Cześć,
Mam 36 lat i jestem mamą dwóch wspaniałych córek. Jestem DDA.
Jestem w związku małżeńskim od 18 lat. Związek ten od początku był na zasadzie wymiennej. Moja mama piła po śmierci taty jeszcze więcej niż kiedyś ( oboje byli alkoholikami, dlatego jestem DDA) . Chciałam uciec z tego domu i mój obecny mąż mi pomógł bo miał mieszkanie. Ja potrzebowałam schronienia on nie chciał być sam. W zasadzie mąż od początku był dla mnie bardzo oschły i niedostępny emocjonalnie. Myślałam, że z czasem to się zmieni. Starałam się. Dbałam o dom, o to żeby był zawsze obiad. Pracowałam, uczyłam się. Praktycznie od samego początku on traktował mnie jak rzecz, wyzywał ( już nawet nie pamiętam kiedy to było pierwszy raz ) , umniejszał moją wartość ( co nie było trudne bo znałam takie traktowanie z domu rodzinnego ) poniżał. Był uzależniony od hazardu dzięki mojej pomocy nie gra od kilku lat. Hazard to nie jego jedyny nałóg. Był i jest nim alkohol. Pił go najpierw z moja matką 4 dni ciągu, piekło w domu, wyzwiska a jak urodziła się pierwsza córka, którą wychowywałam praktycznie sama to jak tylko weszła mu w drogę to ją wrzucał do pokoju. Siedziałam tam z nią póki ciągi się nie skończyły. Potem zaczęłam popijać z nim bo odkryłam , że wtedy jest milszy dla mnie, zwraca na mnie uwagę. Po jakimś czasie urodziłam drugą córkę. Wtedy po dwóch latach abstynencji ( mojej bo on nadal pił) zaczęło dochodzić do mnie że alkohol niszczy moje życie. Jednak znów wybierałam butelkę i jego. Po jakimś czasie poznałam kogoś i przestałam pić całkiem. Na początku zaznaczyłam że to tylko kolega koleżanka, ale oboje nie dotrzymaliśmy słowa i zakochałam się. Opowiedziałam mu o wszystkim o tym że pije z mężem ze strachu przed wyzwiskami, że wtedy jest miły itp. - o wszystkim, o znęcaniu się psychicznym itp. Nie uciekł a zaczął mnie wspierać. Nigdy tego nie czułam. Akceptować, czego też nigdy nie doświadczyłam. Zaczęłam wierzyć , że człowiek może być szczęśliwy, że ludzie nie tylko mają zło w sobie , ale też są dobrzy. Moja córka ta starsza poprosiła mnie żebyśmy się wyprowadzili z mieszkania, bo ma dość takiego życia. Zaczęłam szukać lokum. W między czasie mąż dowiedział się o tamtym. Wpadł w furię. Na przemian wyzywał, groził zastraszał , błagał żebym nie odchodziła i znów wyzywał itp. Przestałam szukać mieszkania i zaczęłam próbować być z mężem, ale nie udawało się to bo on pił i chciał mnie żebym piła z nim. Poszłam do psychologa, który powiedział mi że ja i moja córka jesteśmy współuzależnione i żeby uchronić tą młodszą od skutków alkoholizmu powinnam się wyprowadzić. Zaczęłam szukać mieszkania. Ten mężczyzna , którego poznałam i się zakochałam wspiera mnie w tym i zaoferował wspomaganie finansowe. Pracuje ale nie zarabiam dużo. On poznał moje dzieci , które przepadają za nim. Mają od niego to ciepło, którego nigdy nie miały od swojego ojca ( mąż wyzywał moją starszą córkę od gówien, pustaków i debili ) Ta młodsza jak go widzi to szybciutko biegnie do niego żeby się przytulić. Ta starsza godzinami opowiada o sobie, otwiera się. Jak nigdy przed nikim. Dodam , że on nie pije alkoholu w ogóle. Kiedy mąż dowiedział się że chcę się wyprowadzić wpadł w kolejny szał. Zaczął na przemian wyrzucać mnie z domu i błagać żebym została, żebym nie niszczyła rodziny, że wszystko się ułoży, że przestanie pić i schudnie itp.
Rozsądek mówi mi że rodzina powinna być razem, że on może przestanie pić i mimo , że nie czuję miłości to warto się poświęcić.
Miłość mówi mi, że kiedy ja będę tak na prawdę szczęśliwa to i moje dzieci a na nich mi najbardziej zależy. Chciałabym mieć normalną rodzinę i serce krzyczy że mam do tego prawo, że z tego co tu z mężem jest to już nic się nie da zrobić , bo za dużo krzywd doznałam ja i moja córka ta starsza. Ta młodsza na szczęście nie odczuła nic złego od niego. Jeszcze.
Zdaję sobie z tego sprawę , że nikt za mnie decyzji nie podejmie i nie o to was proszę. Proszę jedynie o obiektywną opinię i poradę. Co wybralibyście wy?
Dziękuję
Powinnaś odejść od męża wraz z córkami i nie wchodzić w żadną relację z żadnym mężczyzną, przynajmniej dopóki nie odkryjesz, że sama potrzebujesz terapii.
Cześć,
Mam 36 lat i jestem mamą dwóch wspaniałych córek. Jestem DDA.
Jestem w związku małżeńskim od 18 lat. Związek ten od początku był na zasadzie wymiennej. Moja mama piła po śmierci taty jeszcze więcej niż kiedyś ( oboje byli alkoholikami, dlatego jestem DDA) . Chciałam uciec z tego domu i mój obecny mąż mi pomógł bo miał mieszkanie. Ja potrzebowałam schronienia on nie chciał być sam. W zasadzie mąż od początku był dla mnie bardzo oschły i niedostępny emocjonalnie. Myślałam, że z czasem to się zmieni. Starałam się. Dbałam o dom, o to żeby był zawsze obiad. Pracowałam, uczyłam się. Praktycznie od samego początku on traktował mnie jak rzecz, wyzywał ( już nawet nie pamiętam kiedy to było pierwszy raz ) , umniejszał moją wartość ( co nie było trudne bo znałam takie traktowanie z domu rodzinnego ) poniżał. Był uzależniony od hazardu dzięki mojej pomocy nie gra od kilku lat. Hazard to nie jego jedyny nałóg. Był i jest nim alkohol. Pił go najpierw z moja matką 4 dni ciągu, piekło w domu, wyzwiska a jak urodziła się pierwsza córka, którą wychowywałam praktycznie sama to jak tylko weszła mu w drogę to ją wrzucał do pokoju. Siedziałam tam z nią póki ciągi się nie skończyły. Potem zaczęłam popijać z nim bo odkryłam , że wtedy jest milszy dla mnie, zwraca na mnie uwagę. Po jakimś czasie urodziłam drugą córkę. Wtedy po dwóch latach abstynencji ( mojej bo on nadal pił) zaczęło dochodzić do mnie że alkohol niszczy moje życie. Jednak znów wybierałam butelkę i jego. Po jakimś czasie poznałam kogoś i przestałam pić całkiem. Na początku zaznaczyłam że to tylko kolega koleżanka, ale oboje nie dotrzymaliśmy słowa i zakochałam się. Opowiedziałam mu o wszystkim o tym że pije z mężem ze strachu przed wyzwiskami, że wtedy jest miły itp. - o wszystkim, o znęcaniu się psychicznym itp. Nie uciekł a zaczął mnie wspierać. Nigdy tego nie czułam. Akceptować, czego też nigdy nie doświadczyłam. Zaczęłam wierzyć , że człowiek może być szczęśliwy, że ludzie nie tylko mają zło w sobie , ale też są dobrzy. Moja córka ta starsza poprosiła mnie żebyśmy się wyprowadzili z mieszkania, bo ma dość takiego życia. Zaczęłam szukać lokum. W między czasie mąż dowiedział się o tamtym. Wpadł w furię. Na przemian wyzywał, groził zastraszał , błagał żebym nie odchodziła i znów wyzywał itp. Przestałam szukać mieszkania i zaczęłam próbować być z mężem, ale nie udawało się to bo on pił i chciał mnie żebym piła z nim. Poszłam do psychologa, który powiedział mi że ja i moja córka jesteśmy współuzależnione i żeby uchronić tą młodszą od skutków alkoholizmu powinnam się wyprowadzić. Zaczęłam szukać mieszkania. Ten mężczyzna , którego poznałam i się zakochałam wspiera mnie w tym i zaoferował wspomaganie finansowe. Pracuje ale nie zarabiam dużo. On poznał moje dzieci , które przepadają za nim. Mają od niego to ciepło, którego nigdy nie miały od swojego ojca ( mąż wyzywał moją starszą córkę od gówien, pustaków i debili ) Ta młodsza jak go widzi to szybciutko biegnie do niego żeby się przytulić. Ta starsza godzinami opowiada o sobie, otwiera się. Jak nigdy przed nikim. Dodam , że on nie pije alkoholu w ogóle. Kiedy mąż dowiedział się że chcę się wyprowadzić wpadł w kolejny szał. Zaczął na przemian wyrzucać mnie z domu i błagać żebym została, żebym nie niszczyła rodziny, że wszystko się ułoży, że przestanie pić i schudnie itp.
Rozsądek mówi mi że rodzina powinna być razem, że on może przestanie pić i mimo , że nie czuję miłości to warto się poświęcić.
Miłość mówi mi, że kiedy ja będę tak na prawdę szczęśliwa to i moje dzieci a na nich mi najbardziej zależy. Chciałabym mieć normalną rodzinę i serce krzyczy że mam do tego prawo, że z tego co tu z mężem jest to już nic się nie da zrobić , bo za dużo krzywd doznałam ja i moja córka ta starsza. Ta młodsza na szczęście nie odczuła nic złego od niego. Jeszcze.
Zdaję sobie z tego sprawę , że nikt za mnie decyzji nie podejmie i nie o to was proszę. Proszę jedynie o obiektywną opinię i poradę. Co wybralibyście wy?
Dziękuję
Wbrew temu, co piszesz, nie uważam, że pozostanie z mężem-pijakiem jest rozsądnym rozwiązaniem.
Widzę tylko jedno sensowne rozwiązanie i jest nim odejście od męża i skupienie się na córkach, a nie od razu wchodzenie w kolejny związek.
4 2018-11-30 16:18:08 Ostatnio edytowany przez Kalita_34 (2018-11-30 16:20:50)
Dziękuję za podpowiedzi. Jesteście złote. Jest trochę ciężko samej. Nie pisałam o tym ale próbowałam wszystko zrobić sama. Bardzo ciężko. Nawet samo wynajęcie mieszkania samotnej kobiecie z dziećmi to cud.
W jakim sensie cud ?
Nie zauważyłam, żeby były jakieś większe problemy z wynajmowaniem mieszkań dla samotnych matek - a sama przemieszkałam tak dobre 10 lat w swoim życiu
Większość najemców boi się wynajmować bo ciężej jest taka kobietę - wyrzucić jakby nawet nie płaciła. Podpisy notarialne chcą itp. a większość po prostu nie chce. Ale nie poddaje się. Musi się udać.
Co za drań. Zabrał cie z domu że niby wielki wybawca po czym cie usadził jeszcze gorzej w pijaństwo poniżanie zazdrość i obowiązki domowe. Uciekaj jak masz czas
Witam,
Udało mi się znaleźć mieszkanie. Mało tego Najemca zaproponował mi pracę dodatkową w swoim biurze. Mieszkanie dopiero od lutego i czuję się w domu w tej chwili jak intruz, ale zaciskam zęby. Mam obawy co do przyszłości, ale to normalne. Boję się czy sobie poradzę, czy na pewno dobrze robię. Co rano zadaję sobie takie pytanie. Mam wsparcie w mojej mamie i w was. Jesteście kochane. Po burzy zawsze słońce. Obawy o przyszłość będą zawsze. Te miną przyjdą inne, ale nie można się poddawać i trzeba walczyć o szczęście.
Kalita