Poznałam kilka miesięcy temu faceta na portalu po okołu, po miesiącu postanowiliśmy być razem, ja mam 24 lata i właśnie skończyłam studia i już pracę na pełen etat, on ma 22 i kończy studia, piszę pracę inżynierską. Na początku typowo jak to na początku - wielka chemia, spotkania, seks itd. Jednak już po jakimś czasie zaczęły wychodzić różnice, które nie wiem czy są do przeskoczenia.
Mój chłopak praktycznie nigdy nie podróżował, nie czytał literatury, nie prowadził zbyt dużego życia towarzyskiego. Tłumaczy to tym, że jego rodzice bardzo mało zarabiają i ma liczne rodzeństwo, przez co rodziców nie było stać na żadne wycieczki klasowe itd. Przez to również nie zawsze miał pieniądze na imprezy typu 18 czy studniówka, musiał dorabiać sobie samemu w weekendy aby wyjść gdzieś z domu, bo rodzice dawali mu pieniądze tylko na ciuchy, lekarzy i jedzenie.
Po liceum stwierdził, że nie może sobie w takiej sytuacji pozwolić na studia dziennie i pomimo dobrych wyników w nauce musiał pójść do pracy + studiować zaocznie. No i nie miał praktycznie żadnych umiejętności, więc musiał brać pierwszą lepszą ofertę, aby w ogóle móc pracować i się utrzymać. Tak więc twierdził, że po liceum tylko pracował za praktycznie najniższą krajową, po pracy uczył się na studia, w weekendy jeździł na zajęcia, pieniędzy po opłaceniu rachunków - mieszkanie, (dalej mieszkał z rodzicami, ale dorzucał się do rachunków jak za wynajem), opłaty za studia, internet, telefon, jedzenie itd nie zostawało mu praktycznie za dużo. I taki stan utrzymuje się do tej pory, jednakże twierdzi, że jeszcze z pół roku i dostanie normalną pracę, tylko po prostu jest spora konkurencja na rynku pracy(on studiuje informatykę i twierdzi, że teraz masa osób próbuje dostać się do branży przez zarobki, przez co nie jest lekko, w dodatku studiuje zaocznie więc podobno jest gorzej oceniany niż student dzienny). On twierdzi, że jak dostanie już pracę w zawodzie na początku nie będą to kokosy, tylko praktycznie najniższa krajowa i dopiero po 2-3 latach wyjdzie finansowo na prostą i zacznie wtedy żyć, podróżować,zrobi prawo jazdy i kupi auto, zacznie robić jakieś ciekawsze rzeczy, na które potrzeby pieniędzy itd. Rodzine chce zakładać w okolicach 30, dopóki nie będzie miał odpowiedniej pracy i zarobków, co jest dla mnie zrozumiałe.
Wszystko wydawałoby się, że jest okej, ale ja powoli czuję, że jesteśmy z innych światów. Znamy się krótko, a zaczyna brakować nam tematów do rozmowy. Moi rodzice również nie należą do bogatych, trochę sobie dorabiałam podczas studiów i zawsze było mnie stać na wycieczki, podróże, praktycznie każde wakacje tydzień-dwa zagranicą lub w Polsce góry/morze. Czytam sporo różnych książek ok 30 rocznie, interesuję się różnymi rzeczami, mam masę znajomych i często wychodzę z domu, kiedyś na imprezy, teraz raczej na domówki u znajomych. Wcześniej pracował dziennie i sobie dorabiałam, w tym roku skończyłam studia i udało mi się dostać na staż do dużej korporacji, obecnie jestem już po stażu na umowie i zarabiam naprawdę przyzwoicie przez to, że znam 3 języki obce, wynajmuję sama kawalerkę i po opłaceniu wszystkich rachunków, zostawieniu paru stów na drobne wydatki, spotkania z innymi, zostaje mi trochę kasy do odłożenia. Powoli odczuwam potrzebę założenia rodziny, chciałabym mieć pierwsze dziecko za 2-3 lata. Przez co często jest mi z nic czasem rozmawiać, bo nie mamy żadnej wspólnej pasji. On czytał tylko książki tematyczne związane z informatyką, nie podróżował, nie chodził na imprezy, wydarzenia, ja nie mam żadnej styczności z informatyką więc często gdy ja chcę z nim porozmawiać o książkach czy podróżach, a on ze mną o informatyce to kończy się to klapą. Nawet o sporcie nie możemy porozmawiać, ponieważ ja lubię czasami pooglądać trochę meczy piłki nożnej, siatkowej, czasami wychodzę ze znajomymi na mecze, on natomiast nigdy nie lubił piłki nożnej, nie oglądał, jedynie czasami jakieś sporty walki.
No po prostu tak się dobraliśmy, że praktycznie nic nas nie łączy. Na początku jeszcze jakoś było tak, że po prostu spotykaliśmy i żadnemu z nas nie zatykała się jadaczka, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, obecnie czasami są takie chwile, gdzie panuje niezręczna cisza, bo brakuje tematów do rozmowy i ogranicza się to wszystko do rozmów o pogodzie, "jak tam w szkole/pracy, co tam u XYZ", albo oglądamy jakiś film/serial i komentujemy. Czuję się przez to jak w starym małżeństwie. Nie wiem już sama czy to problem jest ze mną w moim podejściu, czy po prostu na serio do siebie nie pasujemy. Myślałam więc, żebyśmy znaleźli jakaś wspólną pasję np taniec lub siłownię, no tylko, że on teraz pracuje, po pracy uczy się, przygotowuje do zmiany pracy, piszę pracę inżynierską(jest na ostatnim, 4 roku studiów zaocznych) a resztę wolnego czasu poświęca mi, którego zresztą zbyt dużo nie ma.
Przesadzam?