Cześć
Chciałbym się komuś wygadać, męczę się już ponad rok będąc nieszczęśliwie zakochanym i robię sobie nadzieje.
Zacznijmy od tego że dziewczynę moich westchnień znam dobre kilka lat jednak w szkole średniej do niczego między nami nie dochodziło, patrzyłem na nią po prostu jak na koleżankę.
Obydwoje zaczęliśmy studia i jakoś kontakty się zmniejszyły, ale dalej mieliśmy swoją paczkę.
Na pewnej imprezie gdzie było kilku znajomych, była również ona, jakoś tak wyszło że zostaliśmy we dwójkę na balkonie z papierosem, wtedy ona zaczęła mi się żalić że rozstała się z chłopakiem że nie wie co ma robić. Jako że byłem już lekko wstawiony zacząłem zupełnie szczerze z nią rozmawiać, powiedziałem że jest piękna że mogłaby mieć każdego, objąłem ją widząc jej smutek na co ona zupełnie niespodziewanie zareagowała zdaniem "co Ty chcesz się całować?" odpowiedziałem że tak i wtedy wynikła pierwsza taka sytuacja.
Jako że bardzo rzadko piję alkohol, a mam prawo jazdy i samochód to robiłem za kierowcę i często odwoziłem ludzi z imprezy, pech chciał że jej dom jest jednym z ostatnich, więc czasami dochodziło do sytuacji że po imprezie wpadałem do niej pogadać a kończyło się na pocałunkach i ogólnie przyjemnie spędzonym czasie. Często również jechaliśmy w spokojne odludne miejsce gdzie siedzieliśmy do późnej nocy, dochodziło do intymnych sytuacji których nie mógłbym dzielić z byle kim.
Zakochałem się w niej, nie popatrzyłem na nią ani razu w sposób materialny, dostałem taką strzałę amora, pierwszy raz w życiu tak bardzo pragnąłem jednej osoby.
Stan takiej euforii trwał około 3 miesiące po czym dowiedziałem się o czymś co zwaliło mnie z nóg, oznajmiła że jest z pewnym gościem który jest dosłownie ofermą, poczułem się jakbym dostał łomem w potylicę. Z czasem wyszło na to że jej "związek" trwa już dobre pół roku mimo wszystko nie przeszkadzało jej to aby okazywać mi czułość, zapraszać mnie na kawkę itd przez te parę miesięcy.
Od tego czasu świat mi runął, wszystko mi poszarzało, nie ma tygodnia żebym o niej nie myślał, ślepo robię sobie nadzieję że kiedyś między nami coś będzie.
Najbardziej boli mnie to że nic mi nie wyjaśniła, chociaż głupie zdanie "sorry ale nic z tego", według mnie po tym wszystkim chociaż tyle się należało. Głupio mi teraz patrzeć na nią i jej chłoptasia kiedy siedzimy ze znajomymi przy piwku. Ona udaje jakby nigdy nic, jej chłoptaś jest o mnie zazdrosny, ale nie zna prawdy, podejrzewam że przedstawiła mnie w roli napaleńca który do niej wypisuje, a wcale tak nie było. Nigdy się nie narzucałem, nie pisałem smsa za smsem tylko czekałem spokojnie aż odpisze.
Co zrobić w takiej sytuacji? Nadal czuje że gdzieś w środku coś mnie do niej ciągnie, porównuję inne dziewczyny do niej i nie widzę równie dobrej, czuje się zgubiony, smutny, sfrustrowany i tak od ponad roku.