Witam wszystkich.
Mamy nowy rok, za parę miesięcy stuknie mi 29 lat, a ja wciąż sam jak palec. Nigdy nie trzymałem dziewczyny za rękę, całowałem, a o seksie raczej nie muszę wspominać.
Pisze ponieważ postanowiłem spróbować raz jeszcze kogoś poznać, i chciałbym poznać opinie kobiet czy jestem totalnym przegrywem, czy mam jakieś szanse. I prawdopodobnie będą to moje ostatnia starania żeby kogoś poznać.
Jestem raczej typowym introwertykiem, już od szkoły nie potrafiłem nawiązywać znajomości, przez co zawsze byłem tym mało lubianym. Pochodzę z biednej rodziny, więc nigdy nic nie miałem, jak inne dzieciaki jeździły na wycieczki, ja zostawałem w domu.
Kim jestem teraz? Nie posiadam do niczego talentu, skończyłem studnia informatyczne, bo podobno jest to przyszłościowy kierunek i brakuje w nim specjalistów i jest dużo pracy. Owszem pracy jest dużo, jednak na dzień dobry wymagane doświadczenia którego nie posiadałem,
poza kilkoma pracami jako robol, mimo to uczyłem się sam by sprostać kosmicznym wymaganiom pracodawców, jednak zawsze był ktoś lepszy ode mnie. Ponieważ nie mogłem robić w nieskończoność za grosze na czarno, podjąłem prace na produkcji.
I tak już ponad 2 lata, i nie zanosi się na zmiany. Po co brać 30 letniego robola jak co roku pojawia się pełno studentów bez doświadczenia.
Lubie fantastykę, zwłaszcza horrory, a najbardziej sci-fi horrory, czyli na przykład na opuszczonym statku kosmicznym. Lubie ją w każdej formie książki choć nie jest to moje ulubione medium, filmy i gry. Dlaczego akurat to? Moje życie jest beznadziejne,
dzisiaj bez pieniędzy nic nie można zrobić, fikcyjny świat jest ciekawszy a już na pewno mniej bolesny niż ten prawdziwy. Przez to interesuje mnie też trochę grafika i animacje, choć mistrzem nie jestem i raczej nie będę, ale jakieś hobby trzeba mieć.
Nie potrafię się odnaleźć w dzisiejszym świcie, ciągły pęd za karierą, ciągłe naciskanie na poszerzanie znajomości, to wszystko mnie przeraża.
A co do mojego życia uczuciowego, poważnie o związku zacząłem myśleć gdzieś w wieku 24-25 lat. Tak wiem już w tedy wyczytałem że dziewczyna sama z nieba nie spadnie. Postanowiłem coś z tym zrobić.
Za czołem ćwiczyć dbać bardziej o siebie, zmieniłem garderobę na bardziej przyzwoitą mimo ze ciężko był mi się do niej przyzwyczaić, bo całe życie chodziłem w używanych kilka rozmiarów za dużych dresach, a tu nagle jakieś dżinsy i koszula.
Obecnie już trochę łysieje więc gole głowę na łyso z lekkim zarostem, nie za długim bo moja broda nie wygląda najlepiej jak jest za długą. Nie jestem osoba która chodzi po klubach, restauracjach, i innych podobnych lokalach.
Mimo to się przełamałem i wybrałem się w takie miejsca, zrobiłem to sam, bo nie posiadam żadnych wartościowych znajomych, nawet na studiach mi się nie udało nawiązać większych znajomości, a jedynych znajomych jakich mam to same kibole, i życia bym im nie powierzył.
Ale wracając do tematu ta godzina lub dwie w takim klubie to były chyba najdłuższe godziny w życiu, naprawdę nie nadaję się do takich miejsc, próbowałem zagadywać, olewały mnie, wyśmiewały, albo kazały spadać.
Bywało że nawet mnie nie wpuścili bo na bramce powiedzieli że jestem zerem a to nie miejsce dla takich. Próbowałem zagadywać na ulicy w parku ale było to samo. Nigdy nie udało mi się z nikim umówić. I do dzisiaj zagadywanie do obcej dziewczyny to robię się cały czerwony, i słowa mi się plączą.
Zresztą nigdy nie potrafiłem rozmawiać z ludźmi, zawsze tylko siedziałem z boku i słuchałem rzadko kiedy się odzywałem.
Nie pije alkoholu, nigdy, co bywa powodem do drwin że facet nie pije, większość wypadów na miasto zawsze kończy się narąbaniem się. Niemożna zrobić czegoś ciekawszego?, tylko chodzenie po tych klubach i picie ? Papierosów tez nigdy.
Moje życie to dno, dzień w dzień praktycznie to samo nie nienawidzę każdego kolejnego dnia, mimo że się starałem nic mi się nie udało. I miewam nie kiedy myśli samobójcze, jeśli mam być nieszczęśliwy przez resztę życia to lepiej to zakończyć i mieć spokój niż się męczyć.
Naprawdę żeby kogoś poznać to trzeba wyglądać jak Brad Pit, Być wygadanym, duszą towarzystwa, i mieć pieniądze na drogie restauracje i kluby? Ja nie jestem żadnym bad boyem, samcem alfa i raczej nigdy nie będę, bardziej uległość mnie cechuje.
Wiem że to oklepane i pewnie śmieszne, ale marzy mi się jedna jedyna na całe życie a nie co noc inna. Taka co się szanuje a nie od razu pokazuje wypięta gołą dupę i dziwi się że jej od razu seks proponują.
Tak żebym mógł z nią spędzać wspólnie czas na wspólnych zainteresowaniach, ugotować coś razem, wyjść w jakieś ciekawsze miejsce, a nie bujać się po imprezach , klubach, i ładować coraz więcej drinków.
Chętnie bym poznał takiego samego przegrywa, i mógłbym się z nią bać całego świata, albo taką co wyciągnie do mnie rękę i wyciągnie mnie z moje żałosnego świata. Ale z tego co widzę taka miłość istnieje tylko na filmach.
Zainteresowałybyście się kimś takim? Czy jestem przegrywem niewartym uwagi?