Witam wszystkich Forumowiczów,
Postanowiłam napisać tego posta, ponieważ bije się z myślami, nie umiem racjonalnie myśleć na ten temat, być może któraś z Was miała taką sytuację.
Zacznę od początku. Zakochałam się w facecie starszym ode mnie 24 lata, ja mam 21, on 45. On po rozwodzie, ja studentka, do tego jest kolegą mojej matki. Pochodzę z bardzo zamożnej rodziny, on też jest dobrze sytuowany, nigdy nie patrzyliśmy na siebie przez pryzmat pieniędzy. Do tego dzieli nas odległość ok 600km.
Znamy się od lutego tego roku, z mojej strony zaiskrzyło w lipcu, spotkaliśmy się ponownie we wrześniu, do tego czasu nie utrzymywaliśmy kontaktu. We wrześniu spędziliśmy cudowny tydzień we dwoje, jasno mnie podrywał, ja jego też. Calowalismy sie, dotykalismy itd, ale nie spaliśmy ze sobą. Za dużo powiedziane, że zostaliśmy parą no ale utrzymywaliśmy codzienny kontakt, pisaliśmy dwuznaczne wiadomości, itd. Do listopada spotkaliśmy się raz przez ten czas. Tuż po spotkaniu on zerwał kontakt, powiedział, że niestety nie decyduje sama o sobie, bardzo duży wpływ mają na mnie moi rodzice (prawda), że kontrola którą nade mną sprawują nie wróży dobrze na wspólną przyszłość, że chciał się zaangażować ale boi się, że moja matka zniszczy nasz związek jednym pstryknięciem palca. Nie zgadzam się tym, ale nie słuchał moich argumentów. Nie rozmawiamy 3 tygodnie.
Moi rodzice teoretycznie nie wiedzieli, że utrzymujemy kontakt i że coś między nami jest. Praktycznie - matka wszystko wiedziała, próbowała nawet przez "pośredników" powiedzieć mu, że ma urwać ze mną kontakt.
Ja nadal jestem w nim zakochana, bardzo ciężko mi się bez niego funkcjonuje. Chciałabym z nim być. I tutaj pytanie - czy warto o niego walczyć? Wkrótce ma urodziny, zastanawiam się czy do niego nie pojechać.
Powiedzcie proszę, czy to nie jest desperacja? Próba walki na siłę, gdy on nie chce? Wydaje mi się, że on jest zagubiony w tej sytuacji ale prawda jest taka, ze to mój pierwszy poważny związek i nie wiem jak powinnam się zachować.
Dziękuję za przeczytanie wypocin
pozdrawiam