Witam. Mam pytanie, kto płaci w związku? Jestem po rozwodzie, mój partner też, znamy się o 10 miesięcy. On przyjezdza do mnie co drugi weekend i ostatnio pojawiły się zgrzyty finansowe. Będę wdzięczna za każdą odpowiedź.
Pól na pół, chyba że wcześniej inaczej było ustalone.
3 2019-01-14 13:29:15 Ostatnio edytowany przez Makigigi (2019-01-14 13:31:36)
Witam. Mam pytanie, kto płaci w związku? Jestem po rozwodzie, mój partner też, znamy się o 10 miesięcy. On przyjezdza do mnie co drugi weekend i ostatnio pojawiły się zgrzyty finansowe. Będę wdzięczna za każdą odpowiedź.
A co konkretnie pytasz? W czym leży problem?
Janix, czyli jak ona go żywi co drugi weekend, to ma żądać połowy pieniędzy za zakupy obiadowe? 50/50 to zbyt duże uproszczenie
4 2019-01-14 13:37:11 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-01-14 13:41:07)
Pól na pół, chyba że wcześniej inaczej było ustalone.
Jakoś tak. Mniej więcej. Żeby nikt się je czuł wykorzystywany
Janix, czyli jak ona go żywi co drugi weekend, to ma żądać połowy pieniędzy za zakupy obiadowe? 50/50 to zbyt duże uproszczenie
Przecież Janix nie napisał, że dokładnie połowę kazdego wydatku. Chodzi o połowę sumy kosztów. On np. jakoś dojeżdża do autorki i ponosi wydatki z tego tytułu.
Powinno być tak, żeby żadna ze stron nie czuła się wykorzystywana. Skoro przyjeżdża i "ty go żywisz" to fajnie by było żeby czasem (nie za każdym razem oczywiście) zrobił np. zakupy spożywcze albo zabrał cię na obiad na mieście. To moim zdaniem optymalne rozwiązanie, bo liczenie pół na pół to przesada.
6 2019-01-14 13:59:11 Ostatnio edytowany przez Janix2 (2019-01-14 15:22:14)
Janix, czyli jak ona go żywi co drugi weekend, to ma żądać połowy pieniędzy za zakupy obiadowe? 50/50 to zbyt duże uproszczenie :
Nie wiem czego nie rozumiesz?50/50 ? Ona daje 50 zł on daje 50 groszy. Pasi? A tak na poważnie Zapraszając ją do knajpy on jako gentleman powinien zapłacić chyba że inaczej to ustalili a ona jako dama powinna nalegać że się dorzuci. Kto zaprasza powinien być gotowy na pokrycie całej kwoty. Obiady w domu? Ja kupuje produkty dzisiaj a Ty za 2 tygodnie. Ceny dojazdu wrzuca się w koszty własne tak jak cena prezerwatyw. Ale trzeba wcześniej to uzgodnić bo nikt nie ma szklanej kuli i czasami naprawdę ciężko się domyśleć.
7 2019-01-14 14:02:19 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-01-14 14:04:17)
Chodzi o połowę sumy kosztów. On np. jakoś dojeżdża do autorki i ponosi wydatki z tego tytułu.
Serio, ona powinna mu połowę zwracać za dojazd?
Jak mu za drogo wychodzi i potrzebna mu rekompensata, to niech sobie szuka kobiety bliżej. Jak zapraszasz gości do siebie na kawę, to też im za dojazd zwracasz, czy to tylko w związku się tak rozlicza?
8 2019-01-14 14:03:41 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-01-14 14:03:52)
MagdaLena1111 napisał/a:Chodzi o połowę sumy kosztów. On np. jakoś dojeżdża do autorki i ponosi wydatki z tego tytułu.
Serio, ona powinna mu połowę zwracać za dojazd?
Proszę o czytanie ze zrozumieniem.
W zdaniu poprzednim, którego już nie zacytowałaś, napisałam, że nie dotyczy to każdego wydatku.
9 2019-01-14 14:05:10 Ostatnio edytowany przez Janix2 (2019-01-14 14:10:29)
MagdaLena1111 napisał/a:Chodzi o połowę sumy kosztów. On np. jakoś dojeżdża do autorki i ponosi wydatki z tego tytułu.
Serio, ona powinna mu połowę zwracać za dojazd?
Ona go kocha zaWZIĘCIE, a on ją zaŻARCIE
Serio, ona powinna mu połowę zwracać za dojazd?
Jak mu za drogo wychodzi i potrzebna mu rekompensata, to niech sobie szuka kobiety bliżej.
No bez jaj. Czekam na porady : jak mu za drogo to niech prezerwatywy na drutach z włóczki sobie robi-będzie taniej
10 2019-01-14 14:05:51 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-01-14 14:07:48)
santapietruszka napisał/a:MagdaLena1111 napisał/a:Chodzi o połowę sumy kosztów. On np. jakoś dojeżdża do autorki i ponosi wydatki z tego tytułu.
Serio, ona powinna mu połowę zwracać za dojazd?
Proszę o czytanie ze zrozumieniem.
W zdaniu poprzednim, którego już nie zacytowałaś, napisałam, że nie dotyczy to każdego wydatku.
Przeczytałam ze zrozumieniem i nie wiem, co do tego mają wydatki na dojazd. Dojazd - jak to już Janix napisał - jest niestety "kosztem własnym". Jak mu za drogo, to niech nie jeździ. Jak się umówię na randkę z kimś, to mam mu powiedzieć "słuchaj, stawiasz mi obiad, bo mnie paliwo/bilet/taksówka, żeby tu przyjechać, kosztowało tyle i tyle"?
No nie wiem, jak do mnie kobieta dojeżdżala to naturalna dla mnie była pewna rekompensata tych kosztów. I mówiąc o kosztach nie chodzi nawet o same pieniądze, co tez o czas.
12 2019-01-14 14:23:35 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-01-14 14:28:21)
MagdaLena1111 napisał/a:santapietruszka napisał/a:Serio, ona powinna mu połowę zwracać za dojazd?
Proszę o czytanie ze zrozumieniem.
W zdaniu poprzednim, którego już nie zacytowałaś, napisałam, że nie dotyczy to każdego wydatku.Przeczytałam ze zrozumieniem i nie wiem, co do tego mają wydatki na dojazd. Dojazd - jak to już Janix napisał - jest niestety "kosztem własnym". Jak mu za drogo, to niech nie jeździ. Jak się umówię na randkę z kimś, to mam mu powiedzieć "słuchaj, stawiasz mi obiad, bo mnie paliwo/bilet/taksówka, żeby tu przyjechać, kosztowało tyle i tyle"?
Mogą też jeździć do siebie na zmianę. Wtedy raz ona, raz on ponosi koszty dojazdu oraz raz ona, raz on karmi drugiego :-D
Czasami ludzie bagatelizują w taki sposób jak to robi właśnie Santapietruszka, że ktoś ma pewne koszty związane z utrzymaniem relacji, uważając, że to się nie liczy, a ważne jest tylko to, co mnie kosztuje.
MagdaLena1111 napisał/a:Janix, czyli jak ona go żywi co drugi weekend, to ma żądać połowy pieniędzy za zakupy obiadowe? 50/50 to zbyt duże uproszczenie :
Przecież Janix nie napisał, że dokładnie połowę kazdego wydatku. Chodzi o połowę sumy kosztów. On np. jakoś dojeżdża do autorki i ponosi wydatki z tego tytułu.Nie wiem czego nie rozumiesz?50/50 ? Ona daje 50 zł on daje 50 groszy. Pasi?
A tak na poważnie Zapraszając ją do knajpy on jako gentleman powinien zapłacić chyba że inaczej to ustalili a ona jako dama powinna nalegać że się dorzuci. Kto zaprasza powinien być gotowy na pokrycie całej kwoty. Obiady w domu? Ja kupuje produkty dzisiaj a Ty za 2 tygodnie. Ceny dojazdu wrzuca się w koszty własne tak jak cena prezerwatyw. Ale trzeba wcześniej to uzgodnić bo nikt nie ma szklanej kuli i czasami naprawdę ciężko się domyśleć.
Janix, coś się Tobie znowu pomieszało. Pierwsza połowa cytowania to nie są moje słowa. Mógłbyś to poprawić i odpowiedzieć ich prawdziwej autorce.
Z postu Kobietki1970 wynika, że jest to związek na odległość i oni nie spotykają się na mieście, ale on dojeźdża do niej co 2 tygodnie na weekend. Jeżeli jest to paręset km, to w obie strony przejazd może już trochę kosztować.
Czasami ludzie bagatelizują w taki sposób jak to robi właśnie Santapietruszka, że ktoś ma pewne koszty związane z utrzymaniem relacji, uważając, że to się nie liczy, a ważne jest tylko to, co mnie kosztuje.
Nadinterpretujesz nieco jak zwykle. Nie bagatelizuję tego, ale to, że ktoś ponosi koszty dojazdu nie upoważnia go np. do spędzania darmowego weekendu u kogoś w ramach rekompensaty - i tylko o to mi chodziło. Weekend to nie tylko obiad. To np. też śniadanie, kolacja, woda, prąd i inne atrakcje turystyczne. To, że ktoś poniósł wydatek na dojazd nie oznacza, że druga osoba koniecznie musi go w te dni żywić. Właśnie na zasadzie - jak przyjechałam na randkę, to nie będę jak księżniczka domagać się postawienia mi za to obiadu.
14 2019-01-14 14:33:31 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-01-14 14:34:54)
MagdaLena1111 napisał/a:Czasami ludzie bagatelizują w taki sposób jak to robi właśnie Santapietruszka, że ktoś ma pewne koszty związane z utrzymaniem relacji, uważając, że to się nie liczy, a ważne jest tylko to, co mnie kosztuje.
Nadinterpretujesz nieco jak zwykle. Nie bagatelizuję tego, ale to, że ktoś ponosi koszty dojazdu nie upoważnia go np. do spędzania darmowego weekendu u kogoś w ramach rekompensaty - i tylko o to mi chodziło. Weekend to nie tylko obiad. To np. też śniadanie, kolacja, woda, prąd i inne atrakcje turystyczne. To, że ktoś poniósł wydatek na dojazd nie oznacza, że druga osoba koniecznie musi go w te dni żywić. Właśnie na zasadzie - jak przyjechałam na randkę, to nie będę jak księżniczka domagać się postawienia mi za to obiadu.
Teraz to Ty nadinterpretujesz i wyolbrzymiasz, jak masz to w zwyczaju. Napisałam Tobie już 2 razy, ale może załapiesz za trzecim, że koszt dojazdu jest częścią wydatków związanych z utrzymywaniem relacji. Dodałam nawet rozwiązanie, że mogą odwiedzać się naprzemiennnie i naprzemiennie ponosić „koszty utrzymania” drugiego. Gdybyś nie wycięła ponownie części odpowiedzi, to miałabyś to czarno na białym we własnym cytowaniu. Uważam, że złośliwie wycinasz części moich wypowiedzi i udajesz, że nie rozumiesz.
15 2019-01-14 14:36:10 Ostatnio edytowany przez Janix2 (2019-01-14 15:24:02)
Janix, coś się Tobie znowu pomieszało. Pierwsza połowa cytowania to nie są moje słowa. Mógłbyś to poprawić i odpowiedzieć ich prawdziwej autorce.
Sorry bardzo, poprawiłem, mój błąd. To była odpowiedź do Makigigi . Poprawiłem drugi raz, ktoś przejął chyba moje konto
santapietruszka napisał/a:MagdaLena1111 napisał/a:Czasami ludzie bagatelizują w taki sposób jak to robi właśnie Santapietruszka, że ktoś ma pewne koszty związane z utrzymaniem relacji, uważając, że to się nie liczy, a ważne jest tylko to, co mnie kosztuje.
Nadinterpretujesz nieco jak zwykle. Nie bagatelizuję tego, ale to, że ktoś ponosi koszty dojazdu nie upoważnia go np. do spędzania darmowego weekendu u kogoś w ramach rekompensaty - i tylko o to mi chodziło. Weekend to nie tylko obiad. To np. też śniadanie, kolacja, woda, prąd i inne atrakcje turystyczne. To, że ktoś poniósł wydatek na dojazd nie oznacza, że druga osoba koniecznie musi go w te dni żywić. Właśnie na zasadzie - jak przyjechałam na randkę, to nie będę jak księżniczka domagać się postawienia mi za to obiadu.
Teraz to Ty nadinterpretujesz i wyolbrzymiasz, jak masz to w zwyczaju. Napisałam Tobie już 2 razy, ale może załapiesz za trzecim, że koszt dojazdu jest częścią wydatków związanych z utrzymywaniem relacji. Dodałam nawet rozwiązanie, że mogą odwiedzać się naprzemiennnie i naprzemiennie ponosić „koszty utrzymania” drugiego. Gdybyś nie wycięła ponownie części odpowiedzi, to miałabyś to czarno na białym we własnym cytowaniu. Uważam, że złośliwie wycinasz części moich wypowiedzi i udajesz, że nie rozumiesz.
Tak, ja też uważam, że złośliwie udajesz, że nie rozumiesz, o co mi chodzi, jak to masz w zwyczaju Koniec offtopu
MagdaLena1111 napisał/a:Janix, coś się Tobie znowu pomieszało. Pierwsza połowa cytowania to nie są moje słowa. Mógłbyś to poprawić i odpowiedzieć ich prawdziwej autorce.
Sorry bardzo, poprawiłem, mój błąd. To była odpowiedź do Makigigi .
Nie do końca poprawiłeś.
Pierwsza część tamtego cytowania, to słowa Makigigi a pozostałe moje ;-)
Makigigi napisał/a:Janix, czyli jak ona go żywi co drugi weekend, to ma żądać połowy pieniędzy za zakupy obiadowe? 50/50 to zbyt duże uproszczenie :
Przecież Janix nie napisał, że dokładnie połowę kazdego wydatku. Chodzi o połowę sumy kosztów. On np. jakoś dojeżdża do autorki i ponosi wydatki z tego tytułu.Nie wiem czego nie rozumiesz?50/50 ? Ona daje 50 zł on daje 50 groszy. Pasi?
A tak na poważnie Zapraszając ją do knajpy on jako gentleman powinien zapłacić chyba że inaczej to ustalili a ona jako dama powinna nalegać że się dorzuci. Kto zaprasza powinien być gotowy na pokrycie całej kwoty. Obiady w domu? Ja kupuje produkty dzisiaj a Ty za 2 tygodnie. Ceny dojazdu wrzuca się w koszty własne tak jak cena prezerwatyw. Ale trzeba wcześniej to uzgodnić bo nikt nie ma szklanej kuli i czasami naprawdę ciężko się domyśleć.
Dokładnie rozumiem i jednocześnie nadal uważam, że stwierdzenie 50/50 to jest uproszczenie tematu. To co opisujesz powyżej, to jest mniej więcej zrównoważony wkład w związek. 50/50 byłoby wtedy, kiedy oboje gromadzą paragony i na koniec miesiąca sprawdzają, czy wydali na siebie po równo (spotkałam tylko jedną taką parę). Uważam, że w większości związków wydatki nie rozkładają się dokoadnie fifty-fifty, a mimo to ludzie mają poczucie sprawiedliwego traktowania. Jak ktoś napisał wcześniej, chodzi o to, żeby obie strony czuły się komfortowo. Na przyszłość zamiast zarzucać, że rozmówca nie rozumie, sformułuj swoją wypowiedź precyzyjnie, nie tylko rzucając jakiś skrót myślowy.
19 2019-01-14 15:32:17 Ostatnio edytowany przez Janix2 (2019-01-14 15:38:14)
Janix2 napisał/a:Makigigi napisał/a:Janix, czyli jak ona go żywi co drugi weekend, to ma żądać połowy pieniędzy za zakupy obiadowe? 50/50 to zbyt duże uproszczenie :
Przecież Janix nie napisał, że dokładnie połowę kazdego wydatku. Chodzi o połowę sumy kosztów. On np. jakoś dojeżdża do autorki i ponosi wydatki z tego tytułu.Nie wiem czego nie rozumiesz?50/50 ? Ona daje 50 zł on daje 50 groszy. Pasi?
A tak na poważnie Zapraszając ją do knajpy on jako gentleman powinien zapłacić chyba że inaczej to ustalili a ona jako dama powinna nalegać że się dorzuci. Kto zaprasza powinien być gotowy na pokrycie całej kwoty. Obiady w domu? Ja kupuje produkty dzisiaj a Ty za 2 tygodnie. Ceny dojazdu wrzuca się w koszty własne tak jak cena prezerwatyw. Ale trzeba wcześniej to uzgodnić bo nikt nie ma szklanej kuli i czasami naprawdę ciężko się domyśleć.
Dokładnie rozumiem i jednocześnie nadal uważam, że stwierdzenie 50/50 to jest uproszczenie tematu. To co opisujesz powyżej, to jest mniej więcej zrównoważony wkład w związek. 50/50 byłoby wtedy, kiedy oboje gromadzą paragony i na koniec miesiąca sprawdzają, czy wydali na siebie po równo (spotkałam tylko jedną taką parę). Uważam, że w większości związków wydatki nie rozkładają się dokoadnie fifty-fifty, a mimo to ludzie mają poczucie sprawiedliwego traktowania. Jak ktoś napisał wcześniej, chodzi o to, żeby obie strony czuły się komfortowo. Na przyszłość zamiast zarzucać, że rozmówca nie rozumie, sformułuj swoją wypowiedź precyzyjnie, nie tylko rzucając jakiś skrót myślowy.
Ta...to może 40/60? Niech zbierają paragony , dobrze by było może kupić kasę fiskalną bo jak korzysta u niej z toalety to zapłaci jej 2 złote, ona mu wyda paragon fiskalny a on to odliczy przy zakupie prezerwatyw. Tylko jak rozliczyć zakup viagry gdyż ona by chciała dłużej się kochać. Ludzie, nie komplikujcie sobie życia. Najlepiej jak mu powie:dzisiaj obiad u mnie a za 2 tygodnie ty mnie zapraszasz do knajpy i płacisz za dobry obiad.
Janix2 napisał/a:Pól na pół, chyba że wcześniej inaczej było ustalone.
Jakoś tak. Mniej więcej. Żeby nikt się nie czuł wykorzystywany
Tu jest odpowiedź
Makigigi napisał/a:Janix2 napisał/a:Nie wiem czego nie rozumiesz?50/50 ? Ona daje 50 zł on daje 50 groszy. Pasi?
A tak na poważnie Zapraszając ją do knajpy on jako gentleman powinien zapłacić chyba że inaczej to ustalili a ona jako dama powinna nalegać że się dorzuci. Kto zaprasza powinien być gotowy na pokrycie całej kwoty. Obiady w domu? Ja kupuje produkty dzisiaj a Ty za 2 tygodnie. Ceny dojazdu wrzuca się w koszty własne tak jak cena prezerwatyw. Ale trzeba wcześniej to uzgodnić bo nikt nie ma szklanej kuli i czasami naprawdę ciężko się domyśleć.
Dokładnie rozumiem i jednocześnie nadal uważam, że stwierdzenie 50/50 to jest uproszczenie tematu. To co opisujesz powyżej, to jest mniej więcej zrównoważony wkład w związek. 50/50 byłoby wtedy, kiedy oboje gromadzą paragony i na koniec miesiąca sprawdzają, czy wydali na siebie po równo (spotkałam tylko jedną taką parę). Uważam, że w większości związków wydatki nie rozkładają się dokoadnie fifty-fifty, a mimo to ludzie mają poczucie sprawiedliwego traktowania. Jak ktoś napisał wcześniej, chodzi o to, żeby obie strony czuły się komfortowo. Na przyszłość zamiast zarzucać, że rozmówca nie rozumie, sformułuj swoją wypowiedź precyzyjnie, nie tylko rzucając jakiś skrót myślowy.
Ta...to może 40/60? Niech zbierają paragony , dobrze by było może kupić kasę fiskalną bo jak korzysta u niej z toalety to zapłaci jej 2 złote, ona mu wyda paragon fiskalny a on to odliczy przy zakupie prezerwatyw. Tylko jak rozliczyć zakup viagry gdyż ona by chciała dłużej się kochać. Ludzie, nie komplikujcie sobie życia. Najlepiej jak mu powie:dzisiaj obiad u mnie a za 2 tygodnie ty mnie zapraszasz do knajpy i płacisz za dobry obiad.
MagdaLena1111 napisał/a:Janix2 napisał/a:Pól na pół, chyba że wcześniej inaczej było ustalone.
Jakoś tak. Mniej więcej. Żeby nikt się je czuł wykorzystywany
Tu jest odpowiedź
To o czym ja niby piszę? Mam wrażenie, że ty widzisz w moim poście jakąś polemikę. Więc wyjaśniam jeszcze raz - nie chodzi o to, żeby było dokładnie 50/50, tylko żeby obie strony miały poczucie równoważnego wkładu. Pogrubiłam w powyższym poście, co najważniejsze.
Czemu niektórym tak ciężko zrozumieć że para może rozliczać się MNIEJ WIECEJ po połowie? Mam wrażenie że koniec końców wielu użytkownikom w tym wątku właśnie o to chodzi a druga część z Was łapie za słówka i na jakieś procenty i paragony to rozbija
Ja jestem zdania że właśnie mniej wiecej powinno się z partnerem rozliczać. Tzn raz Ty mnie weźmiesz do kina a raz ja zapłacę za Ciebie w knajpie. Jak Ty mnie gdzieś podwozisz to nie muszę zwracać Ci za benzynę ale za to jak ja ugotuje na Twoje przyjście obiad to nie będziesz musiał oddawać mi za ziemniaki. Dokładnie pół na pół można ewentualnie rozbijać jakieś większe wydatki np wyjazd, rachunki za mieszkanie jak para razem mieszka.
Co do przypadki autorki uważam że całkiem fair jest ze on jej nie zwraca za mięso na kotlety które zje jak przyjedzie bo ponosi koszta dojazdu do niej. Odwrotnie jakby ona do niego przyjeżdżała to też on nie powinien kazać jej zwracać za makaron do spaghetti.
22 2019-01-14 15:44:47 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-01-14 15:47:52)
Co do przypadki autorki uważam że całkiem fair jest ze on jej nie zwraca za mięso na kotlety które zje jak przyjedzie bo ponosi koszta dojazdu do niej. Odwrotnie jakby ona do niego przyjeżdżała to też on nie powinien kazać jej zwracać za makaron do spaghetti.
A ja uważam, że za mało jest napisane, żeby to stwierdzić, bo może on dojeżdża 20km tylko i po prostu liczy na darmowy weekend? Wcale też Autorka nie napisała, że zgrzyty finansowe dotyczą obiadu - mogą dotyczyć np. wychodzenia do kina...
I tak nigdy w zyciu nie bedzie żadnego "50/50", także to rozwazania czysto teoretyczne. I nie chodzi mi o to rozliczanie sie z paragonami, tylko o zwykłe roznice w oczekiwaniach miedzy dwojka ludzi.
jjbp napisał/a:Co do przypadki autorki uważam że całkiem fair jest ze on jej nie zwraca za mięso na kotlety które zje jak przyjedzie bo ponosi koszta dojazdu do niej. Odwrotnie jakby ona do niego przyjeżdżała to też on nie powinien kazać jej zwracać za makaron do spaghetti.
A ja uważam, że za mało jest napisane, żeby to stwierdzić, bo może on dojeżdża 20km tylko i po prostu liczy na darmowy weekend?
Wcale też Autorka nie napisała, że zgrzyty finansowe dotyczą obiadu - mogą dotyczyć np. wychodzenia do kina...
Dokładnie. Ja zasugerowałam cośtam w pierwszym moim poście, jako przykład i teraz wszyscy o tym dyskutują, ale autorka się nie odniosła. Może to kolejny trollowy wątek, bo jak wiadomo finanse wszystkim podnoszą ciśnienie. W każdym razie nie miałam intencji wprowadzać zamieszania - nie wiadomo, jaki faktycznie problem ma autorka tematu.
Czemu niektórym tak ciężko zrozumieć że para może rozliczać się MNIEJ WIECEJ po połowie? Mam wrażenie że koniec końców wielu użytkownikom w tym wątku właśnie o to chodzi a druga część z Was łapie za słówka i na jakieś procenty i paragony to rozbija
Ja jestem zdania że właśnie mniej wiecej powinno się z partnerem rozliczać. Tzn raz Ty mnie weźmiesz do kina a raz ja zapłacę za Ciebie w knajpie. Jak Ty mnie gdzieś podwozisz to nie muszę zwracać Ci za benzynę ale za to jak ja ugotuje na Twoje przyjście obiad to nie będziesz musiał oddawać mi za ziemniaki. Dokładnie pół na pół można ewentualnie rozbijać jakieś większe wydatki np wyjazd, rachunki za mieszkanie jak para razem mieszka.
Co do przypadki autorki uważam że całkiem fair jest ze on jej nie zwraca za mięso na kotlety które zje jak przyjedzie bo ponosi koszta dojazdu do niej. Odwrotnie jakby ona do niego przyjeżdżała to też on nie powinien kazać jej zwracać za makaron do spaghetti.
A co, jeśli to tylko on przyjeżdża do niej, bo do siebie zaprosić nie może (np. mieszka wciąż z rodzicami)?
26 2019-01-14 16:01:23 Ostatnio edytowany przez Janix2 (2019-01-14 16:04:19)
Czemu niektórym tak ciężko zrozumieć że para może rozliczać się MNIEJ WIECEJ po połowie? Mam wrażenie że koniec końców wielu użytkownikom w tym wątku właśnie o to chodzi a druga część z Was łapie za słówka i na jakieś procenty i paragony to rozbija
I o to właśnie chodziło. Napisałem "50/50" a to miało oznaczać UCZCIWIE, np. jak on mi kupi na imieniny łańcuszek za 200 zł to ja mu nie kupię w zamian bokserek za 5 zł. Inaczej: mój wkład powinien być współmierny do jej wkładu.
A co, jeśli to tylko on przyjeżdża do niej, bo do siebie zaprosić nie może (np. mieszka wciąż z rodzicami)?
Nie komplikujmy sobie tematu bo zaraz będziemy zastanawiać się : a co jeśli on przyjeżdża okazją za którą nie płaci?
jjbp napisał/a:Czemu niektórym tak ciężko zrozumieć że para może rozliczać się MNIEJ WIECEJ po połowie? Mam wrażenie że koniec końców wielu użytkownikom w tym wątku właśnie o to chodzi a druga część z Was łapie za słówka i na jakieś procenty i paragony to rozbija
I o to właśnie chodziło. Napisałem "50/50" a to miało oznaczać UCZCIWIE, np. jak on mi kupi na imieniny łańcuszek za 200 zł to ja mu nie kupię w zamian bokserek za 5 zł. Inaczej: mój wkład powinien być współmierny do jej wkładu.
Czasami ludzie piszą o tym samym, używając różnych słów. Grunt to chcieć się zrozumieć.
ŁowcaTrolli napisał/a:Makigigi napisał/a:Czasami ludzie piszą o tym samym, używając różnych słów. Grunt to chcieć się zrozumieć.
powiedział niewyrozumiały troll...
3...2...1...MODERATOR !!!
He he... łowca trolli? raczej gimbaza która wpadła na forum kapucyna przetrzepać czytając posty.
Janix, ale żeby było jasne, to co napisałam, to nie zarzut do Ciebie. Ja już tak mam, że czepiam się słówek. Nadal temat czy 50/50 to znaczy uczciwie jest dla mnie niewyczerpany, ale już nie będę drążyć. Wiem już, co miałeś na myśli
29 2019-01-14 17:50:03 Ostatnio edytowany przez jjbp (2019-01-14 17:53:54)
jjbp napisał/a:Co do przypadki autorki uważam że całkiem fair jest ze on jej nie zwraca za mięso na kotlety które zje jak przyjedzie bo ponosi koszta dojazdu do niej. Odwrotnie jakby ona do niego przyjeżdżała to też on nie powinien kazać jej zwracać za makaron do spaghetti.
A ja uważam, że za mało jest napisane, żeby to stwierdzić, bo może on dojeżdża 20km tylko i po prostu liczy na darmowy weekend?
Wcale też Autorka nie napisała, że zgrzyty finansowe dotyczą obiadu - mogą dotyczyć np. wychodzenia do kina...
Masz rację, założyłam że skoro autorka zwraca uwagę na te dojazdy to dojeżdża więcej niż parę przystanków autobusem. Mój błąd zatem moja wypowiedź odnosiła się do do sytuacji gdy dojazd zajmuje mu nieco więcej (i tym samym więcej kosztuje).
Co do wyjścia do kina to odniosłam się do sytuacji wyjść na miasto. Nie wiem po co przytaczac taki przykład w kontekście mojej wypowiedzi jednocześnie wycinajac fragment tego przykładu dotyczący.
I tak nigdy w zyciu nie bedzie żadnego "50/50", także to rozwazania czysto teoretyczne. I nie chodzi mi o to rozliczanie sie z paragonami, tylko o zwykłe roznice w oczekiwaniach miedzy dwojka ludzi.
Banialuki. Istnieje sprawiedliwy podział wydatków w związku, niby czemu nie?
Istnieć może istnieje, ale zaraz będzie, że koleś to sknera. Bo facet koleżanki zawsze za nią płaci. Itede, itepe, co się zobaczyło, to się nie odzobaczy. Bijcie mnie i krzyczcie na mnie, ale jak dla mnie to takie 50/50 wygląda w praktyce tak, że on zabiera na wczasy i płaci za wszystko, a ona kupiła im piwo. I każde z nich zapłaciło po razie.
31 2019-01-14 18:07:22 Ostatnio edytowany przez Janix2 (2019-01-14 18:09:29)
Istnieć może istnieje, ale zaraz będzie, że koleś to sknera. Bo facet koleżanki zawsze za nią płaci. Itede, itepe, co się zobaczyło, to się nie odzobaczy. Bijcie mnie i krzyczcie na mnie, ale jak dla mnie to takie 50/50 wygląda w praktyce tak, że on zabiera na wczasy i płaci za wszystko, a ona kupiła im piwo. I każde z nich zapłaciło po razie.
No nie...Burzowy, nie popadajmy w skrajności bo zaraz zaczniemy pisać ile ona ma płacić za dobry seks a on za loda jak mu zrobi. Kasa jest ważna na ale bez przesady. Jak wiem że partner nie ma kasy a chcę mu sprawić przyjemność to zaproszę go na obiad i nie będę mówił zamów sobie naleśniki bo kosztują 4 złote.
32 2019-01-14 18:07:53 Ostatnio edytowany przez jjbp (2019-01-14 18:08:52)
Istnieć może istnieje, ale zaraz będzie, że koleś to sknera. Bo facet koleżanki zawsze za nią płaci. Itede, itepe, co się zobaczyło, to się nie odzobaczy. Bijcie mnie i krzyczcie na mnie, ale jak dla mnie to takie 50/50 wygląda w praktyce tak, że on zabiera na wczasy i płaci za wszystko, a ona kupiła im piwo. I każde z nich zapłaciło po razie.
No jak sobie weźmiesz dziewczynę z takim podejściem to tak będziesz miał.
Ja jakoś z partnerem staram się rozliczać po równo i za wyjścia, i za opłaty związane ze wspólnym mieszkaniem i udaje mi się to bez gderania co to faceci koleżanek im nie kupują. Bycie utrzymanka mnie osobiście nie interesuje.
Mniej stereotypow z neta a więcej doświadczeń z życia polecam.
33 2019-01-14 18:14:01 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-01-14 18:14:43)
Mniej stereotypow z neta a więcej doświadczeń z życia polecam.
Z neta to właśnie jest ciągła gadka o równości w finansach, której nigdy w życiu na oczy nie widziałem. Dlatego uważam, że zwyczajnie gadacie głupoty i same nie dostrzegacie tego jak jest. Rola faceta jako tego płacącego ma się dobrze jak zawsze. To facet się oświadcza i kupuje pierścionek, to facet wywala hajs na wszystkie rocznice i jakieś głupie "święta". Tak samo właśnie facet płaci za większość rzeczy z kategorii tych powszechnych. Mi to nie przeszkadza jakoś bardzo, bo gdyby mnie ktoś chciał finansowo wykorzystywać, to bym sobie poszedł od tej osoby, co już zdarzyło mi się uczynić. Nigdy w życiu nie spotkałem się jednak z żadnym 50/50 i żaden z moich znajomych (z tych co pytałem) również . Taka gadka by wyjść na tę fajną i ogarnięta, a w rzeczywistości mit. Oczywiście byłem w związku kobietą, która była skora płacić za wiele rzeczy, głównie w teorii jednak.
34 2019-01-14 18:32:43 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-01-14 18:40:15)
santapietruszka napisał/a:jjbp napisał/a:Co do przypadki autorki uważam że całkiem fair jest ze on jej nie zwraca za mięso na kotlety które zje jak przyjedzie bo ponosi koszta dojazdu do niej. Odwrotnie jakby ona do niego przyjeżdżała to też on nie powinien kazać jej zwracać za makaron do spaghetti.
A ja uważam, że za mało jest napisane, żeby to stwierdzić, bo może on dojeżdża 20km tylko i po prostu liczy na darmowy weekend?
Wcale też Autorka nie napisała, że zgrzyty finansowe dotyczą obiadu - mogą dotyczyć np. wychodzenia do kina...
Masz rację, założyłam że skoro autorka zwraca uwagę na te dojazdy to dojeżdża więcej niż parę przystanków autobusem. Mój błąd
zatem moja wypowiedź odnosiła się do do sytuacji gdy dojazd zajmuje mu nieco więcej (i tym samym więcej kosztuje).
Co do wyjścia do kina to odniosłam się do sytuacji wyjść na miasto. Nie wiem po co przytaczac taki przykład w kontekście mojej wypowiedzi jednocześnie wycinajac fragment tego przykładu dotyczący.
Chodziło mi jedynie o to, że Autorka nie podała, czego dotyczą ich "zgrzyty" Równie dobrze mogłam napisać, że mogą dotyczyć rachunków za prąd, ale akurat kino mi wpadło do głowy
Dlatego nie zacytowałam reszty Twojej wypowiedzi, bo zupełnie nie o odniesienie do niej mi chodziło, a wyłącznie o to, że znamy za mało szczegółów
Tak nawiasem, widzę, że większość osób ma podobne zdanie na temat wydatków w związku, tylko coś nam dziś nie idzie dogadanie się... może to taki dzień, w którym ponoszą emocje...
przecież ten post to jawna prowokacja
36 2019-01-14 19:52:23 Ostatnio edytowany przez jjbp (2019-01-14 19:56:04)
Masz rację Burzowy wszystkie skrycie jesteśmy takie same materialistki. Wszystkie nas rozgryzles. Ja tak naprawdę nie płacę za siebie nigdy, nie zrzucam sie po równo z chłopakiem na większość rzeczy a w poprzednim poście klamalam bo... eee ... a ok bo chciałam wyjść na tą fajna (przed grupa nieznajomych anonimowych osób których w życiu pewnie nie spotkam)
Oczy więdną jak się czyta takie posty "demaskujace wszystkie kobiety"
37 2019-01-14 20:10:12 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-01-14 20:19:01)
No pewnie, że nie. A to, że facet ma być zaradny (czytaj robić hajs), to wcale nie są wymagania każdej po kolei hehe. Tak samo jak to, że w większości przypadków dobieracie chłopów tak, żeby zarabiali więcej od Was. To tylko przypadek, że tak wyszło. O! "Bezpieczeństwo", to jest cudowne słowo by przykryć kwestie finansowe. Kogo Ty chcesz oszukać ? I że wszystkie to nie mówię, ale gruba większość na pewno. I bawi mnie sytuacja, gdy nagle zgodnie wszystkie przyznają, że wcale tak nie jest
.
Edit: Aha, no tak, nie można się wypowiedzieć i koniecznie trzeba uważać, żeby własne zdanie było tożsame ze zdaniem pewnej moderatorki. I nie złamałem regulaminu.
Generalizowanie, zawoalowane inwektywy, krypto szowinizm - proszę STOP.
Wysokie ryzyko bana
39 2019-01-14 20:42:32 Ostatnio edytowany przez jjbp (2019-01-14 20:50:32)
Ja jakoś znam sporo par w tym siebie i swojego faceta gdzie wydatki rozkładają się według powyższej zasady sprawiedliwie i mniej więcej po równo. I widzę że taki układ działa dlatego każdemu łącznie z autorką wątku będę go polecać. Ale ja Cie przekonywać nie będę bo Ty I tak "wiesz swoje" I zaraz mi powiesz ze to mit.
PS od swojego faceta zarabiam więcej a i tak uważam że jest zaradny;)
40 2019-01-14 20:50:40 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-01-14 20:53:04)
Ale mi to nie robi, bo ja to akceptuję. Bawi mnie samo gadanie, że jest inaczej. Nie wyliczam nic nikomu, ale płacić mogę najwyżej z własnej woli, a nie bo ktoś "wymaga". Owszem faceci bardzo często są tak urobieni, że sami się narzucają z płaceniem, a gdy kobieta chce płacić na pierwszej randce (nie spotkałem się), to może zostać odebrane jako "nie podobało jej się", ale to już problem myślącej tak osoby.
bo możesz do naprawdę fajnej dziewczyny która ma normalne podejście do tych spraw wystartować z uprzedzeniami ale to już Twój problem.
No cóż, gorzej że to "normalne" jest tutaj skrajnie różnie interpretowane.
Ciekostka: kiedyś podkochująca się we mnie koleżanka zaprosiła mnie na randkę (po co ja tam poszedłem...) po czym... chciała bym zapłacił za wszystko. Muszę przyznać, że WTEDY to byłem zdziwiony.
ja też zarabiam więcej niż partner, wydaję więcej na "nas" niż on, ale pewnie Burzowy pewnie i tak wiesz swoje
Nie wiem, bo nigdy w życiu nie komentowałem Twojego związku.
43 2019-01-14 22:16:05 Ostatnio edytowany przez jjbp (2019-01-14 22:17:04)
ja też zarabiam więcej niż partner, wydaję więcej na "nas" niż on, ale pewnie Burzowy pewnie i tak wiesz swoje
Proste, pewnie mówisz tak bo chcesz wyjść na "ta fajna"
No dokładnie A odnoszę się do tej wypowiedzi:
jjbp napisał/a:Mniej stereotypow z neta a więcej doświadczeń z życia polecam.
Z neta to właśnie jest ciągła gadka o równości w finansach, której nigdy w życiu na oczy nie widziałem. Dlatego uważam, że zwyczajnie gadacie głupoty i same nie dostrzegacie tego jak jest. Rola faceta jako tego płacącego ma się dobrze jak zawsze.
Widocznie mało ludzi znasz.
To facet się oświadcza i kupuje pierścionek, to facet wywala hajs na wszystkie rocznice i jakieś głupie "święta".
Nie byłam nigdy w związku, w którym byłaby sytuacja, że prezent na coś dostaje ja, a partner nie. Nawet jak miałam te przysłowiowe 16 lat, wtedy to tym bardziej ja dawałam więcej, bo moje prezenty były o wiele bardziej czasochłonne
Tak samo właśnie facet płaci za większość rzeczy z kategorii tych powszechnych.
Mieszkałeś kiedyś z kobietą?
Nawet jeśli mieszkał to nie ma to znaczenia bo sam mówił że on akceptuje taki podział że facet płaci za wszystko.
46 2019-01-15 12:36:25 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-01-15 12:36:49)
Widocznie mało ludzi znasz.
No ja uważam, że całkiem przyzwoitą ilość ludzi znam, ale co to ma do rzeczy?:). Przykładowo, jeżeli znam 300 osób i dominuje pogląd, że facet płaci, to jak poznam kolejne 300, to na pewno pogląd będzie zgoła odmienny? Jak dla mnie to naiwne.
Nie byłam nigdy w związku, w którym byłaby sytuacja, że prezent na coś dostaje ja, a partner nie. Nawet jak miałam te przysłowiowe 16 lat, wtedy to tym bardziej ja dawałam więcej, bo moje prezenty były o wiele bardziej czasochłonne tongue
Możliwe, aczkolwiek zeszło w zasadzie na kwestie czysto finansowe.
Mieszkałeś kiedyś z kobietą?
Oczywiście, że tak.
Nawet jeśli mieszkał to nie ma to znaczenia bo sam mówił że on akceptuje taki podział że facet płaci za wszystko.
Nie akceptuję takiego układu, a jestem pogodzony z płaceniem za większość rzeczy i organizowaniem przykładowo większości wyjść i ogarnianiem ich od strony logistycznej po finansową. Nie widzę by było inaczej wśród znajomych, ani w mojej rodzinie. Dzieje się tak nawet, gdy zdarza się, że kobieta więcej zarabia.
Burzowy jeśli w jakimś układzie tkwisz /tkwiłeś to znaczy że go akceptujesz. Jakbyś nie akceptowal to byś nie tkwił.
No i dlatego z takich układów wychodziłem, chociaż nie było to jedynym powodem.
Kwestia finansów w związku niewątpliwie jest ważną kwestią i nie może być pozostawiona tak o. To w jaki sposób się dogadają i porozumieją ludzie w takim związku to ich sprawa. Dla jednych fair jest 50/50 dla innych inne proporcje. Ważne by była zgodność co do podziału. Nie chcę tu wchodzić w feminizmy i inne takie ale ja z domu wyniosłem taką zasadę że większy ciężar finansowy (ten codzienny) ma nieść na swoich barkach mężczyzna i kropka. Nawet jeżeli kobieta zarabia więcej to fajnie, niech zarabia. Nie generalizując to kobieta potrzebuje więcej pieniędzy na życie bo kosmetyki kosztują, podpaski kosztują, uroda kosztuje i tak można by wymieniać i wymieniać wiele rzeczy których mężczyzna nie potrzebuje sobie kupić. Mówiąc dosadnie kobieta jest wizytówką mężczyzny więc to jak wygląda, jak się czuje świadczy o jej mężczyźnie. Nawet jeżeli bezpośrednio kobieta nie wydała by swoich pieniędzy na mnie (np. kupując koszulę) a wyda na swojego fryzjera to i tak ja to traktuję jakby było to dla mnie bo ona w pierwszej kolejności chce się mi podobać a nie innym. Nie, nie przeszkadzało by mi gdybym ja płacił za wszystkie swoje przyjazdy do niej albo za większość z nich. Jeżeli po tym wszystkim zostają jej te pieniądze to odkładamy wspólnie na jakąś wycieczkę na Karaiby czy na inne wspólne plany.
50 2019-01-19 04:40:16 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2019-01-19 04:43:42)
Zgadzam się, że dla każdego inny podział jest dobry. Grunt to się dogadać. U mnie w związku nie ma podziału 50/50, co nie oznacza, że większość płaci mój facet. Wszystko zależy od sytuacji, od naszej aktualnej sytuacji finansowej. On nie miał problemu płacił za mnie całości, ja też nie miałam problemu powiedzieć "Zabieram Cię do kina" gdy on miał gorzej z kasą i za niego zapłacić. No i nie oczekiwałam potem rewanżu. Dla mnie trochę sztuczne by było zabranie go tam, a potem oczekiwanie, by następnym razem na pewno za mnie zapłacił, by było po równo. Jeżeli jakiś czas płaciłam więcej - trudno, jeżeli on jakiś czas płacił więcej to też trudno. Ciężko powiedzieć jak to procentowo wygląda u nas w związku, bo jak pisze jest elastyczne. Raz może być to taki procent, raz taki, trzeba by wyliczać średnią No ale nikt sobie tego nie wypomina. Gdybym liczyła na rewanż i np nie wzięła go do kina, bo ma być po równo, to nie spędzilibyśmy tak fajnie czasu, a dla mnie to jest ważniejsze niż pieniądze. Co innego gdybym zawsze ja stawiała lub on, ale takiej sytuacji nie ma. Do tego umiemy się dzielić, jeżeli ja zarobiłam więcej, a wiem, że i tak mi tyle kasy nie trzeba, to umiem się z nim podzielić, dać mu, jeżeli ma gorszą sytuację czy więcej wydatków. Nie wymagam, by tego oddawał. Tak samo on z większego zarobku dał mi 300 zł i też nie wymagał, bym oddawała. Lubimy się dzielić
Raz wakacje prawie całe zapłacił, bo ja miałam kiepsko z kasą (no ale i tak wzięłam ile mogłam), a innym razem już pracowałam na etat, więc było inaczej i oboje płaciliśmy, ale też bez wyliczania sobie. Co do kosmetyków itp to prawda, że kobieta zazwyczaj więcej na to wydaje przez to, że facet zapłaci czasem więcej też nie jest takie okropne. Kobieta inwestuje w wygląd, czasem sporo, a mało komu podobają się kobiety, które nie używają niczego ani makijażu ani nic. Same kosmetyki trochę kosztują, a jeżeli doliczyć robienie paznokci czy jakieś zabiegi, które czasem się robi to też wychodzi niezła kwota. Nie wymagam, by facet płacił, jak pisałam jest elastycznie, ale faktycznie wydatki na kosmetyki itp potrafią być dość duże. Fryzjer damski też jest wiele droższy nie da się ukryć.
51 2019-01-20 02:44:57 Ostatnio edytowany przez 1990rusałka (2019-01-20 02:45:44)
Jak mam jakies inicjatywy to wtedy wydaje sama, nie przyszloby mi do glowy prosic o zwrot calych albo polowy kosztow.Fajnie jest widziec ze komus tez zalezy i tez cos organizuje. Ale nie jestem niesprawna zebym musiala byc na czyjejs opiece czy to finansowo czy w jakikolwiek sposób.