Witam, mam na imie Kuba i mam 20 lat.
Mam duzy problem.. Przyblize mniej więcej sytuację..
Ja Polak, który wyjechał do mamy do niemiec w wieku 13 lat, a ona Amerykanka po rodzicach, ale urodzona w niemczech.
Ona 13/14 Ja 15/16, poznalismy się przez kolege, on coś od niej chciał, a gdy przyjechałem z nim do niej na rowerze, to dwa dni później do mnie napisała, że bardzo się jej spodobałem itd..
21.12.2014 przed wyjazdem do polski (mieszkamy oboje w niemczech) się spotkalismy, pierwszy pocałunek (mój pierwszy heh) i jakoś tak się kulneło..
Przez 4 lata związku z nią, nie byłem ideałem, a nawet gorzej bym to nazwał...
Ona zawsze była po mojej stronie i obojętnie co zrobiłem czy coś usłyszała czy nie, to była przy mnie.
Miałem ją na każde zawołanie..
Robiłem duzo rzeczy, które były kryminalne i chamskie..
Mineło 4 lata, w tym 3 razy zerwałem, za pierwszym razem na tydzien, za drugim chyba na miesiac czy dwa...
Gdy sie pojawiłem i pare razy się spotkalismy, wróciliśmy do siebie..
Powod? Zawsze cos z mojej strony, nawet jak jej cos nie pasowalo nigdy o tym nie mowila, i to mnie rowniez denerwowalo...
Trzeci raz był w lipcu 2018...
Powod? Chciałem, by miała lepsze życie niż ja, bo nie wiedziałem czy mi wyjdzie.. czy będe z nią na zawsze do tego głupota jak chęć na inne dziewczyny i myśl,
że kiedyś w wieku 30/40 lat powiem sobie, że spieprzyłem bo nie sprobowalem z inną.. Jakoś wygasło z mojej strony.
Pisała do mnie prawie codziennie.. Pytała jak tam itd
Aż do 10.11.2018.. Napisała, nie wiem jak to dobrze przetłumaczyć, ale niby kocham Cie ale jak do dobrego przyjaciela.
Ja na to, że jak nie pokazuje tego, to nic to nie warte i mnie to jakoś nie rusza.
Jej mama powiedziała mi, że wtedy sie bardzo zdenerwowała tym, że nic nie da rady, żebym wrócił... Ja kiedyś napisałem jeszcze, że obojetnie co zrobi to nic już nie zmieni, na co ona
, że jest już starsza i się zmieniła...
Mnie denerwowalo zawsze jej brak amibcji, brak odpowiedzialnosci i tego, że jest zbyt mało samodzielna.. Była w domu chuchana jak nie wiem..
Kiedyś była samotna, miała tylko mnie...
Teraz ma dużo znajomych, przyjaciół..
Jak pojechałem do polski 18.12.2018 dała mi prezent (chciała się spotkać by mi go dać, kupiła go na poczatku grudnia).
Rozmawialismy, spytałem się, jak to ma miedzy nami wyglądać itd, ona na to, że chce zostać przyjaciółmi i czas pokaże..
Pojechałem do polski, i jakoś coś mnie pierdzielneło, 3 dni nie spałem, piłem i jakoś mnie depresja chwyciła, myślałem, że znów wyjdzie nam (dostałem super praktyke w jednej z najwiekszych firm w niemczech).
Napisałem, że ją kocham itd.. Ona zimna, że nic nie chce oprócz przyjaźni.. Największy błąd z mojej strony, jak się napiłem, zaspamowałem ją wiadomościami głosowymi, że ją kocham, wysyłalem serca
, ogólnie chyba ją zaskoczyłem/przytłoczyłem tym.. Tak bardzo, że straciła zainteresowanie moją osobą..
Nie odpisywała mi w ogole lub po 1 dniu...
Przyjechałem do niemiec, zostawiłem jej pod domem róże i bombonierke...Ona napisała Dziękuje.
i w pewnym momencie (jakieś 3 tygodnie temu) jej mama napisała do mnie (super babka, robi wszystko bysmy byli razem)
, że ona powiedziała, że już chyba nic z tego nie będzie, że spieprzyłem wszystko...
Ja byłem w szkole, uciekłem co sił do auta, wsiadłem pełen gaz do sklepu z kwiatami, kupiłem jej 60 róż i wleciałem do niej do domu, do jej pokoju..
Ona stała i się na mnie patrzyła jak zamurowana, po czym zimna gadka, że nie ma czasu, że mam iść bo jej się śpieszy *ogolnie wyraz twarzy spierdzielaj*
Ja mówiłem, że nie umiem bez niej żyć, że co z naszymi planami na przyszłość, że jest kobieta mojego życia, ktorej chcialbym się oświadczyć itd..
Podszedlem do niej, ona krzykneła na mnie, że mam trzymać dystans.. Ja rzucilem kwiatami i wyszedlem... Myślałem, że umre..
Serce skakało mi do gardła, nigdy nie płakałem, ale wtedy miałem łzy w oczach..
Wieczorem napisała * Dziękuje za kwiaty i dobranoc *
Ja rano odpisałem, że dzień dobry, i okej.,
Napisalismy sobie miłego dnia...
Od 2 tygodni umieram w środku..
Patrzylem na Messangerze na nią i była o 2 w nocy online, napisałem dobranoc, ona na to, ze nie bedzie mogla tego jeszcze dlugo napisac, bo przespala tramwaj i nie umie wrocic do domu..
Bedzie musiala czekac do 5 rano... Ja juz lezalem w lozku... Powiedzialem, ze ma mi dac adres, ona , ze nie, ze nie trzeba, wiec powtorzylem to co powiedzialem..
Dala mi adres, jechałem jak głupi by ją ujżeć.. Podeszla do mnie, dała mi takie zimne przyjacielski uścisk na przywitanie i wsiadla do auta..
Probowalem jakoś coś pogadać, powyglupiac się autem...
Po tym napisała mi, że dziękuje, że ją odebrałem i dobranoc...
Dzien później zawiozłem jej nową droga bluze z Tommiego...
Podziekowała mi w wiadomosci, na ktora w ogole nie zareagowalem..
Dzien pozniej jej napisalem, ze ladnie wygladala jak ją odebrałem.
Po 24h... odpisala, że bardzo dziękuje i dobranoc...
Zignorowałem to, bo mysle sobie, jestem miły to źle, jestem romantyczny to źle, a najlepiej było zawsze jak byłem do niej zimny...
Na nastepny dzien druga wiadomosc, z zdjeciem jej w bluze (tylko tulow i nogi), ze super wyglada i dziekuje.. Odpisalem tylko * okej *.
Napisala mi rowniez tydzien temu, ze nie jestem jej obojetny, ale nie wie co bedzie..
Co o tym mysliscie ?
Ja juz nie umiem tego wytrzymac...
Nigdy nie czułem czegoś takiego... Najpierw gdy się coś straci, docenia się wartość...
Jak myślicie, będzie coś z tego ?
Być zimny i odpowiadać tylko na wiadomosci, jesli ona sama napisze, lub samemu tez cos napisac?
Prosze o porade... D
Dziękuje z góry.