Sporo siedziałam w necie szukając mojego typu figury. Czasami większość się zgadza, a tu nagle wyskakują 2 cechy które przekreślają ten typ. Więc może opiszę i któraś z was będzie w stanie mi pomóc.
Jestem w miarę wysoka, 170 wzrostu, 53kg (próbuje przytyć ale o tym później). Mam mały biust, drobne ramiona, nawet ładne wcięcie w talii, które niestety jest mało widoczne przez cholernie wąskie biodra. Taaa biodra mam wąskie a nogi za to bardzo rozbudowane.
Na zdjęciach całego ciała wyglądam jak chodzący patyk, tylko te nogi bardzo rzucają się w oczy. To wygląda nieproporcjonalnie, ale nogi tylek i talia to jest jedyne co w sobie lubię. Ciągle słyszę docinki na temat mojego biustu i nawet zastanawiam się nad operacją. Nie czuję się dobrze gdy w grupie znajomych idziemy na plażę i to ja jestem tą najbardziej płaska. Mam wrażenie że od 12 roku życia moja figura nic się nie zmieniła. Próbuję przytyć, ale zdobyć ten jeden kg więcej z moim metabolizmem to kilka miesięcy solidnego wpieprzania co godzinę. Inaczej ani rusz. No ale co przytyje to idzie w nogi i tylek, bioder jak nie było tak nie ma, cycki stoją w miejscu.
Pocieszam się faktem, że mogę jeść co chce i ile chce i wyglądać szczupło, ale to żadne pocieszenie kiedy wśród koleżanek wyglądam jak jakiś anorektyk. Dodam że mój tata i dziadek też jedzą wszystko co dusza zapragnie i są bardzo szczupli, więc to nie kwestia diety (dziadek i tata jedzą bardzo tlusto, wszystko na smalcu najlepiej) tylko dobrego metabolizmu.
Jak się ubierać w takiej sytuacji? Da się jakoś nabrać ciałka w biodrach bez zachodzenia w ciążę? Co do biustu to myślałam o operacji, ale mój chłopak jest stanowczo przeciwny. Może jakieś tabletki? Któraś z was używała?