Malzenstwa w rozsypce... jak to jest - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 51 ]

Temat: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Dobry wieczor Panstwu. Potraktuje Was jak psychoterapie>:) Po prostu musze sie wygadac lub najchetniej pogadac z kims. Trudno jednak omawiac tak intymne tematy ze znajomymi, z ktorych wiekszosc to takze znajomi meza, w pracy takze nie wypada. Wie moja matka i brat no ale nie sa to osoby obiektywne, zbyt blisko sa z nami obojgiem zwiazani. 

Tym, ktorzy beda chcieli pisac, ddziekuje, ale w zasadzie nie wiem czego oczekuje. Nie wiem sama czego chce wiec tym bardziej nie wiem o co prosic Was:)

Do rzeczy. Ja mam 33. On 36. Dwoje dzieci 7 i 4. A poznalismy sie 16 lat temu... zakochalam sie. Pociagalo mnie w nim jego opanowanie, spokoj, opiekunczosc, dobre serce, pracowitosc. Niebyl tak atrakcyjny fizycznie niz wiekszosc chlopakow ktora za mna latala, ale z zadnym innym nie czulam sie tak bezpiecznie. Komfortowo. Dobrze po prostu. On byl zakochany szalenczo. Kochal mnie i kocha nadal bez umiaru.
Mialam ciezkie dziecinstwo, traumatyczne. On byl moja ostoja. Najlepszym przyjacielem. Rozumial mnie, mial jeszczze ciezsza sytuacje niz moja.
Rozpoczelismy walke o przetrwanie, studia, doksztalcanie sie, po dwa etaty. Istny kolowrotek.


Bylismy zawsze dobrymi przyjaciolmi. Poziom szczerosci bardzo wysoki, do pozazdroszczenia. Oparcie w sobie, wzajemny szacunek. Zaczelismy sie rozmijac po kilku latach na dwoch plaszczyznach: 1. seks  2. spedzanie wolnego czasu.
Punkt 1. Mialam wczesniej jednego, duzo starszego od siebie partnera. Z mezem zaczelismy uprawiac seks po 3 latach chodzenia ze soba. Ja mialam 20 lat, on 23. Ja inicjowalam bo juz nie moglam wytrzymac. ON bal sie zrobic pierwszy krok. NIe przeszkadzalo mi to, nawet rozczulalo ta jego niesmialosc. Wielu rzeczy sie uczyl, uczyl chetnie. Ja mialam satysfakcje, ze probujemy nowych rzeczy, moze i wolno, ale jednak. Zabawki, seks analny, role-playing. Nie bylo ajerwerkow, ale pomyslow starczalo.
2. spedzanie wolnego czasu: nie udalo mi sie go wciagnac w sport. ani w nauke jezykow. aniw z adne inne moje hobby. On rowniez nie wciagnal mnie we wlasne. Zadnego nie mial...

Po osiagnieciu zadowalajacej pozycji zawodowo-ekonomicznej bardzo zapragnelam byc matka. On rowniez bardzo chcial. Seks byl nalepszy w zyciu, najlepszy jaki kiedykowliek ielismy gdy starailsmy sie o dziecko. POjawila sie corka. Byl i jest wspanialym ojcem.

Juz w ciazy nasze stosunki sie dramatycznie pogorszyly.

Alez ciezko to wszystko pisac.... placze. Naleje sobie czegos i dopisze do konca.

Zobacz podobne tematy :
Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Wiec w ciazy. Przestal mnie dotykac. W ogole. Potraficie to sobie wyobrazic? zaczelam drazyc... pytac... on sie bal o dziecko.  Tlumaczylam, ze seks mozemy uprawiac, jesli nie epenetracje to przeciez potrzebuje jego bliskosci bardzo bardzo mocno. No ok on rozumie. Tylko ze nic z tym nie zrobil... Potem porod, koszmarny, byl przy porodzie, zemdlal przy nim.  polog. Szybko wrocilam do formy i po jakis 4 miesiacach mialam juz taka chcice ze naprawde obcy faceci w sklepie potrafili to wyhaczyc. To byla eksplozja mojego libido. Nie wiem czy przez porod, czy przez to ze przez ponad 10 miesiecy maz mnie nie dotykal w ogole.... zero przytulania, calowania (!!!!!) czuje ze do dzis mam o to pretensje. podswiadomie. ten okres bardzo zle wspominam, a byla to moja upragniona ciaza... do dzis nie pojmuje jego zachowania. Wiedzial jakie to dla mnie wazne. Przyjaciel nasz wspolny rowniez mu to tlumaczyl. Bylam wtedy w 6 miesiacu gdy nie wytrzymalam i na imprezie z bardzo dobrymi przyjaciolmi wybuchlam i wykrzyczalam mu wszystko przy nich. Niczego to nie zmienilo.

Potem juz nie prosilam. NIe inicjowalam. Zostala urazona moja duma zodiakalnej lwicy i olalam swojego samca w poszukiwaniu innego.... Przeciez nie bede sie prosic. Wstyd przyznac, ale dokladnie atawistycznie dalej polecialo. Przyjaciel ktory probowal kilka miesiecy wczesniej tlumaczyc mezowi ze tak z kobieta w ciazy nie moze postepowac... ze on rozumie jakies opory bo dziecko bo inaczej wyglada bo mleko w cyckach okey, ale ze musi to jakos zwalczyc - przyjechal po akumulator i zostal troche dluzej. potem przyjezdzal regularnie gdy mial ochote lub gdy ja go prosilam by przyjechal.

Seks odkrylam na nowo. Wstyd sie przyznac. Ale ten okres wspominac cudownie. Zupelnie inaczej dotykal. Wcale nie byl zbyt wytrawnym kochankiem, ale to co rozpalalo mnie do czerwonosci to pewnosc z jaka sie zabieral za seks. On chcial, pragnal i po to siegal. Niesamowicie mnie to pobudzalo. Maz nigdy tej pewnosci w sobie nie mial. Jakby sie bal zaczynac.

Romans tkwil, malzenstwo trwalo, ba - dogaliwalismy sie super bo przestalam mu suszyc glowe. Ogladalismy sobie filmy i wychowywalismy corke,  a seks mialam na boku. Potem zrobilam przerwe bo chcialam miec 2 dziecko.
Urodzil sie syn.

Ciaza. IDentycznie. zero seksu. Zreszta, seks praktycznie w malzenstwie przestal istniec. Ja przestalam inicjowac, a on tego nigdy nie zaczal robic.
Czy sie zastanawial jak sobie z tym radze? Czy wiedzial? domyslal sie? nie wiem. Wtedy sie nie zastanawialam.

Po ciazy przeprowadzilismy sie i mialam za daleko do przyjaciela. Za to mialam fajnego sasiada. Fan bdsm-u.... dopiero sie zaczelo.. To podoba mi sie jak nic innego. Nie chodzi o przebiranki, ani ostry seks, chodzi o relacje. Odkrylam przy nim ze lubie byc w lozku "pod mezczyzna". Odkrylam ze czuje przeogromne szczescie i spelnienie w byciu z silniejszym od siebie mezczyzna.

Od tamtej pory nieustannie mam jakiegos kochanka.

Kiedy maz sie dowiedzial? DOkladnie nie wiem. Nie pamietam. Ktoregos dnia zapytal czy go zdradzam a ja odpowiedzialam ze stoickim spokojem ze tak, oczywiscie. Wyszedl. Wrocil  z bukietem kwiatow. Bylo to rok temu.

Powiedzial ze nie wie dlaczego tak postepowal... bal sie... ma problem. Nie potrafi inicjowac zblizen i czuje sie przytloczony moja seksualnoscia ii otwartoscia. Seks zawsze byl dla niego zbyt czesto. Nawet na poczatku ale bal sie mi o tym powiedziec. Poza tym agresja w lozku, nawet klapsy, (ktore uwielbiam) nie podniecaja go, a niszcza nastroj. Powiedzialam ze rozumiem. Poszlismy na terapie malzenska. Po 5 spotkaniu Pani powiedziala ze teapia nie ma sensu i proponuje abym zrezgynowala, a maz kontynuowal indywidualna.
Zrezygnowal 3 miesiace temu. Podobno mu nic nie dawala. Zaczal duzo pic. Przytyl. Ma depresje. A ja? Zal mi go. Narpawde czasem sercce mi sie kraje. Ale nie potrafie z nim rozmawiac. Nie potrafie mu pomoc skoro sam zrezgynowal z terapii.

No. Koniec historii. Na dzien dzisiejszy mam kochanka z ktorym bardzo sie przyjaznie. Oprocz seksu polaczyla nas gleboka przyjazn. Przyjazn z mezem mocno przez te lata oslabla, bo jednak ja otwieram sie najszybciej po seksie, w lozku, popijajac drinka. To jest czas dla dwojga. Nie przy TV. nie dla mnie.

Maz stal sie zgorzknialy, pesymistyczny. Szczerze mowiac nawet z dziecmi wole gdzies jechac sama bo on tak mnie drazni.
Mam dobre zarobki, spokojnie sama sie utrzymam.

Czesto mysle o rozwodzie.... coraz czesciej.

Co mnie wiec blokuje? Milosc? nie chyba. gdybym go kochala moze znalazlabym jakies rozwiazanie. ale ja juz chyba go od dawna nie kocham przynajmniej nie jak mezczyzne.

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Przykro ze ta terapeutka zastawila meza samego na terapii. Od razu poczuł sie ze z nim jest cos nie w porzadku i tylko jego trzeba poprawic. A przeciez nadal jest taki jak go pokochalas  "Pociagalo mnie w nim jego opanowanie, spokoj, opiekunczosc, dobre serce, pracowitosc".

4

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Współczuję mężowi. Facet musi bardzo kochac, skoro po tym wszystkim pezychodzi z kwiatami. A ty go po prostu zdeptalas.

5

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Dlaczego tak długo zwlekaliście z sex-em? Dopiero po 3 latach poszliście do łóżka. Ty nie chciałaś on nie chciał? Dlaczego zwlekaliście. Wiedziałaś że ma problem z sex-em w czasie ciąży a zabrałaś go na salę porodową? Miało mu to pomóc? Przecież to go tylko dobiło.
Nie obraź się ale jesteś złą kobietą.
I to nie dlatego że pragniesz sex-u ale dlatego że jest dla Ciebie ważniejszy niż uczucia drugiego człowieka. Tak ważny że zamiast się rozwieść gdy nie mogłaś wytrzymać jego obojętności to zaczęłaś go zdradzać. Poszłaś na skróty.
I to z kim? przyjacielem rodziny, sąsiadem.
Zrobiłaś z niego rogacza wśród przyjaciół i sąsiadów.

Od tamtej pory nieustannie mam jakiegos kochanka.

I Ty go kiedyś kochałaś? szanowałaś?
Może kiedyś ale gdy zaczęłaś zdradzać to już nie, miałaś gdzieś jego uczucia, najważniejszy stał się - orgazm.
Naprawdę uważałaś że się nie dowie o zdradzie lub zdradach? Myślę że miałaś to gdzieś a to tylko potwierdza to co myślę.
Ty go nie szanujesz jako człowieka.

Maz stal sie zgorzknialy, pesymistyczny.

To Twoje dzieło, patrz i bądź dumna - tak wygląda złamany mężczyzna który kocha.

Co mnie wiec blokuje? Milosc? nie chyba. gdybym go kochala moze znalazlabym jakies rozwiazanie. ale ja juz chyba go od dawna nie kocham przynajmniej nie jak mezczyzne.

Oczywiście że nie z miłości, to nazywa się wygoda. Wszyscy z boku postrzegają was jako dobre małżeństwo( oczywiście oprócz tych co wiedzą że zaliczasz facetów). I masz faceta który z miłości do Ciebie i dzieci tkwi obok ze świadomością że jest zdradzany.
A Ty jesteś przy nim z wygody, cielesnej wygody, bo jaki facet zgodziłby się na żeby być zdradzany? I dzięki temu Ty możesz mieć kochanków.
Szkoda mi Twojego męża. Nie dobraliście się temperamentem ale to nie upoważniało Ciebie do zniszczenia mężczyzny.
Mogłaś odejść gdy jeszcze go szanowałaś jak człowieka a tak pogardzasz nim teraz bo nie sprostał Twoim oczekiwaniom.

6 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-02-10 12:09:40)

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
Piotr Introwertyk napisał/a:

Przykro ze ta terapeutka zastawila meza samego na terapii. Od razu poczuł sie ze z nim jest cos nie w porzadku i tylko jego trzeba poprawic. A przeciez nadal jest taki jak go pokochalas  "Pociagalo mnie w nim jego opanowanie, spokoj, opiekunczosc, dobre serce, pracowitosc".

Terapeutka dostrzegła w nim widocznie jakiś głębszy problem- a przecież nie można tego w 3 osoby omawiać- więc słusznie zrobiła.
Szkoda, że zabrakło Wam komunikacji autorko- żle się dobraliście.
Mąż nie będzie jaki Ty chcesz, by był- ale też zdziwiło mnie zdanie- że otwierasz się przed mężczyzną tylko po seksie..
Żal to za słaba emocja by razem być.
Gdyby było coś więcej- sugerowałabym seksuologa raczej, by każdy dostał, to co chciał
Problem w tym, że prawdopodobnie  mąż nie czuje się przy Tobie pewnie jako mężczyzna i to nie tylko w związku z seksem..

Maku, zanim rzucisz gromy na autorkę- pomyśl- dlaczego On wybrał taką kobietę?
- dla prestiżu- że zdobył atrakcyjną kobietę- a potem bał się jej dotknąć
- dla matkowania?
po co?  Oboje się przeliczyli, jeśli już.
I w seksie nie chodzi tylko o orgazm! spłaszczasz mocno.

7 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-02-10 13:04:10)

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Podczas pierwszej ciąży mąż Ciebie zawiódł i poczułaś się rozczarowana wcześniej nie narzekałaś za bardzo.
Unikał seksu z Tobą notorycznie
Zdradziłaś go z "przyjacielem" miałaś romans z sąsiadem itp .itd
Przerwa od romansów na drugie dziecko mąż dalej unika seksu podczas ciąży i później też kolejne rozczarowania
Wznowione romanse  wyszły na jaw mąż chyba nie był zadowolony z Twoich zdrad być może starał się wybaczyć zmienić zaufać przecież to łatwizna .Może cierpiał za długo i znowu Ciebie chyba zawiódł tym.
Terapia okazała się nieskuteczna dla Ciebie męża i Waszego związku  - znowu mąż Cię zawiódł nie dał rady sam .(czy miałaś romans podczas terapii ? ) Ty zrobiłaś co mogłaś .Za późno było i tak.
Teraz mąż "zepsuty"  rozgoryczony w depresji ,może z problemem alkoholowym, przytył "zgorzkniały, pesymistyczny" "tak mnie drażni" napisałaś.
Zal Ci go ale nie kochasz męża jako mężczyznę przyjaźń z nim osłabła.
Spotykasz się z najnowszym kochankiem macie głęboką przyjaźń. Mąż o tym wie ?
Masz opcje Autorko - naprawić męża przed rozwodem, sprawić żeby był szczęśliwy i z zadowoleniem ,nie robiąc trudności zgodził się na rozwód  ,bo w takim stanie w jakim jest nie nadaje się być może na ojca z doskoku w co drugi weekend - chyba że tylko  Ci  chodzi o alimenty, ale niekoniecznie bo dobrze zarabiasz.lub zmienić diametralnie myślenie o swoim jeszcze mężu na bardziej życzliwe i pozytywne.
Zbadać czy kochanek chce być dobrym kochającym ojczymem dla Waszych dzieci i czy chcesz z nim stworzyć związek i czy on pragnie szczęścia z Tobą w przyszłości.
Dzieci małe nie mają nic do gadania przecież.
Mąż tym bardziej.
Ciekawe jaka jest jego wersja zdarzeń nie dowiemy się.

Wszystko bardzo bardzo trudne.

8

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Najmocniej przepraszam, ale nie widzę, gdzie jest ten fragment o małżeństwie w rozsypce? Czy może coś przeoczyłem...
Przecież tu nie ma żadnego małżeństwa, tylko znudzona życiem żona, która dostała szału macicy i poszła po bandzie
oraz jakiś koleś, nazywany na potrzeby wątku "mężem" który nie ma jaj, żeby ją kopnąć w odwłok i zacząć życie od nowa.
Jakie małżeństwo, gdzie? Ach, rozumiem, będzie jeszcze kolejna część opowieści... czy nie będzie? Eee, to nudy.

9

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
anderstud napisał/a:

Eee, to nudy.

Albo kolejny trolling .Autorka ucichła coś

10 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-02-10 12:32:27)

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Obojgu Wam szczerze współczuję.

Jemu - bo ma tak silną blokadę przed byciem sobą w łóżku, że wolał unikać zbliżeń. Ale także tego, ze mimo Twoich wielu zdrad, dalej z Tobą jest, bo prawdopodobnie kocha Cię bardziej niż siebie samego. Cierpi i będzie cierpiał bardzo. Smutne.

Tobie współczuję, bo pieprząc się na prawo i lewo można zatracić samego siebie - powiedział to kiedyś Charles Bukowski i moim zdaniem miał sto procent racji. Jesteś też odpowiedzialna za obecny stan psychiczny małżonka. Ty go po prostu zabiłaś - może jeszcze nie odczuwasz tego mocno, ale pewnego dnia odczujesz. Wyrzuty sumienia niszczą człowieka.

Taki wniosek na koniec... szkoda, że nie pomyślałaś o terapii małżeńskiej przed pierwszą zdradą. Wtedy był na to czas. Przykro mi, ale zniszczyłaś swoje małżeństwo. Co teraz z tym zrobisz? Moim zdaniem jedynym wyjściem wspólna dalsza terapia albo rozwód.


Edit: jeśli ten wątek jest próbą trollingu, to trudno. Może ktoś kiedyś wejdzie, przeczyta i wyciągnie coś dla siebie.

11

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Rozumiem cię, życie z mężem-przyjacielem bez seksu jest bardzo trudne.
Nie musiałaś/musisz dostosowywać się do zerowych potrzeb seksualnych swego męża.
Twoje poszukiwania kochanków są dla mnie zrozumiałe, w ogóle nic nie widzę w tym dziwnego.
Ktoś ci zrzucił ściągnięcie męża na poród- paradne- facetowi od komentarza umknęło, że dziecko jest wspólnego i trza stawić czoło.

12

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Szał macicy? A co to takiego? że kobieta nie chce by mąż ją latami unikał?
Niestety przegapili ważny sygnał na początku związku- inne temperamenty.

13

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
kejt38 napisał/a:

Rozumiem cię, życie z mężem-przyjacielem bez seksu jest bardzo trudne.
Nie musiałaś/musisz dostosowywać się do zerowych potrzeb seksualnych swego męża.
Twoje poszukiwania kochanków są dla mnie zrozumiałe, w ogóle nic nie widzę w tym dziwnego.
Ktoś ci zrzucił ściągnięcie męża na poród- paradne- facetowi od komentarza umknęło, że dziecko jest wspólnego i trza stawić czoło.

Tak z ciekawości ile masz lat? masz męża?
Oczywiście że nie musi się dostosowywać do potrzeb seksualnych męża, ba nie potrzebuje męża. To po co z nim była/jest?
W poszukiwaniu kochanków nie ma nic złego pod warunkiem nie bycia w związku. I łatwiej i uczciwiej.
Czytaj ze zrozumieniem - facet miał problem z seksem w ciąży, naprawdę uważasz że obecność przy porodzie mu pomogła? Bo ja uważam że zaszkodziła.

14 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-02-10 13:16:07)

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
maku2 napisał/a:
kejt38 napisał/a:

Rozumiem cię, życie z mężem-przyjacielem bez seksu jest bardzo trudne.
Nie musiałaś/musisz dostosowywać się do zerowych potrzeb seksualnych swego męża.
Twoje poszukiwania kochanków są dla mnie zrozumiałe, w ogóle nic nie widzę w tym dziwnego.
Ktoś ci zrzucił ściągnięcie męża na poród- paradne- facetowi od komentarza umknęło, że dziecko jest wspólnego i trza stawić czoło.

Tak z ciekawości ile masz lat? masz męża?
Oczywiście że nie musi się dostosowywać do potrzeb seksualnych męża, ba nie potrzebuje męża. To po co z nim była/jest?
W poszukiwaniu kochanków nie ma nic złego pod warunkiem nie bycia w związku. I łatwiej i uczciwiej.
Czytaj ze zrozumieniem - facet miał problem z seksem w ciąży, naprawdę uważasz że obecność przy porodzie mu pomogła? Bo ja uważam że zaszkodziła.

Co do obecności mężów przy porodach zgadzam się- często to nie jest mądry pomysł- wbrew modom i nie ma nic wspólnego z wzięciem odpowiedzialności za dziecko.

Seks to barometr układów między dwójką ludzi- i tu nie chodzi o chwilowe niechęci męża- zdarza się - ale o notoryczny problem- wg mnie tu się skoncentrowało ich niezgranie w ogóle.
ale fakt- wiedza o romansach autorki tylko go dobiła..

15

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Zdrada nie jest wyjściem z sytuacji. Wyjścia są dwa - terapia albo rozstanie. Dla mnie nic nie usprawiedliwia zachowania autorki. Tym bardziej nie rozumiem decyzji o poczęciu kolejnego dziecka w przerwie między kochankami. Chora sytuacja. Nagle mąż miał się "naprawić" w trakcie drugiej ciąży?

16

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Maku, zanim rzucisz gromy na autorkę- pomyśl- dlaczego On wybrał taką kobietę?
- dla prestiżu- że zdobył atrakcyjną kobietę- a potem bał się jej dotknąć
- dla matkowania?
po co?  Oboje się przeliczyli, jeśli już.
I w seksie nie chodzi tylko o orgazm! spłaszczasz mocno.

Dlaczego on ją wybrała tego się nie dowiemy, chyba że autorka każe mu tu pisać - w sumie nie jest zły pomysł może mu pomorze podjąć decyzję.
Za to wiemy dlaczego go autorka wybrała i co z tego pozostało.
"I w seksie nie chodzi tylko o orgazm! spłaszczasz mocnoI w seksie nie chodzi tylko o orgazm! spłaszczasz mocno" W seksie dwojga bliskich osób nie  chodzi tylko o sex ale w przypadku autorki tylko o to. Dlaczego tak uważam : "Od tamtej pory nieustannie mam jakiegos kochanka." Gdyby chodziło o coś innego wystarczałby tylko jeden.

17

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Ktoś musi mieć niezły uwab tworząc takie historię. Bo jeśli nie to, wybacz autorko, ale tak właśnie wygląda obraz psychopatycznej sadystki, która postanowiła zniszczyć życie drugiego człowieka. To gorsze niż niektóre z przewinień, za które ludzie dostają wieloletnie wyroki. Szkoda psychiczna wyrządzona mężowi to trwały uszczerbek na zdrowiu. On już nigdy nie będzie taki sam. Zniszczyłaś swojego męża i nie ma dla tego faktu żadnego usprawiedliwienia. Oto moja psychoterapia, o którą prosiłaś, dla Ciebie. Oby skuteczna, bo w przeciwnym razie z kolejnym facetem zrobisz to samo.

18

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
PanPeperoni napisał/a:

Ktoś musi mieć niezły uwab tworząc takie historię. Bo jeśli nie to, wybacz autorko, ale tak właśnie wygląda obraz psychopatycznej sadystki, która postanowiła zniszczyć życie drugiego człowieka. To gorsze niż niektóre z przewinień, za które ludzie dostają wieloletnie wyroki. Szkoda psychiczna wyrządzona mężowi to trwały uszczerbek na zdrowiu. On już nigdy nie będzie taki sam. Zniszczyłaś swojego męża i nie ma dla tego faktu żadnego usprawiedliwienia. Oto moja psychoterapia, o którą prosiłaś, dla Ciebie. Oby skuteczna, bo w przeciwnym razie z kolejnym facetem zrobisz to samo.

napisałeś to co pomyślałem. Mam nadzieję, że to historia wyssana z palca.

19

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Znowu same świątobliwości jak w moim wątku. Jak coś niezgodne z czyimś swiatopogladem to od razu troll. Jestem daleka od ukrzyżowania i potępienia na wieki. Zostaw męża, poradzisz sobie sama. Po co Ci on? Sorry ale mąż musi być po coś, a nie tylko dlatego ze lata temu przysięgło mu się na wieki wieków. Zobacz czy jest coś co Cię przy nim trzyma i to coś jest na tyle mocne i ważne aby darować sobie kochanków i być tylko z nim. Możesz pisać na Priv;-)

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Dziekuje za wszystkie odpowiedzi. Bede dzis o tym myslec i odpowiem wieczorem. Lub jutro rano. Na sugestie ze jestem trollem bo 1. Zniknelam... nie : jestem bardzo albo zapracowana albo zajeta dziecmi. 2. Historia jest nieprawdziwa : nie, niestety w 100% prawdziwa... a czasem sama mam wrazenie ze to wszystko sie nie zdarzylo...

21

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Skoro tak to w porządku.
Staram się nie potępiać ludzi. Przedstawiłaś jednak swoją historię jakbyś była bez błędów.

22

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Autorko powinnaś od męża odejść i to dawno temu, zaraz po narodzinach 1 dziecka.
Nie zniszczyłabyś go i wasze relacje byłyby normalne, a teraz patrząc na niego widzisz człowieka którego nie szanujesz i to od lat.
Dlaczego lata temu nie rozwiodłaś się z nim?.

23

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
Myszencja123 napisał/a:

Znowu same świątobliwości jak w moim wątku. Jak coś niezgodne z czyimś swiatopogladem to od razu troll. Jestem daleka od ukrzyżowania i potępienia na wieki. Zostaw męża, poradzisz sobie sama. Po co Ci on? Sorry ale mąż musi być po coś, a nie tylko dlatego ze lata temu przysięgło mu się na wieki wieków. Zobacz czy jest coś co Cię przy nim trzyma i to coś jest na tyle mocne i ważne aby darować sobie kochanków i być tylko z nim. Możesz pisać na Priv;-)

Czy widzisz co może czekać Twojego męża jeśli ktoś "życzliwy" go poinformuje co robisz.

24

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
maku2 napisał/a:
Myszencja123 napisał/a:

Znowu same świątobliwości jak w moim wątku. Jak coś niezgodne z czyimś swiatopogladem to od razu troll. Jestem daleka od ukrzyżowania i potępienia na wieki. Zostaw męża, poradzisz sobie sama. Po co Ci on? Sorry ale mąż musi być po coś, a nie tylko dlatego ze lata temu przysięgło mu się na wieki wieków. Zobacz czy jest coś co Cię przy nim trzyma i to coś jest na tyle mocne i ważne aby darować sobie kochanków i być tylko z nim. Możesz pisać na Priv;-)

Czy widzisz co może czekać Twojego męża jeśli ktoś "życzliwy" go poinformuje co robisz.

Co? Bo nie widzę analogii. Najłatwiej zadawać pytania dlaczego to, dlaczego tamto, dlaczego wtedy nie zrobiłaś, dlaczego, dlaczego, dlaczego? Autorka wyraźnie pisze dlaczego, wyraźniej niż ja.

25

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
maku2 napisał/a:

Dlaczego lata temu nie rozwiodłaś się z nim?.

Bo traktuje go przedmiotowo, podobnie jak innych ludzi.

26

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
Myszencja123 napisał/a:
maku2 napisał/a:
Myszencja123 napisał/a:

Znowu same świątobliwości jak w moim wątku. Jak coś niezgodne z czyimś swiatopogladem to od razu troll. Jestem daleka od ukrzyżowania i potępienia na wieki. Zostaw męża, poradzisz sobie sama. Po co Ci on? Sorry ale mąż musi być po coś, a nie tylko dlatego ze lata temu przysięgło mu się na wieki wieków. Zobacz czy jest coś co Cię przy nim trzyma i to coś jest na tyle mocne i ważne aby darować sobie kochanków i być tylko z nim. Możesz pisać na Priv;-)

Czy widzisz co może czekać Twojego męża jeśli ktoś "życzliwy" go poinformuje co robisz.

Co? Bo nie widzę analogii. Najłatwiej zadawać pytania dlaczego to, dlaczego tamto, dlaczego wtedy nie zrobiłaś, dlaczego, dlaczego, dlaczego? Autorka wyraźnie pisze dlaczego, wyraźniej niż ja.

Naprawdę nie widzisz analogii?
Ok wyłuszczę - masz kochanka, zdradziłaś męża, jeśli mąż się dowie o zdradzie może go to tak samo zdołować jak męża autorki.
"Autorka wyraźnie pisze dlaczego, wyraźniej niż ja" to prawda wyraźnie napisała dlaczego zdradziła/ zdradza - ale nigdzie nie napisała dlaczego nie odeszła od męża gdy zrodził się konflikt, mało tego ona sama nie wie dlaczego nadal z nim jest.
I tak łatwo zadawać pytanie -dlaczego -tak nawiązuje się rozmowę.

27 Ostatnio edytowany przez Myszencja123 (2019-02-10 16:38:50)

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
maku2 napisał/a:
Myszencja123 napisał/a:
maku2 napisał/a:

Czy widzisz co może czekać Twojego męża jeśli ktoś "życzliwy" go poinformuje co robisz.

Co? Bo nie widzę analogii. Najłatwiej zadawać pytania dlaczego to, dlaczego tamto, dlaczego wtedy nie zrobiłaś, dlaczego, dlaczego, dlaczego? Autorka wyraźnie pisze dlaczego, wyraźniej niż ja.

Naprawdę nie widzisz analogii?
Ok wyłuszczę - masz kochanka, zdradziłaś męża, jeśli mąż się dowie o zdradzie może go to tak samo zdołować jak męża autorki.
"Autorka wyraźnie pisze dlaczego, wyraźniej niż ja" to prawda wyraźnie napisała dlaczego zdradziła/ zdradza - ale nigdzie nie napisała dlaczego nie odeszła od męża gdy zrodził się konflikt, mało tego ona sama nie wie dlaczego nadal z nim jest.
I tak łatwo zadawać pytanie -dlaczego -tak nawiązuje się rozmowę.

Przecież to jest oczywiste ze jeśli współmałżonek dowiaduje się o tym ze jest zdradzany to przeżywa szok, dół, itp. Naprawdę myslisz ze muszę czytać historie innych ludzi aby to wiedzieć? Nie jest to fizyka kwantowa, tu nie ma czego rozumieć.
Pytanie „dlaczego” nie jest pytaniem nawiązującym rozmowę, każdy psycholog czy coach Ci to powie.Jest to pytanie które ma wzbudzić poczucie winy, tłumaczenie się, obronę lub obronę przez atak. A to nie jest wstęp do rozmowy.
Jednych może pobudzić do zastanowienia się na swoimi motywami, innych nie. I aby odsłonić swoje najgłębsze motywy i lęki trzeba czuć się bezpiecznie i nie osadzanym. Czego, przyznasz, na anonimowym forum, nie ma. Wprost przeciwnie, anonimowość daje ludziom chora odwagę to wyzywania, osadów i kategorycznych stwierdzeń, na które w realu nigdy by sobie nie pozwolili.

28

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
Helena na rozdrozu napisał/a:

 

Z mezem zaczelismy uprawiac seks po 3 latach chodzenia ze soba. Ja mialam 20 lat, on 23. Ja inicjowalam bo juz nie moglam wytrzymac. ON bal sie zrobic pierwszy krok. NIe przeszkadzalo mi to, nawet rozczulalo ta jego niesmialosc.
2. spedzanie wolnego czasu: nie udalo mi sie go wciagnac w sport. ani w nauke jezykow. aniw z adne inne moje hobby. On rowniez nie wciagnal mnie we wlasne. Zadnego nie mial...

Po osiagnieciu zadowalajacej pozycji zawodowo-ekonomicznej bardzo zapragnelam byc matka. On rowniez bardzo chcial. Seks byl nalepszy w zyciu, najlepszy jaki kiedykowliek ielismy gdy starailsmy sie o dziecko. POjawila sie corka. Byl i jest wspanialym ojcem.

Juz w ciazy nasze stosunki sie dramatycznie pogorszyly.

Helena na rozdrozu napisał/a:

Przestal mnie dotykac. W ogole. Tlumaczylam, ze seks mozemy uprawiac, jesli nie epenetracje to przeciez potrzebuje jego bliskosci bardzo bardzo mocno. No ok on rozumie. Tylko ze nic z tym nie zrobil... Potem porod, koszmarny, byl przy porodzie, zemdlal przy nim.  polog. Szybko wrocilam do formy i po jakis 4 miesiacach mialam juz taka chcice ze naprawde obcy faceci w sklepie potrafili to wyhaczyc. To byla eksplozja mojego libido. Nie wiem czy przez porod, czy przez to ze przez ponad 10 miesiecy maz mnie nie dotykal w ogole.... zero przytulania, calowania (!!!!!)

Kiedy maz sie dowiedzial? DOkladnie nie wiem. Nie pamietam. Ktoregos dnia zapytal czy go zdradzam a ja odpowiedzialam ze stoickim spokojem ze tak, oczywiscie. Wyszedl. Wrocil  z bukietem kwiatow. Bylo to rok temu.

Powiedzial ze nie wie dlaczego tak postepowal... bal sie... ma problem. Nie potrafi inicjowac zblizen i czuje sie przytloczony moja seksualnoscia ii otwartoscia. Seks zawsze byl dla niego zbyt czesto. Nawet na poczatku ale bal sie mi o tym powiedziec. Poza tym agresja w lozku, nawet klapsy, (ktore uwielbiam) nie podniecaja go, a niszcza nastroj. Powiedzialam ze rozumiem. Poszlismy na terapie malzenska. Po 5 spotkaniu Pani powiedziala ze teapia nie ma sensu i proponuje abym zrezgynowala, a maz kontynuowal indywidualna.

Czyli Twój mąż nigdy nie był jakimś ogierem. Źle się dobraliście, jeśli chodzi o temperamenty i libido. Tak, jak pisała Ela.
Nie dziwię Ci się, że szukasz seksu poza małżeństwem - Twój mąż wiedział, że potrzebujesz seksu i związanego z nim poczucia bliskości i co zrobił? Nic.
A teraz jeszcze zrezygnował z terapii.
Podczas ciąży nawet Ci nie dał buziaka. Później też kiepsko, a on był zadowolony z tego, że zdjęłaś mu problem z głowy - nie chciałaś od niego zbliżeń. Niby doprawiłaś mu rogi ale jakoś bardzo go nie bolały.
Co nim dopiero wstrząsnęło i wybiło go ze strefy komfortu? Ktoś mu coś powiedział? No bo nie mów, że po tylu latach nagle go olśniło i się domyślił. Może zmieniło się Twoje zachowanie wobec niego? Pojawiła się pogarda, poczuł się odtrącony.

Nie wiem, co mam Ci ewentualnie doradzić. Zastanów się, czy dasz radę istnieć w takim związku ze staczającym się facetem. On się poddał przestał walczyć o Wasz związek i o siebie, zaniedbuje siebie i Ciebie.

Maku sala porodowa to nie jest park, a zabranie męża na poród, to nie jest wyprowadzenie psa na spacer. Ot zachciało się kobiecie to se go przyprowadziła.
Sala porodowa przy pierwszym dziecku to jest przerażające miejsce:
- kobieta jest sama a z jej ciałem i dzieckiem dzieją się różne rzeczy (jeśli wziąć pod uwagę opowieści koleżanek i mam z ich doświadczeń to są to rzeczy przerażające)
- badania są bolesne i trudne - wsadzanie palców do pochwy na szczycie skurczu, leżenie nieruchomo podczas KTG gdy ciało aż drży z bólu i wysiłku
- ciągły lęk i niepokój oraz stado personelu, który potrafi być niemiły, obcesowy i niekompetentny (na szczęście coraz rzadziej)
- targające instynkty - ja do sali porodowej szłam na czworaka (bo podłoga była zimna) a podczas wywiadu siedziałam pod stołem, bo tam podłoga była najchłodniejsza
- kompletna bezbronność w takiej sytuacji i przymus zdania się na obcych ludzi, których nigdy się nie widziało
- i mąż w takiej sytuacji jest często jedyną osobą, którą się zna i której się ufa; i po prostu zwyczajnie dla psychiki kobiety jest przy porodzie potrzebny

29

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
balin napisał/a:
maku2 napisał/a:

Dlaczego lata temu nie rozwiodłaś się z nim?.

Bo traktuje go przedmiotowo, podobnie jak innych ludzi.

Maku, o tym pisałam. Łatwo tak napisać. I siedzi taki w domu przed kompem, albo porzucony albo odrzucony albo nie radzący sobie z kobietami. Czuje się traktowany jak przedmiot i przez ten pryzmat ocenia wszystkich dookoła.

30

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
Myszencja123 napisał/a:

Przecież to jest oczywiste ze jeśli współmałżonek dowiaduje się o tym ze jest zdradzany to przeżywa szok, dół, itp. Naprawdę myslisz ze muszę czytać historie innych ludzi aby to wiedzieć? Nie jest to fizyka kwantowa, tu nie ma czego rozumieć.

Pytałaś:

Myszencja123 napisał/a:

Co? Bo nie widzę analogii. Najłatwiej zadawać pytania dlaczego to, dlaczego tamto, dlaczego wtedy nie zrobiłaś, dlaczego, dlaczego, dlaczego? Autorka wyraźnie pisze dlaczego, wyraźniej niż ja.

to Ci odpowiedziałem.

Myszencja123 napisał/a:

Pytanie „dlaczego” nie jest pytaniem nawiązującym rozmowę, każdy psycholog czy coach Ci to powie.Jest to pytanie które ma wzbudzić poczucie winy, tłumaczenie się, obronę lub obronę przez atak. A to nie jest wstęp do rozmowy.

Dla mnie jest to wstęp do rozmowy oznaczający chęć poznania powodu, przyczyny.
Np. gdybym zapytał - dlaczego nie odeszłaś lata temu, czy to byłoby lepsze od pytania - wyjaśnij proszę czemu nie rozeszłaś się dawno temu? To tylko inne słowa zmierzające w tym samym kierunku.

Myszencja123 napisał/a:

Jednych może pobudzić do zastanowienia się na swoimi motywami, innych nie. I aby odsłonić swoje najgłębsze motywy i lęki trzeba czuć się bezpiecznie i nie osadzanym. Czego, przyznasz, na anonimowym forum, nie ma. Wprost przeciwnie, anonimowość daje ludziom chora odwagę to wyzywania, osadów i kategorycznych stwierdzeń, na które w realu nigdy by sobie nie pozwolili.

Tak masz rację w necie jest dużo jadu i niektórzy są tutaj chyba tylko po to żeby po kimś jechać, fakt.
Ale są też duże plusy, można się otworzyć właśnie dlatego że jesteś anonimowa i tutaj ludzie powiedzą co naprawdę myślą bo...im nie zależy, nie znają Ciebie wiec powiedzą co myślą. Od autora zależy co z tego wybierze, nie można się obrażać że ludzie osądzają jeśli robią to szczerze.

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
Piotr Introwertyk napisał/a:

Przykro ze ta terapeutka zastawila meza samego na terapii. Od razu poczuł sie ze z nim jest cos nie w porzadku i tylko jego trzeba poprawic. A przeciez nadal jest taki jak go pokochalas  "Pociagalo mnie w nim jego opanowanie, spokoj, opiekunczosc, dobre serce, pracowitosc".

Terapeutka zrobila bardzo słusznie. Maz nie otwieral się. Na zadane pytania nie odpowiadal szczerze, a jedynie to, co…. Ja chciałabym uslyszec. Szybko okazało się, ze nie potrafi w ogole o seksie rozmawiać – niby mowi, ale nic nie jest szczere, tylko na okretke. Kobieta szybko to wyczula i powiedziała, ze dopóki on nie przerobi własnej niesmialosci w wielu tematach to terapia malzenska nie ma po prostu sensu. Plakal, denerwowal się bądź milczał.
Wiesz… dziekuje ci za ten komentarz. Za druga czzesc. Tak, on wciąż taki jest… Pokochalam go za cechy, które kiedy wydawaly mi się kluczowe i determinujące wybor partnera. Wciąż posiada te cechy. Ale z przerażeniem musze stwierdzić, ze na tym związku nie da się oprzec…. Da się oprzec przyjazn. Ale jeśli brakuje ognia choćby minimalnego to jego dobre serce można o kant dupy rozbic…


maku2 napisał/a:

Dlaczego tak długo zwlekaliście z sex-em? Dopiero po 3 latach poszliście do łóżka. Ty nie chciałaś on nie chciał? Dlaczego zwlekaliście. ".

W tamtych czasach 3 lata chodzenia bez seksu to raczej standardowo… przytulaliśmy się, były calowania czy petting. Nie było seksu sensu stricto. Wczesniej bylam w związku z dużo starszym mezczyzna. Jako nastolatka. Był moim nauczycielem. Wyrzadzil mi dość dużo krzywdy emocjonalnej choć wtedy nie zdawalam sobie z tego sprawy. Dlatego podobalo mi się ze chłopak nie stara się mnie przelecieć za wszelka cene, oferując  jednoczesnie swoje uczucie i dużo ciepla. Nawet ustalaliśmy swego czasu ze poczekamy do slubu (!!!! Taaaaak, tak było….)




maku2 napisał/a:

  Wiedziałaś że ma problem z sex-em w czasie ciąży a zabrałaś go na salę porodową? Miało mu to pomóc? Przecież to go tylko dobiło. ".

Po pierwsze, wtedy nie patrzyłam na problem sexu jak na realny problem. Maz jaral mnie na tyle, ze sama inicjowalam zbliżenia, i one często były bardzo bardzo udane. Wtedy zupełnie mi to nie przeszkadzalo ze on tak rzadko komunikuje chec. Zylismy bardzo intensywnie, czasu nie było praktycznie na nic… wiec sex 2-4 razy w miesiącu to także dla mnie był szczyt możliwości. Byliśmy zestresowanymmi ludzmi na dorobku.
Po drugie, ja go zabrałam na sale? A co on pies na uwiezi? Zostal zapytany przez prowadzącego lekarza czy chce być przy porodzie i odpowiedział „oczywiście”. Cieszylam się ze chce być przy porodzie, ta chec wsparcia mnie w takim momencie wydawala mi się naturalna i pozytywna.
PO porodzie rzeczywiście zalowalam, ze był. Nie pomagal. Sial zamet. Był w większej panice niż ja. Personel zamiast skupiać się na mnie musial dwukrotnie zajac się nim. Bezposrednio po porodzie również nie wspieral mnie w żaden sposób tylko dobijal bo nie ogarnial emocji. Pamietam jak corka trzy doby wcial plakala bo była glodna a ja jeszcze nie miałam mleka… maz tylko wciąż powtarzal „boze co się dzieje jak ona placze no zrob cos ona placze….” Pamietam ze syknelam (nigdy nie wcześniej nie zrobiłam w malzenstwie…) z cala tona jadu w glosie „WYJDZ”. A on spojrzał na mnie i wyszedł. Zostalam sama i rozpaczałam ze mnie zostawil. A potem…. Zaczelam sobie radzic sama. Szybko nauczyłam się ze sama radze sobie lepiej bo skupiam się na zadaniu, nie muszac walczyc z jego strachem, nieogarnianiem i całkowicie niekonstruktywnymi uwagami.



maku2 napisał/a:

  I Ty go kiedyś kochałaś? szanowałaś?
Może kiedyś ale gdy zaczęłaś zdradzać to już nie, miałaś gdzieś jego uczucia, najważniejszy stał się - orgazm. ".

Gdy zaczelam go zdradzać tak, miałam gdzies jego uczucia… przyznaje. Mysle ze zadzialal mechanizm: ty masz moje uczucia w dupie tak długo, ze teraz ja będę mieć w dupie ciebie…
Orgazm? To jest akurat dla mnie najmniej ważne. Na terapii dowiedziałam się po wykonaniu testu ze moim pierwszy tzw. Jezykiem milosci jest dotyk. Jestem ekspresyjna osobowoscia i w pełni otworzyć mogę się dopiero po wyrażeniu\otrzymaniu\przezyciu swobodnie emocji i pozbyciu się w ten sposób napięcia. Podobno czesciej to mezczyzni tak postepuja ale ja tak wlasnie mam. Za dnia moja glowa zaprzatnieta jest myślami, dużo mysle i analizuje, czescia mojej pracy jest rozwiazywanie strategicznych problemów i tak to jest, ze myśli się onich o roznych porach dnia. Sa tez dzieci, sprzątanie, gotowanie. Ja nie potrafie rozmawiać pomiędzy pakowaniem zmywarki a wycieraniem oparcia fotela z nutelli bo wtedy mogłabym wybuchnąć o byle pierdole. Do rozmowy potrzebuje wyciszenia, swieczki, lozka, przytulenia a najlepiej seksu w roznej postaci, niekoniecznie musze się pieprzyc. Teraz jeśli tego nie ma…. W ogole…. Można powiedzieć ze mnie tez nie ma…. Dla tej osoby mnie nie będzie nigdy w pełni.
A maz? Jego jezykiem milosci sa tzw dobre przysługi i dobry czas. Czyli czyms co spaja go z druga osoba jest spędzany razem czas. I ja bardzo chciałam wpasować się w ten model, naprawdę mowie wam probowalam. Ale wszelkie proby robienia czegos innego razem niż gotowanie i TV, ewentualnie 10minutowy spacer wokół osiedla nie daly zbyt wiele. Bo on kocha gotowac ale robi to sam. Druga osoba mu przeszkadza w kuchni. TV i filmy…  dla mnie to marnotrastwo czasu. Tyle lat spedzilam z nim na oglądaniu filmow ze rzygam tym i teraz nie oglądam już nic. No nie mogę! Ktos zapyta? To wtedy ci nie przeszkadzalo? Nie. Z milosci do niego wtulalam się i ogladalismy. Poza tym z początku on staral się uczestniczyc w moim bieganiu, boksie, siatkowce, pływaniu, no taniec tylko mu nie wychodzil. Wiec jakos się zgrywaliśmy.
A potem mi już się filmow nie chciało ogladac, a jemu przestalo się chcieć towarzyszyć mi w sportach, które go nie rajcują i do których się zmusza. Każdy z nas zaczal po prostu robic to, co woli robic. W pojedynke. W ten sposób ja nie mowie jego jezykiem milosci, a on przestal po zaciazeniu mowic moim. Tak to przedstawila terapeutka – dlatego milosc zaczela umierać bo oboje mielismy niezaspokojone potrzeby. Jeżeli zas chodzi o dotyk to każdy człowiek mowi tym jezykiem choć trochę i dlatego mezowi zaproponowala indywidualna terapie – bo fakt ze tyle lat nie przeszkadzal mu brak seksu i czulosci swiadczy o jego zaburzeniach w wyrazaniu własnych potrzeb.


maku2 napisał/a:

Naprawdę uważałaś że się nie dowie o zdradzie lub zdradach? Myślę że miałaś to gdzieś a to tylko potwierdza to co myślę. ".

Mialam nadzieje ze sie dowie i nim to wstrząśnie. Ja nawet się zbytnio nie krylam. Majac kochankow przestalam w ogole zabiegac o niego. Każdy glupi by się domyslil, ze kobieta sensualna z dnia na dzień nie przestaje interesować się seksem. I co ze niby się nie domyslal? Moim zdaniem od prawie początku musial wiedzieć. I co nic z tym nie zrobil?

maku2 napisał/a:

Oczywiście że nie z miłości, to nazywa się wygoda. Wszyscy z boku postrzegają was jako dobre małżeństwo( oczywiście oprócz tych co wiedzą że zaliczasz facetów). I masz faceta który z miłości do Ciebie i dzieci tkwi obok ze świadomością że jest zdradzany.
A Ty jesteś przy nim z wygody, cielesnej wygody, bo jaki facet zgodziłby się na żeby być zdradzany? I dzięki temu Ty możesz mieć kochanków. ".

Wygoda… mi było wygodnie bo bylam spelniona jako kobieta i matka. Wygodnie bo wciąż można było mieć rodzine w calosci i mieszkac  wjednym wykończonym pięknym domu. A jemu było wygodnie bo nie zaburzylismy funkcjonowania jako rodzina, wciąż ma zone, jest ppanem domu, a nareszcie zona przzestala mu suszyc glowe o jakiś tam denny seks z którego nic nie ma oprócz straty energii życiowej. Nie ma seksu – nie trzeba mierzyc się z nowymi wyzwaniami – nie ma stresu – no zycie idealne. A ze ja inni pukaja w tym czasie i przytulają? Udam, ze nie widze. Prawda jest taka, ze to było wygodne dla nas obojga. Gdyby nie było, to ktoś by walnal piescia w stol. Z milosci do mnie zgadzal się być zdradzany? Nie…. Czy to milosc pozwalac zebym szukala seksu gdzie indziej, co? Powiem ci jaki facet się na to godzi. Taki który nie ma sil odejść. Taki, który nie ma jaj zmierzyć się z własnymi problemami… tak przykro to pisać. (/ewsko ciężko. Ale tak postrzegam teraz meza. Jako faceta bez jaj.


maku2 napisał/a:

Mogłaś odejść gdy jeszcze go szanowałaś jak człowieka a tak pogardzasz nim teraz bo nie sprostał Twoim oczekiwaniom. ".

Zaluje ze nie odeszłam przez narodzinami corki. Kocham moje dzieci nad zycie ale wiem ze gdyby nie one…. Ja bym z nim już dawno nie była. Nie byłoby mi zal. Po rpostu bym odeszla.


Ela210 napisał/a:

Mąż nie będzie jaki Ty chcesz, by był- ale też zdziwiło mnie zdanie- że otwierasz się przed mężczyzną tylko po seksie..
Żal to za słaba emocja by razem być.
Gdyby było coś więcej- sugerowałabym seksuologa raczej, by każdy dostał, to co chciał
Problem w tym, że prawdopodobnie  mąż nie czuje się przy Tobie pewnie jako mężczyzna i to nie tylko w związku z seksem.. ".

Tak, po seksie – wytlumaczylam to wcześniej.
Zal… nie jestem z nim chyba z zalu. Mysle, ze po prostu nie wyobrażam sobie rozpadu rodziny. Bez niedzieli wspólnej. Spacerow z dziecmi i zabaw. Bo rzeczywiście czas spędzony rodzinnie daje nam mnóstwo radości i satysfakcji a dzieciom pozwala prawdidlowo i szczęśliwie rosnąć…. Ja mam spełnienie na boku. Maz….no kij go wie w każdym razie nie narzeka. Nie jest szczęśliwy ale nie chce odejść. Być może dlatego tak trudno zrobić krok – rozwod. Bo na codzien jest tak…. Normalnie. Ja po prostu nie mogę z nim spedzac czasu sam na sam. I tego nie robie.




paslawek napisał/a:

Spotykasz się z najnowszym kochankiem macie głęboką przyjaźń. Mąż o tym wie ? ".

Nigdy nie wiedział z kim ani na jakich zasadach się spotykam. Żeby go więcej nie ranic zawsze mowie ze to tylko seks.



paslawek napisał/a:

Masz opcje Autorko - naprawić męża przed rozwodem, sprawić żeby był szczęśliwy i z zadowoleniem ,nie robiąc trudności zgodził się na rozwód  ,bo w takim stanie w jakim jest nie nadaje się być może na ojca z doskoku w co drugi weekend - chyba że tylko  Ci  chodzi o alimenty, ale niekoniecznie bo dobrze zarabiasz.lub zmienić diametralnie myślenie o swoim jeszcze mężu na bardziej życzliwe i pozytywne. ".


Matka i brat mowia, ze jeśli się rozwiodę, to on się zapije albo zabije – tak jest slaby. O rozwodzie mu wspominałam kilka razy już… ze może tak będzie lepiej. Za każdym razem było tak samo: może masz racje, pomysle. A jak już pomyslal to mowil „proszę cie dajmy sobie szanse, nie moglbym zyc bez ciebie, oszalalabym”. No to idziemy na terapie. Jeszcze raz. „Dobrze umowie nas”. No i tak umawia. Bez końca…. Ja już nie zamierzam…. Albo on przejmie inicjatywę w czymkolwiek albo nie będzie nic. Ja już swoje zrobiłam.


paslawek napisał/a:

Zbadać czy kochanek chce być dobrym kochającym ojczymem dla Waszych dzieci i czy chcesz z nim stworzyć związek i czy on pragnie szczęścia z Tobą w przyszłości. ".

Kochanek ma trudna sytuacje. Jest po rozwodzie i również ma mnóstwo problemów. Tez dwoje dzieci. Wspomaga była zone bo tam tez sa rozne kłopoty. Jest emocjonalnie rozwalony, trochę jak ja. Jestesmy dla siebie ogromnym wsparciem ale w takim stanie i tak nieuporzadkowana sytuacja w glowie i zyciu nie bylibyśmy w stanie niczego razem budowac.



paslawek napisał/a:

Ciekawe jaka jest jego wersja zdarzeń nie dowiemy się.
Wszystko bardzo bardzo trudne. ".

Jego wersja na 90% bylaby taka: kochałem ja bardzo, nadal kocham, chce być razem, ale ona nagle tak się zmienila… nagle zaczelo jej przeszkadzać ze mało seksu, zaczela więcej dbac o siebie i zdradzać. Ja wiem ze w ciążach było kiepsko bo ja miałem takie opory no ale wielu mężczyzn ma i jakos zony ich zaraz nie zdradzają. Zreszta większość malzentw ma rzadko seks. To już nie jest ten ogien co kiedyś. To normalne. A ona oczekuje motylkow  wbrzuchu…. Jest naiwna. Jest seksoholiczka. Dla seksu bylaby gotowa rozbic rodzine. Wciąż potrzebuje adrenaliny i nie potrafi zadowolić się spokojnym normalnym zżyciem, a powinna, bo to matka dzieci.

Tak by ci powiedział.


anderstud napisał/a:

Przecież tu nie ma żadnego małżeństwa, tylko znudzona życiem żona, która dostała szału macicy i poszła po bandzie
oraz jakiś koleś, nazywany na potrzeby wątku "mężem" który nie ma jaj, żeby ją kopnąć w odwłok i zacząć życie od nowa. ".

Troche tak....

Cyngli napisał/a:

Obojgu Wam szczerze współczuję.
Jemu - bo ma tak silną blokadę przed byciem sobą w łóżku, że wolał unikać zbliżeń. Ale także tego, ze mimo Twoich wielu zdrad, dalej z Tobą jest, bo prawdopodobnie kocha Cię bardziej niż siebie samego. Cierpi i będzie cierpiał bardzo. Smutne. ".


Ja go nie potrafie zrozumieć….. tezmialam wiele wiele blokad. Ale trzeba w zyciu walczyc. Mamy jedno zycie… warto się postarać by było jak najlepsze. Dlaczego zrezygnowal z tej terapii….. bo???? Przecież z żadna kobieta nie ulozylby sobie zycia z takim podejściem do seksu…. Lepiej uciec udawac niż stawic czola.



Cyngli napisał/a:

Tobie współczuję, bo pieprząc się na prawo i lewo można zatracić samego siebie - powiedział to kiedyś Charles Bukowski i moim zdaniem miał sto procent racji. Jesteś też odpowiedzialna za obecny stan psychiczny małżonka. Ty go po prostu zabiłaś - może jeszcze nie odczuwasz tego mocno, ale pewnego dnia odczujesz. Wyrzuty sumienia niszczą człowieka. ".

Odczuwam wciąż. Zatracam siebie i mam wyrzuty sumienia. To mi towarzyszy każdego dnia. Znacznie rzadziej się uśmiecham niż kiedyś.



Cyngli napisał/a:

Taki wniosek na koniec... szkoda, że nie pomyślałaś o terapii małżeńskiej przed pierwszą zdradą. Wtedy był na to czas. Przykro mi, ale zniszczyłaś swoje małżeństwo. Co teraz z tym zrobisz? Moim zdaniem jedynym wyjściem wspólna dalsza terapia albo rozwód. ".

Powinnam sobie odpowiedzieć na pytanie: czy chce z nim zyc? Prote. Nie. Nie chce.
Dlaczego nie odchodzę? Ze względu na dzieci ni epotrafie zrobić tego kroku.
Wciąż mam nikla nadzieje, ze on się zabierze zas eibie. Przestanie pic, siegnie po telefon powie „jedziemy. W srody będziemy mieli terapie”. Powie: jedziemy dziś do sauny. Posiedzmy, pogadamy. Lub chce ci cos powiedzieć i pogadamy w końcu naprawdę szczerze.
Czasem mysle…. Ze tak niewiele by trzeba, żeby było znow dobrze. Ale on nic nie robi…. Jest jak w jakims letargu… niezdolny do walki. Ja już nie potrafie i nie cche go ciagnac. Ciagnelam go za sobą cale zycie. Bylam jego oparciem, ostoja, wspierałam go zachecalam. A gdy było naprawdę ciężko… nie było nikogo kto by mi pomogl. Musialam radzic sobie sama w najgorszych momentach, bo on był sparaliżowany strachem i stresem. Mysle ze to glownie spowodowalo ze mam dziś taka niechęć. Podswiadomie obwiniam go o to, ze w bardzo trudnych momentach nie był mezczyzna, tylko zyciowa piz/a…. i to ja musiałam nosic spodnie.
Zawsze ja. Ja musiałabym być silna. Ja musiałam walczyc. Mi nie wolno było plakac bo pzeciez „ty jesteś taka silna”. A może ja tez potrzebowałam się wyplakac… może naprawdę potrzebowałam przytulenia….seksu… a nie tylko wymagan abym była jeszcze twardsza i pomogla jemu w tej niezwykle stresującej sytuacji jaka jest na przykład porod… bo przecież to było takie ku&wa stresujące dla mojego biednego mezcyzzny…. Takich sytuacji wszelakiej masci było naprawdę sporo…. Za dużo.



paslawek napisał/a:

Staram się nie potępiać ludzi. Przedstawiłaś jednak swoją historię jakbyś była bez błędów. ".

Najwiekszym bledem było to ze pozwoliłam mu dos eibie wrocic w 2011 roku…. Nie byłoby dzieci i pewnie byśmy się rozstali nie rozbijając rodziny.
Z drugiej strony nie byłoby dzieci. Kocham ich ciesze się ze sa. Kolejym bledem były zdrady zamiast walniecie piescia w stol i rzucenie „idziemy na terapie”. Ale tak zrobiłam…. Bylam mloda. Rozgoryczona, wciekla. Przyjaciel się nawinal…. I tak wlasnie głupio się zaczelo.
Moja matka uważa ze w ogole pierwszym bledem było wiązanie się z nim „żeby się bezpiecznie poczuc”. Uwaza ze nigdy nie było dość chemii. Może tak…. Może tak było.

Marata napisał/a:

Co nim dopiero wstrząsnęło i wybiło go ze strefy komfortu? Ktoś mu coś powiedział? No bo nie mów, że po tylu latach nagle go olśniło i się domyślił. Może zmieniło się Twoje zachowanie wobec niego? Pojawiła się pogarda, poczuł się odtrącony. ".

To było przypadkiem. Jak zwykle spakowałam się na basen. Powiedzial nagle: to pojade z Toba. (WOW). Odpowiedzialam ze pojade sama bo umowilam się z kims w saunie. Zapytal z kim. Powiedzialam ze z kolea z pracy. Na to padla pytanie czy go zdradzam.
Szczerze mowiac wtedy pooczulam ulge… długo zekalam az zapyta. Denerwowalo mnie ze wie, ze widzi ze wszystko jest nie tak, a pier/doli mi rano „kotku to co dzisiaj jajecznica?” Doprowadzalo mnie to udawanie do szalu. Ja bylam po prostu coraz bardziej nieprzyjemna.

32

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Nie zasłaniaj się dziećmi. Widzą więcej, niż myślisz, a to, czego nie widzą, podświadomie wyczuwają.
Wiem to dobrze, ponieważ moi rodzice się rozwiedli, gdy miałam ok. 5 lat, a pamiętam wiele patologicznych wydarzeń z okresu ich relatywnie krótkiego małżeństwa.

33

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

To kompletny pat.. Ty chcesz w domu mężczyznę- On porzucił terapię.
Nie bardzo go możesz nakłaniać do zmiany, naciskać, prowadzić za rękę- bo wtedy weszłabyś w rolę mamusi- a to byłoby dla tego małżeństwa fatalne.
W jednym się mylisz- są kobiety które mamuśkują i dla których seks nie jest ważny- więc nawet jakby się nie zmienił, z którąś mógłby być szczęśliwy.
Jednak On może czuć się oszukany- bo On taki był jak jest- Ty pokazałaś swoje potrzeby.
Takie życie obok siebie jest bez sensu- rodzina nie może Cię szantażować że On sobie coś zrobi itd.
To nie tak, że Ty masz być naznaczona jako silniejsza- i trwać.. do kiedy? I widać, że nie masz do niego szacunku- przyjaciel, sąsiad na kochanka? To upokorzenie..
Dla dzieci, jak zauważyła Cyngli- to nic dobrego.
Dzieci są małe- myślisz, że jako nastolatki mniej to odczują?
Jak da się z nim dogadać, dogadujcie się na rozwód. No chyba że weżmie się za terapię i ją skończy.. w co wątpię.

34

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

kolejna historia z cyklu :
- " zdradzam na potęgę i dorabiam do tego filozofię. Chcę żeby mnie ktoś pogłaskał po główce, bo sama nie potrafię i powiedział, że jestem ofiarą nie katem".

W wątkach zakładanych przez tych którzy są zdradzani, otrzymują oni wsparcie a słowa, nawet te najbardziej ostre, które padają pod adresem zdradzających nie wywołują sprzeciwu, co najwyżej niektórzy apelują by zdradzani rozważyli swój udział w kryzysie a najbardziej ekstremalnym pojęcie kryzysu myli się ze zdradą.

W przypadku wątków zakładanych przez tych zdradzających, Ci którzy negatywnie wypowiadają się o zdradzie otrzymują łatkę świętojebliwych.

Dla mnie sprawa jest jednoznaczna :
- kryzys kryzysem a zdrada zdradą.
Zdrada nie jest wymuszona tym, ze "żona nie daje" albo "mąż nie ma ochoty", ani innymi deficytami w związku.

- Jeżeli czujesz deficyt w związku - naprawiaj go a jeżeli druga strona nie chce nic naprawiać, to odejdz.
Potem przepracuj swój miniony związek i swój udział w tym deficycie, a następnie szukaj kogoś z kim stworzysz nowy, lepszy związek.

Helena :
- kochanków miałaś już kilku... - zbadałaś się ?

Żaden z kochanków, nie był Ci potrzebny do zaspokojenia sfery emocjonalnej ale jedynie fizycznej.
Byli raczej żywymi wibratorami, które dodatkowo potrafiły wypowiadać miłe słowa.

Emocje do męża wypaliły się, bo straciłaś do męża szacunek.
Masz któregoś z rzędu kochanka, a facet do tej pory nie kopnął Cię w 4 litery - masz rację, sprawdziłaś go i jest to dosyć żałosne postępowanie jak na faceta.
Jak sobie radzi mąż z zaspokojeniem swoich potrzeb ?
- ma kogoś czy "jedzie na wstecznym" ?
Bo pewnie nie jest eunuchem skoro dał radę spłodzic dwoje dzieci (chyba, ze z pomocą Twoich "kolegów" ).

Rozwód nie jest Ci potrzebny i niczego nie naprawi.
Nie potrzebujesz partnera do związku, ale partnera jedynie do seksu.
Nowy, jeden partner do seksu - przypuszczalnie też Ci się znudzi a na dodatek może być mniej pobłażliwy dla skoków w bok niż obecny.

Może cucold pobudzi męża ?:)

35 Ostatnio edytowany przez maku2 (2019-02-11 14:26:49)

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Wybacz autorko ale Twoje odpowiedzi są nijakie a właściwie bardzo tendencyjne w skrócie - on jest zły. Uważasz że jesteś ok? nic sobie nie zarzucasz? Obwiniasz go że jest taki a nie inny. Ale wina leży po Twojej stronie, dlaczego? Przecież od dawna jeszcze przed pierwszym dzieckiem wiedziałaś że jest nie dobrze z waszym małżeństwem. I co zrobiłaś? zrobiłaś z niego ojca 2 dzieci. Po co ? W jakim celu? 1 dziecko jeszcze potrafię zrozumieć ale 2 dziecko? Przecież już w tedy go nie szanowałaś, nie kochałaś to po co? Zrobiłaś z nim 2 dziecko bo tego chciałaś tak samo jak chciałaś wziąć sobie kochanka i kolejnego i kolejnego... Tak samo tkwisz w tym "małżeństwie" - bo chcesz, bo jest Ci tak wygodnie. Oczywiście oficjalnie nie rozwodzisz się bo dzieci bo rodzina takie tam pitu pitu.

Helena na rozdrozu napisał/a:

W tamtych czasach 3 lata chodzenia bez seksu to raczej standardowo… przytulaliśmy się, były calowania czy petting. Nie było seksu sensu stricto.  Dlatego podobalo mi się ze chłopak nie stara się mnie przelecieć za wszelka cene, oferując  jednoczesnie swoje uczucie i dużo ciepla. Nawet ustalaliśmy swego czasu ze poczekamy do slubu (!!!! Taaaaak, tak było….)

Masz 33 lata o jakich czaszach piszesz? jestem od Ciebie starszy i nie pamiętam tak "tamtych czasów".
Skoro w tedy potrafiłaś wytrzymać bez seksu to co się w Tobie zmieniło? dlaczego nagle stał się tak ważny że z drugiego człowieka zrobiłaś - w swoim umyśle -szmatę? Co się zmieniło że - podobno - kochającego mężczyznę znienawidziłaś?

Helena na rozdrozu napisał/a:

Po pierwsze, wtedy nie patrzyłam na problem sexu jak na realny problem. Maz jaral mnie na tyle, ze sama inicjowalam zbliżenia, i one często były bardzo bardzo udane. Wtedy zupełnie mi to nie przeszkadzalo ze on tak rzadko komunikuje chec. Zylismy bardzo intensywnie, czasu nie było praktycznie na nic… wiec sex 2-4 razy w miesiącu to także dla mnie był szczyt możliwości. Byliśmy zestresowanymmi ludzmi na dorobku

Czyli jak się ustabilizowało to stało się ...nudno? Skoro wasze pożycie było tak bardzo bardzo udane to co się stało... że zrobiło się tak źle?

Helena na rozdrozu napisał/a:

Gdy zaczelam go zdradzać tak, miałam gdzies jego uczucia… przyznaje. Mysle ze zadzialal mechanizm: ty masz moje uczucia w dupie tak długo, ze teraz ja będę mieć w dupie ciebie…

I nadal nie przejmujesz się jego uczuciami, usprawiedliwiasz siebie swoim mężem -on jest winny bo gdyby dawał mi to czego chcę to bym...i tak dalej. Na pewno on jest winny? to on pchnął i pcha Ciebie w ramiona mężczyzn? To jego wybór czy Twój?

Helena na rozdrozu napisał/a:

Mialam nadzieje ze sie dowie i nim to wstrząśnie. Ja nawet się zbytnio nie krylam. Majac kochankow przestalam w ogole zabiegac o niego. Każdy glupi by się domyslil, ze kobieta sensualna z dnia na dzień nie przestaje interesować się seksem. I co ze niby się nie domyslal? Moim zdaniem od prawie początku musial wiedzieć. I co nic z tym nie zrobil?

Dlaczego ciągle siebie usprawiedliwiasz jego postępowaniem lub nie postępowaniem? dlaczego Ty oprócz zdrad niczego nie zrobiłaś?

Helena na rozdrozu napisał/a:

Wygoda… mi było wygodnie bo bylam spelniona jako kobieta i matka. Wygodnie bo wciąż można było mieć rodzine w calosci i mieszkac wjednym wykończonym pięknym domu. A jemu było wygodnie bo nie zaburzylismy funkcjonowania jako rodzina, wciąż ma zone, jest ppanem domu, a nareszcie zona przzestala mu suszyc glowe o jakiś tam denny seks z którego nic nie ma oprócz straty energii życiowej. Nie ma seksu – nie trzeba mierzyc się z nowymi wyzwaniami – nie ma stresu – no zycie idealne. A ze ja inni pukaja w tym czasie i przytulają? Udam, ze nie widze. Prawda jest taka, ze to było wygodne dla nas obojga. Gdyby nie było, to ktoś by walnal piescia w stol. Z milosci do mnie zgadzal się być zdradzany? Nie…. Czy to milosc pozwalac zebym szukala seksu gdzie indziej, co? Powiem ci jaki facet się na to godzi. Taki który nie ma sil odejść. Taki, który nie ma jaj zmierzyć się z własnymi problemami… tak przykro to pisać. (/ewsko ciężko. Ale tak postrzegam teraz meza. Jako faceta bez jaj.

Czyli miałem rację nie odchodzisz od niego między innymi z wygody - masz ciasteczko, jesz ciasteczko. Ciężko z tego zrezygnować. Mówisz ze jemu jest wygodnie - to dlaczego zaczął pić? za szczęścia? z radości?
Pytasz "Czy to milosc pozwalac zebym szukala seksu gdzie indziej" - a czy Ty z miłości szukałaś seksu z innymi? Czy w ten sposób okazywałaś miłość do męża?
Zadajesz pytania na które już znasz odpowiedzi a nadal je zadajesz i stoisz w miejscu.
Są faceci którzy nie mają sił odejść - bo za bardzo kochają, bo swoje szczęście uzależniają od konkretnej osoby, bo sa dzieci bez których nie wyobrażają sobie życia, bo rodzina, bo religia.... Są tacy faceci. I problem nie leży w tym facecie tylko w Tobie że to Ty nie potrafisz odejść i ze nie odeszłaś lata temu po 1 dziecku, za mim zaczęłaś pogardzać tym facetem.

Helena na rozdrozu napisał/a:

Zal… nie jestem z nim chyba z zalu. Mysle, ze po prostu nie wyobrażam sobie rozpadu rodziny. Bez niedzieli wspólnej. Spacerow z dziecmi i zabaw. Bo rzeczywiście czas spędzony rodzinnie daje nam mnóstwo radości i satysfakcji a dzieciom pozwala prawdidlowo i szczęśliwie rosnąć…. Ja mam spełnienie na boku. Maz….no kij go wie w każdym razie nie narzeka. Nie jest szczęśliwy ale nie chce odejść. Być może dlatego tak trudno zrobić krok – rozwod. Bo na codzien jest tak…. Normalnie.

jak już pisałem -wygoda, no masz i jesz ciasteczko.

Helena na rozdrozu napisał/a:

Ja po prostu nie mogę z nim spedzac czasu sam na sam. I tego nie robie.

To po co mu terapia skoro nawet nie udajesz że chcesz zmiany?

Helena na rozdrozu napisał/a:

Nigdy nie wiedział z kim ani na jakich zasadach się spotykam. Żeby go więcej nie ranic zawsze mowie ze to tylko seks

Czyli - wychodzę ale nie martw się to tylko sex- litościwa pani.

Helena na rozdrozu napisał/a:

Najwiekszym bledem było to ze pozwoliłam mu dos eibie wrocic w 2011 roku…

A dlaczego się rozstaliście?

Helena na rozdrozu napisał/a:

Kolejym bledem były zdrady zamiast walniecie piescia w stol i rzucenie „idziemy na terapie”. Ale tak zrobiłam…. Bylam mloda. Rozgoryczona, wciekla. Przyjaciel się nawinal…. I tak wlasnie głupio się zaczelo.

I cały czas o tym mówię - to Ty popełniłaś błąd i Ty jesteś winna tego gdzie jesteś i kim jesteś. Mąż był i jest takim człowiekiem jakim był. To Ty się zmieniłaś - musisz to przyjąć do wiadomości jeśli chcesz iść dalej. To że go nazywasz bez jajecznym niczego nie zmieni co najwyżej upuścisz trochę pary.
Zrozum mała szansa żeby on się zmienił jesteście jak niebo(Ty) i ziemia(on) które czasem się stykają gdy pada deszcz. Ty byś chciała ciągle takiego deszczu a on ma wrażenie że się  topi. Gdybyście zostali przy seksie kilka razy w miesiącu pewnie byłoby ok ale Ty chciałaś więcej i on nie mógł Ci tego dać. Dlaczego? nie wiem, myślę że powinien zasięgnąć porady seksuologa, może viagra?
To że będziesz dla niego nieprzyjemna, kąśliwa, wulgarna, obojętna, niczego nie zmieni, utrudniasz i jemu i sobie życie.

Helena na rozdrozu napisał/a:

Odczuwam wciąż. Zatracam siebie i mam wyrzuty sumienia. To mi towarzyszy każdego dnia. Znacznie rzadziej się uśmiecham niż kiedyś.

I chyba dlatego tu jesteś, wiesz że nie postępujesz właściwie ale brniesz w to nadal - ciężko z tym skończyć. 

I Twój wybór kochanków - menda"przyjaciel", sąsiad, kolega z pracy. Musisz ich znajdywać tak blisko? Jeśli musisz nie możesz mieć jednego?
I żebyś zrozumiała nie chcę Ciebie obrażać lecz uświadomić że za swoje wybory odpowiadasz tylko Ty, jeśli jesteś zmęczona taką sytuacją to ją zmień a nie czekaj aż ktoś to zrobi za Ciebie.

Odnoszę wrażenie że Twoje postępowanie jest skierowane również na ukaranie. Tylko kogo każesz siebie czy jego?

36

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Powinnaś już dawno od niego odejść.Zniszczyłaś mu życie.Nawet nie zauważyłaś kiedy dowiedział się o Twoich zdradach.Byłaś tylko zapatrzona w swoje potrzeby.I do Twojej wiadomości.Są mężczyźni, którzy boją się uprawiać seks z kobietą w ciąży.Boją się,że skrzywdza ją i dziecko.Ale to Ty mogłaś mu pokazać.Wytłumaczyć.
Nie wierzę w to,że nie widziałaś jego problemu z seksem.Przecież mogłaś mu wiele pokazać i go nauczyć.
A to,że nie lubi seksu różnego,bądź jeszcze o tym nie wie to nie znaczy,że trzeba go zdradzać.
Myślę,że jakbyście rozmawiali dużo o seksie to coś by z tego wyszło.

37 Ostatnio edytowany przez prudencja (2019-02-12 07:55:43)

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
WiolaK napisał/a:

Powinnaś już dawno od niego odejść.Zniszczyłaś mu życie.Nawet nie zauważyłaś kiedy dowiedział się o Twoich zdradach.Byłaś tylko zapatrzona w swoje potrzeby.I do Twojej wiadomości.Są mężczyźni, którzy boją się uprawiać seks z kobietą w ciąży.Boją się,że skrzywdza ją i dziecko.Ale to Ty mogłaś mu pokazać.Wytłumaczyć.
Nie wierzę w to,że nie widziałaś jego problemu z seksem.Przecież mogłaś mu wiele pokazać i go nauczyć.
A to,że nie lubi seksu różnego,bądź jeszcze o tym nie wie to nie znaczy,że trzeba go zdradzać.
Myślę,że jakbyście rozmawiali dużo o seksie to coś by z tego wyszło.

Ale pitolenie. a może to on zniszczył życie autorce? tego kota można obracać ogonem jak komu pasuje.
Gość jest lebiodą i słabeuszem. Był taki od początku, z czasem niestety wszystkie deficyty eskalują. co robi teraz? Zero walki. Godności nawet. Jak ktoś wyżej zauważył, nie ma nawet jaj na to, by dać Autorce czerwoną kartkę.

Autorko trafiłaś do miejsca pełnego Robespierrów i panien d'Arc. Znalazłaś się w zero-jedynkowym świecie, gdzie wolno CI myśleć o sobie, tylko gdy dostajesz wpie.rdol w domu. Gdzie nie ma miejsca na Twoje potrzeby, chyba że jest to porno i masturbo, bo przecież to normalne, och, taka zdrada jest w porządku. Gdzie zalecą Ci obłudę, formalne zakończenie związku, zanim zaczniesz dbać o siebie. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie, kiedy emocjonalnie jesteś już w innym miejscu. Gdzie raz wziąwszy krzyż na plecy, musisz dźwigać go, aż polecisz twarzą w ziemię.

Nie potępiam Cię. Życie jest jedno. Zastanów się, jak chcesz je przeżyć, te ostatnie lata. Mogą być kolorowe. Albo szare, chociaż ktoś powie, że szary to też kolor.

38

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Prudencja
Jeśli ktoś komuś zniszczył życie to autorka i to sobie na własne życzenie.
Nie dobrali się temperamentem i to bardzo, gdyby ona trafiła na innego byłaby szczęśliwa(chyba) gdyby on trafił na inną byłby szczęśliwy. A tak ona silna baba(chyba) tkwi w tym ...czymś i dlaczego, po co? W czym ona się rożni od niego skoro nie może, nie chce skończyć tego czegoś?
Świat nie jest zero jedynkowy ale niepotrzebnie go sobie utrudniamy.

39

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Dostrzegam pewne analogie do tego jak jest u mnie. Jestem trochę taki jak Twój mąż, a Ty jesteś trochę taka jak moja żona. My jesteśmy właśnie w trakcie terapii. Drugiej. Poprzednia, rok temu nic nie dała.

40 Ostatnio edytowany przez assassin (2019-02-12 10:09:39)

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Skąd pomysł że baba-psycholog jest właściwą osobą dla Twojego ślubnego na wywnetrznianie się?? Może z takim np Starowiczem by się dogadał, a tak znowu musiał się tłumaczyć/bronić przed kolejną babą..
Zaś Autorko co do Ciebie, szkoda strzępić klawiatury.

41

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Ło panie aleście się rozminęli w temperamentach - no kosmicznie. I efekty są jaki są. Wielu kochanków - też idziesz po bandzie. I jak facet ma to niby przełknąć? Jednego przyjaciela na boku - ok, ale tak... W miarę normalnego małżeństwa z tego oczywiście nie będzie, ewentualnie na zasadzie: hotwife i jej rogacz. Może by się facet odnalazł w takim układzie. Są tacy co tak lubią.

42 Ostatnio edytowany przez CatLady (2020-08-08 12:54:24)

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Wiem, że to stary wątek, ale ktoś pisał link w innym wątku i przyznam, że przeczytałam cały.

Sporo pomyj się wylało na autorkę. Zgadzam się z Prudencją, sami święci tutaj, sami męczennicy. Lincz na złej kobiecie, bo zaczęła myśleć o sobie. Autorka sporo zrobiła, by to małżeństwo działało. Natomiast mąż jest na nie - terapia nie, bezużyteczny przy dziecku czy w prostych domowych sprawach, zimny jak ryba. To taki problem przytulić ciężarną żonę? Brzydził się?

Co to za facet, który słysząc od żony że go zdradza przynosi jej kwiaty?! Wtf? Z jakiej okazji daje się zwykle kwiaty? Na przeprosiny, w podzięce, w nagrodę. Nie z okazji zdrady! Co to jest za reakcja? Jakby mu w ogóle nie przeszkadzało. Jakby ją wtedy w d#pe kopnął albo chociaż dziką awanturę zrobił, to może dałoby się to jeszcze uratować. Też nie umiałabym szanować takiego faceta, gardziłabym nim.

Łatwo mówić, czemu autorki nie rozwiodłaś się z nim wtedy albo nie zrobiłaś tego czy tamtego. Mądry Polak po szkodzie. Nie zrobiła bo wtedy jeszcze nie było tak źle by kończyć małżeństwo.

A dlaczego on nic nie zrobił tylko kwiatki jej podarował? Przecież to nie jest pies na łańcuchu przy budzie. Mógł odejść od zdradzającej żony, mieć trochę szacunku do siebie, wtedy może i ona by tego szacunku nabrała.

To nie jest sytuacja, gdzie winne ponosi jedna osoba. Tu jest swoje dorosłych ludzi którzy tkwią w tej sytuacji z sobie wiadomych - lub nie- powodów.

Ciekawi mnie jak się to rozwinęło.

43

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

A dla mnie ten wątek wygląda jak jedna wielka prowokacja smile Zamień role w tej historii, zmienią się również osądy smile Tak bym powiedziała, Hrefi tylko w spódnicy smile

44 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-08-08 17:06:54)

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Powiem wam że historia jest prawdziwa i nie jest prowokacją .Skąd wiem, no wiem.
Helena nie napisała o pewnych sprawach i nie miła okazji rozwinąć pewnych wątków, , one może więcej by wyjaśniły chodzi mi o pewne fakty dotyczące przeszłości .
Jej prawo że przestała pisać na forum,i wcale wpisów nawet tych ostrzejszych z tego co wiem nie odebrała jako lincz czy hejt.
Rozmawiałem z Heleną.
Ta historia mnie jakoś bardziej niż inne i szczególnie  poruszyła,ale obiecałem trzymać gębę na kłódkę więc zamilczę co oczywiste..
Wyjątkowo ciężka i trudna  sytuacja.
Z tą pogardą do męża Heleny to tak bym się nie wyrywał, ale każdy ma prawo myśleć co chce co też oczywiste.Fakt wiem odrobinę więcej od samej Heleny co za specjalnie łagodna i wyrozumiała dla siebie nie była wręcz odwrotnie.
Wielu rzeczy w tym wątku nie ma po prostu ,a sama Helena z pewnością potworem nie jest, sumienie posiada, poczucie winy ją mocno przytłoczyło złamało wtedy, natomiast po tych wszystkich przejściach ,romansach i "szczęściach",terapii męża ,ujawnieniu zdrad,spełnieniach na boku,zadbaniu o swoje potrzeby, autentycznie było z nią bardzo bardzo źle, więc nie do końca takie czerpanie siły z czegoś poza małżeństwem, żeby w nim przetrwać jest dobre ,nie da się też na dłuższą metę podtrzymywać ,niechęci, urazów do kiedyś bardzo bliskiej osoby po żeby doznawać ulgi czy to z przyjacielem męża ,sąsiadem itp w tym przypadku musiało walnąć i  ciągle czegoś brak,nie da się w zdradach zdrowo regulować uczuciami najwidoczniej nie u Heleny ,bez swobody,w pogardzie i w ukryciu i bez wolności takie zaspokajanie bywa niszczące,może uzależniać,w ich małżeństwie totalnie oddaliło  oboje od siebie w konsekwencji  ,to nie są tylko kwestie libido, temperamentu.

45

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

To ta piękna Helena powinna była mieć jaja (których brak zarzuca mezowi, co za paradoks!) i zamiast  dawać sobie w małżeństwie prawa których NIE miała - zakończyć je. Ale to standard że zdradzający są w stanie sobie wytłumaczyć, że po prostu musieli, no musieli skoczyć w ramiona kochanka. Nic nie usprawiedliwia zdrady i nie chodzi o bycie świętym czy cos. Chodzi o szacunek do drugiego człowieka. Bo nawet jeśli już jej kręcił jako facet - to pozostają wspólne wspomnienia, przyjaźń, szacunek i wspólne dzieci. I z racji tego trzeba być fair. Och zdrady są takie łatwe, fajne i przyjemne. Odrywają od nudy i rutyny, głaszczą ego, pozwalają na chwilę uwierzyć, że życie to motylki, potajemne spotkania, kradzione pocałunki, ckliwe smsy...A nie ta proza życia. A to, że pozostawiają zgliszcza, złamane życia - o tym zdrajca nie myśli już. Miałam dziesiątki okazji zdrady w małżeństwie i w kilku rzeczach mój mąż mi nie pasował, ale nigdy nie skorzystałam z okazji. Nazywamy to dojrzałościa.
I nie, święta nie jestem ale wiem czym jest zdrada i mam na jej zdanie krystalicznie czyste poglądy. Każdy kto widziałby moja córeczkę płacząca dziś jak tata odjeżdżał - miałby takie same...

46 Ostatnio edytowany przez Lovelynn (2020-08-08 16:43:41)

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
PainIsFinite napisał/a:

To ta piękna Helena powinna była mieć jaja (których brak zarzuca mezowi, co za paradoks!) i zamiast  dawać sobie w małżeństwie prawa których NIE miała - zakończyć je. Ale to standard że zdradzający są w stanie sobie wytłumaczyć, że po prostu musieli, no musieli skoczyć w ramiona kochanka. Nic nie usprawiedliwia zdrady i nie chodzi o bycie świętym czy cos. Chodzi o szacunek do drugiego człowieka. Bo nawet jeśli już jej kręcił jako facet - to pozostają wspólne wspomnienia, przyjaźń, szacunek i wspólne dzieci. I z racji tego trzeba być fair. Och zdrady są takie łatwe, fajne i przyjemne. Odrywają od nudy i rutyny, głaszczą ego, pozwalają na chwilę uwierzyć, że życie to motylki, potajemne spotkania, kradzione pocałunki, ckliwe smsy...A nie ta proza życia. A to, że pozostawiają zgliszcza, złamane życia - o tym zdrajca nie myśli już. Miałam dziesiątki okazji zdrady w małżeństwie i w kilku rzeczach mój mąż mi nie pasował, ale nigdy nie skorzystałam z okazji. Nazywamy to dojrzałościa.
I nie, święta nie jestem ale wiem czym jest zdrada i mam na jej zdanie krystalicznie czyste poglądy. Każdy kto widziałby moja córeczkę płacząca dziś jak tata odjeżdżał - miałby takie same...

Rozumiem Twoje rozgoryczenie, bo czytałam Twoją historię.
Ale sytuacja Heleny była jednak inna. To nie tak, że jej mąż przestał się podobać - to on ją odrzucił i to już na początku. Ponadto wygląda na to, że on o tych jej zdradach dobrze wiedział, nawet kwiaty jej przyniósł, jak zostało to wypowiedziane, więc cóż... wygląda na to, że mu taki układ w dużej mierze pasował.

47

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Minął rok. Pytanie, czy Autorka poczynila jakieś faktyczne kroki w swojej sprawie, oprócz napisania tutaj gorzkich żali w intencji męża swego. Nie kupuję tak przedstawionej historii. Krzyczy mi tu olbrzymi egozim, bezwzględność i dawanie sobie prawa do decydowania w czyimś imieniu, ustalanie własnych zasad w niby wspólnym związku. Wydaje mi się, że największym problemem Autorki jest ona sama.

48

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Oj Pain..:) ze wzgledu na wiele podobieństw Twojej i mojej historii powiedzmy sobie szczerze, ze oprocz tego, ze w wielu sprawach mąż Ci nie pasował, to jednak w wielu ważnych pasował Ci i to bardzo, i trochę wody w Wiśle  i podlych czynów musialo uplynąć by go wysadzić z siodla. Dlatego nie zdradzalaś.
Bo nie bylo tam miejsca na nikogo innego, choćby mial wiele zalet smile

49

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Im jestem starsza tym bardziej zastanawia mnie to jak człowiek może upaść, jak czasem mocno potrafi się uwikłać w swoim życiu a także uwikłać życie innych. Smutne to. Przegrali Wszyscy,przegrała Rodzina. Nachodzi mnie refleksja, że minęło mi niepostrzeżenie gdy odeszło pokolenie moich Dziadków,teraz odchodzi moich Rodziców.Nie zauważę kiedy przyjdzie czas na moje. Co będę czuć ,myśleć w ostatniej minucie mojego życia? Czego będę żałować?Kogo widzieć,czy ludzi którym wyrządziłam krzywdę? Dla tej ostatniej minuty warto nie krzywdzić ludzi.....

50 Ostatnio edytowany przez maku2 (2020-08-10 10:22:49)

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest
CatLady napisał/a:

Łatwo mówić, czemu autorki nie rozwiodłaś się z nim wtedy albo nie zrobiłaś tego czy tamtego. Mądry Polak po szkodzie. Nie zrobiła bo wtedy jeszcze nie było tak źle by kończyć małżeństwo.

Nie było tak źle że dorobiła się kochanka? Od którego zrobiła sobie wolne na czas potrzebny do spłodzenia 2 dziecka?(ciekawe czy aby mąż jest ojcem) a swoją droga mąż dupa potrzebny kochanek ale jest ok żeby spłodzić dziecko?  Rozumiecie? mąż nie ma problemu ze sprzętem ale z częstotliwością. To jaki temperament ma autorka a jaki mąż? On raz w tygodniu ona codziennie?. Kiedy jest tak źle żeby powiedzieć - dość?

CatLady napisał/a:

A dlaczego on nic nie zrobił tylko kwiatki jej podarował? Przecież to nie jest pies na łańcuchu przy budzie. Mógł odejść od zdradzającej żony, mieć trochę szacunku do siebie, wtedy może i ona by tego szacunku nabrała.

A ona to suka na łańcuchu przy budzie? Nie odszedł bo za bardzo kocha(też tego nie rozumiem) ją niż siebie – niektórzy uzależniają swoje JA od drugiej osoby. Ona nie może odejść? W Polsce tylko facet może złożyć papiery rozwodowe?
A szacunek to ona straciła przy 1 kochanku.

CatLady napisał/a:

To nie jest sytuacja, gdzie winne ponosi jedna osoba. Tu jest swoje dorosłych ludzi którzy tkwią w tej sytuacji z sobie wiadomych - lub nie- powodów.

To prawda. Ale autorka winę zrzuca na męża i to za całokształt. A najbardziej za brak seksu, i to za tak duży brak że wzięła sobie kochanka(wina męża) ale ale jak zapragnęła 2 dziecka to kochanek na bocznicę i mąż wraca do łask i pojawia się miedzy nimi sex skoro zachodzi w ciąże (no chyba inaczej nie można) to w końcu kto ma problem z tym seksem?
Jedynie za co ona ma pretensje do siebie to że pozwoliła mu wrócić w 2011r - skąd, dlaczego się rozstali? tego nie napisała.
Sex...może on z tych co lubią klimaty cuckold? I stąd te kwiaty?

51

Odp: Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Autorka wyraźnie okresliła powody, dla których małżeństwa nie kończy: wygodny dom, niedzielne spacery i zdaje się jakaś forma litości /wyrzutów sumienia w stosunku do męża. Na początku wspomina o traumatycznych przejściach z dzieciństwa. Być może one powodowały, że nie potrafiła znaleźć zaspokojenia emocjonalnego, seksualnego w związku z jedną osobą. Do tego mocny charakter, wygląda jakby sterowała całokształtem małżenstwa. Obraz męża przerysowany, wygodny w tłumaczeniu licznych (?) zdrad. Osoba, która sprawdziła się na "starcie" w życie, przestała być wystarczająca w jego trakcie. Zwyciężył egozim i wygodnictwo, przegrała rodzina. Mam nadzieję, że ostatni rok wniósł tam wiele zmian.

Posty [ 51 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Malzenstwa w rozsypce... jak to jest

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024