Hej,
Jestem obecnie w programie unijnymi, który zakłada, że firma związana z moim kierunkiem, będzie mnie uczyć, w zamian za kasę z UE. Ja też będę dostawać kasę, oczywiście najniższa krajową, ale ważniejsza dla mnie jest wiedza, którą niby miałam nabyć. Program zakładał 4h dziennie, ale ja chcę skończyć szybciej i robię po 8h z przerwami na jeden dzień w tygodniu. Problem w tym, że dwa razy miałam robotę na godzinę, a potem siedzę i nic. Mój "mentor" ma ze mną spędzać godizne dziennie, czego nie robi, wog każdy jest zajęty sobą, nie mają dla mnie pracy co sama powiedziała jedną z szefowych - my to robimy dla was, bo nam nie potrzeba praktykantów. Ok. Dla was bo się uczymy, ale ja się tu nie uczę, bo mnie nikt nie uczyć, nic nie daje do roboty. Mam wypracować 250h, ale to wszystko jest bezsensu, dłuży mi się, ekipa jest fajna, ale oczywiście jak jestem na tak krótko to nikt nie będzie się ze mną bratać. Praktykantyki innej nie ma więc siedzę sama, do nikogo przez 8h gęby nie otworzę. Nie mówcie, że - ale masz dobrze, możesz nic nie robić i ci płacą. Tak, ale wtedy czas mi się dłuży i wychodzą tak zmęczona jakbym pracowała w kopalni. Zresztą nie po to tu jestem, czuję się jak frajer bo ja zarabiam najniższa, a oni za mnie pewnie X razy tyle przy czym nie wykonują swoich obowiązków, bo program zakłada naukę dla mnie, a ja swoje muszę bo lista obecności. Porażka... wytrzymać te 2 miesiące czy pójść do kogos i powiedzieć może żebym była 4h, a oni mi jakoś klepali, że jestem 8? Ale watpie, że to przejdzie, chcoiaz nie płacą za mnie, roboty nie mają to co mi szkodzi? Jak myślicie?