bylo bo nic nie umial, sprzatac, gotowac, myc, nic nie potrafil,m tylko pracowac i zyc z dnia na dzien. I wtedy on sie dowiedzial ze ona pisze ze mna to udalo mi sie to odkrecic (chociaz bylem bardzo wkurzony na nia) to nie chcialem jej niszczyc i wyjasnilem ze czasami sie odzywalem do niej jak potrzebowalem pracy na studia do szkoly. I tak sie stalo wtedy rozstawalismy sie caly czas ale ona wracala ciagle, ciagle ten same temat ze jej zle jest i w ogole. A podobno co jakas klotnie miala pozniej po kilku miesiacach to byly tylko podteksty (zeby do mnie szla) i ja to niszczylo juz konkretnie. A on jej nie pozwolil uciec i rozstac sie (chyba dlateog ze byla kura domowa...) No i u nas klotnie nasilaly sie coraz bardziej bo to juz dlugo trwalo a chcialem w koncu oficjalnego zwiazku a nie spotykac sie pokryjomu i tylko martwic sie jak jej nie ma bo nie moze nawet na internet wchoidzic przy nim... Az po pewnej klotni (pol roku temu) napisalem do jej przyjaciolki i jej wszystko powiedzialem, ona oczywiscie zla byla na mnie ze po co to robie ze zniszcyzlem jej zycie ale mysle ze to dla jej dobra po czesci (chociaz ta przyjaciolka duzo jej nie pomogla) ustalily czas ze do lutego (tego roku) dajemy sobie przerwe i w ogole i zobaczymy co dalej no i ja mialem juz naprawde wywalone, za duzo przecierpialem, udalo mi sie poznac dziewczyne zaczalem z nia pisac, mailem duzy dystans do niej bo wiedzialem ze dopiero co zakonczylem jeden zwiazek (niby) ale pisalismy i mi bylo psychicznie lepiej az do czasu jak po 3 tygodniach ona odezwala sie znowu ze jej jest zle, nie daje sobie rady i w ogole teskni i mysli o mnie kazdego dnia. Przyznam ze mialem w tedy duzy dystans do niej ale uczucia wrocily z potrojona sila i wszystkim... miesiac ona pisala mi ciagle milo a ja mialem dystans ale znowu otworzylem sie i zakochalem sie na nowo tyle ze to trwalo do marca (tego roku) znowu zaczely sie klotnie, nie bylem wyrozumialy ze on przyjezdza po nia do pracy i w ogole a ona musi jezdzic z nim i nie moze postawic sie bo klotnie ciagle. I zaczely sie nasze klotnie przetaczac w psychiczne klotnie zaczalem pisac rzeczy typu ze jak mi nie pokaze wiadomosci z nim to powiem wszystkim o nas ( wiem to bylo mega slabe ale czlowiek uczy sie na bledach) ale wtedy juz nie wiedzialem co mam zrobic bo czulem sie taki jakby wykorzystany przez te 2 lata przez ktore juz moglem nawet rodzine zalozyc. I znowu w klotnie rozstalismy sie... tyle ze tym razem to ja cierpialem caly czas az po tygodniu nie wytrzymalem i musialem napisac ale ona widziala ze ma przewage nade mna bo nie mialem juz sil to trzymala dystans i powiedziala ze nie bedizemy juz razem ze ja zniszczylem i takie tam. Bylo mi naprawde ciezko i pod koniec kwietnia rozstalismy sie (po raz xxx) I chcialem zapomniec o niej ale ciezko codziennie co kazda minute myslalem o niej ze nam nie wyszlo... Momentami bardziej zalezalo mi na jej szczesciu niz na tym ze ja bede z nia bo jest naprawde super osoba ale wieziona... Az po kilku dniach jak cierpialem odezwala sie do mnie zeby mi poiwiedziec ze jej mama miala udar. Zabolalo mnie to bardzo bylem jeszce bardziej podlamany i zle mi z tym bylo. (Dodam ze kilka dni wczesniej ktos sie podszywal pode mnie na fejsie nowym koncie i napisal do niej zeby sprawdzic ja - to juz chore ale dowiedzialem sie ze to on pisal i chcialem jej to powiedziec ale zawsze sie denerwowala niesamowicie jak mowilem na ten temat i nie chciala sluchac tego tematu nie wiem o co chodzilo) I wracajac do jej mamy chcialem jej pomoc bylem mily i w ogole ale ona mowila ze jakos stara sie chce odpoczac od wszystkich ludzi i miec spokoj. A ja jak wracalem do tego tematu ze podszywa sie pode mnie to znowu zaczela oburzona wyzywac sie mnie ze nie chce o tym gadac, nie rozumialem tego... I znowu zakonczylismy pisanie bo zapytalem czy mam juz wcale sie nie odzywac i ona nie widzi szans dla nas odpowiedziala ze nie. I mija juz tydzien od czasu jak nie mamy kontaktu, poblokowala mnie wszedzie.
Po mojej obserwacji uwazam ze jest mloda niezrownowazona dziewczyna psychicznie i kazdy krok jaki teraz podejmuje nie jest przemyslany, ma za duzo na glowie i przez to musi mnie traktowac najgorzej jak sie da ale po co? zeby zapomniec o mnie??
Napisalem wszystko w duzym skrocie bo moglbym pisac a pisac bo historia naprawde byla super i romantyczna i bylismy jak zakochane osoby z blokada ze nie mozemy byc razem, nie bylismy typowymi kochankami do lozka i tyle.
Chcialbym prosic o wasza opinie na temat sytuacji. Czy myslicie ze ona bedize potrafila zyc z swiadomoscia ze go zdradzala i w ogole? czy w koncu sie przelamie i odejdzie od niego? I czy nie wytrzyma i odezwie sie do mnie?
Dodam ze wczoraj duzo myslalem i czas sie wziac w garsc bo to ona traci ze mnie nie bedize jak ja kogos znajde bo moge byc w idealnym zwiazku a ona nadal bedzie niszczona psychicznie przez niego. Potrzebuje malego wsparcia bo probuje zapomniec o niej ale to jest ciezkie a nie potrafie zrobic z niej najgorszej osoby bo wiem ze taka nie jest przy nim a wrecz odwrotnie. Czy w ogole jest jakas szansa ze ona nagle zmieni sie dla niego bedzie super mila i to samo on i nagle bedzie super? Ona planowala nawet dziecko ze mna a mowi ze do niego juz ma wstret.
Prosze o wyrozumialosc i przepraszam za brak polskich znakow ale tak sie pisze po prostu szybciej i lepiej
Pozdrawiam