...pytanie do par z długim stażem małżeńskim- jak postępować żeby w związku było dobrze przez długie lata ?
Nie probowac zmieniac partnera, akceptowac jego odmiennosc; dobrze sie dobrac na poczatku;
3 2018-12-17 09:17:22 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-12-17 09:39:16)
...pytanie do par z długim stażem małżeńskim- jak postępować żeby w związku było dobrze przez długie lata ?
"Dobrze" to pojęcie względne, nie jest równoznaczne z sielanką i wieczną szczęśliwością.
Podstawowym warunkiem do tego "dobrze' jest... wybór partnera: warto patrzeć na niego przytomnym okiem i widzieć go realnie, nie zaś przypisywać mu cechy człeka idealnego. Warto też wybrać partnera z podobną do swojej hierarchią wartości (tych faktycznych, nie pochodzących ze świata wyobraźni). Być dojrzałym człowiekiem i dojrzałego człowieka mieć u boku (u boku, czyli nie traktować go jak tyczki, wokół której można się opleść). Mieć i dbać o swoje granice i nie przekraczać granic partnera. Szanować i siebie, i partnera. Dbać o swoją godność i nie naruszać godności partnera.
Poczucie humoru i dystans do siebie znakomicie ułatwiają życie, także wspólne.
Nie probowac zmieniac partnera, akceptowac jego odmiennosc; dobrze sie dobrac na poczatku;
O właśnie, bardziej zależy mi na odpowiedzi Panów:) bo jako żona po ślubie 9 lat, 15 lat razem, postanowiłam zacząć od siebie, mam dużą motywację żeby nie dać się rutynie, kryzysom, które co jakiś czas się wkradają, to wymaga pracy, w tej chwili jest dobrze, i tak ma zostać:)
Moim zdaniem ważne jest aby nie mówić źle o partnerze do innych, nawet jeśli mamy powody i chęć wyżalenia się
Dbać o swoje potrzeby nawzajem i nie mieć wygórowanych oczekiwań:)
7 2018-12-17 11:42:37 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-12-17 11:43:08)
(...) postanowiłam zacząć od siebie (...)
Dotyczy to też, opisanej w innym wątku, Twej nerwicy lękowej?
Moim zdaniem ważne jest aby nie mówić źle o partnerze do innych, nawet jeśli mamy powody i chęć wyżalenia się
Czyli na zewnątrz "robić dobrą minę do złej gry". Czyli nie szukać wsparcia. Czyli temat relacji w związku tematem tabu nawet wobec przyjaciół, a raczej "przyjaciół".
Rozmawiać na tematy związku, relacji, ale nigdy NIE wypowiadać się negatywnie o mężu, żonie...
co do poprzednich tematów, żyjemy w czasach, gdzie co druga osoba ma nerwicę, lub inne zaburzenia psychiczne, jestem tego pewna;) wystarczy poczytać statystyki bądź inne wątki tu na forum:)
10 2018-12-17 11:59:30 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-12-17 12:03:24)
Rozmawiać na tematy związku, relacji, ale nigdy NIE wypowiadać się negatywnie o mężu, żonie...
Czyli swe uczucia i poglądy ukrywać, także wobec przyjaciół. Czyli być tykającą bombą zegarową. Czyli być przygotowanym na wybuch i jego konsekwencje.
(...) żyjemy w czasach, gdzie co druga osoba ma nerwicę, lub inne zaburzenia psychiczne, jestem tego pewna;) wystarczy poczytać statystyki bądź inne wątki tu na forum:)
To żyjemy w innych światach. Niezależnie od tego, zręcznie (?) uniknęłaś odpowiedzi.
Wracając do tematu, uważam też, że dużo zależy od kobiety jak ułoży się jej małżeństwo, ważne jest żeby nie matkowała swojemu mężczyźnie..
Wracając do tematu, uważam też, że dużo zależy od kobiety jak ułoży się jej małżeństwo, ważne jest żeby nie matkowała swojemu mężczyźnie..
Jeśli osoby tworzące związek będą dojrzałe (o tym napisałam w pierwszym poście), to nikt nikomu matkować/ojcować nie będzie.
Jeśli zaś dwie osoby w związku chcą, by był opiekuńczo-wychowawczy, to nikomu nic do tego - dla nich taki związek będzie dobrym.
Jeśli zaś chcemy, by nasz związek był partnerski, to "jak ułoży się małżeństwo" zależy w takim samym stopniu od kobiety, jak i od mężczyzny.
Przyjaciół, Przyjaciół, Przyjaciół...TO MĄŻ/ŻONA jest na pierwszym miejscu, wiadomo, że nawet w najlepszych związkach jest czasem źle, jeśli mówisz o wzajemnym szacunku, nie wypowiadać się źle o partnerze w żadnej sytuacji,do mamy, siostry, koleżanki, nie i koniec!
Skąd tyle problemów w związkach?zdrady, i inne nieszczęścia..bo nie rozmawiamy ze sobą, o swoich uczuciach, emocjach, potrzebach...swoje problemy przepracować między sobą, nie na zewnątrz.
15 2018-12-17 12:18:01 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-12-17 12:25:08)
Przyjaciół, Przyjaciół, Przyjaciół...TO MĄŻ/ŻONA jest na pierwszym miejscu, wiadomo, że nawet w najlepszych związkach jest czasem źle, jeśli mówisz o wzajemnym szacunku, nie wypowiadać się źle o partnerze w żadnej sytuacji,do mamy, siostry, koleżanki, nie i koniec!
Ależ nic nie napisałam ani o mamie, ani o siostrze, ani o koleżance, napisałam o przyjaciółce/przyjacielu (bez podtekstów). Jest różnica między obmawianiem a odreagowaniem trudnych emocji, a to drugie nie ma nic wspólnego z brakiem szacunki wobec (tu) partnera.
Napisałaś kolejny post.
Skąd tyle problemów? Z tego, że partner nie pasuje, ani nie chce się dopasować do ramek. Z tego, że niektóre osoby uważają, że człowiek w związku jest już niewolnikiem i jego samodzielność się skończyła (nie dotyczy to osoby wyznającej taki pogląd, ona jest niezależną). Z tego, że niektóre osoby mimo zapewnień o byciu partnerem, chcą być i są bluszczem. Z tego, że zamiast rozmowiać wprost (także o swoich potrzebach i uczuciach), osoby manipulują, prowokują, it.p.
Autorka, a jak mąż Cię tłucze na kwaśne jabłko, to też do nikogo byś nie poszła o pomoc?
Tu nie chodzi o to, żeby obmawiać męża za plecami i urządzać na niego nagonkę (to jest dziecinne), ale czasem normalnym jest wygadanie się przyjaciółce z jakiś problemów małżeńskich, szczególnie wtedy kiedy trudno się z samym mężem dogadać. Można nabrać innej, bardziej pomocnej perspektywy.
17 2018-12-17 12:29:42 Ostatnio edytowany przez magdab86 (2018-12-17 12:30:00)
Ja biorę tu pod uwagę zdrowe związki z normalnymi problemami, patologie to inny temat
Taaaak... .
W zdrowym związku trudnych emocji nie ma, bo normalne (czyli jakie?) problemy nie wywołują trudnych emocji. I oczywistym jest, że osoby tworzące taki związek nie potrzebują żadnego wsparcia. A później... płacz i zgrzytanie zębów.
Masz jakiś problem?
Od wielu lat żyję w, tym samym, udanym związku.
To super. Tak trzymaj;)
Dziewczyny, A kiedy są takie chwile, kiedy nie do końca się między wami układa. Próbujesz rozmów czy stosujesz karę milczenia? Jak radzicie sobie z trudnymi sytuacjami?
23 2018-12-17 15:01:52 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-12-17 15:04:03)
magdab86 napisał/a:Rozmawiać na tematy związku, relacji, ale nigdy NIE wypowiadać się negatywnie o mężu, żonie...
Czyli swe uczucia i poglądy ukrywać, także wobec przyjaciół. Czyli być tykającą bombą zegarową. Czyli być przygotowanym na wybuch i jego konsekwencje.
(...) żyjemy w czasach, gdzie co druga osoba ma nerwicę, lub inne zaburzenia psychiczne, jestem tego pewna;) wystarczy poczytać statystyki bądź inne wątki tu na forum:)
To żyjemy w innych światach. Niezależnie od tego, zręcznie (?) uniknęłaś odpowiedzi.
masz rację Wielokropek. Tykająca bomba to dobre określenie.
Ale można tak tykać i 25 lat więc Magda ma czas jeszcze..
Kara milczenia? O... czyli foch?
Dużo rozmawiać, szczerze i na poważne tematy.
Zarówno o swoich pragnieniach jak i lękach. O tym co lubimy i o tym czego nie lubimy. Czasami to jest wręcz obnażanie sie przed partnerem a czasami przyznawaniem sie do lęków. Pewnego razu żona mi sie przyznała, że zaczeła sie bać latac samolotem. Leciała ponad 20 razy ale nagle coś sie zmieniło i już nie chce latac. Zaczeła obawiać sie odludnych miejsc co też kiedyś nie było problemem. Moją rolą stało sie aby urlop od tej pory organizować z inny sposób niż samolotem i nie do dziczy. Dla mnie z kolei problemem zaczeło być kierowanie samochodem. Prawo jazdy mam od 1991 roku, przejechałem bezwypadkowo > 400,000 km ale tego już nie lubie. To żona teraz stała sie głównym kierowcą w rodzinie. Przykłady można mnożyc a sprowadza sie to do tego aby partnerzy wspomagali sie wzajemnie w życiowych problemach, brali na siebie te obowiązki które dla drugiej strony są bardziej kłopotliwe, starali sie unikać sytuacji w której partner czułby sie nieprzyjemnie lub/i zagrożony. Po prostu znamy sie ponad 20 lat wiemy o sobie prawie wszystko i staramy sie temu drugiemu ułatwić życie w tych tematach na które możemy mieć wpływ i nie są one dla nas zbyt wielkim problemem.
25 2018-12-17 15:19:21 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-12-17 15:24:00)
Dziewczyny, A kiedy są takie chwile, kiedy nie do końca się między wami układa. Próbujesz rozmów czy stosujesz karę milczenia? Jak radzicie sobie z trudnymi sytuacjami?
Kara milczenia? Jakakolwiek kara? Toć przecież i wobec dzieci kary nie są dobrym pomysłem, a wobec dorosłych... . Owszem, gdy w związku panuje relacja opiekuńczo-wychowawcza zakładająca stosowanie kar i nagród, to proponowana kara jest na miejscu. W związku partnerskim, gdy szanuje się samego siebie i drugą osobę, karanie jest, delikatnie rzecz nazywając, nieporozumieniem. Z niesłabnącym zdziwieniem obserwuję, czytam, słyszę o takiej metodzie rozwiązywania sporów. Z tego co wiem, to karanie wiąże się z posiadaniem władzy, a konsekwencją kary (nawet, gdy mamy do czynienia z osobą podporządkowaną, zależną) jest... złość, niechęć i inne mało przyjemne uczucia. O chęci i/lub decyzji osoby ukaranej do rozmowy można zapomnieć, wtedy zamiast rozmowy jest monolog, który opiera się na moralizowaniu, rozkazywaniu, wpędzaniu w poczucie winy, it.p.
[Przypomnij sobie czas, w którym zostałaś - jako dziecko - ukarana i osobą wymierzająca karę chciała z Tobą porozmawiać. Pamiętasz swe emocje? Pamiętasz na co wtedy miałaś chęć?]
Do rozmowy, tak jak do tanga, trzeba dwojga. Dwie osoby mają się na nią zdecydować (celowo nie napisałam o 'chęci', bo nikt z ochotą nie podchodzi do rozwiązywania sporów), ale dla niektórych, płci obojga, zdanie "Chciałabym porozmawiać" jest płachtą na byka i przyczyną ucieczki od tej osoby.
By rozmawiać, trzeba najpierw poradzić sobie z trudnymi emocjami (o tym wyżej) i muszą to zrobić obie osoby, obie osoby muszą używać tego samego języka: emocjonalnego lub intelektualnego. Inaczej, gdy jedna będzie pełna emocji, druga już gotowa do używania argumentów, na porozumienie nie ma szans.
(...)Tykająca bomba to dobre określenie.
Ale można tak tykać i 25 lat (...)
Gdy wybuch bomby nastąpi po tak długim czasie, to zostaną tylko zgliszcza i na zewnątrz, i wewnątrz.
Po pierwsze, warto pamietac, ze (dobry) związek nie jest nikomu dany raz na zawsze, raczej polega na dbaniu (lub nie) każdego dnia. I nie jest tak, ze (co zauwazylam po niektórych tu wypowiedziach), niektorym sie wydaje, ze jak ktoś jest super, to nie musi o nic dbac, tylko o niego dbaja, nic bardziej mylnego . Nie wiadomo, co niesie przyszlosc, ale z duza doza prawdopodobieństwa można przyjąć, ze jeśli nie dbamy o (metaforyczne) ognisko domowe, to ono zgasnie.
Dziewczyny, A kiedy są takie chwile, kiedy nie do końca się między wami układa. Próbujesz rozmów czy stosujesz karę milczenia? Jak radzicie sobie z trudnymi sytuacjami?
kary milczenia nie, bo to dziecinne, ale zdarza się, ze czasem jedno albo drugie, jest na tyle wkurzone, czy zirytowane, ze rozmowa w danej chwili jest niemozliwa, bo wkurw jest za duzy - natomiast danie sobie czasu na przemyslenie w samotnosci, kilka godzin (ja wtedy wychodzę na spacer, mąz raczej "wyzywa się" na treningu, powoduje, ze potem podchodzi się do problemu ze swieza glowa i nowymi emocjami, i cos z tego może konstruktywnego się, ze tak powiem, urodzić. Na poczatku bylam trochę w gorącej wodzie kapana i chciałam wszelkie konflikty rozwiązywać już, teraz, natychmiast; z czasem zrozumiałam, ze może być tak, ze drugiej osobie potrzebny jest czas na przemyślenia, czy poukładanie sobie pewnych spraw, i moje w tym "chcenie" nic w danej chwili nie zmieni (na lepsze), a jedynie może spowodować, ze tym bardziej poczuje się "przypierany do muru".
Fajnie piszecie, podoba mi się:)
Fajny temat, ciekawa rozmowa
Ja od siebie jeszcze mogę dodać, (chociaż nie wiem czy się nie mylę) że nie ma co oczekiwać od związku, że od razu będzie świetnie, fajerwerki, cud, miód, malina. Życie to nie film w którym już od początku jest zajebiście, zakochani poznają się i od pierwszego dnia jest big love... nie trzeba nic naprawiać, nie trzeba nad niczym pracować, nie trzeba nic zmieniać.
A od siebie mam jeszcze pytanie do osób które już długo są w związkach. Jak to jest u was ze zmienianiem zachowań partnera - mówię tu o tych które was denerwują bo wiadomo, że każdy ma wady i zachowania które drugą osobę mogą strasznie denerwować - próbujecie zmieniać, akceptować... jak działacie w tej sprawie?
29 2018-12-18 00:47:29 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-12-18 00:50:16)
Fajny temat, ciekawa rozmowa
Ja od siebie jeszcze mogę dodać, (chociaż nie wiem czy się nie mylę) że nie ma co oczekiwać od związku, że od razu będzie świetnie, fajerwerki, cud, miód, malina. Życie to nie film w którym już od początku jest zajebiście, zakochani poznają się i od pierwszego dnia jest big love... nie trzeba nic naprawiać, nie trzeba nad niczym pracować, nie trzeba nic zmieniać.
A od siebie mam jeszcze pytanie do osób które już długo są w związkach. Jak to jest u was ze zmienianiem zachowań partnera - mówię tu o tych które was denerwują bo wiadomo, że każdy ma wady i zachowania które drugą osobę mogą strasznie denerwować - próbujecie zmieniać, akceptować... jak działacie w tej sprawie?
Widzę że skłonnosci do urabiania, naprawiania partnera są jak LENIN....
Nie ma większej życiowej głupoty niż taki wybór kogoś surowego do obróbki.
Jak auto nawala podczas jazdy próbnej, to na długiej drodze życia rozkraczy się na pewno.
A od siebie mam jeszcze pytanie do osób które już długo są w związkach. Jak to jest u was ze zmienianiem zachowań partnera - mówię tu o tych które was denerwują bo wiadomo, że każdy ma wady i zachowania które drugą osobę mogą strasznie denerwować - próbujecie zmieniać, akceptować... jak działacie w tej sprawie?
A jakbys sie czuła gdyby to partner chciał zmienic twoje zachowania i ciągle powtarzał ze jakas twoja wada go strasznie denerwuje? Rozmawiac - tak; wymuszac zmiany - nie.
31 2018-12-18 08:39:59 Ostatnio edytowany przez magdab86 (2018-12-18 08:42:33)
Nie ma takiej możliwości, żeby zmienić drugiego człowieka, jeśli on sam nie zechce pracować nad soba. Wychowaniem zajmuje się matka/ojciec, nie żona/mąż. dobre to porównanie do auta
Czyli jak facet jest flirciarzem to nic i nikt tego nie zmieni? Pewnie racja, będzie się maskował na początku ale taki jest i koniec. Trudny temat, każdy ma jakieś wady. Ideałów to nie ma. Ech, są czasem takie pary że aż miło popatrzeć
Zgadza się. Związek to nieustanna praca nad nim. Nie wolno odpuścić, bo wtedy zacznie się sypać. Ja nauczyłam się jednego-nie czyń drugiemu co Tobie nie miłe. I tak np staram się unikać sytuacji, które bardzo irytują mojego męża:)
34 2018-12-18 10:12:24 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-12-18 10:13:38)
Jakoś słowa praca nad związkiem kojarzą mi się z mozolnym urabianiem 2 osoby.
Jak kogoś kochasz, akceptujesz, to jest oczywiste, że masz dla niego czas, zrozumienie, troskę.
Poznanie kogoś i zaakceptowanie go nie wymaga już dalszej znojnej pracy. Jeśli już, to pracy nad sobą- bo gdy złośnica idzie pobiegać zamiast wydzierać się nad mężem- to dobry ruch- ale praca nad SOBĄ , nie związkiem bynajmniej. Chociaż łatwiej przerobić sobie taki problem w głowie , by sytuacja się nie powtarzała, a biegać dla przyjemności. Czyli leczyć przyczynę, nie skutki.
display napisał/a:A od siebie mam jeszcze pytanie do osób które już długo są w związkach. Jak to jest u was ze zmienianiem zachowań partnera - mówię tu o tych które was denerwują bo wiadomo, że każdy ma wady i zachowania które drugą osobę mogą strasznie denerwować - próbujecie zmieniać, akceptować... jak działacie w tej sprawie?
A jakbys sie czuła gdyby to partner chciał zmienic twoje zachowania i ciągle powtarzał ze jakas twoja wada go strasznie denerwuje? Rozmawiac - tak; wymuszac zmiany - nie.
Ale pytanie można tez odwrocic, jak może czuc się zona, która po raz kolejny o cos prosi , cos, co by wymagalo od męza odrobinki dobrej woli, a on ciegle o tym "zapomina". To tez chodzi o poszanowanie partnera, lub nie, oraz liczenie się z jego uczuciami. Niektore zachowania irytują, i ciężko jest tak w calosci cos zaakceptować, i wtedy trzeba o tym rozmawiać, tyle tylko, ze partner może to przyjąć, ale wcale nie musi. Mnie np. bardzo denerwuje bałaganiarstwo, i mamy czasem o to spięcia. To jest obszar naszej pracy nad związkiem. Mojego męza znow denerwują inne sprawy, i to tez jest inny obszar pracy nad związkiem. Nie jest łatwo, ale przynajmniej cos się dzieje ;P
Temat rzeka, dlatego najbardziej zależy mi na wypowiedzi osób z długoletnim stażem:)
Jedno jest pewne, pracę należy zacząć od siebie, i jedna i druga strona...i trochę dobrej woli...niestety człowiek jest słaby, oczekuje ciągle czegoś nowego, jakiś bodźców, świeżości, ...stąd chyba tyle niewiernych małżonków..nie wiem...to trudne, ale możliwe...
Dla kobiet przytoczę cytat, który ostatnio przeczytałam, nie jest ładny, ale napiszę, żeby Cię nie zdradził to: Facet powinien mieć pełny żołądek, i puste j..a! tak z przymrużeniem oka.
39 2018-12-18 13:26:06 Ostatnio edytowany przez magdab86 (2018-12-18 13:26:55)
Bądź dla niego dobra, umilaj mu życie, a na pewno się odwdzięczy tym samym, sprzątaj jeśli nie znosi bałaganu(jak mój;), gotuj smacznie, oczywiście też wymagaj...pewnie nie na wszystkich podziała, ale na tych inteligentnych i z zasadami pewnie tak! Skończyłam wywody. Wasza kolej:)
Magda,
nie pisz postów jeden pod drugim, to raz.
Dwa, po co zadajesz pytania, skoro znasz wszystkie odpowiedzi?
Po trzecie, co to znaczy "Bądź dla niego dobra, umilaj mu życie, a na pewno się odwdzięczy tym samym, sprzątaj jeśli nie znosi bałaganu(jak mój;), gotuj smacznie, oczywiście też wymagaj...pewnie nie na wszystkich podziała, ale na tych inteligentnych i z zasadami pewnie tak! "?
Kobieta ma być służącą i sprzątaczką? Chyba coś Ci się jednak pomyliło.
Napisałam WYMAGAJ też nie potrzebuje o tym dyskutować, nie musisz czytać i odpowiadać
Ale mogę Chociaż z trudem, niestety.
Dla kobiet przytoczę cytat, który ostatnio przeczytałam, nie jest ładny, ale napiszę, żeby Cię nie zdradził to: Facet powinien mieć pełny żołądek, i puste j..a!
tak z przymrużeniem oka.
Pełny żołądek i puste jaja to moze byc za mało gdy żona 'suszy' glowe o kazdą pierdołe. Dobrze zjesc można na mieście a znaczenie seksu w pewnym wieku spada.
Teraz (ale i wcześniej) strach się odezwać. Zaryzykuję, ponoć do odważnych świat należy.
Jest mnóstwo wersji udanych związków (o tym napisałam wyżej), ważne, by obie osoby tworzące związek czuły się w nim dobrze, by obie osoby oceniały go jako dobry/udany. W mej wersji (a mam za sobą - przed sobą, mam nadzieję, też - pokaźny staż w udanym związku) opcja:
Bądź dla niego dobra, umilaj mu życie, a na pewno się odwdzięczy tym samym, sprzątaj jeśli nie znosi bałaganu(jak mój;), gotuj smacznie, oczywiście też wymagaj...pewnie nie na wszystkich podziała, ale na tych inteligentnych i z zasadami pewnie tak! (...)
jest nie do zrealizowania. Nie podoba mi się (ale też nie musi) zaprezentowana relacja męsko-damska i oczekiwania na odwdzięczanie się. A już kuriozalnym jest stwierdzenie, że to dobry patent dla inteligentnych i z zasadami.
Cóż... wobec tego jestem nieinteligentna i bez zasad.
Czyżby?
magdab86 napisał/a:Bądź dla niego dobra, umilaj mu życie, a na pewno się odwdzięczy tym samym, sprzątaj jeśli nie znosi bałaganu(jak mój;), gotuj smacznie, oczywiście też wymagaj...pewnie nie na wszystkich podziała, ale na tych inteligentnych i z zasadami pewnie tak! (...)
jest nie do zrealizowania. Nie podoba mi się (ale też nie musi) zaprezentowana relacja męsko-damska i oczekiwania na odwdzięczanie się. A już kuriozalnym jest stwierdzenie, że to dobry patent dla inteligentnych i z zasadami.
Cóż... wobec tego jestem nieinteligentna i bez zasad.
Czyżby?
Dokładnie. Przypomniał mi się tekst z Przeminęło z Wiatrem "...i bądź dobra dla kapitana Butlera, on tak Cię kocha..." i że niby co? że ma być za to wdzięczna i stawać na rzęsach?
Dobry związek to partnerstwo, patrzenie w tym samym kierunku, wsparcie, lojalność, miłość, a nie zbiór zasad postępowania.
(...) Dobry związek to partnerstwo, patrzenie w tym samym kierunku, wsparcie, lojalność, miłość, a nie zbiór zasad postępowania.
Znam/znałam związki, które wedle osób je tworzących były partnerskie i udane, w nich kobieta pracowała zawodowo, wszelkie prace porządkowo-kuchenne-aprowizacyjne (porządek był taki, że bez obaw mogłabym jeść z podłogi, a potrawy przez nią przyrządzane mogły zadowolić najbardziej wybredne gusta) do niej należały a mężczyzna po ośmiogodzinnej pracy zawodowej przychodził do domu i... pachniał. Fakt. Kochali się bardzo, byli lojalni wobec siebie, wspierali się wzajemnie.
I jak tu znaleźć jedną receptę?
A może to nie sprzątanie, gotowanie i świadczenie innych usług są w dobrym związku ważne i/lub najważniejsze?
To są moje racje, nie musisz się z nimi zgadzać...ale gdyby chociaż kilkanaście zdradzonych żon napisałoby mi tu, że pomimo spełnionych tych wymagań, o których mowa wyżej, plus jeszcze bycie niezrzędliwą i stale atrakcyjną w oczach swojego mężczyzny, poważnie się zastanowię i być może zmienię swój światopogląd
A mnie o żadne racje nie chodzi, i zdecydowałam wiele lat temu, że niczego nie muszę.
Poprosiłaś o posty osób, które są w wieloletnich udanych związkach, to i dzielę się i wiedzą, i doświadczeniem.
Skorzystasz? Dobrze.
Nie skorzystasz? Też dobrze.
Nie uważam też, że jeśli kobieta daje od siebie 100%, a facet nic, albo mało to jest ok i tak ma być, nie tędy droga.
Skorzystam z części na pewno;)
Pokręcona Owieczka napisał/a:(...) Dobry związek to partnerstwo, patrzenie w tym samym kierunku, wsparcie, lojalność, miłość, a nie zbiór zasad postępowania.
Znam/znałam związki, które wedle osób je tworzących były partnerskie i udane, w nich kobieta pracowała zawodowo, wszelkie prace porządkowo-kuchenne-aprowizacyjne (porządek był taki, że bez obaw mogłabym jeść z podłogi, a potrawy przez nią przyrządzane mogły zadowolić najbardziej wybredne gusta) do niej należały a mężczyzna po ośmiogodzinnej pracy zawodowej przychodził do domu i... pachniał. Fakt. Kochali się bardzo, byli lojalni wobec siebie, wspierali się wzajemnie.
I jak tu znaleźć jedną receptę?
![]()
A może to nie sprzątanie, gotowanie i świadczenie innych usług są w dobrym związku ważne i/lub najważniejsze?
W swojej odpowiedzi, pominęłam obowiązki domowe. Byłam "perfekcyjną panią domu" i podziękowałam po 10 latach małżeństwa. Niestety, w tamtym związku brakowało wszystkiego, więc nie można porównać go partnerstwem.
Nie ma recepty na udany związek, są ludzie. Ich charaktery, cele, priorytety, i jeśli te pokrywają się z "planami" drugiego człowieka, to jest szansa na długi i szczęśliwy związek.
Podobno związek to branie i dawanie, jak to jest w życiu? każdy sam powinien na to odpowiedzieć. I czy ocenia wartość tego co daje i oczekuje, że to co dostanie, będzie jego równowartością. Taką trochę matematyką z bankowością mi pachnie.
A teraz jest lepiej? Lepszy On:)?
Mój mąż jest bardzo dobrym człowiekiem, idealnym ojcem, ale też nie bez wad, jak każdy, ja również. Dlatego szukam najlepszych rozwiązań, jak to wyważyć. Jestem szczęśliwa kiedy widzę, że on też jest zadowolony i spokojny. Chcę być lepszą żoną, kiedy ja się staram, On też daje więcej od siebie.
(...) Podobno związek to branie i dawanie, jak to jest w życiu? każdy sam powinien na to odpowiedzieć. I czy ocenia wartość tego co daje i oczekuje, że to co dostanie, będzie jego równowartością. Taką trochę matematyką z bankowością mi pachnie.
Chodzić po domu z kalkulatorem? Wyceniać moje "branie' i jego "dawanie"? Jak to robić? Sprawdzać, czy koszty i wpływy zerują się? Brrrr!
Pokręcona Owieczka napisał/a:(...) Podobno związek to branie i dawanie, jak to jest w życiu? każdy sam powinien na to odpowiedzieć. I czy ocenia wartość tego co daje i oczekuje, że to co dostanie, będzie jego równowartością. Taką trochę matematyką z bankowością mi pachnie.
Chodzić po domu z kalkulatorem? Wyceniać moje "branie' i jego "dawanie"? Jak to robić? Sprawdzać, czy koszty i wpływy zerują się? Brrrr!
Dokładnie, czuję to samo. Niestety, często widzę, czytam o takich roszczeniowych postawach i jak słyszę teksty " bądź dla niego dobra, ale i wymagaj" to taki obraz mam przed oczami. Coś za coś.
Nie wiem, może już się starzeję i niewiele mi do szczęścia potrzeba
56 2018-12-18 16:13:14 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-12-18 16:14:03)
I o to chodzi.
Nie. Nie o starzeniu się (choć na to wpływu nie mamy) myślę, ale o rozwijaniu umiejętności cieszenia się i cieszenia się z drobnych rzeczy. Nie wszyscy to potrafią.
57 2018-12-18 16:17:27 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2018-12-18 17:11:50)
nieregulaminowy link Polecam.
Założyłas wątek po to, żeby wcisnąć tu spam ??
I o to chodzi.
![]()
Nie. Nie o starzeniu się (choć na to wpływu nie mamy) myślę, ale o rozwijaniu umiejętności cieszenia się i cieszenia się z drobnych rzeczy. Nie wszyscy to potrafią.
Bo do takich rzeczy trzeba dojrzeć.
Magdob86, proszę, abyś zapoznała się z regulaminem, który łamiesz nagminnie umieszczając posty jeden pod drugim (jeśli chcesz coś dopisać, użyj funkcji "edytuj"), a teraz również wklejając nieregulaminowy link. Uprzedzam, że brak reakcji na prośbę, może się zakończyć ostrzeżeniem.
Z pozdrowieniami, Olinka
Hehe...przed chwilą dziewczyna zacytowała to samo co ja wyżej w programie "Apetyt na miłość"
Olinka _Przepraszam, nie czytałam całego regulaminu:)
O co w ogóle chodzi w tym wątku?
O co w ogóle chodzi w tym wątku?
O dzielenie się własnymi doświadczeniami i przemyśleniami nt związkow?
Entropia napisał/a:O co w ogóle chodzi w tym wątku?
O dzielenie się własnymi doświadczeniami i przemyśleniami nt związkow?
Nie bardzo. Raczej super radami Autorki, która próbuje przemycić swój (?) blog na forum i odrzuca wszystkie inne spojrzenia na związki.
Bo jej rady są najlepsze.
65 2018-12-19 14:03:19 Ostatnio edytowany przez magdab86 (2018-12-19 14:08:53)
Niee, to nie tak, nie odbierajcie mnie źle, a bloga nie mam, to tylko inspiracja.