Temat wałkowany już milion razy. Prawie 2 miesiące temu rozstałem się z dziewczyną; sprawę przełknąłem.
Spotykaliśmy się 3 miesiące - głownie messenger, telefony i spotkania u mnie i u niej. Zaczęło się między nami od przyjaźni.
To nie był dobry związek. Głownie dlatego, że to ja byłem bardziej zaangażowaną stroną a ona mówiła i myślała tylko o sobie.
Mimo tak krótkiej znajomości, wielokrotnie mnie krytykowała, naśmiewała się ze mnie, robiła problemy o nic bo ja naprawdę byłem święty i cierpliwy.
Mimo to nie była to też zła relacja bo dużo rozmawialiśmy o sobie, naszym zachowaniu, postrzeganiu świata i poglądach.
Nie chce już do niej wracać i powielać błędów, ale brakuje mi tych właśnie rozmów...
Nasze rozstanie było bardzo nerwowe. Powiedziała, że nie zaakceptuje mnie jako faceta, ale możemy się przyjaźnić bo jestem jej "bliski".
Zapytałem czemu nagle jestem Ci taki "bliski" na co ona odpowiedziała "że to taka inwestycja dać się komuś poznać a ja ją znam bardzo dobrze i jej jest dobrze jak ją ludzie znają".
Strasznie mnie wkurzył ten egoistyczny ton bo gdybym to ja chciał zaoferować przyjaźń, nie mówiłbym tylko o sobie.
Miłe, dobre słowo o tej osobie zostawiło by dobre wspomnienie....i było fundamentem pod inną formę relacji w przyszłości.
Często zastanawiam się jak to jest w związkach - czy postrzeganie kogoś "jako partnera" daje prawo do traktowania go jak "gówno"?
Przecież, to ciagle człowiek. Ja też wielokrotnie decydowałem o odejściu, ale żadna "była" nie może mi zarzucić takiego traktowania.
Z niektórymi jestem do tej pory w mniejszym lub większym kontakcie. Z nią, nie wiem czy warto.
Lepiej się odciąć niż utrzymywać kontakty takie jest moje zdanie .
3 2019-02-17 16:27:38 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-02-17 16:43:21)
Przewiduję, co tutaj będzie pisane, więc może to dobrze, że skomentuję jako pierwsza.
Wiesz, to jest dosyć normalna reakcja, że nie chce się porzucać zupełnie tego świata, który się wytworzył w kontakcie z bliską osobą. Są sprawy, więzi, które mogą istnieć dalej również bez związku. Wspólne postrzeganie świata, podobne odczucia, zainteresowania, tematy do rozmowy, i, tak, świadomość że ktoś nas zna, nie trzeba mu siebie tłumaczyć, wiele wyjaśniać, a będzie się zrozumianym.
Nie jestem zwolenniczką poglądu, że gdy kończy się związek, trzeba definitywnie uciąć cały kontakt.
Może pozostać przyjaźń - jeśli obie strony są wystarczająco dojrzałe i wiedzą, że przyjaźń po związku wymaga nawet więcej zaangażowania niż taka zwykła, szczególnie od osoby, która (bardziej) zawiniła w rozpadzie. Ten drugi musi czuć, że jest naprawdę ważny, bo raczej nie zaakceptuje przeskoku od bycia najbliższą i najważniejszą osobą do bycia znajomym, z którym można pogadać raz na kwartał i gdyby go nie było, niewiele to zmieni... No i powinna to być naprawdę przyjaźń, a nie trzymanie kogoś w odwodzie na wszelki wypadek i dawanie mu złudnych nadziei na powrót.
Nie wiem, jakie podejście na twoja była dziewczyna.
To, że tak chce tego kontaktu po bardzo krótkim, jak by nie było, związku, budzi jakieś podejrzenia. Czy przez 3 miesiące można tak się do kogoś przywiązać? Nie wiem.
I prawda, że powinna też pomyśleć nie tylko o tym, co jej ta przyjaźń ma przynieść, ale żeby Tobie też coś dawała.
Powiedziała, że "nie zaakceptuje Cię jako faceta", a Ty twierdzisz, że "byłeś święty" - tu coś nie gra. Może zachowywałeś się lepiej niż ona, ale święty, bez żadnych błędów? Mało prawdopodobne...
Może spróbuj przez jakiś czas ten kontakt z nią utrzymywać i obserwuj, jakie jest jej podejście, jak ona reaguje na twoje, czy więcej Wam ta przyjaźń daje, czy zabiera... Więcej jest z niej dobrych emocji i myśli, czy złych dla obu stron.
Bez gwałtownych ruchów.
Jeśli wnioski będą negatywne, zdążycie zakończyć znajomość.
Powiedziała, że "nie zaakceptuje Cię jako faceta", a Ty twierdzisz, że "byłeś święty" - tu coś nie gra. Może zachowywałeś się lepiej niż ona, ale święty, bez żadnych błędów? Mało prawdopodobne...
Zdaje sobie sprawę jak to brzmi. Celowo nie opisywałem w szczegółach naszego związku bo i po co? Dla jasności dorzucę jednak pare rzeczy.
Dziewczyna jest typem "księżniczki" - ma bardzo wysokie wymagania w stosunku do facetów. Otwieranie drzwi w samochodzie, noszenie siatek (to akurat normalne), sposób wysławiania się, traktowanie innych.
I teraz jak to zwykle bywa, sama wcale takim wzorem do naśladowania nie jest - klnie jak szewc, lubi popić, odwala akcje na imprezach etc..
Uważam, że byłem święty bo naprawdę ona czepiała się o pierdoły. Raz, że lubi koszule i perfumy, kupiłem więc lepsze, to też źle bo "zmieniam się dla niej".
Kiedyś wymienialiśmy się poglądami na jakiś temat. Dostałem po głowie, za rozpoczęcie zdania od " a nie pomyślałaś, że?" Bo takie wypowiedzi są "podszyte oceną" i nie należy tak mówić.
Nigdy jej nie skrzyczałem, głos podniosłem może pare razy kiedy mnie zdenerwowała, ale nauczony swoim poprzednim burzliwym związkiem, próbowałem raczej rozmawiać, wyjaśniać.
Ona często się wkurzała. Na moje próby dialogu i o to dlaczego się wkurza o pierdoły odpowiadała "wkurzyłam się to napisałam"...
Ostatecznie uznała, że nie może się we mnie zakochać, a te wszystkie próby, sugestie dotyczące ubrania to tylko potwierdzenie na to, że nigdy nie kochała, choć próbowała.
Sorry, za ten opis, ale naprawdę niewiele mam sobie do zarzucenia. Może po drodze zdarzyły się błędy, ale kto ich nie popełnia? Na pewno nie było to nic poważnego, i zawsze po namyśle padało z moich ust "przepraszam".
W tym związku to ja byłem tą częścią która chciała lepiej. Czasami tak bywa, że pewne rzeczy i wady tej drugiej strony widzi się dopiero jak kurz opadnie.
Wracając do przyjaźni. Zastanowię się nad tym czy ma ona sens. Jestem pogodzony z tym, ze to koniec, ale cenie sobie ją jako osobę.
Na koniec dałem jej do zrozumienia, że jeśli chce przyjaźni powinna przeprosić za swoje zachowanie; uznała, że nie będzie tego robić teraz bo mogłem reagować na bieżąco kiedy był na to czas.
Mierze ludzi własną miarą i dlatego ja bym przeprosił jeśli zależałoby mi na przyjaźni. Czasami trzeba schować dumę do kieszeni; tego nauczyło mnie życie.
To co opisałem wyżej hamuje mnie przed zrobieniem tego kroku. Nie chce tracić do siebie szacunku...
5 2019-02-17 17:15:55 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-02-17 17:44:15)
No tak, to, że ktoś od początku próbuje zmieniać drugiego człowieka według swoich wyobrażeń, nie rokuje dobrze dla związku.
To, co napisałeś o jej zachowaniu, sugeruje, że nie ma zbyt wiele samokrytycyzmu. Ale widocznie ma jakieś cechy, które powodują, że ją jako osobę cenisz. W takim przypadku próbowałabym utrzymać kontakt i zobaczyła, jak będzie. Może niech nikt nikogo nie przeprasza, tylko starajcie się zachowywać normalnie? Po prostu rozmawiać, na razie unikając drażliwych tematów. Presja, że ktoś powinien się kajać, nie pomoże temu, raczej będzie psuła kontakt. Jeśli ludzie zaczynają widzieć swoje błędy, to z czasem.
6 2019-02-17 17:33:38 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-02-17 17:36:12)
Zastanowię się nad tym. Cała sprawa miała dziwny przebieg: Po końcówce napisałem w mailu, że brak miłości nie tłumaczy braku szacunku.
Podziękowałem za otwarte przyznanie się do tego, że nic nie czuje, ale zaznaczyłem też, że czułem się pomiatany i dlatego nie odezwę się jako pierwszy.
Mail pozostał bez odpowiedzi, dlatego nie wiem czy ona chce tej przyjaźni. W środę ma urodziny. Jeśli zdecyduje, że coś robie to wtedy napiszę życzenia smsem.
Zobaczymy.... nic na siłę..
Rozumiem problem.
Sama utrzymuję znajomość z byłym facetem, próbujemy się przyjaźnić, nie zawsze jest różowo, nie wszystko wygląda tak, jak bym chciała. Mimo to widzę, że pewne rzeczy przemyślał i zrozumiał. Nie będziemy już razem, ale też cenię go jako człowieka, też w jakiś sposób go potrzebuję jako osoby i przyjaciela, tego, jaki jest i co wnosi. To, co nas łączyło poza sferą uczuć i fizyczności przecież się nie zmieniło.
Z tym, że my ponownie nawiązaliśmy kontakt po dłuższym czasie. Tzn. najpierw był jakiś szczątkowy i coraz rzadszy kontakt po rozstaniu - przyjaźnią nie dało się tego nazwać. Potem zanikł. Ponownie się spotkaliśmy po roku od tego momentu. Na początku było to tylko kilka rozmów i znowu milczenie, sporadyczne odzywanie się, sama nie wiedziałam, czy chcę w to wchodzić, jego podejście do tej znajomości nie było dla mnie zadowalające. Teraz rozmawiamy dość często. Trochę się zmieniło i po jego stronie, i po mojej. Na razie uważam, że warto.
8 2019-02-17 18:18:48 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-02-17 18:22:36)
Wiesz, ja bardzo dobrze ją poznałem - znam jej dzieciństwo, stosunki z ojcem, znam jej wszystkie związki.
Ona też dużo o mnie wie. Jesteśmy z 2 różnych światów - ja wychowany w przeciętnej rodzinie, gdzie się nie przelewało, ona z lepszego domu, ale z mocno zaburzonym ojcem etc...
Nigdy nie byłem z nikim tak blisko, w dodatku tak innym. Dzieli nas podejście do związku, jej wymagania co do zachowania, ja jestem tolerancyjny, ona bardziej wymagająca.
Dużo rozmawialiśmy o świecie, muzyce, książkach, ludziach, filmach. Nie z każdym jej poglądem się zgadzam, ale każda opinia uczy czegoś nowego.
Najzabawniejsze jest to, że mówiła, że ze mną ma to czego nie miała z nikim innym - bo może porozmawiać swobodnie o swoich emocjach i ja jej za to nie wyśmieje.
Myślę, że gdybyśmy się spotkali w innym momencie życia, może coś by z tego było, ale ona jest dziś totalnie rozpieszczona przez byłego męża i kolejnych facetów.
Liznęła innego życia i niżej już nie zejdzie. Tak to bywa.
Pamiętam strasznie przykry tekst którym mnie kiedyś obdarowała : "to, że mi opowiesz o książce czy filmie życia mi nie zapewni"...dzida w serducho jakich mało.
Wiesz, ja bardzo dobrze ją poznałem - znam jej dzieciństwo, stosunki z ojcem, znam jej wszystkie związki.
Ona też dużo o mnie wie. Jesteśmy z 2 różnych światów - ja wychowany w przeciętnej rodzinie, gdzie się nie przelewało, ona z lepszego domu, ale z mocno zaburzonym ojcem etc...
Nigdy nie byłem z nikim tak blisko, w dodatku tak innym. Dzieli nas podejście do związku, jej wymagania co do zachowania, ja jestem tolerancyjny, ona bardziej wymagająca.
Dużo rozmawialiśmy o świecie, muzyce, książkach, ludziach, filmach. Nie z każdym jej poglądem się zgadzam, ale każda opinia uczy czegoś nowego.
Najzabawniejsze jest to, że mówiła, że ze mną ma to czego nie miała z nikim innym - bo może porozmawiać swobodnie o swoich emocjach i ja jej za to nie wyśmieje.
Myślę, że gdybyśmy się spotkali w innym momencie życia, może coś by z tego było, ale ona jest dziś totalnie rozpieszczona przez byłego męża i kolejnych facetów.
Pamiętam strasznie przykry tekst którym mnie kiedyś obdarowała "to, że mi opowiesz o książce czy filmie życia mi nie zapewni"...dzida w serducho jakich mało.
Hmm.
A co by jej zapewniło życie?
Trudne doświadczenia nie wszystko tłumaczą. Prawie każdy ma jakieś obciążenia z przeszłości. A jednak nie każdy przelewa to na relacje z innymi ludźmi niż ci, którzy byli ich powodem.
10 2019-02-17 18:32:11 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-02-17 18:32:40)
Zgadzam się. Sam też wychowałem się w rodzinie dysfunkcyjnej. Bo "dysfunkcja" to nie tylko alkohol.
Ona ma 30 lat. Zawsze kręcą się wokół niej faceci - taka dziewczyna raczej nie poczuje straty bo zaraz szybko ją zapełni.
Obraca się w towarzystwie gości którzy przychylają jej nieba a to trudny kontekst do autorefleksji.
W dzieciństwie zaburzony tata bardzo obdarowywał ją prezentami. Ma wokół siebie facetów więc więc szuka modelu gościa który zapewni jej życie na odpowiednim poziomie materialne.
Z mężem nie wyszło, choć się starał, ale że chłopaczyna szukał przygód na boku, sprawa się rypła.
A zresztą. Niech sobie ona sobie żyje jak chce - jej życie - nie moja sprawa. Czas wszystko weryfikuje, mnie też nauczył on pokory, no ale - ja mam pare wiosenek więcej .
11 2019-02-17 18:54:25 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-02-17 20:31:10)
Zgadzam się. Sam też wychowałem się w rodzinie dysfunkcyjnej. Bo "dysfunkcja" to nie tylko alkohol.
Ona ma 30 lat. Zawsze kręcą się wokół niej faceci - taka dziewczyna raczej nie poczuje straty bo zaraz szybko ją zapełni.
Obraca się w towarzystwie gości którzy przychylają jej nieba a to trudny kontekst do autorefleksji.
W dzieciństwie zaburzony tata bardzo obdarowywał ją prezentami. Ma wokół siebie facetów więc więc szuka modelu gościa który zapewni jej życie na odpowiednim poziomie materialne.
Z mężem nie wyszło, choć się starał, ale że chłopaczyna szukał przygód na boku, sprawa się rypła.
A zresztą. Niech sobie ona sobie żyje jak chce - jej życie - nie moja sprawa. Czas wszystko weryfikuje, mnie też nauczył on pokory, no ale - ja mam pare wiosenek więcej.
Tak, dysfunkcja ma różne oblicza.
Nie zawsze to, że kobieta ma wokół siebie wielu facetów, automatycznie znaczy, że szuka takiego, który będzie jej zapewniał dobra materialne. Może być wybredna pod całkiem innym kątem. Może też być zupełnie normalną babką, tylko akurat, mimo sporego zainteresowania mężczyzn, nie mieć w swoim otoczeniu takiego, do którego coś poczuje, bo tego się nie wybiera - a z zewnątrz jest to oceniane jako wybrzydzanie, najczęściej z podtekstem zaglądania do kieszeni.
No, ale Ty trochę poznałeś swoją byłą dziewczynę, więc w tym konkretnym przypadku może być tak, jak piszesz.
Jeśli rzeczywiście jest nastawiona na pieniądze i prezenty, to i lepiej, że się rozpadło. Domyślam się, że Tobie nie zależy, żeby na tym budować związek, ani na interesownej osobie obok.
Czas wszystko weryfikuje - prawda.
Jeszcze niedawno miałam potrzebę wyjaśniania wszystkiego, takiego do bólu, do rozbijania się o ściany : ) Często psułam tym jeszcze bardziej to, co przy większej oszczędności słów i większym dystansie może wyprostowałoby się samo. Albo samo wyklarowało w kierunku wniosku, że jest pozbawione sensu...
Zrozumiałam, że ciągłe przegadywanie problemów, czy presja wywierana na kogoś, do niczego nie prowadzą. Taką presją może być ponawiane oczekiwanie, że ktoś przeprosi, coś przyzna, coś zadeklaruje. Nadal staram się wyrażać swoje odczucia, ale potem zostawiam to i czekam na rozwój wypadków.
Teraz też nie wiem, jak się dalej potoczy ta znajomość, na której mimo wszystko wciąż mi zależy, chociaż już w inny sposób niż kiedyś.
Karma zrobiła brudną robotę bez mojego udziału, czasem tylko kop od życia może kogoś skłonić do refleksji : )
Stary... po mojemu to wygląda tak...
Przeszedłeś z koleżanki do dziewczyny a taka sytuacja rzadko kiedy idzie gładko i się udaje(chyba że jest to komedia romantyczna). O ile w miarę łatwo być dobrymi kumplami jeśli wcześniej się było parą czy kochankami, o tyle sytuacja w drugą stronę jest dużo bardziej skomplikowana. Namiętność, pożądanie, miłość to uczucia o dużo mocniejszej i intensywniejszej wibracji niż koleżeństwo czy normalna przyjaźń.
Już na samym początku założyłeś, że w tej relacji ona ma większą wartość niż Ty(w tej sytuacji ona stała się podażą w relacji a Ty popytem). Może zrobiłeś to nieświadomie, może uważałeś ze to szarmanckie i tak wypada?? - To nieistotne, ale nieskuteczne. Ty byłeś stroną rycerską, starałeś i dużo dawałeś z siebie a ona myślała o sobie.... Twoje podejście jest OK, ale w stosunku do kobiety z którą, jesteś długo macie już ułożony plan na wspólne życie i rodzinę. Czyli reasumując to sprawdza się w przypadku kobiety u której, masz wysoką wartość i jest do Ciebie przekonana. Na początku znajomości to strzał w kolano.....
Typ księżniczki, noszenie siatek z zakupami, otwieranie drzwi, awantury na imprezach, mówienie o koszulach i perfumach twoje kupowanie ich. To tylko testy z jej strony - Ona sprawdzała czy ty masz jaja. O ile wniesienie kobiecie lodówki na piętro jest OK (bo jesteś fizycznie silniejszy) o tyle noszenie siatek z zakupami (jeszcze po sklepach odzieżowych) to lekka przesada..... Jeśli kobieta ma osobowość księżniczki, to ostatnie co powinieneś zrobić to traktować ją jak księżniczkę! Podobają się jej koszule i perfumy.. Oki.. Jeśli chce mieć faceta który pachnie jej ulubionym perfumę niech sama kupi - fajny prezent.. Widzi koszule w której będziesz super wyglądać... Oki niech Cie zabierze na zakupy albo sprezentuje Ci ja z okazji rocznicy, walentynek, dnia faceta czy dobrego orgazmu który jej dałeś. Jesteście równi i żeby znajomość miała sens ona musi w nią inwestować tyle samo co Ty. (Dotyczy to także typu księżniczki i każdej innej kobiety)
Zastanów się nad nad jedną rzeczą?? Czy Tobie podobała by się potulna kobieta która nie ma własnego zdania, życia, zawsze jest na tak? Cokolwiek powiesz jej jedyną odpowiedzią będzie "Tak Jest Kochanie"??
Przyznałeś że czułeś się pomiatany... Ale dlaczego nic nie zrobiłeś z tym wtedy kiedy tak się czułeś?? Dałeś sobą pomiatać i pozwoliłeś żeby nie szanowała Ciebie ... Szacunek przede wszystkim do samego siebie!!!!!!!!
"Ostatecznie uznała, że nie może się we mnie zakochać, a te wszystkie próby, sugestie dotyczące ubrania to tylko potwierdzenie na to, że nigdy nie kochała, choć próbowała" - Oto efekt. To nie znaczy nic innego. Całkiem ok z Ciebie facet, ale nie masz cech, których szukam w kandydacie na mojego chłopaka, kochanka, przyszłego męża etc. Potrzymam Cię blisko możesz mi się do czegoś przydać (podrzuci z imprezy, naprawi laptop za dziękuje itp itp)
ZAPAMIĘTAJ!!!!! jedną z cech której szuka kobieta w potencjalnym partnerze jest poczucie bezpieczeństwa, które on ma jej dać(to podświadome). Jeśli nie jesteś silny, męski, zdecydowany jeśli nie potrafisz zapanować nad jej humorami - odpadasz. Jeśli nie spodoba się jej to co robisz, ona tupnie nogą a Ty z miejsca przestajesz i tłumaczysz się to sorry Winetou nie tędy droga(ale nie przesadzaj drugą stronę). Jak ona po czymś takim ma pomyśleć że ty będziesz dla niej oparciem w trudnych chwilach i zadbasz za kilka lat o dom i wasze życie? - zastanów się nad tym
"Sorry, za ten opis, ale naprawdę niewiele mam sobie do zarzucenia. Może po drodze zdarzyły się błędy, ale kto ich nie popełnia? Na pewno nie było to nic poważnego, i zawsze po namyśle padało z moich ust "przepraszam"."
A ja uważam że powinieneś sobie wiele zarzucić. Zawsze przepraszałeś??? Jesteś pewien, że zawsze była twoja Wina ??? - Może z jej ust też często powinno padać to słowo. Błędów było wiele i dość poważnych
WYSTARCZY
Przeczytałem twoją historię kilka razy myślę że jesteś fajnym młodym człowiekiem, który chce w życiu stworzyć naprawdę cudowny związek z wartościową osobą. Trochę źle się do tego zabrałeś. Dałeś sobie od razu wejść na głowę i straciłeś wartość w oczach tej dziewczyny (może jeszcze jako kolega).
Ona Cie nie wykopie ze swojego życia bo po co?? Może z Ciebie mieć pożytek. Ty zauroczony nią będziesz robił dla niej różne rzeczy(laptop, podwózka) w nadzieję że ona będzie twoja ale nocami będziesz się bawił swoją ręka. Zaryzykuje stwierdzenie że w związek z Tobą weszła bo nie miała lepszej opcji na tą chwilę ( Nie wiń jej za to. Gdyby z Tobą chciały codziennie umawiać nowe dziewczyny i miał ich wiele. Też byś je segregował).
NAJWAŻNIEJSZE - Co możesz zrobić
Zakładam że chciałbyś zmienić sposób postrzegania swojej osoby w jej głowie - Czyli żeby ona postrzegała Cie jako atrakcyjnego faceta, którego warto mieć jako swojego faceta
Z Twoich postów wywnioskowałem że wspólnych znajomych, wspólne imprezy, macie stały kontakt ze sobą i nawet jeśli zdecydujesz się, że nie chcesz tego ciągnąć to i tak jakiś kontakt zostanie. Jeśli tak
SMS na urodziny sobie odpuść - jeśli będzie rozczarowana że go nie dostała i upomni się o niego.. napisz jej po tym powiedz że byłeś zajęty tego dnia i nic więcej. - możesz życzyć jej wszystkiego najlepszego i podziękować za fajne wspólne chwile
Przede wszystkim zepchnij ją na dalszy plan w życiu... Zajmij się sobą.
Jeśli masz hobby rozwijaj je... jeśli nie znajdź jakieś.. przede wszystkim nie siedź w domu przed komputerem i nie rozmyślaj.. pomysłów jest wiele - siłownia, sztuki walki, baseny, bieganie, tańce - mocne ciało to mocny umysł. Możesz też rozwijać umysł jak nauka języków, lingwistyka, literatura itp - Rób co lubisz i znajduj nowe rzeczy które Cie cieszą niech to wyznacza rytm twojego życia:)
Towarzystwo -jeśli spotykacie się w gronie znajomych - bądź zawsze wesoły i uśmiechnięty. Macie wspólne koleżanki - rozmawiaj z nimi(ogólnie rozmawiaj z ludźmi). Nie muszą to być fascynujące rozmowy, ale spraw żeby te dziewczyny (faceci też) były wyluzowane przy tobie i uśmiechnięte. (to tzw zasada dowodu społecznego - Jeśli coś się podoba masie ludzi to i my to postrzegamy jako atrakcyjne... Czyli jeśli ktoś z boku patrzy i widzi że ludzie są weseli i uśmiechnięci w Twoim towarzystwie to - zgadnij co pomyślą:D)
Nigdy nie mów o niej źle w gronie twoich, jej i waszych wspólnych znajomych - w zasadzie niewiele mów.. Zawsze podkreślaj ze to był fajny czas wasz wspólny dużo z masz fajnych wspomnień ale waszą wspólną decyzją było się rozstać a powody są wasze prywatne i uzgodniliście ze zachowasz je dla siebie. I tego się trzymaj...
To samo żadnego rozpuszczania plotek prawdziwych czy nieprawdziwych o niej wśród kumpli... Zwłaszcza o jej umiejętnościach w łóżku.. Zawsze powtarzaj że to wasza prywatna sprawa - i tego też się trzymaj
Może Cie o coś poprosić to jest ok ale nie bądź na jej zawołanie - od teraz twoje plany nad jej życzenia od Ciebie
Rzecz ważna - Zazdrość nigdy jej nie okazuj i nigdy nie daj się nabrać na jej zazdrość - ZAPISZ ZAKUJ ZAPAMIETAJ
JESZCZE WAŻNIEJSZE - Co chcesz zrobić??? - to już wiesz tylko TY
Taka moja opinia i tak to widzę - Ale pamiętaj decyzja jest Twoja i to Ty masz podjąć ją przede wszystkim w ZGODZIE Z SAMYM SOBĄ
Życzę Ci wszystkiego dobrego.. Liczę że podejmiesz dobre kroki a na końcu będziesz zadowolony i uznasz że wszystko co zrobiłeś zakończyło się sukcesem
Ps. jakbyś chciał konkretniejszych info napisz na priv w miarę możliwości i czasu postaram się odpowiedzi
POZDRAWIAM
Nie, nie i jeszcze raz nie.
Nie, nie i jeszcze raz nie.
Zacząłem pisać posta zanim przeczytałem cześć dyskusji na dole faktycznie sporo się zmieniło i jak Gabriela uważam że powinieneś olać sprawę.... Niech inny facet poświęca energię na to żeby jej życie zapewnić skoro ona nie ma dwóch rąk, nóg i mózgu żeby zapewnić je sobie sama... Niby da się to odwrócić ale szkoda na to czasu i energii
15 2019-02-17 20:26:42 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-02-17 20:30:07)
Tylko co "nie"?
On nie chce jej odzyskać (chyba, że o tym nie pisze), tylko zastanawia się, czy próbować zostać z nią w przyjacielskich czy koleżeńskich układach, przy czym to raczej jej bardziej na tym zależy.
To Wam umknęło.
Założyliście, że chce do niej wrócić. A pewnie i że każda przyjaźń po związku może mieć na celu wyłącznie to.
Dzięki Saturn za obszerne wyjaśnienie. Masz dużo racji, ale to nie tak do końca było - potrafiłem też tupnąć nogą, ale stawiałem głównie na dialog.
Mój poprzedni związek był bardzo nerwowy i skończył się rękoczynem; dlatego w tym chciałem być opanowany i nie dać się ponosić emocjom.
Zresztą. Nadal uważam, że ciągłe wkurzanie się na kogoś zamiast poważnej rozmowy co nie gra, do niczego nie prowadzi.
Nie, nie chce jej odzyskiwać, ani za nią latać. Nie uważam żeby na mnie zasłużyła. Nie mamy zbyt wielu wspólnych znajomych.
Ona nie mieszka już od ponad roku w moim mieście, choć często tu bywa z różnych powodów.
Nie mam zamiaru niczego udawać ani się kruszyć. Cenie ją jako osobę i ten ewentualny sms (jeśli go wyślę), będzie tylko sygnałem - jak ona to odbierze, to już jej sprawa.
Radze sobie ze swoim życiem. Nie ślęcze przed komputerem. Mam pracę etc... siłka też się zdarza. Miałem kryzys, ale się ogarnąłem.
fuorviato, Wasz związek, nie związek, trwał zaledwie 3 m-ce. Przez ten czas pozwoliłeś przeczołgać się, aż przykro czytać. Twoje tupanie nóżką na nic się zdało. Trafiłeś na roszczeniową hipokrytkę, stosującą podwójne standardy, pozwoliłeś ciosać sobie kołki na głowie i zamiast po kolejnej jej chamskiej akcji puścić ją wolno (a raczej uwolnić siebie), Ty czekałeś aż ona to zrobi, a teraz jeszcze rozważasz ewentualność przyjaźni z nią?
O jakiej "przyjaźni" piszesz?
Twoja naiwność nie zna granic, jak możesz wierzyć w przyjaźń z osobą, która jawnie lekceważyła Cię, nie szanowała i jak podejrzewam, wykorzystywała.
Myślę, że jej propozycja dalszego utrzymywania kontaktu była rzucona ad hoc, na pocieszenie, ewentualnie chce trzymać Cię w odwodzie w celu czerpania jakiś korzyści.
To były tylko 3 miesiące, a Ty nie potrafisz uwolnić się od niej, mimo upokorzeń jakich doznałeś.
Jedynym rozsądnym wyjściem, moim zdaniem, jest całkowite odcięcie się od niej.
Ja uważam, że warto trochę poczekać, zobaczyć, co ona rozumie pod pojęciem przyjaźni i jeśli się okaże, że to ma być czerpanie korzyści, wtedy można zerwać kontakt. W tym kontakcie już nie chodzi o uczucia, ale to wszystko 'poza', odrębne od emocji i jej wad które objawiły się w związku. Dlatego niekoniecznie uważam za oczywiste, że taka znajomość nie ma sensu. Autor pisze, że ceni pewne cechy tej dziewczyny. W jakiś sposób może ich potrzebuje. Choć to ona proponowała przyjaźń. Zerwać znajomość zawsze się zdąży. A lepiej żałować, że trwała trochę zq długo niż że została ucięta, a być może miałaby wartość.
19 2019-02-18 09:55:54 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-02-18 10:15:34)
Dzięki Josz. Dużo prawdy jest w tym co piszesz. Najbardziej "wk***" mnie to, że nie potrafiła przeprosić.
Byliśmy ze sobą 3 miesiące, ale znamy się 2 lata. W tym czasie mieliśmy sporadyczny kontakt który nasilił się w kwietniu.
Niepodobna twierdzi, że przyjaźni nie zbuduje się na roszczeniach bo każdy dostrzega swoje błędy z czasem; to też jest prawda.
Jednak nie mogę wyzbyć się wrażenia, że gdybym to ja był po drugiej stronie to potrafiłbym przeprosić - to zupełnie normalne.
Traktujesz kogoś jak gówno w czasie związku więc "przepraszam" jest jak najbardziej na miejscu, szczególnie jeśli chce się z kimś przyjaźnić.
Tymczasem kiedy napisałem, że lepiej zerwać kontakt, ona nagle, że jestem "jej bliski", że "dobrze ją znam i dużo sobie daliśmy w wspólnych rozmowach i szkoda jej to tracić".
Żadnego miłego słowa pod moim adresem czy zachęty do przyjaźni nie usłyszałem.
Kiedy zrobiło się nerwowo, stwierdziła, że przecież "nie musimy się przyjaźnić jak ja nie chce". Tak jakby zrzucała całą decyzję na mnie, sama nie dając wiele w zamian.
Czy ja jej potrzebuje? Jako Kobiety na pewno nie. Mam za sobą wiele trudnych związków a najciekawsze jest to, że najbardziej angażuje się z egoistycznymi Kobietami - sam nie wiem dlaczego.
Sam też jestem zdrowym egoistą, ale jak już się do kogoś przekonam, potrafię dużo dać i schować własną dumę do kieszeni.
Może brakuje mi kogoś z kim będę mógł poruszyć trudne tematy bo ludzie naokoło się po prostu do tego nie nadają; może ja szukam "niebanalnych" relacji i to mnie później gubi - sam nie wiem.
Tak czy inaczej - wasze krytyczne posty bardzo mi pomagają. Jeśli wykonam ruch to tylko w zgodzie ze sobą - bez zbędnych oczekiwań.
Widać, że bardzo chcesz złożyć jej życzenia na te urodziny, bo może w ten sposób chcesz pokazać jej, że masz klasę w przeciwieństwie do niej. Zrobisz więc jak zechcesz, ale ja uważam, że to niepotrzebna strata energii. Taka roszczeniowa księżniczka i tak tego nie doceni, a jedynie napompujesz jej ego, bo proszę bardzo jaka to ona warta była świeczki, skoro ktoś tak uważnie słuchał każdego wypowiadanego przez nią słowa, że aż zapamiętał kiedy ona ma urodziny.
Może nawet nie podziękuje ci za te życzenia, a jeśli nawet, to co z tego dla ciebie miałoby wyniknąć?
Będziesz miał niesmak, że złożyłeś jej zyczenis.
Z chamem rozmawia się po chamsku, a nie kulturalnie, bo cham kulturę odczytuje jako czyjąś slabosc.
Nie pisz do niej w żadnej sprawie, nie dzwoń i nie próbuj kontaktować się, bo nic dobrego z tej znajomości dla ciebie nie wyniknie, tak jak nie wynikło i do tej pory.
Napisałeś, że życie nauczyło cię pokory. To dobrze, ale pokora to nie głupota, więc nie podkladaj się byle komu. Niech inni zabiegają o nią i niech ich traktuje jak podnóżki.
21 2019-02-18 14:32:23 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-02-18 15:07:53)
Ulle. Dzięki za "wiadro zimnej wody na łeb" - zawsze mile widziane.
Nie uważam ją za chamską czy złą osobę choć w naszym związku wielokrotnie była bardzo czepialska i nie do zniesienia.
Na koniec zachowała się jednak w porządku bo powiedziała, że "ona nie wie czy będzie w stanie dać związek, ciepło etc" i to czego szukam.
Wychodząc przytuliła mnie, podziękowała za wszystko i poszła.
Wyjechała do rodziny na święta, miała przemyśleć sprawę, ale nie chciała zrywać kontaktu.
Mimo to odzywała się bardzo sporadycznie a kiedy pytałem kiedy pogadamy odpowiadała, że nie "ma tu jak rozmawiać" - czyli pełna "odcinka".
Jakby chciała to by znalazła czas i miejsce żeby odezwać się przez 2 tygodnie.
Wiedziała, że jadę sam na sylwestra (mimo że ją zapraszałem). Pomimo tego nie napisała ani jednej wiadomości - czyli totalna olewka.
W nowy rok nagle się odezwała i złożyła mi życzenia, zapytałem co postanowiła i wtedy powiedziała, że to nie ma sensu.
Dla mnie sprawa wygląda tak. Co było to było. Nie mam do niej żalu, że to zakończyła. Zresztą, gdyby ona się nie zmieniła, pewnie koniec byłby i tak bo jej zachowanie było trudne do zniesienia.
Tylko widzisz - przed wyjazdem mówiła też, że chciałaby być dla mnie inna, więc się łudziłem, że się zmieni - cóż - miałem klapki na oczach.
Jak ktoś chce to znajdzie sposób a jak nie, to znajdzie powód - taka prawda.
Nie będę przytaczał wszystkich sytuacji kiedy źle mnie traktowała bo to nie ma sensu, ale brak "przepraszam" z jej strony, jest dla mnie krytyczny.
Ona przepraszać nie będzie a zamiast tego napisała, że była "gorszą wersją siebie", żeby nie było mi później przykro.
Do mnie coś takiego nie przemawia. Sam wielokrotnie byłem tym który decydował, ze nic z tego już nie będzie, ale nikogo źle nie traktowałem, nawet jeśli nie byłem pewien.
Dlatego mogę swobodnie pisać czy dzwonić do swoich byłych dziewczyn. Mimo, że mają już inne życie.
Niepodobna piszę, że przyjaźń może istnieć tylko wtedy kiedy ta strona która kończy pokaże drugiej, że nie traktuje jej tylko jak "dodatek" do życia.
Bo nawet kiedy opada sfera uczuć i fizyczności, zostaje to co udało się zbudować.
Tylko, że to wymaga większego wkładu od drugiej strony a ja się zastanawiam, czy dostając tak mało powinienem robić jakikolwiek krok.
Sam sobie odpowiedz czy chcesz w swoim życiu otaczać się toksycznymi i egocentrycznymi osobami.
23 2019-02-21 11:09:55 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-02-21 11:16:00)
Życzenia napisałem "Dziś są Twoje urodziny, więc wszystkiego najlepszego. Padło ostatnio wiele przykrych słów między nami, ale mimo to, życzę Ci jak najlepiej bo byłaś mi bliska".
Podziękowała i wysłała ikonę serduszka. To tyle. Czas pokaże czy będzie z tego jakaś przyjaźń. Więcej ruchów z mojej strony nie będzie.
Możecie myśleć o mnie, że to gest słabości. Zrobiłem to w zgodzie ze sobą i niczego nie oczekuje.
24 2019-02-21 12:22:35 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-02-21 12:34:40)
He he, jasne, akurat ...
Wiesz co mówią na mieście? Że przyjaźń pomiędzy chłopakiem i dziewczyną istnieje do momentu, gdy ktoś wyzna drugiemu co naprawdę czuje.
I ja się z tym zgadzam i od kiedy trafiłem na to forum, każdemu to samo tłukę do łba - przyjaźń męsko damska w przyrodzie nie występuje.
A w przypadku byłych partnerów, to już w ogóle te wszystkie pseudo tłumaczenia "no bo ale dlaczego nie jak tak" są tak naiwne i karkołomne,
że po prostu nie wiem, nie jest dorosłym ludziom wstyd? Przecież ta druga osoba DOSKONALE ZDAJE SOBIE SPRAWĘ o co w tym chodzi
i tylko dlatego bierze w tym udział (dla beki lub własnych korzyści) a nie w imię jakiejś mitycznej bezinteresownej przyjaźni i bajek z mchu i paproci.
P.S.
Nie wysłałeś jej żadnych życzeń, tylko skamlącą prośbę o poświęcenie ci jeszcze odrobiny uwagi, zanim o tobie zapomni na dobre.
Ja to wiem i ty to wiesz.
25 2019-02-21 12:31:33 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-02-21 12:37:18)
No, anderstud kolego, ty jak zawsze dosadny i szczery do bólu. Spoko - cenie sobie Twoje wypowiedzi.
Tylko, że ja o nic nie "skamle". Nie potrzebuje jej uwagi. Są laski z którymi byłem i do tej pory się przyjaźnie.
Napisałem w tym wątku wprost, że nie chce powrotu bo mi jako Kobieta nie odpowiada. To nie był dobry dla mnie związek.
Natomiast cenie ją jako osobę. Być może nigdy się już nie spotkamy i kontakt umrze.
Nawet jeśli, jestem z tym pogodzony.
Natomiast cenie ją jako osobę i nie chce tracić kontaktu.
Dobrze, darujmy sobie w takim razie zbędne ozdobniki i popierdółki i weź mi wytłumacz proszę jeśli możesz
co w niej cenisz konkretnie i dlaczego aż tak ci zależy na tym kontakcie, bo aż mi zaraz oczy pękną chyba z ciekawości...
Stary, nie wyszło nam z różnych powodów, ale wniosła coś do mojego życia. Być może dlatego, że była tak inna ode mnie.
Często gadaliśmy o różnych sprawach, czasami bardzo osobistych, wymienialiśmy opinie czy nasze spojrzenia na różne sprawy
Różni nas kilka rzeczy, ale sporo też łączy.
Może to umrze w zarodku i nigdy więcej się nie spotkamy/spiszemy, ale te życzenia chciałem jej złożyć to złożyłem.
Sama wielokrotnie mówiła, że nie chciałaby tracić kontaktu jak nie "wyjdzie".
Jestem od Ciebie młodszy, ale nie jestem idiotą - na nic nie liczę.
Napisałem w tym wątku wprost, że nie chce powrotu bo mi jako Kobieta nie odpowiada. To nie był dobry dla mnie związek.
Sam sobie zaprzeczasz.
Nie był dla Ciebie dobry związek, to po co podtrzymujesz tą znajomość?
Co było złego w tym "związku" a co ma być dobrego w tej "przyjaźni".
Nie odpowiadała Tobie jako kobieta a ma odpowiadać jako przyjaciel?
Przecież to się gryzie.
29 2019-02-21 13:03:03 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-02-21 13:04:20)
To czy będzie z tego przyjaźń okaże się z czasem. To już ode mnie nie zależy. Związku już z tego nie będzie na pewno.
Na pewno nie dam się traktować jak plaster ani trzymać w odwodzie na wypadek gdyby czegoś tam potrzebowała.
Ona musi wykonać jakiś krok, jeśli traktuje naszą znajomość poważnie.
Nie widuje jej, nie dzwonie, napisałem tylko życzenia i tak zostanie.
Ja uważam, że warto trochę poczekać, zobaczyć, co ona rozumie pod pojęciem przyjaźni i jeśli się okaże
No jak to co? Wykorzystywanie bez skrupułów Autora.
31 2019-02-21 13:16:25 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-02-21 17:30:50)
Jestem od Ciebie młodszy, ale nie jestem idiotą
Przecież nikt tego nawet nie sugeruje, że jesteś, jednak młody wiek ma to do siebie, że pewnych rzeczy jeszcze się nie wie
Na przykład takich, że uskutecznianie niby przyjaźni pomiędzy byłymi partnerami, obok prawdziwej przyjaźni nawet nie leżało.
Najczęściej jest to cyniczna, obłudna i wyrachowana gra w której wygrywa ten, kto potrafi lepiej udawać. W skrócie:
Ty udajesz, że nic od niej nie chcesz, chociaż jak jest naprawdę wszyscy wiemy, chcesz i to konkretnych rzeczy.
Nie żadne tam "cenię ją jako osobę" tylko zwyczajnie tęsknisz za tym co między wami było i nie chcesz tego tracić,
więc sobie umyśliłeś chytry i przebiegły plan, że zostaniecie sobie parą przyjaciół, a przy sprzyjających okolicznościach przyrody...
Nie stary, nawet się nie łudź, że ten twój plan wypali, bo ona nie jest tępą dzidą i już go znała, zanim ty zdążyłeś o nim pomyśleć.
Oczywiście może zdarzyć się tak, że ona również zechce udawać słodką idiotkę, która to niby niczego się nie domyśla i gładko łyknie
te ckliwe pierdy o waszej przyjaźni tam jakiejś, głośno rechocząc w myślach, bo dokładnie takiego właśnie ruchu się spodziewała.
Może wiesz, a może nie wiesz, ale laski już takie są, że nic tak nie reguluje samopoczucia i nie dodaje im punktów samooceny
jak były facet, któremu po rozstaniu w dalszym ciągu na niej zależy, a zwłaszcza gdy to ona do tego rozstania doprowadziła.
Już same te życzenia, to masz jakiś plus pierdyliard do zajebistości. Pompuj dalej, a jej ego zaraz zacznie unosić się nad ziemią.
Pamiętaj jednak o jednej ważnej kwestii - jak dziewczyna rzuca, to już nigdy nie wraca i któregoś pięknego radosnego dnia
zostanie ci przedstawiony jej nowy chłopak, a wtedy nie chciałbym być na twoim miejscu i ty też tego nie chcesz, uwierz na słowo
Nie robi się takich rzeczy, nie przyjaźni się z byłymi. Nigdy nic dobrego z tego nie wynika, a tylko będziesz to bez sensu przedłużał.
Anderstud. Radę przyjąłem. Jej chłopaka nie poznam bo najprościej w świecie się z nią nie spotkam w takich okolicznościach
Nie chce powrotu. Wyraźnie to napisałem. Nie chce też przyjaźni, jeśli będzie ona polegać tylko na jej korzyści.
Coż. Jeśli napompowałem jej ego....trudno. Chciałem złożyć tylko życzenia.
Tak jak pisałem - czas pokaże. Nie odezwie się, to kontakt umrze - proste jak drut.
Podpisuję się pod wszystkim co napisał anderstud.
Nie wiem w jakim wieku jesteś autorze ale domyślam się, że aż tak dużo wiosen nas nie dzieli.
Też miałem podobny pomysł żeby napisać do byłej. No bo przecież jak to można tak zerwać kontakt, przecież chce przyjaźni. Jak napisałem do niej i nie dostałem żadnej odpowiedzi to zrozumiałem 2 rzeczy.
1. Jaką naprawdę osobą była moja była dziewczyna i cała ta bańka, którą sobie wytworzyłem pękła. 2. Pisałem to tylko po to licząc, że jakoś może się potem tak ułoży, że znów będziemy razem i wszystkie przyjemne rzeczy wrócą.
Ja nie mówię, że z byłą przyjaźni mieć nie można. Mam wśród znajomych takie przypadki gdzie pary się rozchodzą a potem nadal się przyjaźnią. Potrzeba do tego jednak dużo samozaparcia i wydaje mi się braku uczuć z obu stron.
No i jeszcze. Skoro ta Twoja była dziewczyna była taką księżniczką i ogólnie egoistką to po co taka przyjaźń? Nie lepiej znaleźć kogoś kto będzie się skupiał na Tobie równie mocno co na sobie?
Z byłymi kontakt najlepiej ograniczać do cześć jak spotkasz ją w sklepie i ewentualnie krótkiej rozmowy, gdzie opowie Ci o swoim nowym chłopaku. Nie musisz nawet pytać, specjalnie nakieruję na ten temat żeby się pochwalić, że ona kogoś ma a tyś sam jak palec - to akurat historia z mojego życia
Im szybciej zapomnisz o niej tym łatwiej. Będzie mniej bolało jak sobie zacznie układać życie z innym.
Nie robi się takich rzeczy, nie przyjaźni się z byłymi. Nigdy nic dobrego z tego nie wynika, a tylko będziesz to bez sensu przedłużał.
A ja się przyjaźnię z byłym - zgrroza!
A co pewnie jeszcze gorsze, wynika z tego sporo dobrego dla obu stron : )
Żadne z nas nie jest masochistą i nie brnie w coś, co przynosi szkodę.
Żadne też nie dąży do powrotu - powiedzieliśmy to sobie bardzo jasno, ale właściwie nie było trzeba mówić, bo tego rodzaju uczuć, emocji już po prostu nie ma.
Co z tego wynika? Że każdy mierzy własną miarą?
35 2019-02-21 20:22:00 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-02-21 20:22:25)
Powielają się posty. Są jakieś usterki na forum.
36 2019-02-21 20:27:37 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-02-21 20:42:04)
pkamiski98 . Masz racje w tym co piszesz. Dzięki
Tylko, że ja nie chce do niej wracać. Napisałem życzenia, podziękowała i tyle.
Przyjaźń, tak jak wszystko nie może być jednostronna. Jak się rozstawiliśmy, to ona jej chciała bardziej niż ja.
Jak byliśmy razem, nie raz słyszała ode mnie, że jest egoistką. Mówiłem, że to widzę i pytałem czy kiedykolwiek się to zmieni.
Kiedy rozmawialiśmy o jej znajomych, twierdziła, że dla przyjaciół jest inna.
Dlatego zostawiłem jej otwarte drzwi i na pewno więcej sam do niej pisał nie będę.
Jeśli nie będzie z jej strony kontaktu, to sprawa umrze śmiercią naturalną i po jakimś czasie wywale ją ze znajomych; tak jak robię z ludźmi z którymi kontaktu nie mam a tylko "wiszą" na liście.
A ja się przyjaźnię z byłym - zgrroza!
A co pewnie jeszcze gorsze, wynika z tego sporo dobrego dla obu stron : )
Żadne z nas nie jest masochistą i nie brnie w coś, co przynosi szkodę.
Żadne też nie dąży do powrotu - powiedzieliśmy to sobie bardzo jasno, ale właściwie nie było trzeba mówić, bo tego rodzaju uczuć, emocji już po prostu nie ma.
Co z tego wynika? Że każdy mierzy własną miarą?
Niepodobna a kto był bardziej inicjatorem waszej przyjaźni po rozstaniu?
Uważam, że to tej drugiej stronie powinno zależeć bardziej bo to ona porzuciła.
Nie ma już uczuć, emocji, ale ktoś musi się wykazać.
Ja zrobiłem pierwszy krok. Teraz jej kolej
A ja się przyjaźnię z byłym - zgrroza!
A co pewnie jeszcze gorsze, wynika z tego sporo dobrego dla obu stron : )
Żadne z nas nie jest masochistą i nie brnie w coś, co przynosi szkodę.
Żadne też nie dąży do powrotu - powiedzieliśmy to sobie bardzo jasno, ale właściwie nie było trzeba mówić, bo tego rodzaju uczuć, emocji już po prostu nie ma.
Co z tego wynika? Że każdy mierzy własną miarą?
Niepodobna a kto był bardziej inicjatorem waszej przyjaźni po rozstaniu?
Uważam, że to tej drugiej stronie powinno zależeć bardziej bo to ona porzuciła.
Nie ma już uczuć, emocji, ale ktoś musi się wykazać.
Ja zrobiłem pierwszy krok. Teraz jej kolej
38 2019-02-21 20:59:36 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-02-21 21:10:58)
niepodobna napisał/a:A ja się przyjaźnię z byłym - zgrroza!
A co pewnie jeszcze gorsze, wynika z tego sporo dobrego dla obu stron : )
Żadne z nas nie jest masochistą i nie brnie w coś, co przynosi szkodę.
Żadne też nie dąży do powrotu - powiedzieliśmy to sobie bardzo jasno, ale właściwie nie było trzeba mówić, bo tego rodzaju uczuć, emocji już po prostu nie ma.
Co z tego wynika? Że każdy mierzy własną miarą?Niepodobna a kto był bardziej inicjatorem waszej przyjaźni po rozstaniu?
Uważam, że to tej drugiej stronie powinno zależeć bardziej bo to ona porzuciła.
Nie ma już uczuć, emocji, ale ktoś musi się wykazać.
Ja zrobiłem pierwszy krok. Teraz jej kolej
Wiesz, to trudno powiedzieć, kto był inicjatorem, bo spotkaliśmy się przypadkiem po długim okresie zupełnego braku kontaktu. Od tego czasu ten kontakt zaczął się odnawiać, ale nie był intensywny, pojawiał się i zanikał i z początku nie wyglądało to zbyt dobrze. Z czasem jednak było coraz lepiej. Cieszę się, że z sobą rozmawiamy - a rozmawiamy teraz często i regularnie. Jesteśmy dla siebie wsparciem, mamy wspólne tematy, podobnie patrzymy na wiele spraw, dobrze się rozumiemy, a nie jest o to łatwo w przypadku takich osób jak my (kwestia szukania "niebanalnych znajomości", o której wspominałeś, jest mi jakoś bliska).
Zgadzam się, że to ta strona, która bardziej zawiniła, porzuciła albo zawiodła, powinna starać się bardziej i pokazać byłemu partnerowi, że jest kimś istotnym.
Z drugiej strony nie można też cały czas kogoś zmuszać do wynagradzania nam jakichś dawniejszych strat, bo na tym niczego nie da się zbudować.
Potrzebna jest jakaś równowaga, ale ja nie mam na to recepty, bo każda znajomość jest inna.
Edit: myślę, że robisz dobrze, nie podejmując dalszych kroków i czekając na jej działanie.
Co z tego wynika? Że każdy mierzy własną miarą?
Przede wszystkim wynika to, że poruszamy dwa całkiem oddzielne zagadnienia.
Co innego spotkać Ex po latach milczenia z obu stron, a co innego przejść płynnie od związku do przyjaźni.
I tak, oczywiście że każdy mierzy własną miarą, bo czyją ma mierzyć?
I tak, oczywiście że można się przyjaźnić z Ex (chociaż tu tez dużo zależy od definicji przyjaźni) jeśli od rozstania minął kawał czasu
mierzony w latach czy w dekadach, ja sam się koleguję (jednak termin przyjaciela rezerwuję dla tych, którym bardziej się należy)
z moją pierwszą byłą żoną oraz utrzymuję całkiem poprawne stosunki z drugą, ale ta pierwsza przestała być moją żoną 14 lat temu,
a ta druga przestała nią być 3 lata temu, więc trochę wody w rzece zdążyło już upłynąć, a wraz z tą wodą jakieś tam nasze uczucia.
Co zaś się tyczy najświeższej sprawy, rozstania z moją narzeczoną, to pomimo upływu dwóch miesięcy nie mam ochoty ani jej oglądać,
ani nawet czytać esemesów, które do mnie jeszcze od czasu do czasu pisze, bo nawet skóra nosorożca nie jest dość gruba,
żeby ot tak z dnia na dzień przejść z trybu jej faceta w tryb kolegi, znajomego czy jakiegoś tam przyjaciela. I też była mi bliska
i też przegadaliśmy setki wieczorów, tysiące godzin i nie wiem co jeszcze mógłbym tutaj napisać, to nie są dla mnie dobre powody,
aby utrzymywać z nią kontakt w jakiejkolwiek postaci. Kiedyś, za ro, za dwa, pięć czy dziesięć, tego nie wiem, ale nie teraz.
Bo za dobrze wiem, że ani z jej, ani z mojej strony, taka "przyjaźń" nie byłaby szczera i nikt mnie nigdy nie przekona, że on ma inaczej.
A już na pewno nie bohater tego wątku, gdzie z tego co czytam jeszcze dobrze nie opadł kurz po rozstaniu, a już się rwą do przyjaźni.
Andertud. Co rozumiesz przez to, że nie "przyjaźń nie byłaby szczera" ?
Podświadomie chciałbyś powrotu i dlatego nie chcesz z nią utrzymywać kontaktu czy to ona by chciała, ale ty nie wiesz bo motasz się między uczuciem do niej a jakąś decyzją która sprawiła, że was już nie ma?
Może masz racje, że musi upłynąć trochę czasu żeby coś co było zamieniło się w coś innego, bo kurz musi opaść.
Tylko widzisz. Ja z taką kobietą jak ona nie wyobrażam sobie życia.
Związek jest formą przyjaźni tylko okraszaną innymi elementami. Czy bez nich to wszystko inne musi zniknąć?
W swoim życiu miewałem różne związki. Nie zawsze zaczynały się od przyjaźni - czasami wszystko działo się szybko i szybko kończyło.
Ten był inny, ale czy to pozbawia go wartości?
Ja uważam że w tym przypadku nie ma na czym budować nawet przyjaźni...kobieta ma ewidentnie problem z oceną samej siebie...dojrzec musi ona nie ty...chyba tu nie zawinił akurat twój spolegliwy charakter i ewidentna słabość...sprobuj sie czymś zająć...nie myśleć na 80 procent sama sie odezwie ale musi dostać w czerep...by docenić Twoja wartość albo jest jeszcze jedna ewentualność od samego początku weszła w klimat kolezensko-przyjacielski i po prostu przestałeś być meski
niepodobna napisał/a:Co z tego wynika? Że każdy mierzy własną miarą?
Przede wszystkim wynika to, że poruszamy dwa całkiem oddzielne zagadnienia.
Co innego spotkać Ex po latach milczenia z obu stron, a co innego przejść płynnie od związku do przyjaźni.
I tak, oczywiście że każdy mierzy własną miarą, bo czyją ma mierzyć?
I tak, oczywiście że można się przyjaźnić z Ex (chociaż tu tez dużo zależy od definicji przyjaźni) jeśli od rozstania minął kawał czasu
mierzony w latach czy w dekadach, ja sam się koleguję (jednak termin przyjaciela rezerwuję dla tych, którym bardziej się należy)
z moją pierwszą byłą żoną oraz utrzymuję całkiem poprawne stosunki z drugą, ale ta pierwsza przestała być moją żoną 14 lat temu,
a ta druga przestała nią być 3 lata temu, więc trochę wody w rzece zdążyło już upłynąć, a wraz z tą wodą jakieś tam nasze uczucia.
Co zaś się tyczy najświeższej sprawy, rozstania z moją narzeczoną, to pomimo upływu dwóch miesięcy nie mam ochoty ani jej oglądać,
ani nawet czytać esemesów, które do mnie jeszcze od czasu do czasu pisze, bo nawet skóra nosorożca nie jest dość gruba,
żeby ot tak z dnia na dzień przejść z trybu jej faceta w tryb kolegi, znajomego czy jakiegoś tam przyjaciela. I też była mi bliska
i też przegadaliśmy setki wieczorów, tysiące godzin i nie wiem co jeszcze mógłbym tutaj napisać, to nie są dla mnie dobre powody,
aby utrzymywać z nią kontakt w jakiejkolwiek postaci. Kiedyś, za ro, za dwa, pięć czy dziesięć, tego nie wiem, ale nie teraz.
Bo za dobrze wiem, że ani z jej, ani z mojej strony, taka "przyjaźń" nie byłaby szczera i nikt mnie nigdy nie przekona, że on ma inaczej.
A już na pewno nie bohater tego wątku, gdzie z tego co czytam jeszcze dobrze nie opadł kurz po rozstaniu, a już się rwą do przyjaźni.
A Ty anderstud nawet nie chcesz sie zastanowić czemu pisze? Może chce żebyś wrócił np
44 2019-02-21 22:33:37 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-02-21 22:42:55)
To co anderstud napisał potwierdza moje doświadczenia. Tekst o przyjaźni, jest tak samo fajny jak tekst mówiący o przejściu do przyjaźni, że np. że zasługuję na kogoś lepszego od niej, od kogo dostanę to wszystko czego ona nie umie mi dać, ale przecież obiecałem być na zawsze jej przyjacielem pomagać itp itd. a i jeszcze tekst że ona nie wyobraża sobie życia beze mnie, ale...
Kobiety zawsze uderzają w nutę przyjaźni kiedy jest to dla nich wygodne. W moim przypadku wtedy jak to ja odchodziłem.
Andertud. Co rozumiesz przez to, że nie "przyjaźń nie byłaby szczera" ?
Podświadomie chciałbyś powrotu i dlatego nie chcesz z nią utrzymywać kontaktu czy to ona by chciała, ale ty nie wiesz bo motasz się między uczuciem do niej a jakąś decyzją która sprawiła, że was już nie ma?
Może nie róbmy zagadnienia, rozmawiamy o tobie, nie o mnie
Bo za dobrze wiem, że ani z jej, ani z mojej strony, taka "przyjaźń" nie byłaby szczera i nikt mnie nigdy nie przekona, że on ma inaczej.
A już na pewno nie bohater tego wątku, gdzie z tego co czytam jeszcze dobrze nie opadł kurz po rozstaniu, a już się rwą do przyjaźni.
Podpisuję się pod tym.
Byłam osobą inicjującą rozstanie i na koniec przebąknęłam coś o tym, że możemy pozostać na przyjacielskiej stopie, ale w ogóle nie miałam na to najmniejszej ochoty i traktowałam to jako tekst osładzajacy trochę gorycz całej sytuacji. Zresztą z dzisiejszej perspektywy uważam, że to niefortunne sformułowanie pozostawiło niepotrzebny cień nadziei, że coś jeszcze można uratować i być może przyczyniło się do niepotrzebnych działań z jego strony, następnie moich reakcji ucieczkowych. Bez sensu to było.
W każdym bądź razie minęły ponad 2 lata, już nie robi mi się niedobrze, gdy dostaję życzenia i odpisuje coś grzecznościowo, ale w jakąkolwiek relację kumpelsko-przyjacielską nie weszłabym.
niepodobna napisał/a:Co z tego wynika? Że każdy mierzy własną miarą?
Przede wszystkim wynika to, że poruszamy dwa całkiem oddzielne zagadnienia.
Co innego spotkać Ex po latach milczenia z obu stron, a co innego przejść płynnie od związku do przyjaźni.
I tak, oczywiście że każdy mierzy własną miarą, bo czyją ma mierzyć?
I tak, oczywiście że można się przyjaźnić z Ex (chociaż tu tez dużo zależy od definicji przyjaźni) jeśli od rozstania minął kawał czasu
mierzony w latach czy w dekadach, ja sam się koleguję (jednak termin przyjaciela rezerwuję dla tych, którym bardziej się należy)
z moją pierwszą byłą żoną oraz utrzymuję całkiem poprawne stosunki z drugą, ale ta pierwsza przestała być moją żoną 14 lat temu,
a ta druga przestała nią być 3 lata temu, więc trochę wody w rzece zdążyło już upłynąć, a wraz z tą wodą jakieś tam nasze uczucia.
W naszym przypadku nie minęły lata. Po rozstaniu jeszcze przez rok mieliśmy kontakt, szczątkowy wprawdzie, ale był. On twierdził, że chce tego, ale widać było wtedy, że mu nie zależy, więc i ja odpuściłam, chociaż mi naprawdę zależało i było mi ciężko z tym, że ma zniknąć wszystko, również to, co bez związku może istnieć. W tym czasie utrzymywanie takiej znajomości wcale nie było łatwe, bo emocje jeszcze nie opadły; mimo tego chciałam próbować.
Urwało się na kolejny rok. Po tym czasie przypadkiem się spotkaliśmy.
Co zaś się tyczy najświeższej sprawy, rozstania z moją narzeczoną, to pomimo upływu dwóch miesięcy nie mam ochoty ani jej oglądać,
ani nawet czytać esemesów, które do mnie jeszcze od czasu do czasu pisze, bo nawet skóra nosorożca nie jest dość gruba,
żeby ot tak z dnia na dzień przejść z trybu jej faceta w tryb kolegi, znajomego czy jakiegoś tam przyjaciela.
Rozumiem, o co Ci chodzi, ale dla mnie tryb koleżanki, znajomej to zupełnie co innego, niż tryb przyjaciółki.
O ile dwa pierwsze nie są do przyjęcia, trzeci jest.
Problem w tym, że mało ludzi jest zdolnych do prawdziwej przyjaźni, kiedy kończy się związek.
Na pewno łatwiejsze jest to tam, gdzie od przyjaźni się zaczęło. No i kiedy ludzie rozstając się nie poharatali się za mocno.
Bo za dobrze wiem, że ani z jej, ani z mojej strony, taka "przyjaźń" nie byłaby szczera i nikt mnie nigdy nie przekona, że on ma inaczej.
Pewnie dlatego, że ktoś chciałby wrócić, a tego się nie da zrobić albo nie ma sensu.
Nie zawsze przyjaźń jest nakierowana na powroty. Nie zawsze jest z podtekstem.
A już na pewno nie bohater tego wątku, gdzie z tego co czytam jeszcze dobrze nie opadł kurz po rozstaniu, a już się rwą do przyjaźni.
Ależ bohater wątku jak najbardziej może chcieć szczerej przyjaźni.
Tylko czy ta kobieta tego chce, czy raczej chce go trzymać przy sobie z jakichś innych, niskich pobudek? To jest niewiadoma.
Ja doradzałam odczekanie, żeby zobaczyć, jaka będzie jej postawa i czy wykaże inicjatywę, która powinna być teraz po jej stronie.
Związek jest formą przyjaźni tylko okraszaną innymi elementami. Czy bez nich to wszystko inne musi zniknąć?
Właśnie. Podobnie o tym myślę. Przecież to ten sam człowiek. Nie wyszło nam razem, ale przecież nadal jest tą samą osobą i nadal dużo rzeczy nas łączy.
W swoim życiu miewałem różne związki. Nie zawsze zaczynały się od przyjaźni - czasami wszystko działo się szybko i szybko kończyło.
Ten był inny, ale czy to pozbawia go wartości?
Nie ma sensu wartościować związków na podstawie tego, od czego się zaczęły i czy się szybciej, czy wolniej rozwijały.
Pytanie nie było do mnie, ale uważam, że to, że związek zaczyna się przyjaźni, nie tylko niczego go nie pozbawia, ale daje większe szanse, że będzie trwały. O ile nie był jedynie "z rozsądku"...
Wszystko przeczytałem i podjąłem decyzje. W lipcu są moje urodziny. Jeśli nie złoży mi życzeń, wywalam ze znajomych i swojego życia.
Ja już zrobiłem swój krok więc innej opcji nie widzę. Na pewno nie będę o tą przyjaźń zabiegał.
Wszystko przeczytałem i podjąłem decyzje. W lipcu są moje urodziny. Jeśli nie złoży mi życzeń, wywalam ze znajomych i swojego życia.
Ja już zrobiłem swój krok więc innej opcji nie widzę. Na pewno nie będę o tą przyjaźń zabiegał.
I co do lipca będziesz tkwił w takim zawieszeniu? Przedziwny pomysł.
Nie. Będę żył nadal swoim życiem.
Jest to po prostu termin kiedy będzie miała szanse się odezwać. jeśli tego nie zrobi, to ją usunę z FB.
Mam taką zasadę, że usuwam co jakiś czas ludzi z którymi nie mam żadnego kontaktu.
I co do lipca będziesz tkwił w takim zawieszeniu? Przedziwny pomysł.
He he, no tu kolegę to już zdecydowanie poniosło
Ledwo przeszła połowa lutego, a on już w lipcu myślami, nie wiem doprawdy jak to można skomentować...
Chłopaku, do lipca to wy oboje już dla siebie będziecie tylko jakimś tam mglistym wspomnieniem czegoś tam kiedyś tam.
Śmiem przypuszczać, że nawet znacznie wcześniej, niech tylko trochę cieplej na podwórku się zrobi.
Ech, ci młodzi, czasami aż im zazdroszczę tego naiwnego myślenia, bo potem już nic nie będzie takie jak kiedyś
piekny koniec pieknej opowiesci
mnie kobobita zostawiła po wielu latach w jeden dzień bez słowa odeszła a jak zadzwoniłem do niej odebrał jakiś gośc i powiedział spieerd.... a planowaliśmy ślub i nic nie wskazywało na jakikoliwek kryzys. Do dzisiaj nie wiem jaki był powód ale raczej romans ukryty romans jej nie mój
Nie. Będę żył nadal swoim życiem.
Jest to po prostu termin kiedy będzie miała szanse się odezwać. jeśli tego nie zrobi, to ją usunę z FB.
Mam taką zasadę, że usuwam co jakiś czas ludzi z którymi nie mam żadnego kontaktu.
Można i tak. Tylko nie przywiązuj się zbytnio do myśli, że ona coś zrobi. Tak jak piszesz, żyj swoim życiem i na wszelki wypadek nastaw się, że nic już z tego nie będzie. Czas wprawdzie nie dla wszystkich jest tym samym, ale większość ludzi po półrocznej przerwie już się jednak nie odezwie. Moja przyjaźń z ex należy raczej do wyjątkowych sytuacji.
Podzielę się z wami zakończeniem tej wspaniałej historii. Otóż, zdarzyło nam się spisać bo postanowiłem jednak wyrzucić ją ze znajomych.
Przed tym wyjaśniłem swoje motywacje na co padła odpowiedź, że i tak już jest z innym którego nigdy by tak jak mnie nie potraktowała bo go kocha i akceptuje, więc przyjaźni jej nie potrzeba.
A to że mnie tak traktowała to tylko dowód na to, że między nami nie grało. Dodała, iż jest traktowana tak jak sobie wymarzyła a jej "bajka istnieje"
Zabawne jak to niektórzy ludzie potrafią zrzucić winę na to że nie grało, byleby tylko uniknąć odpowiedzialność za swoje zachowanie. Brak słów.
Wywaliłem z fejsa i telefonu, smsy i kontakt wylądował w koszu i jest super . Przyjaźni ani bombek nie będzie. Czuje się wyzwolony.
Ku przestrodze - nie, nie przyjaźnimy się z ex. i nie wsłuchujemy się w to co Kobiety mówią kiedy odchodzą - to tylko puste słowa, wywołane emocjami.
Trochę się wk... ,ale coż - mam za swoje i lekcję na przyszłość .
P.S. Anderstud - dzięki za kubeł zimnej wody na łeb .
Niepodobna - wasz przypadek to faktycznie wyjątek
Heh, czyli wypełniła się co do joty moja przepowiednia sprzed ponad miesiąca...
Wiecie czego najbardziej na tym forum nie lubię? Pisać "a nie mówiłem?" dlatego staram się tego unikać i tym razem też się powstrzymam.
Nic się nie przejmuj, jeszcze nie raz i nie dwa podobny szajs będzie się odwalał, tylko będziesz już na to lepiej przygotowany
Nie czytałem wszystkiego. Wypowiem się tylko na temat pisania do eks. Sam mam na to wielką ochotę. Nie rozmawiam z nią od sierpnia/września ubiegłego roku, kontakt zakonczyl sie z mojej inicjatywy. I powiem Wam, że nie ma dnia, żebym nie chciał napisać, ale pewnie tak będzie się to ciągnąć aż to pragnienie wygaśnie.
Pozdrawiam.
Nie pisz koksik. Don't fuck your mind. Wywal kontakt - pomaga. Przetestowane empirycznie
Nie pisz koksik. Don't fuck your mind. Wywal kontakt - pomaga. Przetestowane empirycznie
Niby Wszyscy wiemy jaka jest prawda o byłych, ale szczerze mówiąc zycie pisze swoje. Walcze sam ze sobą, ale raczej sie nie odezwe. Mam za to konto na Instagramie anonimowe, które ona sledzila swego czasu i raczej wie, ze to ja. A staje sie co raz bardziej "popularne". Najgorsze jest to, że inne kobiety serio mnie srednio interesują, a nie narzekam na brak zainteresowania mimo wszystko...
No tak bo ona była taka wspaniała, ale przecież sam ją pogoniłeś i teraz plujesz sobie w brodę?
Coś tu jest nie halo. Mineło kupę czasu. Inne Kobiety właśnie powinny Cię interesować.
Ja też czuje sentyment do swojej byłej choć po tym ostatnim mailu bardziej uwiera mnie pęknięta w dupie żyłka, dlatego odciąłem pępowinę, pokajałem się i grzecznie podziękowałem koledze który mądrze wieszczył jak będzie. Poczytaj chłopa.
No tak bo ona była taka wspaniała, ale przecież sam ją pogoniłeś i teraz plujesz sobie w brodę?
Coś tu jest nie halo. Mineło kupę czasu. Inne Kobiety właśnie powinny Cię interesować.
Ja też czuje sentyment do swojej byłej choć po tym ostatnim mailu bardziej uwiera mnie pęknięta w dupie żyłka, dlatego odciąłem pępowinę, pokajałem się i grzecznie podziękowałem koledze który mądrze wieszczył jak będzie. Poczytaj chłopa.
Nie napisałem, że ją pogoniłem. To ona zostawiła mnie. Ja po prostu urwałem potem ciągły kontakt.
Ja bylem w zwiakzu 7 lat i chętnie sprawdze co tam napisał.