W zasadzie to nie wiem od czego zacząć i nie wiem jak zobrazować wszystko dokładnie- potrzebowałabym milionów słów... Mam 25 lat. Niedawno skończyłam studia i w sumie wszystko co było dobre pozostało daleko w tyle. Nie mogę narzekać permanentnie bo to co ważne to posiadam- zdrowie, rodziców i stabilność finansową ale nie emocjonalną. Dawniej dużo się śmiałam, byłam radosna, uwielbiałam podróżować (i chyba tego najbardziej mi brakuje odkąd podjęłam pracę którą po 4 miesiącach już nienawidzę i myślę jak stamtąd zwiać). Teraz jest jakaś pustka i ciągły strach. Boję się o rodziców- o to że mi ich kiedyś zabraknie. Wstaję codziennie i myślę czy wszystko u nich ok, czy się coś nie stało (ma to związek z piciem alkoholu przez ojca co niestety mocno przeżywam i co jako dziecko musiałam znosić- jako 13 latka miałam przez to myśli samobójcze ale musiałam sobie radzić z tym sama bo mama nigdy nie zaprowadziła mnie z tym do lekarza. Nie mogłam też czuć się w domu bezpiecznie i jak jeszcze mieszkałam z rodzicami bardzo przeżywałam każde picie- bałam się że może zrobić sobie krzywdę w takim stanie- znalam dwie osoby które pod wpływem przerówciły się uderzając głową- śmierć na miejscu- stąd ten strach). Boję się o przyszłość- jak będzie wyglądać moje życie, czy sobie poradze z wyzwaniami, czy uda mi się coś osiągnąć oprócz mgr przed nazwiskiem. Mam chłopaka - wiem że mnie kocha i jest bardzo dobrym człowiekiem ale brakuje mi wielu rzeczy- nie widze go jako ojca dzieci, nie czuje że on mi zapewni stabilizacji finansowej ani emocjonalnej i nie wiem co z tym faktem zrobić. Moje poprzednie związki (wyzwiska przez chłopaka po których szybko zwiałam po kłamstwa i zwiania po kilku miesiącach bez słowa) i rodzina to jedno wielkie bagno. Na każdym kroku jest nienawiść, złość, życzenia śmierci.Nawet z bratem nie mam dobrych relacji bo uważa że zawsze miałam lepiej i rodzice dawali mi wszystko co chciałam (nigdy nie widział ile pracy we wszystko wkładałam i ile tylko mogłam to każdemu pomagałam). Nikt mi nawet nie uwierzy co wyprawiają ludzie z otoczenia więc nie będę tego nawet opisywać - wspomnę że nawet najlepsza kuzynka którą uważałam za siostrę i z którą miałam świetne relacje potrafiła słuchać bzdur chorej psychicznie matki i zacząć bez powodu mnie wyzywać, mało tego widziałam sceny bicia i poniżania innej kuzynki przez męża, bicia kobiety w ciąży przez własną matkę, wyzywania i straszenia i dlej nie chcę już wspominać nawet. Taki też moment przełoowy z moim życiu to choroba i śmierc dziadka- ostatniej osoby w tej rodzinie po rodziach która była mi bardzo bliska, dziadkowi najbardziej zależało na mnie i na mojej mamie- zawsze byłyśmy na pierwszym miejscu, chronił mnie jak mógł i dawał to co najlepsze. I właśnie w dniu śmierci dziadka- jednym z najgorszych w życiu nie otrzymałam wsparcia od nikogo (zresztą do czasu kiedy nie miałam chłopaka musiała się wypłakiwać w poduszkę) usłyszałam sznataż od własnego ojca że on się też zabije (powód- zabrałam mu butelkę z wódką). Szczerze to ie wiem co mam dalej począć z życiem- marzyłam zawsze o podróżach, dalszym kształceniu, chciałam po prostu być szczęśliwa. A nie umiem. Przepraszam za chaos w wypowiedzi ale pisałam to, co w danej chwili miałam w sercu.
Pozdrawiam M.
nie dodałam jeszcze, że mimo że mieszkam z chłopakiem to praktycznie w ogóle się nie widujemy bo pracuje od codziennie do 22, w weekendy niestety też. Także o jakiejkolwiek rozrywce czy spędzeni czasu razem mogę tylko pomarzyć