Witam,
postaram się zawrzeć najważniejsze informacje i bardzo proszę o spojrzenie świeżym okiem i może obudzenie mnie...
Więc tak, mija nam 4 rok życia wspólnego. Na początku wiadomo bajka, kupno mieszkania po 1,5 roku i ogólna sielanka.
po 3 latach wszystko zaczęło się sypać.. on praca na wyjazdach ja na miejscu ( ale powoli oddalaliśmy się ). I tak jak po powrocie z zagranicy, było normalne życie, wyjście ze znajomymi i spędzanie czasu razem tak odkąd zaczełam pracować codziennie obserwuje jak ten związek pnie się w dół.
Codzienne kłótnie, brak tej samej wizji, ( on nie chce dzieci ) ( ja chce ) , zaraz będę mieć 30 lat.. Zaczęłam więcej pracować żeby finansowo nam było lepiej ( ale na własnej działaności jest w kropkę )... I oczywiście teraz wyrzygiwanie, że on po powrocie z pracy musi mi pomagać itd... takiej szczerej chęci pomocy z jego strony najzwyczjaniej nie ma, że nigdzie nie wychodzimy ( gdzie widzi , ze tkwię od 2 miesięcy w pracy codziennie i jest mi ciężko)
Ja po 12 h pracy jestem zmęczona, ale staram się z nim usiąść porozmawiać, przebrać w seksowną bieliznę na co otrzymuje opad erekcji po 10 min....
Wczoraj po pracy usłyszałam, ze gdyby miał gdzie pojechać to by do mnie nie przyjechał bo ma mnie dość. Jak spytałam co dokładnie ma na myśli to odpowiedział, ze oddalamy się od siebie, odzwyczaja się i z każdą inną było bu mu tak samo...
Tak, że widzicie.. ten związek już wisi na włosku.
Może tak ma być, żeby i on znalazł odpowiednia dla siebie partnerkę, ja człowieka który będzie chciał założyć rodzinę.
Ciężko mi pojąć jak z szczęśliwego związku staliśmy się obcymi ludzmi. On potrafi w złości do mnie się odezwać chamsko.., targają nim nerwy widać, że jest wzburzony i że ogolnie raczej już mu nie zależy.
Dodam , ze nie oświadczył mi się po 4 latach, ja nigdy nie naciskałam ( i wiem, że to już jest dla mnie klarowna informacja ,że on tego nie czuję ).
Cały czas jak się godzimy łudzę się, że zmieni się na lepsze a jest coraz gorzej.
Przeraża mnie formalność sprzedaży mieszkania z kredytem ( ale nie ma co chyba tego przeciągąć ).
Będzie mi ciężko, byłam szczęśliwa w tym związku ale wiem, że on do niczego mnie już nie poprowadzi. Prowadzi tylko do gorszych chwil. A po każdej kłótni, w której on reaguje agresją słowną - szczerze mam już tego dość.
Widzę też gołym okiem, że on chce już innej relacji.
Ja oczekuję partnera na którym mogę polegać, wspierać, myśleć o rodzinie, pzryszłośći.
On oczekuję zapewne atrakcyjnej kobiety, która podziela jego poglądy i z którą może uczyć się związku na nowo, z nową energię.
Tak czuję.
Jak sobie radziliście kończąc związek ?
Macie doświadczenia jak długo może potrwać sprzedaż mieszkania ?
I jak ogolnie podzielić ten czas do momentu sprzedaży ? będę musiała w nim pozostać, on pewnie też...
Coż, jest ciężko ale dłużej już nie dam rady Nie chce żyć w poczuciu, że facet nie chce do mnie wracać, kochać się , zakładać rodziny czy planować ślubu. Po prostu nie chcę i psychicznie tego nie pociągnę.
Jak przetrwać to najłagodniej? Wiem, że wszystko wymaga czasu, pzretrawienia i na ból jestem już gotowa.. chce tylko jak najszybciej się z tym wszystkim uporać.