Witam,
Piszę żeby się poradzić w kwestii swojej byłej partnerki. Pół roku temu poznałem ją w naszej ulubionej knajpie. Potem okazało się że obydwoje jesteśmy na tym samym portalu randkowym. Spotkaliśmy się. Oto jak wyglądała ta relacja:
Po paru spotkaniach zaczęła tracić zainteresowanie ale ciągle pisała. W pewnym momencie powiedziałem, że się na to nie zgadzam i chcę uciąć znajomość. Zaczęła się bardziej starać. Na początku było nawet fajnie. Uprawiała ze mną dużo seksu, bardzo to lubiła. Zauważyłem, że nie bardzo chce gdzieś wychodzić. Tak naprawdę spotykaliśmy się tylko u niej i zawsze kończyło się gorącym seksem. Wiadomo jak to w relacjach, raz było lepiej raz gorzej. Kłóciliśmy się czasami. Co zauważyłem, nigdy nie chciała pójść na kompromis. Wszystkie kłótnie kończyły się po jej myśli. Nawet jeśli coś obiecała to i tak nie dotrzymywala słowa. W pewnym momencie stwierdziła, że jestem chorobliwie zazdrosny, nie ufam jej i nie powinniśmy się dalej spotykać. Zdziwiło mnie to bardzo bo w ogóle się tego nie spodziewałem. Jeszcze wczoraj razem jedliśmy obiad. Ale dobrze, rozmowa nic nie dała więc przestaliśmy się spotykać. Było mi ciężko i za nią tęskniłem. Napisała w święta, że tęskni i chce się spotkać. Jakoś po dwóch dniach się zgodziłem. Tuż przed spotkaniem napisała jednak wiadomość czy mam zamiar się zmienić (bardzo roszczeniowa postawa). Odpowiedziałem że jeśli coś robię źle to tak ale ona też musi. Zgodziliśmy i zaczęliśmy znowu się spotykać. Zamiast jednak próbować stopniowo budować zaufanie od razu zaczęła być bardzo miła, mówiła że mnie kocha i chce mieć ze mną dzieci. Coraz mniej chciała rozmawiać ze mną na temat tego rozstania. Mówiła, że teraz do końca życia będę jej to wypominał. Jakoś tydzień po świętach złamałem rękę. Zauważyłem, że w ogóle nie chce mnie w tym wspierać. Ciągle tłumaczyła, że się źle czuje, jest zmęczona, itd. Pewnego dnia pokłóciliśmy się że nie chce się ze mną w ogóle widywać. Stwierdziła, że to koniec. Po dwóch dniach pojechałem do niej po pracy żeby to wyjaśnić. Przez zęby przeszło jej że czuje do mnie niewiele i że poznała kogoś z kim się dobrze dogaduje. W takiej sytuacji nie mogłem zrobić nic innego jak się spakować i wyjść. Za chwilę zaczęła pisać, że ona żartowała, że powiedziała tak dlatego żebym sobie poszedł, że to wszystko moja wina i wcale się z nikim nie spotyka. Nie odpowiedziałem na te wiadomości. I tak minął już tydzień w ciszy. Jest mi bardzo ciężko i nie wiem co mam z tym robić. Parę pytań o waszą ocenę:
1. Czy ona od początku mogła się mną bawić?
2. Jak to jest możliwe że jednego dnia mówi że mnie kocha i prosi żebyśmy kochali się bez zabezpieczenia a drugiego kończy znajomość?
3. Co może czuć kobieta, która tak robi?
4. Czy możliwe, że stoi za takim zachowaniem jakieś zaburzenie osobowości?
5. Nie ukrywam, że jestem w niej zakochany. Czy da się z tego w przyszłości jeszcze coś zrobić?
Dziękuję z góry za odpowiedzi