Niechęć do zmian? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Niechęć do zmian?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 38 ]

1 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2019-01-02 18:18:10)

Temat: Niechęć do zmian?

Hej smile
Zastanawiam się czy jest tu ktoś, kto przejawia calkowitą niechęć do zmian w życiu swoim i najbliższych ludzi.

Ogólnie mnie zmiany może nie tyle przerażają, co bardzo mocno wytrącają z równowagi i powodują niepokój. Nie lubię zmieniać kolorów ścian w mieszkaniu, zmiana biurka w pracy albo piętra na którym pracuję byłaby mega nieprzyjemna, chociaż sama zmiana pracy mnie jakoś bardzo nie zdołowała, bardziej mnie wyprowadziła z równowagi równoczesna zmiana mieszkania. Natomiast reaguję niepokojem na zmiany biurek moich znajomych z pracy i zmiany personalne w moim zespole.

Lubię zawsze jeździć tym samym autobusem, najlepiej na tym samym miejscu.
Zmiany u najbliższych znajomych typu ślub czy dziecko też u mnie powodują ziarenko niepokoju. Panicznie boję się tego, że umrze ktoś, kogo znam, albo nawet jakaś osoba publiczna, którą cenię.

Nie lubię spotykać się z ludźmi spontanicznie. Wszystko zawsze mam zaplanowane. Każde wyjście na kawę wpisane w kalendarz, bo inaczej źle się czuję. Do każdej zmiany muszę się przygotować, przemyśleć, chociaż to i tak nie niweluje całkiem tego co czuję.
W najgorszych momentach zmiany etykietek na produktach spożywczych wywołują niepokój, a zmiany wywołane remontami czasami sprawiają, że nie umiem odnaleźć drogi w znajomym miejscu.

Nie mam nerwicy natręctw, obawiam się, że u psychologa byłabym wysmiana, albo kolejny raz terapia skupiłaby się na moich rodzicach. Zastanawiam się czy są tutaj ludzie, którzy mają podobnie i ewentualnie mogliby doradzić jakieś sposoby na radzenie sobie z tym wewnętrznym niepokojem, bo ostatnio zaczynam być coraz bardziej świadoma tego, że taki stan mi przeszkadza. Lubię moje poukładanie i uporządkowanie, ale nie powinnam być tak wytrącona z równowagi rzeczami, które nie mają wiekszego znaczenia ani wpływu na moje życie.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-01-02 22:18:15)

Odp: Niechęć do zmian?

Może po prostu osiągasz taki punkt krytyczny w Swoich niepokojach i niechęciach przed zmianami.
A dlaczego teraz bardziej?
Pewnie wyrastasz z tego,z tych niechęci dlatego Ci przeszkadzają .
Może też tak być że to takie skoncentrowane myślenie na jednej cesze charakteru z którą walczysz a czasem walka wzmacnia takie cechy które chcemy siłą wyplenić.
Nie oceniaj Siebie surowo za to nic się nie dzieje możesz mieć Swoje "dziwactewka" smile
Ja tak miałem ze zmianami i załatwianiem spraw w urzędach .
Wydaje mi się że niechęć do zmian i niepokój z nimi związany też jest nawykiem.

3

Odp: Niechęć do zmian?

Też nie lubię zmian jak coś jest i w miarę działa to po co to zmieniać? Na zmiany raczej niepokoju nie odczuwam prędzej znużenie że będę niepotrzebnie tracił na nowo czas i energię. Czasem mam takie okresy że wręcz na siłę próbowałem nic nie zmieniać niestety nie kończy się to dobrze. Świat się ciągle zmienia inni ludzie też trzeba to zaakceptować i się dostosować.
Też jak sobie gdzieś usiądę to następnym razem też bym chciał tam siedzieć bo po co znów wybierać? Planowanie ma wiele zalet ale to muszą być moje plany może czasem brak tej spontaniczności ale nie każdy musi taki być.

Co można zrobić? Można przewidzieć i zaplanować zmiany wyjść z własną inicjatywą wtedy jest większa szansa że zmieni się po naszej myśli. Np nie lubisz mieniać koloru ścian ale już parę lat nie były malowane to jak kupisz taką samą farbę i zaczniesz malowanie to będzie dalej taka sama smile.
Wredni znajomi się hajtają i jeszcze mają czelność się rozmnażać. Niestety nic na to nie poradzisz.

Przed śmiercią nikogo nie uchronisz ale możesz być po prostu miła dla innych i brać pod uwagę że każdy jest tylko przez jakiś czas w twoim życiu. Wtedy się zmienia nieco perspektywa bo trudno się na kogoś gniewać gdy wiesz że jutro go nie będzie. Fajnie jest mieć świadomość że się komuś zmieniło życie na odrobinę lepsze.

Zmiany etykietek remonty mnie akurat nie ruszają . Ale jak mi ktoś coś poprzestawia to już gorzej.

Ostatecznie nie ważne jest czy Ci się zmiany podobają czy nie liczy się tylko czy jesteś w stanie skutecznie się dostosować.

4 Ostatnio edytowany przez 1990rusałka (2019-01-03 06:01:58)

Odp: Niechęć do zmian?

Trudny i ciekawy temat.Mam podobnie wiec rozumiem:))Zawsze tak mialas czy od pewnego czasu? Wysmiana u psychologa nie sadze. Ale piszesz psychoterapia kolejny raz na rodzicach. Wiec pewnie masz doswiadczenia. Myslalam ze masz 40-50 lat, wtedy bym jeszcze bardziej rozumiala.A Ty mlodsza ode mnie:))Ja sie przyzwyczailam do moich reakcji i nie chce zmieniac:))swojego nastawienia do zmian:))mimo ze to by bylo lepsze. Bede tu pisac czasem chyba ze sobie nie zyczysz.Powodzenia kolezanko

5

Odp: Niechęć do zmian?

Może i faktycznie przejmuję się na wyrost wink
Tylko dodam, że ja nie traktuję zmian u moich znajomych jako coś, co robią wbrew mnie absolutnie. Więc sarkazm jest tutaj niepotrzebny. Nigdy tez nie dałam im odczuć tego, że takie zmiany u mnie powodują jakiś niepokój, bo uważam, że byłoby to nie na miejscu wink

Bardziej próbuję zrozumieć siebie, bo w sumie zawsze tak miałam, ale od pewnego czasu mam wrażenie, że się nasiliło.
Dostosować się potrafię, ale bardzo dużo mnie to kosztuje.
A czemu akurat teraz zwracam na to uwagę? Bo jestem 3 miesiące po przeprowadzce i dopiero na tym przykładzie zobaczyłam całą resztą i całe to moje przeżywanie. Pytałam znajomych, ale ludzie potrafią się przyzwyczajać do zmian w życiu, przeprowadzać co roku itd. Ja nie umiem. Mnie moja przeprowadzka rozstroiła na ponad miesiąc.
Też nie znoszę, jak ktoś mi coś poprzestawia i to do tego stopnia, że potrafię zrobić o to awanturę.

6

Odp: Niechęć do zmian?

Zgłaszam się - mam dokładnie tak samo. Każda najmniejsza zmiana wywołuje we mnie w najlepszym wypadku niechęć, a w najgorszym lęk i depresję. Wszystko planuję, kataloguję, nie jestem w najmniejszym stopniu spontaniczna i nie ma opcji umówienia się ze mną na "za godzinę" czy - brońcie bogowie! - odwiedzenia mnie bez zapowiedzi. Boję się też chodzić w nowe miejsca i każdą taką podróż planuję dokładnie, najpierw oglądając miejsce w Google Street View. Kiedyś, kiedy nie istniało jeszcze Street View, zazwyczaj wcześniej chodziłam "obczaić" owo miejsce i oswoić się z nim przed datą umówionego spotkania.
Co mi pomogło? Dostałam diagnozę zespołu Aspergera i od tej chwili wszystko w moim życiu zaczęło "wskakiwać na miejsce" niczym zagubione fragmenty układanki. Zaczęłam akceptować w sobie te cechy, bo wiem, że wynikają po prostu z innego "systemu operacyjnego". Nie chcę Ci oczywiście sugerować, że Ty też na pewno masz ZA, ale po prostu niekoniecznie "coś jest z Tobą nie tak" - ot, masz takie "okablowanie" a nie inne.

7

Odp: Niechęć do zmian?

Nie lubisz zmian w ogóle, czy tylko takich, które ktoś inny robi za Ciebie?

8 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-01-03 14:29:04)

Odp: Niechęć do zmian?
Anemonne napisał/a:

Zgłaszam się - mam dokładnie tak samo. Każda najmniejsza zmiana wywołuje we mnie w najlepszym wypadku niechęć, a w najgorszym lęk i depresję. Wszystko planuję, kataloguję, nie jestem w najmniejszym stopniu spontaniczna i nie ma opcji umówienia się ze mną na "za godzinę" czy - brońcie bogowie! - odwiedzenia mnie bez zapowiedzi. Boję się też chodzić w nowe miejsca i każdą taką podróż planuję dokładnie, najpierw oglądając miejsce w Google Street View. Kiedyś, kiedy nie istniało jeszcze Street View, zazwyczaj wcześniej chodziłam "obczaić" owo miejsce i oswoić się z nim przed datą umówionego spotkania.
Co mi pomogło? Dostałam diagnozę zespołu Aspergera i od tej chwili wszystko w moim życiu zaczęło "wskakiwać na miejsce" niczym zagubione fragmenty układanki. Zaczęłam akceptować w sobie te cechy, bo wiem, że wynikają po prostu z innego "systemu operacyjnego". Nie chcę Ci oczywiście sugerować, że Ty też na pewno masz ZA, ale po prostu niekoniecznie "coś jest z Tobą nie tak" - ot, masz takie "okablowanie" a nie inne.

Ja tak jak Ty oswajałem się z miejscami najbardziej chodzi mi o wszelkiego typu urzędy mnie pomagało chodzenie tam wcześniej.

Ostatnio zrobiłem taki rekonesans w klinice przed wizytą kontrolną mojego teścia i było warto bo okazało się że każdy gabinet ma swoje zwyczaje :tu numerek ,tam zapukać i poczekać na zielone światełko ,a w innym proszą .

A z "ostatniej chwili" to moja córka jutro się wyprowadza na swoje, drugi taki przypadek w naszym życiu z jej udziałem.

9

Odp: Niechęć do zmian?
Lady Loka napisał/a:

Hej smile
Zastanawiam się czy jest tu ktoś, kto przejawia calkowitą niechęć do zmian w życiu swoim i najbliższych ludzi.

Ogólnie mnie zmiany może nie tyle przerażają, co bardzo mocno wytrącają z równowagi i powodują niepokój. Nie lubię zmieniać kolorów ścian w mieszkaniu, zmiana biurka w pracy albo piętra na którym pracuję byłaby mega nieprzyjemna, chociaż sama zmiana pracy mnie jakoś bardzo nie zdołowała, bardziej mnie wyprowadziła z równowagi równoczesna zmiana mieszkania. Natomiast reaguję niepokojem na zmiany biurek moich znajomych z pracy i zmiany personalne w moim zespole.

Lubię zawsze jeździć tym samym autobusem, najlepiej na tym samym miejscu.
Zmiany u najbliższych znajomych typu ślub czy dziecko też u mnie powodują ziarenko niepokoju. Panicznie boję się tego, że umrze ktoś, kogo znam, albo nawet jakaś osoba publiczna, którą cenię.

Nie lubię spotykać się z ludźmi spontanicznie. Wszystko zawsze mam zaplanowane. Każde wyjście na kawę wpisane w kalendarz, bo inaczej źle się czuję. Do każdej zmiany muszę się przygotować, przemyśleć, chociaż to i tak nie niweluje całkiem tego co czuję.
W najgorszych momentach zmiany etykietek na produktach spożywczych wywołują niepokój, a zmiany wywołane remontami czasami sprawiają, że nie umiem odnaleźć drogi w znajomym miejscu.

Nie mam nerwicy natręctw, obawiam się, że u psychologa byłabym wysmiana, albo kolejny raz terapia skupiłaby się na moich rodzicach. Zastanawiam się czy są tutaj ludzie, którzy mają podobnie i ewentualnie mogliby doradzić jakieś sposoby na radzenie sobie z tym wewnętrznym niepokojem, bo ostatnio zaczynam być coraz bardziej świadoma tego, że taki stan mi przeszkadza. Lubię moje poukładanie i uporządkowanie, ale nie powinnam być tak wytrącona z równowagi rzeczami, które nie mają wiekszego znaczenia ani wpływu na moje życie.

Hehehe... Mam bardzo podobnie jak Ty big_smile Nie przepadam za niespodziankami. Nie jestem zbyt towarzyski, a już spontanicznych spotkań nie znoszę. W zeszłym tygodniu dowiedziałem się, że umarł mój dentysta, u którego leczyłem się ponad 25 lat. Czuję się jak "sierota". I komu ja teraz paszczę będę otwierał ?

Ale w sumie to nie lubię tylko zmian dotyczących mnie samego. Ze zmianami u innych nie mam jakiegoś problemu.

10

Odp: Niechęć do zmian?
Ela210 napisał/a:

Nie lubisz zmian w ogóle, czy tylko takich, które ktoś inny robi za Ciebie?

Hmm. Bardziej chyba podpadam pod drugą opcję. Bo w sumie jak zmieniam coś sama od początku do końca to nie rusza mnie to tak bardzo jak wtedy, kiedy ktoś mi się w to wciska. Myślałam o przeprowadzce, jako, że to była decyzja podjęta przeze mnie, do której przygotowywałam się pół roku, ale w końcowym etapie bardzo wcięli się w to moi rodzice, więc może stąd moje pogubienie się.
Z drugiej strony ciężko mówić o zmianach, które robię sama, bo jest ich ilość naprawdę minimalna.

11

Odp: Niechęć do zmian?

Zrobię mały update na wypadek, gdyby ktoś miał podobne problemy.

U mnie powodem mojego zachowania w tych kwestiach zmian, w kwestiach z mojego drugiego tematu https://www.netkobiety.pl/t116679.html, wszelkich moich lęków, strachu, nieuzasadnionych napadów rozdrażnienia, lęku, nagłej potrzeby obdzwonienia całej rodziny czy nic nikomu się nie dzieje, lęku też przed używaniem gazu i ostatnio prądu (miałam przez poprzedni tydzień mocne jazdy z prądem w mieszkaniu, wszyscy bagalizowali i twierdzili, że przesadzam, a okazało się, że przepalone gniazdko groziło pożarem) jest nerwica lękowa. Wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce, nie zostaje mi nic poza rozpoczęciem terapii i aż się cieszę, serio, bo mam dość życia w ciągłym napięciu.

12

Odp: Niechęć do zmian?

Nie lubię zmian w pracy, wolę, kiedy jest przewidywalna. Poza tym niepokoją mnie zmiany w zachowaniu bliskich osób, takie sygnały, że coś jest nie tak, ale nie wiem, o co chodzi, odbieram to jako powiązane z moją osobą, nawet, gdy tak nie jest.
Poza tym nie odczuwam jakiegoś większego strachu przed zmianami. Lubię zmieniać otoczenie, podróżować, przeprowadzałam się też już dużo razy i nie stanowiło to dla mnie problemu. Nie jestem "typem zasiedziałym", mogę zaczynać od nowa wiele razy w zupełnie innym, nieznanym miejscu, okolicznościach, nie mam zbyt silnej potrzeby stabilności. Przeważnie to ewoluuje z wiekiem, u mnie jakoś nie. Jestem przygotowana na to, że jutro będzie zupełnie inne niż dzisiaj.

13 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-09-01 16:39:18)

Odp: Niechęć do zmian?
niepodobna napisał/a:

Nie lubię zmian .


Gdzie masz kocurka Niepodobna ?

Szybka zmiana big_smile

Znowu jest smile

14

Odp: Niechęć do zmian?
paslawek napisał/a:
niepodobna napisał/a:

Nie lubię zmian .


Gdzie masz kocurka Niepodobna ?

Szybka zmiana big_smile

Znowu jest smile

No widzisz, awatary też lubię zmieniać big_smile

Odp: Niechęć do zmian?

Lady Loka ja tu widzę, że jesteś przeznaczona do życia w klasztorze.....tylko z bliżej nieznanych powodów tam nie trafiłaś.

To w zakonie życie płynie leniwie, z góry utartymi od lat ścieżkami. Otoczenie od setek lat się nie zmienia, ludzie ci sami aż do śmierci, te same modlitwy.....obcych jak na lekarstwo, a i gadać wiele nie trzeba. Idealne miejsce smile

16

Odp: Niechęć do zmian?

Haha big_smile kiedyś rozmyślałam nad zakonem tak na serio, ale potem jakoś sobie to wybiłam z głowy. Teraz już nie wiem czy byłby to realny scenariusz, daleko odjechałam z moją religijnością, nie wiem czy potrafiłabym wrócić do podporządkowywania dnia modlitwom smile

ogólnie źródła mojego lęku to właśnie nieznane i potencjalne zagrożenia z nieznanym związane. Nie lubię też być sama. W sumie jak zaczęłam sobie uświadamiać, ile tak naprawdę rzeczy wzbudza mój lęk, to sama się dziwię, że ja jeszcze w miarę normalnie funkcjonuję smile nie boję się tego, co znane, bezpieczne (a przynajmniej do tej pory było bezpieczne), sprawdzone. Każda zmiana tego sprawdzonego jest powodem większej lub mniejszej paniki. Zmiana biurka w pracy jest takim malutkim powodem, ale po awarii prądu w mieszkaniu, która groziła pożarem, ciągle boję się w nim przebywać dłużej sama. Mam nadzieję, że terapia pomoże, liczę też na jakieś dobrze dobrane leki przynajmniej chwilowo by się przydało coś uspakajającego. No nic, zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce.
Mój cel na jutro to umówić się na terapię smile

Odp: Niechęć do zmian?

Oj tam, zaraz terapia....najlepiej to porozmawiać samemu ze sobą. Z lekarstw to najlepsza herbatka z melisy.
Chyba, że kto woli 40% roztwór rozweselający smile

18

Odp: Niechęć do zmian?
zwyczajny gość napisał/a:

Oj tam, zaraz terapia....najlepiej to porozmawiać samemu ze sobą. Z lekarstw to najlepsza herbatka z melisy.
Chyba, że kto woli 40% roztwór rozweselający smile

Nic mi to nie daje tongue no chyba, że powiedz mi, jak mam wytłumaczyć sama sobie, że mój lęk przed wkładaniem wtyczek w gniazdka jest głupi i nieracjonalny smile ja to wiem, a i tak jak mam wrócić do mieszkania to już mam ściśnięty żołądek, a potem przez pół nocy nie mogę zasnąć albo co chwilę się budzę nasłuchując niestandardowych odgłosów big_smile ja wiem, że to nie są normalne i racjonalne rzeczy i że nie powinnam tak reagować, bo nic się nie dzieje. Najlepiej funkcjonuję w pracy, tam jestem w stanie zjeść cały posiłek i tam dopada mnie zmęczenie z całej nocy tongue może tam powinnam sobie wstawić łóżko.

19

Odp: Niechęć do zmian?

Dla swego dobra usuń ze słownika różne "powinnam", "muszę", "trzeba". I niczego sobie nie tłumacz. smile

Odp: Niechęć do zmian?
Lady Loka napisał/a:

Nic mi to nie daje tongue no chyba, że powiedz mi, jak mam wytłumaczyć sama sobie, że mój lęk przed wkładaniem wtyczek w gniazdka jest głupi i nieracjonalny smile ja to wiem, a i tak jak mam wrócić do mieszkania to już mam ściśnięty żołądek, a potem przez pół nocy nie mogę zasnąć albo co chwilę się budzę nasłuchując niestandardowych odgłosów big_smile ja wiem, że to nie są normalne i racjonalne rzeczy i że nie powinnam tak reagować, bo nic się nie dzieje. Najlepiej funkcjonuję w pracy, tam jestem w stanie zjeść cały posiłek i tam dopada mnie zmęczenie z całej nocy tongue może tam powinnam sobie wstawić łóżko.

Najlepiej dwa razy dziennie po 15 minut wkładasz i wyjmujesz wtyczkę......po kilku dniach przywykniesz.
Na hałas w domu (stuki i puki, na buczenie w kominie) to najlepiej sobie włączyć relaksacyną muzyczkę, jakiś kanał lub z płyty. Ja lubię zasypiać przy muzyce a szczególnie usypiająco działaja na mnie super rozrywkowe programy tv.
Dobrze, że dzisiejsze telewizory mają automatyczne wyłączniki smile

21

Odp: Niechęć do zmian?
zwyczajny gość napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Nic mi to nie daje tongue no chyba, że powiedz mi, jak mam wytłumaczyć sama sobie, że mój lęk przed wkładaniem wtyczek w gniazdka jest głupi i nieracjonalny smile ja to wiem, a i tak jak mam wrócić do mieszkania to już mam ściśnięty żołądek, a potem przez pół nocy nie mogę zasnąć albo co chwilę się budzę nasłuchując niestandardowych odgłosów big_smile ja wiem, że to nie są normalne i racjonalne rzeczy i że nie powinnam tak reagować, bo nic się nie dzieje. Najlepiej funkcjonuję w pracy, tam jestem w stanie zjeść cały posiłek i tam dopada mnie zmęczenie z całej nocy tongue może tam powinnam sobie wstawić łóżko.

Najlepiej dwa razy dziennie po 15 minut wkładasz i wyjmujesz wtyczkę......po kilku dniach przywykniesz.
Na hałas w domu (stuki i puki, na buczenie w kominie) to najlepiej sobie włączyć relaksacyną muzyczkę, jakiś kanał lub z płyty. Ja lubię zasypiać przy muzyce a szczególnie usypiająco działaja na mnie super rozrywkowe programy tv.
Dobrze, że dzisiejsze telewizory mają automatyczne wyłączniki smile

Od roku codziennie używam piecyka i kuchenki gazowej, a dalej się nie przyzwyczaiłam wink ale to akurat chyba wina moich dziadków, mam takie przebłyski z dzieciństwa takiego starego gazowego piecyka ze świeczką w środku i ktoś mi powiedział kiedyś, że jak ta świeczka zgaśnie to wszyscy umrzemy. Podejrzewam, że chodziło im o jakiś przeciąg i ulotnienie się w efekcie gazu, ale nie powiedzieli już tego, że na noc po prostu sami ten piec gaszą, żeby nic się nie stało i żeby nie zużywać gazu. Kiedyś natknęłam się nocą na taki wyłączony gaz big_smile wyobraźcie sobie reakcję dziecka przekonanego, że zaraz wszyscy umrą.
Potem moi rodzice załatwili sobie piecyk elektryczny i kuchenkę elektryczną, więc w sumie dopiero od roku mam faktycznie do czynienia z używaniem obu tych sprzętów w wersji gazowej i no traumy może nie ma, ale zdecydowanie nie jest to też bardzo komfortowe.

22 Ostatnio edytowany przez zwyczajny gość (2019-09-01 20:56:26)

Odp: Niechęć do zmian?
Lady Loka napisał/a:

.     
Od roku codziennie używam piecyka i kuchenki gazowej, a dalej się nie przyzwyczaiłam ;

Oj, bo to trzeba raz po raz przez ileś tam minut .....a nie tylko używać smile

Lady Loka napisał/a:

.    i ktoś mi powiedział kiedyś, że jak ta świeczka zgaśnie to wszyscy umrzemy.

A to ciekawe.....mi to mówili, że jak kto umrze to świeczkę trzeba palić smile

P.S. Zresztą teraz już piecyków że świeczką to ze świecą szukać, wszystkie są z automatycznym zapłonem.
A jak masz stracha to zainstaluj piec z zamkniętą komorą spalania ....100% bezpieczeństwa.
P.S.2 Teraz to chyba wszędzie jest już gaz ziemny (wysokometanowy) i nie truje tak jak kiedyś gaz komunalny ( z tlenkiem węgla).

23 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2019-09-01 21:12:01)

Odp: Niechęć do zmian?

Gdyby to było moje mieszkanie i gdybym mogła sobie wymienić piec to obecnie trwałoby tu skuwanie ścian i całkowite zmienianie instalacji elektrycznej big_smile przy okazji też ogarnęłoby się łazienkę, bo w rurach wyje big_smile i kuchenkę z płytą grzewczą. Ach, marzenia smile
Tak to jest jak się znajdzie tanie mieszkanie.

Edit.
Piecyk ze świeczką by mnie nie zdziwił. Kupiliśmy nową kuchenkę, bo poprzednia miała gazowy piekarnik (40letni.)

24

Odp: Niechęć do zmian?
Lady Loka napisał/a:

Hej smile
Zastanawiam się czy jest tu ktoś, kto przejawia calkowitą niechęć do zmian w życiu swoim i najbliższych ludzi.

Ogólnie mnie zmiany może nie tyle przerażają, co bardzo mocno wytrącają z równowagi i powodują niepokój. Nie lubię zmieniać kolorów ścian w mieszkaniu, zmiana biurka w pracy albo piętra na którym pracuję byłaby mega nieprzyjemna, chociaż sama zmiana pracy mnie jakoś bardzo nie zdołowała, bardziej mnie wyprowadziła z równowagi równoczesna zmiana mieszkania. Natomiast reaguję niepokojem na zmiany biurek moich znajomych z pracy i zmiany personalne w moim zespole.

Lubię zawsze jeździć tym samym autobusem, najlepiej na tym samym miejscu.
Zmiany u najbliższych znajomych typu ślub czy dziecko też u mnie powodują ziarenko niepokoju. Panicznie boję się tego, że umrze ktoś, kogo znam, albo nawet jakaś osoba publiczna, którą cenię.

Nie lubię spotykać się z ludźmi spontanicznie. Wszystko zawsze mam zaplanowane. Każde wyjście na kawę wpisane w kalendarz, bo inaczej źle się czuję. Do każdej zmiany muszę się przygotować, przemyśleć, chociaż to i tak nie niweluje całkiem tego co czuję.
W najgorszych momentach zmiany etykietek na produktach spożywczych wywołują niepokój, a zmiany wywołane remontami czasami sprawiają, że nie umiem odnaleźć drogi w znajomym miejscu.

Nie mam nerwicy natręctw, obawiam się, że u psychologa byłabym wysmiana, albo kolejny raz terapia skupiłaby się na moich rodzicach. Zastanawiam się czy są tutaj ludzie, którzy mają podobnie i ewentualnie mogliby doradzić jakieś sposoby na radzenie sobie z tym wewnętrznym niepokojem, bo ostatnio zaczynam być coraz bardziej świadoma tego, że taki stan mi przeszkadza. Lubię moje poukładanie i uporządkowanie, ale nie powinnam być tak wytrącona z równowagi rzeczami, które nie mają wiekszego znaczenia ani wpływu na moje życie.


Znam to uczucie.
Musisz dojsc do powodu dla ktorego taka jestes. Do samego centrum tego skad to sie wzielo i bierze. Wtedy to sie skonczy. Innego sposobu nie ma, medytacja i oddychanie i takie rozne to tylko plaster na rane, ale nie gojenie.

Odp: Niechęć do zmian?

O mamo, mam to samo sad
u mnie to chyba jest spowodowane strachem przed czymś, czego nie znam. Bo jak jest zawsze tak jak jest, to jest to dla mnie znajome, a każda zmiana powoduje coś nowego, coś nieznanego, coś innego, coś czego nie lubię.
Staram się czasem odpuszczać, ale jest mi z tym bardzo niewygodnie. Muszę mieć wszystko zaplanowane, poukładane w głowie, by nic mnie nie zaskoczyło.
Pierwsze kroki do zmian poczyniłam przy moim obecnym Facecie. To on mnie motywuje i zachęca. Pamiętam jak rękoma i nogami broniłam się przed wyjściem na pierwszy koncert. Paraliżowało mnie na samą myśl o tłumie, ścisku - zawsze źle się czułam w tłumie wink
I jakoś poszło, więc jedno odhaczyłam. Ale jak idziemy do klubów, do których chodzimy kilka razy w roku - to zawsze stoję w tym samym miejscu big_smile
Wakacje - tylko w znane i sprawdzone miejsce.
Nowi ludzie - niekoniecznie wink

Nie lubię zmian, dobrze mi w tym stabilnym ciepełku. Ale że wróciłam na terapię, to na pewno wspomnę o tym wink

26

Odp: Niechęć do zmian?
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Pierwsze kroki do zmian poczyniłam przy moim obecnym Facecie. To on mnie motywuje i zachęca. Pamiętam jak rękoma i nogami broniłam się przed wyjściem na pierwszy koncert. Paraliżowało mnie na samą myśl o tłumie, ścisku - zawsze źle się czułam w tłumie wink

O tak, tak big_smile podziwiam mojego faceta nieskończenie za to, że wytrzymuje z moimi obecnymi schizami. Mój ojciec by mnie dawno wyśmiał, a on cierpliwie pomaga smile

a akurat z chwilowymi wyjazdami i wyjściami nie mam problemu, chociaż jak już np. pojadę do hotelu i po 1-2 nocy okazuje się, że muszę zmienić pokój bo coś tam, to panika konkretna.

Odp: Niechęć do zmian?
Lady Loka napisał/a:

a akurat z chwilowymi wyjazdami i wyjściami nie mam problemu, chociaż jak już np. pojadę do hotelu i po 1-2 nocy okazuje się, że muszę zmienić pokój bo coś tam, to panika konkretna.

To ja zazwyczaj się wkurzam wink

Tak, cierpliwość do takich osób jest niezbędna. Ja chcę czasem poznać coś nowego, ale nie mogę.
Np. Nie zjem czegoś, czego wiem, że nie lubię, chociaż nie próbowałam. Facet mnie namawia, żebym choć raz zamówiła coś, czego jeszcze nie jadłam, ale bronię się jak mogę. Ostatnio byliśmy na festiwalu, gdzie stały foodtrucki, niestety, na moje nieszczęście, skończyła się dobrze mi znana pizza, została tylko z gruszką i czymś tam jeszcze. Wiedząc, że nie tknę niczego chińskopodobnego lub indyjskiego z auta obok, wzięliśmy tę gruszkę - była obłędna big_smile Ale gdyby była moja standardowa, nawet bym na nią nie spojrzała.

Więc czasem rzeczywistość wymaga od nas podjęcia rękawicy zmian i czasem nie jest to takie złe, jak się wydaje.

28

Odp: Niechęć do zmian?

Np. Nie zjem czegoś, czego wiem, że nie lubię, chociaż nie próbowałam.

Tak! Mam tak od dzieciństwa i jestem ciągle niezmiernie zdziwiona, że moi rodzice nic nie zrobili z dzieckiem, które mając 10 lat stwierdziło, że nie zje żadnych warzyw, bo nie.

Odp: Niechęć do zmian?

Bo chyba wiedzieli, że wszystko przychodzi z wiekiem.
Mam ten sam problem z moją córką i przez to jaka ja byłam w jej wieku, staram się to zrozumieć. Ale wszędzie krzyczą i atakują mnie piramidą żywności i próbuję jej tłumaczyć, ale jakoś mi to nie wychodzi sad

30

Odp: Niechęć do zmian?
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Bo chyba wiedzieli, że wszystko przychodzi z wiekiem.
Mam ten sam problem z moją córką i przez to jaka ja byłam w jej wieku, staram się to zrozumieć. Ale wszędzie krzyczą i atakują mnie piramidą żywności i próbuję jej tłumaczyć, ale jakoś mi to nie wychodzi sad

Tylko, że to wcale nie zawsze przechodzi z wiekiem. Mam koleżankę, której córka niedługo będzie pełnoletnia i już waży 100 kg. Od małego nie je absolutnie żadnych warzyw i nic jej nie przekona.

Odp: Niechęć do zmian?
Misinx napisał/a:

Tylko, że to wcale nie zawsze przechodzi z wiekiem. Mam koleżankę, której córka niedługo będzie pełnoletnia i już waży 100 kg. Od małego nie je absolutnie żadnych warzyw i nic jej nie przekona.

Fakt, są też takie jednostki.
Dlatego gotuję w domu raczej normalne posiłki, co nie oznacza że na maksa dietetyczne. Ale dużo warzywnych zup, mięso raz, dwa razy w tygodniu, itp. Do szkoły zawsze jej daję jabłko lub paprykę czy marchewkę - te warzywa lubi. Wyznaję zasadę, że wiem co jem. Staram się unikać jedzenia na mieście, mam na myśli fast foody.
Żadna z nas nie ma nadwagi, więc mam nadzieję, że tak zostanie.

32

Odp: Niechęć do zmian?

No ja ciągle większości warzyw nie jem. Do niektórych próbuję się przekonać z czasem, ale różnie to wychodzi. W większości mam blokadę na zasadzie "nie bo nie" i odruch wymiotny przy próbie jedzenia. Ciężko z tym walczyć.

33

Odp: Niechęć do zmian?

Nawet pomidorków też nie upss to przecież owoce smile

34

Odp: Niechęć do zmian?
paslawek napisał/a:

Nawet pomidorków też nie upss to przecież owoce smile

Takich w plasterkach nie, ale przeciery, zupy , passaty, koncentrat tak big_smile

35

Odp: Niechęć do zmian?

Lady Loka, myślałaś o tym, że możesz mieć spektrum aspergera?

36

Odp: Niechęć do zmian?
puchaty34 napisał/a:

Lady Loka, myślałaś o tym, że możesz mieć spektrum aspergera?

Nie, raczej nie. Z tego względu, że nie mam problemu w kontaktach z ludźmi, w funkcjonowaniu z innymi i w odczytywaniu ich emocji.
Ale też nigdy nie wgłębiałam się w to, co zawiera się w spektrum.

37

Odp: Niechęć do zmian?
Lady Loka napisał/a:
puchaty34 napisał/a:

Lady Loka, myślałaś o tym, że możesz mieć spektrum aspergera?

Nie, raczej nie. Z tego względu, że nie mam problemu w kontaktach z ludźmi, w funkcjonowaniu z innymi i w odczytywaniu ich emocji.
Ale też nigdy nie wgłębiałam się w to, co zawiera się w spektrum.

Wyobraź sobie, że ja podobnie nie mam problemów w powierzchownym kontakcie. Co innego w głębszym. A aspergera się okazało, posiadam.  Zainteresuj sie, mi to zmieniło perspektywę i pozwoliło lepiej się zrozumieć.

38

Odp: Niechęć do zmian?
puchaty34 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
puchaty34 napisał/a:

Lady Loka, myślałaś o tym, że możesz mieć spektrum aspergera?

Nie, raczej nie. Z tego względu, że nie mam problemu w kontaktach z ludźmi, w funkcjonowaniu z innymi i w odczytywaniu ich emocji.
Ale też nigdy nie wgłębiałam się w to, co zawiera się w spektrum.

Wyobraź sobie, że ja podobnie nie mam problemów w powierzchownym kontakcie. Co innego w głębszym. A aspergera się okazało, posiadam.  Zainteresuj sie, mi to zmieniło perspektywę i pozwoliło lepiej się zrozumieć.

Nie chcę się sama diagnozować, bo wiadomo, że nietrudno dopasować objawy to diagnoz przez internet. Wydaje mi się, że najbardziej zaczęło mi odwalać na studiach i tak się to trzyma te 7-8 lat. Sporo nieprzerobionej traumy w kontaktach z rodzicami, trudne studia, śmierć najbliższych, średnie nastawienie. Wiadomo, ze ludzie mają różną siłę psychiczną i dla jednych banalne jest to, co dla innych jest mega ciężkie i też w różnych momentach ludzie się załamują.

Próbuję obecnie wszystko sobie racjonalizować. Pierwszy raz od wtorku się wyspałam smile dla mnie to już mini sukces! Obudziłam się i kilkanaście minut leżałam w łóżku bez lęku. Może to się wydawać dziwne, ale dla mnie to obecnie naprawdę ogromy krok. Zwłaszcza, że moim celem jest normalne funkcjonowanie bez strachu we własnym mieszkaniu big_smile przekonałam się też do podłączenia i odłączenia z prądu kilku urządzeń smile więc powolutku małymi kroczkami idę do przodu.

Posty [ 38 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Niechęć do zmian?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024