Kobiety! Która z was ma podobny problem? Mam partnera, jesteśmy razem od 5 lat. Chodzi do pracy i zarabia, ale wieczorami jest taaaaaki zmęczony i niema ochoty ze mną wyjść, iść na siłownie, na spacer, porobić coś fajnego. W weekend to samo. Ale ma sile aby kupić 8 piw i jeszcze rowerem pojechać po trawkę. Siada na kanapie, kręci blanta i otwiera piwo.
Towarzyszy mu Play Station i Facebook.
Kiedy się kłócimy o to i mówię ze mam dość i najchętniej bym odeszła to z łatwością powtarza, że na pstryknięcie palca znajdzie nowa.
Dwa dni temu napisał do innej kobiety komentarz na FB „ ale Pani jest piękna <3 O Boże” jest to jakaś znana osoba wiec ona na niego może nawet nie zwróci uwagi, ale może się trafić taka co do niej napisze i wtedy ktoś jemu odpisze. Dodam, że ten komentarz był na prywatnej wiadomości. No cóż, przyznaje, że po kryjomu to zobaczyłam. Ale usunął pare chwil później ta wiadomość. On tak robi, znam go, że kiedy mamy słabe momenty on szuka potwierdzenia u innych kobiet/koleżanek. Wiecie.... ja nie znam ani jednej jego koleżanki. Mam powody do zazdrości, bo często pisze z różnymi i jest taki miły a mam wrażenie, że ja zasłużyłam na jego miłą osobę bardziej niż ktoś inny.
Nie jestem jakąś zołzą. Walczę tylko o swoje. O miłość.
5 lat z rzędu taka głupia i to wiem, ale boje się zmienić to.
Dlaczego? Boje się, że jeśli odejdę to on zrozumie w końcu dlaczego i się poprawi, ale ja wtedy już nie będę chciała w to znów brnąć, lecz moje myśli są takie: a co jeśli jego nowa przyszła kobieta dostanie go takiego jakiego ja go sobie wymarzyłam?! I o jego lepsza zmianę ja walczyłam? Wiem, że nie powinno się zmieniać osoby, bo wtedy się nie kocha jej prawdziwej, ale ja chce zmiany na lepsze. On powtarza, że dla dziecka i rodziny zrobi wszystko. Lecz on nie chce zmienić się dla mnie, wiec skąd pewność, że jednak to zrobi jak już by było dziecko? Jestem osoba która chce się rozwijać i być lepsza wersja siebie, ale z facetem u boku który żyje z dnia na dzień jest ciężko tak brnąc do przodu. Ale mam jeszcze tyle uczuć, że nie jest łatwo zabrać rzeczy i wyjść na zawsze. Ciagle mam nadzieje, że zrozumie.....że się zmieni....
Czy myślicie, że ma to jeszcze szanse? Powinnam walczyć dalej czy patrzeć na siebie jeśli on tez patrzy tylko na siebie?
Aaaaahhh kto wymyślił związki ;-)
Pozdrawiam was czytelniczki serdecznie.
No i panów tez jeśli tu są
Miłego wieczoru
2 2019-05-25 22:46:00 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-05-25 23:09:52)
Witaj
Kiedyś jak byłem dużo młodszy myślałem że mam kontrolę i panuje nad dragami i alkoholem i że mogę prawie wszystko (nie)zrobić ze swoją ówczesną dziewczyną a ona zrobi prawie wszystko dla mnie a mnie wszystko wolno podobnie pewnie jak Twój facet a może nie jak on .
Myliłem się bardzo odeszła z hukiem po 5 latach znajomości i 3 latach mieszkania ze mną i moich jazd .Po dwóch latach dochodzenia do dna się jakoś ogarnąłem po tym wszystkim i poszedłem leczyć ale nie wróciliśmy już do siebie było za późno.
Co z Twoim chłopakiem będzie ? Czy się zmieni dla Ciebie i dla siebie ?Co Ty możesz zrobić?Jak konkretnie chcesz walczyć ?
Tak naprawdę to nie wiem , ale jak dalej z nim będziesz mieszkać a on nie widzi problemu nie ponosi żadnych konsekwencji bo mu tak dobrze i wygodnie żyć to się być może współuzależnisz od niego będziesz żyć jego paleniem i piciem i będziesz bardzo cierpieć coś jak nerwica i depresja na przemian z chwilami ulgi wszystkie szykany jeszcze może przed Tobą nie da się zaakceptować i nie zaakceptować jednocześnie tego jak żyje Twój facet .Ty wybierasz jak się czujesz i jak myślisz i to co z tym zrobisz.
Trzymaj się
Dzięki wielki za odpowiedz.
Tak, współuzależnienie... już o tym czytałam i byłam na jednym „meetingu”, ale ci ludzie byli strasznie przytłoczeni i smutni i nigdy tam nie wróciłam, bo stwierdziłam ,że jeszcze nie jestem w takim stadium.
Nerwica? Jak najbardziej. Mam chwile kiedy jestem szczęśliwa, za 5 minut potrafię się przyczepić do byle czego.
Ja jestem świadoma wszystkiego. I nawet uwzględniam komentarze bliskich którzy mówią, że daje się poniżać przez takie zachowanie, kiedy on pisze z kimś innym.
Twoja odpowiedz jest bardzo mądra i wiem że powinnam zmienić to życie. Lecz nie wiem jak się pozbyć myśli przyszłościowych typu: co jeśli pozna od razu kogoś i się zmieni? Co jeśli odejdę a on pójdzie balować i ja się o tym dowiem, że widocznie jemu nie zależy i ma to wszystko gdzieś. Boje się bólu, bo jeszcze nigdy nie doświadczyłam rozstania. Tylko sobie wyobrażam, że będę w smutku, w rozterce jeżeli już tak się boje i jeśli już tak mnie serducho boli kiedy myśle o najgorszym...
4 2019-05-25 23:29:03 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-05-25 23:39:33)
Dzięki wielki za odpowiedz.
Tak, współuzależnienie... już o tym czytałam i byłam na jednym „meetingu”, ale ci ludzie byli strasznie przytłoczeni i smutni i nigdy tam nie wróciłam, bo stwierdziłam ,że jeszcze nie jestem w takim stadium.
Nerwica? Jak najbardziej. Mam chwile kiedy jestem szczęśliwa, za 5 minut potrafię się przyczepić do byle czego.
Ja jestem świadoma wszystkiego. I nawet uwzględniam komentarze bliskich którzy mówią, że daje się poniżać przez takie zachowanie, kiedy on pisze z kimś innym.
Twoja odpowiedz jest bardzo mądra i wiem że powinnam zmienić to życie. Lecz nie wiem jak się pozbyć myśli przyszłościowych typu: co jeśli pozna od razu kogoś i się zmieni? Co jeśli odejdę a on pójdzie balować i ja się o tym dowiem, że widocznie jemu nie zależy i ma to wszystko gdzieś. Boje się bólu, bo jeszcze nigdy nie doświadczyłam rozstania. Tylko sobie wyobrażam, że będę w smutku, w rozterce jeżeli już tak się boje i jeśli już tak mnie serducho boli kiedy myśle o najgorszym...
Częściowo odpowiedziałaś sobie dziewczyny żyjące z potencjalnie uzależnionym człowiekiem właśnie tak maja bardzo długo same zaprzeczają (zbyt)wiele wybaczają ulegają ustępują obwiniają się za wszystko boją się samotności i bólu rozstania wstydzą się strasznie są niepewne swojej wartości mają niską samoocenę ,chcą same sobie poradzić z problemem bez niczyjej pomocy to esencja właśnie zaklętego koła współuzależnienia krzywe lustrzane odbicie tego co myśli i co robi uzależniona osoba wiele sie robi ze strachu przed zmianami albo wiele nie robi tkwi się w tym co ch***we ale dobrze znane.Zmiany nadchodzą rozstania się zdarzają nie które nieuchronne w bezsilności i rozpaczy .Nie masz żadnej gwarancji że Ciebie nie zdradzi i nie zostawi jak się znudzi i zachce mu się nowości .Uzależnienia są progresywne i się krzyżują bardzo często rozwijają się różnie u każdego nieco inaczej jedno się powtarza zawsze jest jeszcze gorzej i nikt nie staje się lepszy nawet poczciwcy staja sie mendami czasem trwa to dłużej .
Jak możesz pochodź jeszcze na mityngi na początku niewiele się podoba ale nie chodzi o ocenianie kto ma lepiej lub gorzej chodzi o to czy masz kontakt z własnymi uczuciami i siłę do zmian dla siebie na swoją korzyść i rozpoznanie utożsamienie sie z problemami wiem jak na początku skręca potem jak człowiek nauczy się słuchać to mija wraca spokój alkoholicy i narkomani maja tak samo jak osoby z nimi żyjące reakcje są niemal bliźniacze po za tym znam trochę osób z Al anon w większości to kobiety żony.
Polecam to forum też poczytaj pisz wielu to pomogło
Niechcemalemuszem napisał/a:Dzięki wielki za odpowiedz.
Tak, współuzależnienie... już o tym czytałam i byłam na jednym „meetingu”, ale ci ludzie byli strasznie przytłoczeni i smutni i nigdy tam nie wróciłam, bo stwierdziłam ,że jeszcze nie jestem w takim stadium.
Nerwica? Jak najbardziej. Mam chwile kiedy jestem szczęśliwa, za 5 minut potrafię się przyczepić do byle czego.
Ja jestem świadoma wszystkiego. I nawet uwzględniam komentarze bliskich którzy mówią, że daje się poniżać przez takie zachowanie, kiedy on pisze z kimś innym.
Twoja odpowiedz jest bardzo mądra i wiem że powinnam zmienić to życie. Lecz nie wiem jak się pozbyć myśli przyszłościowych typu: co jeśli pozna od razu kogoś i się zmieni? Co jeśli odejdę a on pójdzie balować i ja się o tym dowiem, że widocznie jemu nie zależy i ma to wszystko gdzieś. Boje się bólu, bo jeszcze nigdy nie doświadczyłam rozstania. Tylko sobie wyobrażam, że będę w smutku, w rozterce jeżeli już tak się boje i jeśli już tak mnie serducho boli kiedy myśle o najgorszym...Częściowo odpowiedziałaś sobie dziewczyny żyjące z potencjalnie uzależnionym człowiekiem właśnie tak maja bardzo długo same zaprzeczają (zbyt)wiele wybaczają ulegają ustępują obwiniają się za wszystko boją się samotności i bólu rozstania wstydzą się strasznie są niepewne swojej wartości mają niską samoocenę ,chcą same sobie poradzić z problemem bez niczyjej pomocy to esencja właśnie zaklętego koła współuzależnienia krzywe lustrzane odbicie tego co myśli i co robi uzależniona osoba wiele sie robi ze strachu przed zmianami albo wiele nie robi tkwi się w tym co ch***we ale dobrze znane.Zmiany nadchodzą rozstania się zdarzają nie które nieuchronne w bezsilności i rozpaczy .Nie masz żadnej gwarancji że Ciebie nie zdradzi i nie zostawi jak się znudzi i zachce mu się nowości .
Jak możesz pochodź jeszcze na mityngi na początku niewiele się podoba ale nie chodzi o ocenianie kto ma lepiej lub gorzej chodzi o to czy masz kontakt z własnymi uczuciami i siłę do zmian dla siebie na swoją korzyść i rozpoznanie utożsamienie sie z problemami wiem jak na początku skręca potem jak człowiek nauczy się słuchać to mija wraca spokój alkoholicy i narkomani maja tak samo jak osoby z nimi żyjące reakcje są niemal bliźniacze po za tym znam trochę osób z Al anon w większości to kobiety żony.
Polecam to forum też poczytaj pisz wielu to pomogło
Mityngi skreśliłam już po pierwszym razie, ponieważ czułam się obco wśród tych osób. Tak, większość kobiety brały w nich udział i tylko jeden mężczyzna.
Fascynuje mnie kiedy czytam dużo faktów, które się zgadzają z moja codziennością: wstyd, wszystko samemu, ucieczka od prawy.
Postaram się o zmianę. Chce jej. Tylko trzeba przetrwać ten lęk przed zmiana i przed bólem z którym jeszcze walczę.
Dziękuje, że wspomagasz! Jest to dla mnie bardzo ważne, że jest ktoś na świecie, kto to czyta i stara się mi pomoc słowami oraz własnym doświadczeniem.
Boje się iść z tym do rodziny, bo już kilka razy słyszeli ze odchodzę, ale jednak wróciłam do mojego partnera... jeszcze raz i uznali by mnie za idiotkę... a rodzina jest dla mnie tak ważna, że wole chować prawdę.. ale oni jednak zawsze czuja, że coś jest nie tak.
Może krok pierwszy to plan. Plan jak zacząć plan rozstania?
Jeszcze raz dziękuje.
Ale pytanie mam do Ciebie/Pana: czy tez szukałeś potwierdzenia u innych kobiet? Czy tez czułeś że możesz mieć każda jeśli twoja kobieta ci zostawi? Czy twoja pewność siebie była zawsze aktywna?
6 2019-05-25 23:57:20 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-05-25 23:58:15)
Moja pewność siebie zmieniała się wraz z rozwojem uzależnienia zdradziłem parę razy Swoją dziewczynę bo mogłem i była okazja wcale nie byłem pod wpływem (naprawdę jednocześnie miałem wyrzuty i podobało mi się zdradzanie sam byłem tym zaskoczony ) seks traktowałem jak jeden z dragów i nie mogłem się przyczepić do mojej dziewczyny absolutnie o nic tak naprawdę a w końcu moja pewność zależała już tylko od amfetaminy ThC i alkoholu ale to wiem teraz chociaż wtedy to też wiedziałem to wypierałem i uciekałem przed odpowiedzialnością a byliśmy zaręczeni doszło do tego że zaczęła mi przeszkadzać biegun się zmienił u mnie całkiem robiłem tak nieświadomie i świadomie na złość żeby sie rozstać ale za jej "pomocą"tak to widzę a cierpienie po rozstaniu to idealny powód by pic i ćpać.
Dzięki! Życzę miłego wieczoru. Idę porozmyślać.
8 2019-05-26 00:12:12 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-05-26 00:16:41)
Drobiazg ja życzę Tobie odwagi do zmian w Twoim życiu boli to fakt ale ból ma to do siebie że mija a wielu wielu ludzi strasznie uparcie szuka sposobu i powodów żeby dalej tkwić w bagnie jakimkolwiek a to jest okropnie nałogowe myślenie i działanie zniewolenie dosłownie i w dodatku samonapędzające jak nie sięgnie się swojego dna to trudniej wyjść obojętnie czy się jest ćpunem alkoholikiem czy osobą współuzależnioną tak jakoś to jest dziwnie.
Pozdrawiam
poczytaj ten wątek https://www.netkobiety.pl/t112733.html
9 2019-05-26 14:07:30 Ostatnio edytowany przez pinkpiwonia (2019-05-26 14:08:29)
Boje się iść z tym do rodziny, bo już kilka razy słyszeli ze odchodzę, ale jednak wróciłam do mojego partnera... jeszcze raz i uznali by mnie za idiotkę... a rodzina jest dla mnie tak ważna, że wole chować prawdę.. ale oni jednak zawsze czuja, że coś jest nie tak.
Hej Niechcemalemuszem , mysle , ze
bardziej pasowalo by do Ciebie " Nie-muszem-ale-chcem " bo dokladnie tak jest !
Misiaczek manipuluje toba prowokujac u ciebie zazdrosc. I jak widac bardzo skutecznie.
A rodzina, skoro juz kilka razy slyszala, ze odchodzisz nie zdziwi sie, kiedy nastapi to ostatecznie.
Uciekaj dziewczyno jak najpredzej. Nie daj sie wrobic w dziecko i rodzine z kims, kto Cie wkreca w problemy i hustawke emocjonalna, poki co masz wolna droge .......
Na bank przyprawia ci rogi.
Na bank przyprawia ci rogi.
Skad ta pewnosc?
Niechcemalemuszem napisał/a:Boje się iść z tym do rodziny, bo już kilka razy słyszeli ze odchodzę, ale jednak wróciłam do mojego partnera... jeszcze raz i uznali by mnie za idiotkę... a rodzina jest dla mnie tak ważna, że wole chować prawdę.. ale oni jednak zawsze czuja, że coś jest nie tak.
Hej
Niechcemalemuszem , mysle , ze
bardziej pasowalo by do Ciebie " Nie-muszem-ale-chcem " bo dokladnie tak jest !
Misiaczek manipuluje toba prowokujac u ciebie zazdrosc. I jak widac bardzo skutecznie.
A rodzina, skoro juz kilka razy slyszala, ze odchodzisz nie zdziwi sie, kiedy nastapi to ostatecznie.
Uciekaj dziewczyno jak najpredzej. Nie daj sie wrobic w dziecko i rodzine z kims, kto Cie wkreca w problemy i hustawke emocjonalna, poki co masz wolna droge .......
Dzieki za te slowa.
Wszystko to prawda a tak ciezko jest wprowadzic zmiany. Nie umiem jeszcze zatrzyac tych mysli typu: Co bedzie jak go spotkam na ulicy z inna laska i bedzie szczesliwy a ja takiego chcialam dla siebie? Ciezko uwierzyc, ze bede mogla miec inny zwiazek i bede szczesliwa, bo na poczatku wszystko sie wiaze z tym partnerem. Uffff....
pinkpiwonia napisał/a:Niechcemalemuszem napisał/a:Boje się iść z tym do rodziny, bo już kilka razy słyszeli ze odchodzę, ale jednak wróciłam do mojego partnera... jeszcze raz i uznali by mnie za idiotkę... a rodzina jest dla mnie tak ważna, że wole chować prawdę.. ale oni jednak zawsze czuja, że coś jest nie tak.
Hej
Niechcemalemuszem , mysle , ze
bardziej pasowalo by do Ciebie " Nie-muszem-ale-chcem " bo dokladnie tak jest !
Misiaczek manipuluje toba prowokujac u ciebie zazdrosc. I jak widac bardzo skutecznie.
A rodzina, skoro juz kilka razy slyszala, ze odchodzisz nie zdziwi sie, kiedy nastapi to ostatecznie.
Uciekaj dziewczyno jak najpredzej. Nie daj sie wrobic w dziecko i rodzine z kims, kto Cie wkreca w problemy i hustawke emocjonalna, poki co masz wolna droge .......Dzieki za te slowa.
Wszystko to prawda a tak ciezko jest wprowadzic zmiany. Nie umiem jeszcze zatrzyac tych mysli typu: Co bedzie jak go spotkam na ulicy z inna laska i bedzie szczesliwy a ja takiego chcialam dla siebie? Ciezko uwierzyc, ze bede mogla miec inny zwiazek i bede szczesliwa, bo na poczatku wszystko sie wiaze z tym partnerem. Uffff....
Podobna historia do Twojej z dalszym ciągiem i obawami jak u Ciebie w tym wątku https://www.netkobiety.pl/t117196.html
Dziewczyna sobie radzi po rozstaniu coraz lepiej moim zdaniem
Ja byłam w takim związku pół.roku i uciekłam gdzie pieprz rośnie ..Pierwsze 3 miesiące był oddanym miłym chłopakiem i jakiś mi nie przeszkadzało ,że lubił wyjść na piwko ( sama lubię ) ..Później było tylko gorzej ...ukrywanie przede mną ,że wychodzi na piwo w tygodniu , ważniejsze było nawalenie się niż romantyczny wieczór ze mną , brak seksu itp . Szczerze mówiąc mam 32 lata i nie wiem czy się jeszcze wyrobie z byciem żona i matka ,ale z drugiej strony z tym cLowiekiem też by nie było przyszłości . Zacisnęłam żeby i rzuciłam go . Co mogę powiedzieć ? Tobie radzę to samo ...raczej średni kandydat do życia
Ja byłam w takim związku pół.roku i uciekłam gdzie pieprz rośnie ..Pierwsze 3 miesiące był oddanym miłym chłopakiem i jakiś mi nie przeszkadzało ,że lubił wyjść na piwko ( sama lubię ) ..Później było tylko gorzej ...ukrywanie przede mną ,że wychodzi na piwo w tygodniu , ważniejsze było nawalenie się niż romantyczny wieczór ze mną , brak seksu itp . Szczerze mówiąc mam 32 lata i nie wiem czy się jeszcze wyrobie z byciem żona i matka ,ale z drugiej strony z tym cLowiekiem też by nie było przyszłości . Zacisnęłam żeby i rzuciłam go . Co mogę powiedzieć ? Tobie radzę to samo ...raczej średni kandydat do życia
Pól roku to jeszcze super czas aby zmienic cos. Nie mówie, bo nigdy nie jest za pózno. Sa ludzie silniejsi jak ty i slabsi jak ja. Dobra. Zaczne dzialac jak najszybciej. Popakowalam czesc swoich rzeczy. Jestem zmuszona wrócic do rodziców, bo on sie nie wyprowadzi - kilka podejsc juz bylo w przeszlosci.
Mam plan wyjechac w sierpniu na rok do Hiszpanii na studia. To bedzie dobra ucieczka i moze nauczka dla niego... Nie skreslam go calkiem. Jeszcze nie. Wiem jaki potrafi byc, ale gubi sie codziennie o goszinie 18 kiedy wraca z pracy i kreci blanta. Gubi sie jak ja stawiam opór i decyduje sie "popsac z kolezankami", bo ja marudze i "draze temat".... No i ch... Moze mu zabraknie takiego marudzenia jednego pieknego dnia. Ale moze i nie - zobacze z czasem. Mam nadzieje ze te dwa miesiace do sierpnia przemina jak z wiatrem...
Szkoda wspólnych planów, ale plany mozna zmienic, no nie?
Oj to pisanie z koleżankami dobrze znam ,aż.za dobrze Wiecznie słyszałam ,że ma dużo koleżanek i się dogaduje z kobietami . Później złapałam go na tym ,że ode mnie wyjechL o godozndi 23 a o 23:30 był już ustawiony z koleżanką na piwo .... Dodam ,że koleżanką ma narzeczonego z którym już teraz spodziewa się dziecka . Bo to tak jest ,dobry z niego kolega ,ale partner fatalny ...
Nie wiele tracisz ,tak ja uważam ... Jestfaki typ ludzi do których należy Twój ex i cale życie potrafią się przebujac . Mój ma 32 lata już j co ? Wiek tego nie zmienia .
Oj to pisanie z koleżankami dobrze znam ,aż.za dobrze
Wiecznie słyszałam ,że ma dużo koleżanek i się dogaduje z kobietami . Później złapałam go na tym ,że ode mnie wyjechL o godozndi 23 a o 23:30 był już ustawiony z koleżanką na piwo .... Dodam ,że koleżanką ma narzeczonego z którym już teraz spodziewa się dziecka . Bo to tak jest ,dobry z niego kolega ,ale partner fatalny ...
Nie wiele tracisz ,tak ja uważam ... Jestfaki typ ludzi do których należy Twój ex i cale życie potrafią się przebujac . Mój ma 32 lata już j co ? Wiek tego nie zmienia .
Mój 37 - ja 29... wiek to tylko liczba. To ja ciagle jestem mózgiem operacji wszystkiego chociaż o tyle młodsza. Wszystko zaczyna się od „M. Zrób to, zadzwoń tam, gdzie można załatwić to? Załatwisz mi to?”
Ahhh... Kurde ja tez lubię wyjść na piwo. Ze mną jakoś nie chce wychodzić. Woli w domu się zajeb... ja w domu nie przepadam. Ale ja wiem kiedy przestać i znam granice...
No raczej każdy człowiek jeśli chce zmiany to na lepsze niż na gorsze, co nie sprawia, że życie w oczekiwaniu, że on się zmieni ma jakikolwiek sens, bo raczej się nie zmieni. I uwaga, teraz będzie brutalnie, na pewno nie zmieni się będąc w związku z Tobą, weź pomyśl bardziej nad tym jak teraz jest a nie nad tym jak mogłoby być gdyby Twój partner był zupełnie inną osobą. Przecież to irracjonalne. Do tego życie z nałogami, ekstra warunki do zakładania rodziny.
Anulka1987 napisał/a:Oj to pisanie z koleżankami dobrze znam ,aż.za dobrze
Wiecznie słyszałam ,że ma dużo koleżanek i się dogaduje z kobietami . Później złapałam go na tym ,że ode mnie wyjechL o godozndi 23 a o 23:30 był już ustawiony z koleżanką na piwo .... Dodam ,że koleżanką ma narzeczonego z którym już teraz spodziewa się dziecka . Bo to tak jest ,dobry z niego kolega ,ale partner fatalny ...
Nie wiele tracisz ,tak ja uważam ... Jestfaki typ ludzi do których należy Twój ex i cale życie potrafią się przebujac . Mój ma 32 lata już j co ? Wiek tego nie zmienia .Mój 37 - ja 29... wiek to tylko liczba. To ja ciagle jestem mózgiem operacji wszystkiego chociaż o tyle młodsza. Wszystko zaczyna się od „M. Zrób to, zadzwoń tam, gdzie można załatwić to? Załatwisz mi to?”
Ahhh... Kurde ja tez lubię wyjść na piwo. Ze mną jakoś nie chce wychodzić. Woli w domu się zajeb... ja w domu nie przepadam. Ale ja wiem kiedy przestać i znam granice...
no niestety ,ale wyręczanie kogoś , załatwianie spraw nie prowadzi do niczego dobrego. Założę się,że wychował sie w takim domu gdzie za niego robiło się wszystko i sie tak nauczył..Teraz Ty przejęłąś pałęczkę po rodzicach. Z tego co piszesz to %%% głownym celem życiowym a nie wygląd ato najlepiej. A tak szczerze to po co z nim jestes ? Na co masz nadzieję ?
Na razie to chyba tylko Ty dorzucasz drewno do ogniska tego związku i na ile jeszcze Ci starczy siły ? ZOstaw go , zrób terapię wstrząsową i zobaczysz.
Niechcemalemuszem napisał/a:Anulka1987 napisał/a:Oj to pisanie z koleżankami dobrze znam ,aż.za dobrze
Wiecznie słyszałam ,że ma dużo koleżanek i się dogaduje z kobietami . Później złapałam go na tym ,że ode mnie wyjechL o godozndi 23 a o 23:30 był już ustawiony z koleżanką na piwo .... Dodam ,że koleżanką ma narzeczonego z którym już teraz spodziewa się dziecka . Bo to tak jest ,dobry z niego kolega ,ale partner fatalny ...
Nie wiele tracisz ,tak ja uważam ... Jestfaki typ ludzi do których należy Twój ex i cale życie potrafią się przebujac . Mój ma 32 lata już j co ? Wiek tego nie zmienia .Mój 37 - ja 29... wiek to tylko liczba. To ja ciagle jestem mózgiem operacji wszystkiego chociaż o tyle młodsza. Wszystko zaczyna się od „M. Zrób to, zadzwoń tam, gdzie można załatwić to? Załatwisz mi to?”
Ahhh... Kurde ja tez lubię wyjść na piwo. Ze mną jakoś nie chce wychodzić. Woli w domu się zajeb... ja w domu nie przepadam. Ale ja wiem kiedy przestać i znam granice...no niestety ,ale wyręczanie kogoś , załatwianie spraw nie prowadzi do niczego dobrego. Założę się,że wychował sie w takim domu gdzie za niego robiło się wszystko i sie tak nauczył..Teraz Ty przejęłąś pałęczkę po rodzicach. Z tego co piszesz to %%% głownym celem życiowym a nie wygląd ato najlepiej. A tak szczerze to po co z nim jestes ? Na co masz nadzieję ?
Na razie to chyba tylko Ty dorzucasz drewno do ogniska tego związku i na ile jeszcze Ci starczy siły ? ZOstaw go , zrób terapię wstrząsową i zobaczysz.
Nadzieje mam, ze sie obudzi. :-(
"Hope dies last"...
Terapia wstrzasowa. To chyba najepsze rozwiazanie.
Dzieki wielkie!
Dziwne, że myślisz o tym co bedzie jak on sie zmieni przy innej, a nie myślisz co bedzie, jak sie nie zmieni przy Tobie. Przecież to drugie jest z 1000 razy bardziej prawdopodobne.
Nie jest tak latwo sie zmienic... Tym bardziej, ze palenie i chlanie, to nie jest taki świadomy wybór, ze jeden dzień czlowiek to robi, a na drugi mowi sobie: koniec i wiecej juz po to nie siega. Alkoholizm i narkomania to nie są rzeczy, co sie wybiera jak kolor bluzki, którą dzisiaj zalożysz. Może Cie wkręcił gadką, że może przestać, ale nie wierz w te bzdury. Jakby mógł, to by już przestał.
On się nie zmieni. Ty się możesz zmienić i swoje zachowanie, ale te wszystkie "walczę o ten związek" albo że to ty sprawisz, że on się zmieni, albo że on się zmieni dla dziecka, dla rodziny, albo że jak go zosawisz to on magicznie zmieni swoje zachowania - między bajki włóż.
Nie ma żadnej szansy, że on się zmieni dla Ciebie. Zero. Nul.
Skoro on już teraz tak cię traktuje - nie ma dla ciebie czasu, nie obchodzisz go, pisze komplementy do innych babek, mówi że po nim spłynie twoje odejście i znajdzie inną - to znaczy, że rozstanie go nawet nie wzruszy. Fajnie mu, bo ma naiwną dziewczynkę, co wierzy w bajki o miłości, być może jeszcze chodzi z nim do łóżka, wierzy w każde jego słowo, znosi jego dziecinne zachowania i wyskoki i to, że on nic nie robi poza pracą i piciem do komputera.
Dziwna ta zazdrość tobą kieruje, ale nie łudź się, nic się nie zmieni. Dopóki on nie zechce zmienić się dla siebie, to będzie taki sam i już.
Siada na kanapie, kręci blanta i otwiera piwo.
Towarzyszy mu Play Station i Facebook.
... zatem nie jesteś mu do niczego potrzebna. A z jakiego powodu on jest potrzebny Tobie?
Niechemalemuszem, zastanów się czego chcesz i zrób to. Ja Ci powiem jedno... byłam w takiej relacji, też bałam się co będzie potem i zastanawiałam się jak to zniosę, że się zmieni i będzie z kimś innym. Ten związek to moja najlepsza lekcja życia. Gdyby nie to doświadczenie, nie doceniłabym tak mocno tego co mam teraz. Gdy byłam w tym związku wybaczałam, udawałam że nie widzę, samooszukiwałam się. Mam nadzieję, że takie doświadczenie ngdy mi się nie przytrafi. Wyciągnij z tej lekcji dużo dla siebie i potraktuj jako wyzwanie do zmian w sobie. To działa!
Dziwne, że myślisz o tym co bedzie jak on sie zmieni przy innej, a nie myślisz co bedzie, jak sie nie zmieni przy Tobie. Przecież to drugie jest z 1000 razy bardziej prawdopodobne.
Nie jest tak latwo sie zmienic... Tym bardziej, ze palenie i chlanie, to nie jest taki świadomy wybór, ze jeden dzień czlowiek to robi, a na drugi mowi sobie: koniec i wiecej juz po to nie siega. Alkoholizm i narkomania to nie są rzeczy, co sie wybiera jak kolor bluzki, którą dzisiaj zalożysz. Może Cie wkręcił gadką, że może przestać, ale nie wierz w te bzdury. Jakby mógł, to by już przestał.
Twoje pierwsze zdanie bardzo mi się podoba. Dzięki, czasem trzeba innych opini niż swoich własnych myśli.
Niechemalemuszem, zastanów się czego chcesz i zrób to. Ja Ci powiem jedno... byłam w takiej relacji, też bałam się co będzie potem i zastanawiałam się jak to zniosę, że się zmieni i będzie z kimś innym. Ten związek to moja najlepsza lekcja życia. Gdyby nie to doświadczenie, nie doceniłabym tak mocno tego co mam teraz. Gdy byłam w tym związku wybaczałam, udawałam że nie widzę, samooszukiwałam się. Mam nadzieję, że takie doświadczenie ngdy mi się nie przytrafi. Wyciągnij z tej lekcji dużo dla siebie i potraktuj jako wyzwanie do zmian w sobie. To działa!
Jak długo byłaś z ta osoba w związku?
I po rozstaniu zmienił się?
Wierze w to, że zasłużyłam na lepsze traktowanie
Nie wiem czy się zmienił, bo całkowicie straciłam z nim kontakt. Też wierzyłam, że zasługiwałam i zasługuję na lepsze traktowanie i tak jest! W związku nie byłam za długo. Ale na tyle długo żeby się zorientować, że wpadam w wir bez wyjścia i na tyle krótko, że nie zniszczyłam sobie głowy dokumntnie.
Jeżeli nie odpowiadają Ci mityngi AA to idź do terapeuty, posiłkuj się literaturą fachową.
Normalna, zdrowa dziewczyna nawet nie weszłaby w jakąkolwiek relację z tego typu osobą. Ty w niej tkwisz aż 5 lat!
5 lat z takim świrem, który jest dla Ciebie wymówką pt.: "Gdyby nie on, moje życie dzisiaj byłoby takie wspaniałe".
Rzuć go i zacznij pracować nad tym, co chcesz osiągnąć albo zostań i stocz się z nim.
Piękna ta Wasza miłość, taka jedyna i niepowtarzalna...
Jeżeli nie odpowiadają Ci mityngi AA to idź do terapeuty, posiłkuj się literaturą fachową.
Normalna, zdrowa dziewczyna nawet nie weszłaby w jakąkolwiek relację z tego typu osobą. Ty w niej tkwisz aż 5 lat!
5 lat z takim świrem, który jest dla Ciebie wymówką pt.: "Gdyby nie on, moje życie dzisiaj byłoby takie wspaniałe".
Rzuć go i zacznij pracować nad tym, co chcesz osiągnąć albo zostań i stocz się z nim.
Piękna ta Wasza miłość, taka jedyna i niepowtarzalna...
To co pogrubione nie ma całkowitego przełożenia na życie.Normalne zdrowe dziewczyny z niedysfunkcyjnych domów rodzin również wchodzą w związki z alkoholikami,narkomanami,chorymi zaburzonymi psychicznie osobami wyjątków od wzorców syndromów DDA/DDD jest bardzo wiele.Nikt nie jest idealny to jedno przyszłości nikt nie zna to drugie w stanie zakochania widzi się na ogół dobre strony to trzecie,alkoholicy nie od razu ekstremalnie chorują podobnie narkomani i chorzy psychicznie oni maja okresy remisji po za tym uzależnienia się rozwijają nie od razu widać chorobę współuzależnienia również mają taką progresywną dynamikę,alkoholicy i narkomani potrafią jak chcą i wiedzą jak postępować w porządku wobec kobiety i potrafią to wykorzystać świadomie i nieświadomi jak im wygodnie
Uzależnienia niemal zawsze rozwijają się samolubnie współuzależnienia też kwestia potrzeb i oczekiwań związana z instynktami i naturalnymi sprawami ulega wypaczeniu w stronę chorego egoizmu .Egoizmu w sensie wynaturzonego instynktu
Gitta napisał/a:Jeżeli nie odpowiadają Ci mityngi AA to idź do terapeuty, posiłkuj się literaturą fachową.
Normalna, zdrowa dziewczyna nawet nie weszłaby w jakąkolwiek relację z tego typu osobą. Ty w niej tkwisz aż 5 lat!
5 lat z takim świrem, który jest dla Ciebie wymówką pt.: "Gdyby nie on, moje życie dzisiaj byłoby takie wspaniałe".
Rzuć go i zacznij pracować nad tym, co chcesz osiągnąć albo zostań i stocz się z nim.
Piękna ta Wasza miłość, taka jedyna i niepowtarzalna...To co pogrubione nie ma całkowitego przełożenia na życie.Normalne zdrowe dziewczyny z niedysfunkcyjnych domów rodzin również wchodzą w związki z alkoholikami,narkomanami,chorymi zaburzonymi psychicznie osobami wyjątków od wzorców syndromów DDA/DDD jest bardzo wiele.Nikt nie jest idealny to jedno przyszłości nikt nie zna to drugie w stanie zakochania widzi się na ogół dobre strony to trzecie,alkoholicy nie od razu ekstremalnie chorują podobnie narkomani i chorzy psychicznie oni maja okresy remisji po za tym uzależnienia się rozwijają nie od razu widać chorobę współuzależnienia również mają taką progresywną dynamikę,alkoholicy i narkomani potrafią jak chcą i wiedzą jak postępować w porządku wobec kobiety i potrafią to wykorzystać świadomie i nieświadomi jak im wygodnie
Uzależnienia niemal zawsze rozwijają się samolubnie współuzależnienia też kwestia potrzeb i oczekiwań związana z instynktami i naturalnymi sprawami ulega wypaczeniu w stronę chorego egoizmu .Egoizmu w sensie wynaturzonego instynktu
Jak się widzi objawy uzależnień, jak powyżej (pije, pali, flirtuje, gra przed kompem) to owszem, zwiewa się w podskokach. Ewentualnie proponuje się pomoc partnerowi/-ce. To jest normalny, zdrowy objaw osób, które dbają również o swoje dobro, pomimo tkwienia w związku z osobą, która jak się z czasem okazuje - zupełnie się do tego nienadaje.
31 2019-06-05 20:42:14 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-06-05 20:49:39)
Jak się widzi objawy uzależnień, jak powyżej (pije, pali, flirtuje, gra przed kompem) to owszem, zwiewa się w podskokach. Ewentualnie proponuje się pomoc partnerowi/-ce. To jest normalny, zdrowy objaw osób, które dbają również o swoje dobro, pomimo tkwienia w związku z osobą, która jak się z czasem okazuje - zupełnie się do tego nienadaje.
W sumie to się z Tobą zgadzam , ale właśnie jeśli się widzi objawy tu jest problem wiedza i zrozumienie uzależnień jest słaba w dalszym ciągu lepsza niż 30 lat temu ale dalej marna i trudno niewiele się poradzi na to .
Druga rzecz "miłość " naprawdę jest ślepa i pełna nadziei.We współuzależnieniu odruch zaprzeczania i wypierania bywa równie silny jak u alkoholika/narkomana "mój facet to nie możliwe on jest silny inny niż wszyscy wyjątkowy " jak kocha to przestanie " "dla mnie się zmieni" "będę walczyć aż się zmieni" itp itd wszystko to złudzenia posiadania wpływu i kontroli aż po własne dno i poczucie ciałem konsekwencji życia z uzależnioną osoba .
Instynkt samozachowawczy jest bardo zaburzony nie jest w równowadze przywiązanie/uzależnienie emocjonalne od osoby i "myślenie życiem" drugiej osoby osłabia dbanie o siebie o własne dobro to takie źle pojęte poświęcenie tu twarda miłość bywa czasem skuteczna a nie niańczenie nałogowca.To wszystko rozwija się w czasie i nie raz takie życie wydaje się "normalne"
32 2019-06-07 18:42:49 Ostatnio edytowany przez Gitta (2019-06-07 18:47:20)
paslawek,
wiedzę mamy już sporą, z pewnością większą na te czasy niż kiedyś, dla chcącego - nic trudnego.
Mamy do wyboru internet, literaturę, są terapeuci, mamy to nasze forum NetKobiet. Kto szuka, ten znajdzie.
"Miłość jest ślepa i pełna nadzieji" - to nie miłość a uzależnienie lub współuzależnienie.
O tym musimy głośno mówić, pisać.
Czas naprawdę zastanowić się nad tym, dokąd zmierzamy... Nie każdy nadaje się na związek a większość się niestety pcha, robi co gorsza dzieci...
Trzeba kobiety oraz mężczyzn zwyczajnie uświadamiać, koniec głaskania po głowie, im to nie pomaga. Przykładem jest chociażby to forum, gdzie ludzie przychodzą by ich ktoś pogłaskał (przytaknął - tak,jesteś biedną ofiarą cierpiętnicą) i dalej robią swoje (siedzą w swoim bagnie, wciągają w to dzieci).
Może czas przestać się usprawiedliwiać piciem, złym przykładem z domu? A iść ze sobą na terapię, przyjrzeć się sobie, swojemu zachowaniu, relacjom z każdym człowiekiem i pracować! Pracować nad sobą, stanąć na nogi. Żyć świadomie.
Inaczej powołujemy na świat kolejne pokolenia skrzywdzonych dzieci i tak bez końca...