Powracam po kilku latach nieobecności na Netkobiety. Odkąd zamieściłam tutaj ostatniego posta, wiele się zmieniło i stąd nowy problem.
Wyszłam za mąż, mam 2-letnią Córkę. Nie byłam w 100 procentach pewna przed ślubem i moje obawy niestety się potwierdziły. Wcześniej zdarzały się różnego rodzju przytyki w moim kierunku, ale twierdził, że to tylko przecież żart, a ja nie mam dystansu do siebie. Nazywa mnie mameją. Wydaje mi się, że problem leży w kwestii zarobków i na tym punkcie ma problem. W chwili obecnej zarabiam drugie tyle co on. Gdy się poznaliśmy byliśmy na podobnym poziome. Wyjeżdżając do Niemiec podjęłam pracę na zasadzie aby się utrzymać, on podobnie i się poznaliśmy. Ja jednak skończyłam studia i obiecałam sobie, że po dwóch latach znajdę pracę z moim wykształceniem, wcześniej dając sobie czas na naukę języka. Dałam radę. Od tamtej pory moja pensja sukcesywnie rosła. Zauważyłam, że jego to boli, zaproponowałam wspólne konto po śłubie, tak aby wszystko było wspólne, nie chciał. Zaczęły się przytyki na zasadzie „idź się lecz, tz
y masz coś z głową” itp. Ale z ciebie mameja/sierota, gdy prosiłam go o jakąś pomoc.
Gdy urodziło się dziecko było tylko gorzej. Podejrzewam, że dotyczy mnie depresja poporodowa, którą niestety nie przepracowałam. Poszłam do psychologa, po tym jak wszystko opowiedziałam, usłyszałam że tak naprawdę to nie mieści się w zakresie jej kompetencji. Mężowi powiedziałam, że idę do okulisty. Więcej nie poszłam. Teraz słyszałam teksty w stylu „Tatuś poprawi ci pieluszkę, bo mamusia nawet tego nie potrafi”. Wyjdżmy stąd, bo mamusia jest nudna”. „Nawet swoim dzieckiem nie umiesz się zająć”. Szczerze powiedziawszy teraz tak jest i czuję się beznadziejną matką. Myślałam, że on faktycznie czuje się niedoceniany. Spędza dużo czasu z Córką, ja to widzę. Mówiłam: „Z tatusiem, to zawsze fajna zabawa” Gdy coś posprzątał, starałam się to zauważyć, gdy coś naprawił też. Niestety gdy wracał do domu po pracy, mówił że nie posprzątane itd. Ja odbieram Córkę (ok 15) i jak jest ładna pogoda to praktycznie od razu zostajemy na placu zabaw. Do pracy wróciłam po roku czasu, pracuję na cały etat. Problem jest gdy stoję w złym miejscu bo np. zakładam buty a on chce przejść. Krytykuje moją jazdę samochodem. Ja sama się śmieję, że nawracanie to najczęstszy manewr, który wykonuję Mam do siebie dystans. Szczerze powiedziawszy boję się jeździć już teraz samochodem, naprawdę przestałam w siebie wierzyć. Gdy wraca do domu, ja akurat jestem w kuchni- „Co to za szajs gotujesz”. Czasami mówię poczekaj, za godzinę będzie obiad, on ostentacyjnie wyciąga jakąś mrożoną pizzę, którą sobie kupił.
Dzisiaj w nocy niestety przelała się czara goryczy. Córka obudziła się ok 1 w nocy i zasnęła dopiero po 5 rano. Niestety nie jest dzieckiem, które dobrze śpi. Od początku często się budziła. Na palcach obu rąk mogę policzyć całe przespane noce, a ma już dwa lata. To też często było problemem, bo kto ma wstawać.
Teraz jest chora, zostałam z nią dzisiaj w domu. Być może dlatego nie mogła zasnąć. Próbowałam już 3,5 godziny ją uspać, nie wytrzymałam obudziłam Męża i poprosiłam aby on spróbował. Tekst: „Ale jesteś nieudolna, z niczym sobie nie radzisz”.
Nie ma między nami hamulców. Słowa idiotka, dep, głupia itd. już się przyjęły. Ja staram się naprawdę nie mówić nic takiego w jego stronę. Nie jestem bez winy. Kilka tygodni temu w czasie kłótni powiedziałam, że po rozwodzie przynajmniej będę w stanie utrzymać naszą Córkę. Wiem, że jego bardzo to zabolało, ale już nie wytrzymałam.
Gdzie w tym wszystkim jest nasza mała Córeczka. Ona najprawdopodobniej jeszcze nic nie rozumie. Ale podczas jednej z kłótni, gdy krzyczał coś w moją stronę, ona zaczęła razem z nim coś tam po swojemu krzyczeć. Rozwód wisi w powietrzu, po trzech latach małżeństwa tylko właśnie jest dziecko...