Marihuana a miłość - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Marihuana a miłość

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 33 ]

Temat: Marihuana a miłość

Cześć.
Jestem w związku małżeńskim od 5 lat. Zawsze szczęśliwie twierdziłam, że znamy się jak łyse konie, bo aż od dziecięcych lat!
Nasz związek od początku był pełen namiętności jak i kłótni, bo zazdrość, nadmierne spóźnialstwo partnera, zapominanie o istotnych rzeczach... Ale godziliśmy się dosyć szybko, bo nie potrafiliśmy bez siebie żyć. Cała rodzina była przeciwko nam. Nie wiem czemu. Jego rodzice twierdzili, że zabieram im syna, a moja rodzina,  że to "mamłas".
Trwaliśmy mimo wszystko, na wynajmowanym, mimo małych zasobów finansowych, ale razem!
Wszystko zmieniło się ok 3 lat temu. Mąż wtedy dostał lepszą pracę, zaczął zdecydowanie lepiej zarabiać, prestiż się powiększył, ego sięgało zenitu.
Wpadł w dziwaczne "bananowe towarzystwo" z pracy, które parę razy w miesiącu wyciągało go na warszawskie popijawki. Zaczął palić regularnie marihuanę i wcale się z tym nie krył. U nas na miejscu, w sensie w naszym mieście, znalazł sobie "przyjaciela", który służy mu tylko do wspólnego spacerowania po parę godzin w celu picia i palenia marihuany. Bierze go ponad wszystkich ludzi, bo kumpel widzi w nim Boga. Buduje mu ego. Przy tym swobodnie mogą jarać i pić, bo przecież żona jest zła, bo na to narzeka.
Obecnie jestem w 3 miesiącu ciąży. Myślicie, że mój małżonek się ucieszył i rzucił w ramiona? Nie, poszedł "że szczęścia" zajarać maryśkę i się uchlać z owym przyjacielem. I tak codziennie. Jak wracał w dobrym humorze to oznajmiał jak to bardzo mnie kocha i się cieszy. A jak mu powyższe czynniki zaszkodziły... To życzył mi poronienia, śmierci. Potem rzekomo tego nie pamiętał.

Czy któraś z Was ma partnera, który nadużywa marihuany?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Marihuana a miłość

Byłam ponad pięć lat z człowiekiem który palił, nie wchodząc w szczegóły powiem tylko, że na Twoim miejscu bym powiedziała odwyk, terapia albo Ty i dziecko, choć tak zapewne nic nie da, będzie się jedynie lepiej krył. Uciekaj. Powodzenia

3 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2018-11-28 11:04:32)

Odp: Marihuana a miłość

Nie ma tak, ze po marihuanie sie nie wie, co sie mowi.
To tak nie dziala.
Powiedzial to, co moze naprawde mysli, bo hamulce moralne po narkotyku+ alkoholu  puscily.

Postaw mu ultimatum: terapia albo rozstanie. Innej opcji nie widze.

Juz dawno jest wiadome, ze marihuana to nie "lekka uzywka". Tym bardziej, ze on pali regularnie i w duzych ilosciach.
Za 10 lat bedziesz miala wraka w domu z diagnoza: psychoza paranoidalna na tle naduzywania THC.
Poczytaj o tym w necie.
Jak dla mnie on jest slaby dupek, cienki Bolo.
Tylko terapia mu pomoze, bo on sam nie dostrzega problemu.
Nie daj sie wpuscic w maliny i nie sluchaj opowiesci o tym, ze marihuana to roslinna uzyweczka, ktora stosuje sie przeciez z powodzeniem  na Parkinsona, przeciwbolowo  i na raka. Ma raka? ma Parkinsona? Cierpi na chroniczny syndrom bolowy? Chyba nie.

Morfina tez jest stosowana w medycynie dla tych, ktorzy jej potrzebuja.
I co? jest tez substancja uzalezniajaca, ktora morfinisci stosuja po to, by sobie wywolac rausz.

Marihuana to faktycznie moze byc lek dla cierpiacych. I tego sie trzymajmy.

On nie jest chory i dla niego to zwykla, odurzajaca odzywka, ktora uzaleznia przede wszystkim psychicznie.
Nie daj sobie wmowic, ze nie uzaleznia, bo to nieprawda. Ja wiem, ze palacze Marysi czesto opowiadaja blogie historyjki o tym, ze nie uzaleznia, ze pomaga, ze lek, ze roslina=ziolo.
Psychiczne uzaleznienie polega na tym, ze po odstawieniu bedzie mu  BARDZO brakowalo rauszu, tego blogostanu, ktory THC niewatpliwie  wywoluje. Moze zamiennie  siegnac po cos mocniejszego, po cos, co bedzie mial pod reka, co podsuna mu "koledzy po fachu".-
Moga to byc na przyklad tez  wieksze niz dotychczas dawki alkoholu. Bo bedzie tesknil za jakimkolwiek odurzeniem, za rauszem.
Nie daj sie omamic. Palacze marihuany opowiadaja czesto bajki o tym, jak dobroczynne jest palanie jointa, jak to marihualna uleczyla ciezko chorych. Ale...on nie jest chory i w jego przypadku to uzaleznienie psychiczne, ktore juz prawdopodobnie ma.
Cos o tym wiem....To moja praca.

4 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2018-11-28 11:49:35)

Odp: Marihuana a miłość

Marihuana a psychika - jak palenie marihuany wpływa na mózg
     



Robert Rutkowski w rozmowie z Ireną A. Stanisławską


   

 


   
Jak palenie marihuany wpływa na psychikę człowieka, jego zachowanie i pamięć? W jakich przypadkach może powodować stany depresyjne i skłonności samobójcze? Kiedy prowadzi do impotencji i jakie czynniki na to wpływają? Przeczytaj fragment książki "Oswoić narkomana", w której psychoterapeuta Robert Rutkowski rozmawia z Ireną Sławińską na temat wpływu marihuany na psychikę.
 
 

   
Na pytania Ireny A. Stanisławskiej na temat wpływu marihuany na psychikę odpowiada Robert Rutkowski.

Muszę cię spytać o marihuanę. Bo często nawet ci, którzy nie dają zgody na narkotyki twarde, marihuanę traktują pobłażliwie – ot, takie niewinne palenie trawki. Mówiłeś o niej w połączeniu z kokainą, a gdybym tylko paliła marihuanę?

Palacze marihuany mają ulubiony argument: marihuana nie zabija! Nie powoduje, że paląc, zachorujemy na raka płuc – więc jest lepsza od nikotyny! Nie wywołuje raka wątroby – więc jest lepsza od alkoholu! To nadużycie. Marihuana na poziomie stricte fizjologicznym rzeczywiście jest mniej toksyczna, tyle tylko, że jest podstępna. [...] trzeba spełniać pewne warunki psychiczne, jednak jest jeszcze jedno „ale” – większość palących marihuanę (nawet po kilkanaście lat) nie wie, jak ona działa. Nie wie, że bardzo długo się metabolizuje, że znajduje się w organizmie siedem do dziesięciu dni u kogoś, kto zapalił pierwszy raz, a nawet do półtora, dwóch miesięcy u kogoś, kto pali częściej. Niektórzy sądzą i głoszą, że marihuana wykrywana jest w moczu, kiedy jest aktywna, a później jest już nieaktywna. Większej bredni nie słyszałem. Testy mają pewną czułość. Fakt, że test nie wykrył marihuany, nie oznacza, że jej w organizmie nie ma. Tetrahydrokannabinol (THC) odkłada się (i kumuluje) w komórkach lipidowych, czyli komórkach tłuszczowych, których najwięcej mamy w mózgu. W nich zanurzona jest cała nasza elektronika.

THC nie uszkadza wprawdzie połączeń międzyneuronowych (tak jak amfetamina czy kokaina, które mogą je trwale uszkodzić i spowodować zaburzenia psychiczne), lecz powoduje  zaburzenia przepływu informacji. Palacza marihuany można poznać po tym, jak się zawiesza – gdy coś opowiada, peroruje i nagle traci wątek (oczywiście każdemu z nas się to zdarza, lecz u niego to standard). Marihuana ma wpływ na kondycję psychiczną i sprawność fizyczną. Uszkadza płaty przedczołowe, które są odpowiedzialne za emocje, planowanie, organizację, empatię. Proces ich odtwarzania trwa wiele miesięcy. Dokładnie pokazuje to badanie SPECT (ang. single-photon emision computed tomography), czyli mapa aktywności mózgu.

Substancja psychoaktywna zawarta w marihuanie i haszyszu obecna jest w komórkach lipidowych naprawdę przez bardzo  długi czas. Zadzwonił kiedyś do mnie pacjent, który nie palił od pół roku: „Robert, nie wiem, co się stało. Byłem w saunie i wyszedłem z niej na czworakach! Jakbym był totalnie zjarany! Uwierz mi, ja naprawdę nie palę!”. Co się stało? Po prostu długi seans w wysokiej temperaturze spowodował aktywację odłożonych w lipidach złogów THC, które przeszły do krwioobiegu. Żadne testy nie wykazywały obecności marihuany w jego organizmie, ale ona wciąż w nim była. Więc chociaż po jakimś czasie marihuana jest niewyczuwalna, to nadal działa jak delikatny filtr oddzielający nas od rzeczywistego świata. Ja potrzebowałem 12 miesięcy, żeby wrócić do pionu. Przez 12 miesięcy uczyłem się funkcjonować na nowo, bo tyle mniej więcej trwa ten proces.

5 Ostatnio edytowany przez Jazzmine (2018-11-28 13:51:25)

Odp: Marihuana a miłość

Paliłam 8 lat. Codziennie. Rzuciłam 2 lata temu, bo mi sie zwyczajnie znudziło i nie miałam z tym najmniejszych problemów. Trawa nie działa w ten sposob, ze nagle nie panujesz nad tym co mówisz i urywa Ci sie film. Ja bym to zrzuciła bardziej na alkohol. To on wyzwala w ludziach najgorsze emocje i doprowadza do wielu tragedii.

Skoro Ci przeszkadza, ze maz pali a on sam niespecjalnie wie jak to uciąć, poleć mu terapie. Uzależnienie jak każde inne, choc z dwojga złego, mnie bardziej martwiłoby nadużywanie alkoholu w tym przypadku.

6 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2018-11-28 14:36:37)

Odp: Marihuana a miłość

Nie ma gorszego, czy lepszego nalogu.
Kombinacja THC+alkohol jest bardzo zla.


O nalogu alkoholowym wiemy dzis prawie wszystko. O THC wie sie powszechnie  mniej i wsrod konsumentow-obroncow  krazy wokol tego tematu wiele mitow i bajek. Malo kto wie, ze przy pewnych predyspozycjach THC moze wywolac ciezka psychoze. Moze- nie musi.
Tak jak naduzywanie alkoholu moze prowadzic do marskosci watroby- ale nie musi.
Ruska ruletka....
Porownanie naduzywania alkoholu do marihuany to liczenie sliwek z jablkami.

Znam alkoholikow, ktorzy z dnia na dzien przestali pic, bez terapii. Znam tez innych...
Znam konsumentow marihuany, ktorzy wprawdzie przestali jarac, ale przerzucili sie na mocniejsze produkty, bo zatesknili do rauszu....

NIE MA DOBREGO UZALEZNIENIA.

"Polec mu terapie" :-)
Na pewno sie zastosuje, na peeeeewno :-)


Tylko ULTIMATUM moze cos przyniesc.
Woz-przewoz.
Konsekwencja- nie idziesz na terapie- wypad.

Albo akceptacja i zycie z nacpanym i podpitym facetem, ojcem dziecka, glowa rodziny.
Wybor jak na razie nalezy do ciebie.

7 Ostatnio edytowany przez Jazzmine (2018-11-28 15:40:15)

Odp: Marihuana a miłość

Czy ktoś tutaj cokolwiek mowil o „dobrym uzależnieniu”? Napisałam, ze jest jak każde inne (w domyśle - zle, bo żaden nałóg nie jest dobry) ale z dwojga złego, mnie bardziej przerażają alkoholicy niz palacze. Wiecej zła widziałam spod ręki pijaka niz jaracza, wiec mam takie zdanie a nie inne. I owszem, uważam, ze niekiedy naprawdę wystarczy usiąść i porozmawiać, nakreślić problem. Od tego bym zaczęła, ale kazdy zrobi jak uwaza.
Nie musisz jarac zeby dostac psychozy. Ludzie, którzy tego nie robią, tez ich dostają. Tak samo pijąc, nie musisz byc zalanym dnem. Wszystko zalezy od człowieka, wiadomo. Jednak gdyby sie zagłębić w temat, to suma Summarum, alkohol niesie za sobą gorsze skutki.

Uświadom faceta o problemie i zasugeruj zeby poszukał pomocy, jesli sam nie jest w stanie zwalczyć nałogu. Obserwuj. A pozniej j.w - krótka piłka.

8 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2018-11-28 16:25:07)

Odp: Marihuana a miłość

Jazzmine, nie denerwuj sie:-)

Czytajac twoja odpowiedz potwierdzam moja teorie (=ktora nie jest z palca wyssana, bo pracuje  od 20 lat z uzaleznionymi) i powiem jeszcze raz:
obraz konsumenta marihuany jest w potocznym mniemaniu bledny.

Porownanie do alkoholowego zamroczenia jest tu zbedne.

Statystycznie rzecz biorac przecietny czlowiek widzial wiecej zamroczonych alkoholem, niz tych, ktorzy pala jointy.Co za tym idzie- widzi sie na co dzien w wiekszosci konsumentow alkoholu, ktorzy popelniaja przestepstwo, badz "tylko" rozrabiaja, a nie zamroczonych konsumentow marihuany.
I uwierz mi:
tak samo, jak bywaja grzeczni alkoholicy, ktorzy pija sobie w 4 scianach - bywaja tez i baaaardzo agresywni konsumenci marihuany, na ktorych THC nie  dziala otepiajaco czy uspakajajaco. Pod wplywem THC ludzie dokonuja strasznych czynow, uwierz mi.

A tu o liczbe i porownania nie chodzi.
Alkohol to jedno, a THC to drugie.

Chodzi o to, ze dziewczyna ma w domu JEDNEGO konsumenta, ktorego zachowanie rowniez TYLKO  po marihuanie jest naganne.
Czy jestes przekonana o tym, ze gdyby TYLKO jaral marihuane, to bylby z niego  fajny gosciu, a poniewaz dodatkowo pije, to cala wina jest po stronie alkoholu?
Nic bledniejszego.

Alkohol poteguje dzialanie THC; wspoldzialanie tych substancji psychoaktywnych w tym polaczeniu  jest jeszcze dokladnie nie poznane.
Jesli on pojdzie na terapie, to terapeuta uwzgledni caloksztalt konsumpcji.

9

Odp: Marihuana a miłość

Jestem daleka denerwowaniu sie:)

Podejrzewam, ze idąc ulica spotkam i palących, i pijących, i normalnych, rożnych.
Po palących po prostu niespecjalnie widac, ze sa pod wpływem, bo zachowują sie naturalnie, zaś człowieka pod wpływem alkoholu rozpozna sie bez problemu.

Znam sporo osób palących i swoje wnioski opieram na podstawie tego, co obserwuje w życiu. Nie widziałam jeszcze zeby człowiek był agresywny po marihuanie, zaś po alkoholu naoglądałam sie wielu nieciekawych akcji (nie w środowisku moich znajomych, lecz na ulicy, w klubie, gdziekolwiek).

Nie twierdze tez, ze codziennie palenie jest dobre. Ba, jest strasznie słabe. Sama spotykałam sie z facetem, ktory po jakimś czasie zaczął popalać i przeprowadziłam z nim rozmowę na temat tego, ze „raz na jakis czas ok, byle nie regularnie i nie codziennie”. Choc sama paliłam kiedys duzo i czesto, tak teraz tego nie robie i nie chciałabym, zeby moj partner nadużywał. Chodzi mi tutaj jedynie o to, ze ja stawiałabym bardziej na agresje wynikająca z upojenia alkoholowego aniżeli z zapalenia. Ide o zakład, ze gdyby sobie tylko zapalił, nie zachowywalby sie w ten sposob, a po alkoholu byłby nabuzowany tak samo.

Nie zmienia to jednak faktu, ze Dziewczyna ma problem i jedynym ratunkiem jest jak najszybsze działanie.

10 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2018-11-28 17:53:56)

Odp: Marihuana a miłość

Widzisz...ja widzialam juz wiele odpalow po marihuanie. I to typowe przymulone zachowanie, ktore JA WIDZE po 5 minutach rozmowy z konsumentem THC.
Zachowuja sie normalnie? bynajmniej!

Zachowanie po marihuanie jest zgola inne, niz po upojeniu alkoholowym. Chociaz ja rowniez widzialam agresywnych konsumentow THC.
Poniewaz ja z racji mojego zawodu jestem przeciwniczka kazdego uzaleznienia, nie bronie naduzywania alkoholu, zeby nie bylo. Wrecz przeciwnie.

Ale:
rozrabianie po alkoholu postrzegane jest jako "wybryk kawalerski".
Palenie marihuany, a przynajmniej jej nabywanie/handlowanie jest przestepstwem.
Skutki picia alkoholu (tzn.naduzywanie) sa juz dobrze poznane.
Palenie (albo konsumpcja w inny sposob) marihuany to jeszcze czarna magia dla wielu lekarzy i terapeutow (przynajmniej w Polsce).

Kombinacja THC-alkohol jest fatalna, wiadomo.

Ale gdyby nawet TYLKO palil marihuane, to nie jest to takie rozowe, jak ty to postrzegasz i opisujesz.

THC powoduje zmiany w mozgu, ktore sa czesto- przy pewnych uwarunkowaniach-nieodwracalne.
Widzialam wielu konsumentow, u ktorych po paru latach uzaleznienia tylko od THC rozpoznano psychoze, badz schizofrenie.

Do tego u konsumentow dochodzi fenomen flashback, ktorego u niepijacego alkoholika nie spotkasz.
Czyli:
alkoholik, ktory juz nie pije nie obudzi sie pewnego ranka pijany.
THC dziala tak, ze substancja gromadzi sie w komorkach lipidowych mozgu; moze zostac uaktywniona po dlugim czasie wskutek pewnych bodzcow zewnetrznych: goraczka, upal, migrena, duzy stres.
I bach!

Kolega nie pali juz dlugo, trzyma na rekach dzidzisia i dostaje odpalu.

Ja mysle, ze ty z prostej niewiedzy bagatelizujesz THC.

Poczytaj o tym.
Twoje doswiadczenia konsumentki mnie nie przekonuja.

Ja ich widze na co dzien.

11 Ostatnio edytowany przez Jazzmine (2018-11-28 18:54:57)

Odp: Marihuana a miłość

Ja jestem w stanie Ci przytoczyć ogrom sytuacji, w których ludzie po spożyciu marihuany, zachowywali sie normalnie, nigdy nie byli agresywni. Flashback? Po cięższych narkotykach owszem, jednak po trawie to bujda.

Nie zamierzam Cie do niczego przekonywać, niczego tez nie bagatelizuje, uważam jedynie, ze to skrajne demonizowanie trawy, podczas gdy sa duzo gorsze specyfiki dostępne na naszym rynku, ktore mozna zdobyć w bardzo prosty sposob. Nie wiem czy to wynika z niewiedzy czy tez moze po prostu z filtrowania informacji tylko tych, ktore Ci pasują.

W Polsce wszystko jest „czarna magia”, w krajach bardziej rozwiniętych, marihuana nie jest postrzegana w ten sposob. Przypadek? Nie sadze.

Skoro jest taka cienka linia pomiedzy marihuana a amfetamina, to człowiek, ktory spożyje szampana jest takim samym menelem jak ten, ktory opije sie denaturatem.

Na codzień obcuje z osobami, ktore sobie zapala i nigdy nie byłam świadkiem takich skrajnych przypadków, o których tu wspominasz. Każda z nas ma odmienne zdanie i jedna drugiej nie przekona, takze nie ma co sie licytować. Skończmy offtop, skupmy sie na temacie przewodnim postu.

12 Ostatnio edytowany przez paslawek (2018-11-29 00:15:37)

Odp: Marihuana a miłość
Jazzmine napisał/a:

Ja jestem w stanie Ci przytoczyć ogrom sytuacji, w których ludzie po spożyciu marihuany, zachowywali sie normalnie, nigdy nie byli agresywni. Flashback? Po cięższych narkotykach owszem, jednak po trawie to bujda.

Nie zamierzam Cie do niczego przekonywać, niczego tez nie bagatelizuje, uważam jedynie, ze to skrajne demonizowanie trawy, podczas gdy sa duzo gorsze specyfiki dostępne na naszym rynku, ktore mozna zdobyć w bardzo prosty sposob. Nie wiem czy to wynika z niewiedzy czy tez moze po prostu z filtrowania informacji tylko tych, ktore Ci pasują.

W Polsce wszystko jest „czarna magia”, w krajach bardziej rozwiniętych, marihuana nie jest postrzegana w ten sposob. Przypadek? Nie sadze.

Skoro jest taka cienka linia pomiedzy marihuana a amfetamina, to człowiek, ktory spożyje szampana jest takim samym menelem jak ten, ktory opije sie denaturatem.

Na codzień obcuje z osobami, ktore sobie zapala i nigdy nie byłam świadkiem takich skrajnych przypadków, o których tu wspominasz. Każda z nas ma odmienne zdanie i jedna drugiej nie przekona, takze nie ma co sie licytować. Skończmy offtop, skupmy sie na temacie przewodnim postu.

Najprawdopodobniej Jazzmine nie jesteś osobą uzależnioną i twoi znajomi pewnie też (co nie jest konieczne do życia smile ) .
Nawet jak palą sporo nie wiadomo czy się uzależnią czy nie.
Mało , który narkoman pali tylko i wyłącznie marihuanę ,zdecydowana spora część pali ,pije wciąga co jest dostępne i co jest pod ręką.
Nawet "czyści " heroiniści znani mi szybko podczas terapii przyznają że alkohol był istotnym elementem uzależnienia,to tylko zamiana środka ,bo prawdziwym problemem są chore emocje .

A przykład męża Autorki przypomina mi mnie i jest ewidentny jak nie będzie się leczył będzie coraz gorzej na moje oko.
Nawet jak odstawi sam alkohol to bardzo mało prawdopodobne że zostanie na stałe radosnym rastamanem ,nie musi być agresywny (co nie jest powszechne ale się zdarza) ,ale może być nieobecny w życiu rodziny.

U mnie w okresach alko i THC doszło parę razy do samookaleczeń ( nie byłem odosobniony w tym) to jest bardzo niebezpieczna mieszanka nie mniej , jak sama amfetamina którą też znam dobrze.Flashback po THC to nie bujda u narkomanów u osób nieuzależnionych może się nie zdarzać.W okresach wymuszonej "suchej"abstynencji nawet paromiesięcznych bez terapii nie jest lepiej z emocjami
Dla mnie i nie tylko to były okresy mordęgi,nie mniej dokuczliwe jak kace i zejścia dzień po.

Pozdrawiam

13 Ostatnio edytowany przez Jazzmine (2018-11-29 02:29:01)

Odp: Marihuana a miłość

Mysle, ze nie byłam uzależniona (choc paliłam codziennie przez 8 lat i moznaby pomysleć, ze powinnam) skoro sama z siebie z dnia na dzien po prostu przestałam, bo mnie to znudziło i uznałam, ze do zycia nie jest mi potrzebne. Nie pale od 2 lat i dobrze mi z tym wink Znam jednak spore środowisko palaczy i rzeczy, o których tutaj piszecie, sa dla mnie jakas abstrakcja, bo nigdy nie byłam świadkiem takich zachowań. W moim przekonaniu sa to ekstremalne przypadki, których jest naprawdę niewiele i nie skłanialabym sie tutaj ku temu, ze z mezem autorki od razu musi tak byc. Niemniej rownież jestem tego zdania, ze powinna to uciąć w zalążku skoro prowadzi do to jakichś dziwnych spięć miedzy nimi.

Mam nadzieje, ze maz autorki sie ogarnie i trzymam kciuki za to, by wszystko poszło dobrze.

14 Ostatnio edytowany przez paslawek (2018-11-29 02:29:26)

Odp: Marihuana a miłość
Jazzmine napisał/a:

Mysle, ze nie byłam uzależniona (choc paliłam codziennie przez 8 lat i moznaby pomysleć, ze powinnam) skoro sama z siebie z dnia na dzien po prostu przestałam, bo mnie to znudziło i uznałam, ze do zycia nie jest mi potrzebne. Nie pale od 2 lat i dobrze mi z tym wink Znam jednak spore środowisko palaczy i rzeczy, o których tutaj piszecie, sa dla mnie jakas abstrakcja, bo nigdy nie byłam świadkiem takich zachowań. W moim przekonaniu sa to ekstremalne przypadki, których jest naprawdę niewiele i nie skłanialabym sie tutaj ku temu, ze z mezem autorki od razu musi tak byc. Niemniej rownież jestem tego zdania, ze powinna to uciąć w zalążku skoro prowadzi do to jakichś dziwnych spięć miedzy nimi.

Oczywiste jest że to kwestia osobistych doświadczeń .
Gosia jest od 20 lat terapeutka i pracuje z uzależnionymi ,ja od 27 lat nie pije ,nie pale,nie wciągam byłem na terapiach
przez ten cały czas jestem w AA AN chodzę na mityngi poznałem setki ludzi i ich opowieści
To pewnie jest z nami trochę inaczej - nie wiem czy lepiej smile smile.
Ekstremalne przypadki nie co bardziej dzieją się w ukryciu w "domowym zaciszu".

15 Ostatnio edytowany przez Jazzmine (2018-11-29 02:33:35)

Odp: Marihuana a miłość

Zapewne tak smile Dobrze, ze z tego wyszedłeś skoro w ten sposob to na Ciebie wpłynęło.

Miejmy nadzieje, ze w/w małżonek jeszcze nie wciągnął sie na tyle, zeby nie mógł sie od tego oderwać bez większych problemów.

16 Ostatnio edytowany przez paslawek (2018-11-29 02:49:37)

Odp: Marihuana a miłość
Jazzmine napisał/a:

Zapewne tak smile Dobrze, ze z tego wyszedłeś skoro w ten sposob to na Ciebie wpłynęło.

Miejmy nadzieje, ze w/w małżonek jeszcze nie wciągnął sie na tyle, zeby nie mógł sie od tego oderwać bez większych problemów.

Coraz  więcej młodych i bardzo młodych ludzi od pewnego momentu widuje w AA AN i świetnie sobie dają rade w życiu
także dla męża Autorki nic straconego tylko pod warunkiem sięgnięcia dna i może dla niego tym dnem być utrata żony rodziny lub nawet zagrożenie utraty tak często się dzieje .
Zgadzam się z Tobą

17 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2018-11-29 09:44:06)

Odp: Marihuana a miłość

Powiem tylko tyle:
Flashback to nie bujda, pani...Wszechwiedzaca:-).
Przeczytaj uwaznie wywiad, ktory na poczatku dyskusji przytoczylam.

Rozmawialam wielokrotnie z palaczami marihuany; taka moja praca.
Pewien mlody czlowiek, ktory byl doswiadczonym, wieloletnim konsumentem THC pewnego razu przestal z dnia na dzien palic. Zakochal sie; dziewczyna postawila mu ultimatum.

Po prawie 3 miesiecznej abstynencji zabral wybranke na urlop do Grecji. Upal...40 stopni w cieniu. Uspiony mechanizm w obliczu wysokiej temperatury zadzialal: Dostal odpal i na golasa rozpierdzielil bar na plazy. zaznaczam, ze nie byl pod wplywem alkoholu, ani innych srodkow odurzajacych.
Ukochana byla przekonana, ze dalej pali.
On zaklinal sie w rozpaczy, ze jest clean.
Przyszli do mnie oboje.Na ratunek:-)
Mial po prostu flashback.
No ale ty wiesz lepiej, bo "palilas 8 lat".
Nie kazdy palacz sie uzaleznia (THC uzaleznia tylko psychicznie), nie kazdy alkoholik rozrabia, ba! nie kazdy, kto regularnie spozywa alkohol ulega uzaleznieniu.

Nikt nie wie, czamu tak jest.
Sa rozne teorie- jedna z nich to ta, ze niektorzy przejawiaja "osobowosc uzalezniajaca", inni nie.
Wplyw na to maja przemiany biochemiczne w korze mozgowej, ktore zalezne sa od danej konstytucji konsumenta.

PS Paslawek...jestes mocny gosciu. Podziwiam i trzymam kciuki.

18

Odp: Marihuana a miłość
paslawek napisał/a:

W okresach wymuszonej "suchej"abstynencji nawet paromiesięcznych bez terapii nie jest lepiej z emocjami
Dla mnie i nie tylko to były okresy mordęgi,nie mniej dokuczliwe jak kace i zejścia dzień po.

Moim zdaniem to właśnie te emocje są kluczem do tego że jedni się uzależniają a inni nie. Ludzie się uczą że na haju jest im dobrze i do tego dążą gdy jest im źle albo przeżywają rzeczy z którymi nie umieją sobie poradzić.
I tak mąż autorki dowiaduje się że będzie miał dziecko następuje przypływ emocji i robi to czego się nauczył czyli ucieka w alko i THC.

19

Odp: Marihuana a miłość
paslawek napisał/a:
Jazzmine napisał/a:

Zapewne tak smile Dobrze, ze z tego wyszedłeś skoro w ten sposob to na Ciebie wpłynęło.

Miejmy nadzieje, ze w/w małżonek jeszcze nie wciągnął sie na tyle, zeby nie mógł sie od tego oderwać bez większych problemów.

Coraz  więcej młodych i bardzo młodych ludzi od pewnego momentu widuje w AA AN i świetnie sobie dają rade w życiu
także dla męża Autorki nic straconego tylko pod warunkiem sięgnięcia dna i może dla niego tym dnem być utrata żony rodziny lub nawet zagrożenie utraty tak często się dzieje .
Zgadzam się z Tobą

q

Małżonek twierdzi, że bez nas (mnie i dziecka) będzie w końcu szczęśliwy i będzie mógł robić w końcu to co chce, czyli pić i palić ile się da!

To teraz z drugiej strony - nie pali od 2 dni, bo wszystko mu wyrzuciłam, a jeszcze nie zdążył skołować nowego asortymentu, chodzi wkurzony, przepocony, nie panuje nad sobą. Podpala stare czarne lufki....

20

Odp: Marihuana a miłość

To jak sobie wyobrażasz w tej sytuacji jeszcze maleńkie dziecko między Wami w tym wszystkim  sad ?

21

Odp: Marihuana a miłość
IsaBella77 napisał/a:

To jak sobie wyobrażasz w tej sytuacji jeszcze maleńkie dziecko między Wami w tym wszystkim  sad ?

Nie wyobrażam, aczkolwiek mam nadzieję, że się zmieni... Że powróci dawny on...
Poza tym on twierdzi, że to na bank nie jego,... Straszne to jest. Życzę mu, żeby kiedykolwiek znalazł tak wierną kobietę jak ja.

22

Odp: Marihuana a miłość
syiwusia93 napisał/a:

Byłam ponad pięć lat z człowiekiem który palił, nie wchodząc w szczegóły powiem tylko, że na Twoim miejscu bym powiedziała odwyk, terapia albo Ty i dziecko, choć tak zapewne nic nie da, będzie się jedynie lepiej krył. Uciekaj. Powodzenia

Jakie są Twoje doświadczenia z takim człowiekiem?

23

Odp: Marihuana a miłość

ekspreymenty z narkotykami mogą prowadzić do różnych lęków i fobii. Znam to i wiem co mówię.
Ja paliłam swego czasu i zaczęłam bać się wielu rzeczy które wcześniej nie sprawiały problemów, np. wody w morzu, tlumów w centrach handlowych. Miewam ataki lękowe...

24

Odp: Marihuana a miłość
rukola90 napisał/a:
IsaBella77 napisał/a:

To jak sobie wyobrażasz w tej sytuacji jeszcze maleńkie dziecko między Wami w tym wszystkim  sad ?

Nie wyobrażam, aczkolwiek mam nadzieję, że się zmieni... Że powróci dawny on...
Poza tym on twierdzi, że to na bank nie jego,... Straszne to jest. Życzę mu, żeby kiedykolwiek znalazł tak wierną kobietę jak ja.

Nie chciałabym Cię urazić, ale on i jego przyszła kobieta, to ostatnia rzecz o jakiej powinnaś teraz myśleć.
A także jego zmiana. Jeśli Twój stan nie jest dla niego podstawą, motywacją do zmiany, to naprawdę nie wiem co mogłoby nią być ...
Wierzysz w gruszki na wierzbie czekając na jego zmianę.

Jesteś w ciąży, spodziewasz się dziecka.
I potrzebny jest Ci TERAZ - spokój, stabilizacja emocjonalna, wsparcie.
Im szybciej zadbasz o to, tym lepiej będzie wtedy kiedy dziecko przyjdzie na świat.

25

Odp: Marihuana a miłość

Ze masz nadzieje i wierzysz, ze on sie zmieni, jest w twoim stanie normalne.
Ale ja mam watpliwosci, ze cos sie zmieni.
Z przerazeniem przeczytalam, ze on wypiera sie ojcostwa.Nie kladz kazdego jego zachowania na karb uzywek.
Cos mi sie wydaje, ze to zwykly dran i cienki Bolo.

Moze cie te slowa dotkna, ale ja tego jakos inaczej nie widze.
Postaw mu ultimatum, ze odejdziesz, jesli on nie pojdzie na terapie.
Zacznij ewentualnie przemysliwac sprawe ewakuacji.
Mozesz go wywalic w razie czego?
Jak z twoimi finansami?
Czyje to jest locum?
Masz w zapleczu rodzine, mame, ktora ci pomoze?

26

Odp: Marihuana a miłość

Zrzucanie całego jego paskudnego zachowania na używki jest kiepskim pomysłem. Mnie sie wydaje, ze to zwykły gnojek i tyle, a używki to tylko gwóźdź do trumny.
Pomysl w tej chwili o swoim dziecku. Chciałabyś, zeby wychowywało sie w takiej atmosferze?
Ok, nie pali. Jednak to, co mówi, jest naprawdę podle i ja ze względu na to, na jakis czas bym sie od niego zwyczajnie odcięła.

27

Odp: Marihuana a miłość
Jazzmine napisał/a:

Ja jestem w stanie Ci przytoczyć ogrom sytuacji, w których ludzie po spożyciu marihuany, zachowywali sie normalnie, nigdy nie byli agresywni. Flashback? Po cięższych narkotykach owszem, jednak po trawie to bujda.

Nie zamierzam Cie do niczego przekonywać, niczego tez nie bagatelizuje, uważam jedynie, ze to skrajne demonizowanie trawy, podczas gdy sa duzo gorsze specyfiki dostępne na naszym rynku, ktore mozna zdobyć w bardzo prosty sposob. Nie wiem czy to wynika z niewiedzy czy tez moze po prostu z filtrowania informacji tylko tych, ktore Ci pasują.


Skoro jest taka cienka linia pomiedzy marihuana a amfetamina, to człowiek, ktory spożyje szampana jest takim samym menelem jak ten, ktory opije sie denaturatem.

Na codzień obcuje z osobami, ktore sobie zapala i nigdy nie byłam świadkiem takich skrajnych przypadków, o których tu wspominasz. Każda z nas ma odmienne zdanie i jedna drugiej nie przekona, takze nie ma co sie licytować. Skończmy offtop, skupmy sie na temacie przewodnim postu.

Jazzmine, opierasz swoją opinię na swoich jednostkowych doświadczeniach - to Ty filtrujesz te informacje, które Ci pasują. Ja jednak bardziej wierzę Gosi, która z uzależnionymi pracuje. Do tego dochodzi fakt, ze samej u siebie pewnie ciężko Ci dostrzec pewne rzeczy.

To, że są gorsze specyfiki nie czyni trawy nieszkodliwą i dobrą.

Osobiście znam człowieka, który wylądował na ponad 3 miesiace w psychiatryku właśnie z psychozą. Do szpitala trafił, gdy ktś wezwał policję - nie wiem, czy policja go przywiozła, cy wezwali pogotowie. On nawet juz podleczony nie miał żadnego wglądu, żadnej refleksji nad własną sytuacją. Według niego to ludzie, którzy wezwali policję zachowali się nieodpowiednio bo on nic złego ani dziwnego nie robił. Chłopak 21 lat.

Co do alkoholików: jaka jest różnica co się chla? Istnieje cała grupa tzw high functioning alkoholics, i to są generalnie ludzie mający dobre stanowiska, zarobki, piją dobre alkohole, ale to nie zmienia faktu, że są alkoholikami, którzy bez alkoholu nie funkcjonują. To, co piją jest drugorzędne. Jeśli pijesz szampana codziennie, to jesteś pijaczka, tak samo jakbyś piła tanie wino. Nie czyni to takiego alkoholika lepszym od tego, który pije tańszy alkohol. Tak samo wymaga leczenia. A i taki stan picia tylko eleganckich alkoholi długo nie trwa i bez leczenia człowiek się stacza i zaczyna pić co popadnie.

Mąż autorki ma problem i autorka powinna zrobić wszystko, by ktoś taki nie miał dostępu do dziecka. Nie można powierzyć opieki nad niemowlęciem osobie, której myślenie jest upośledzone przez THC czy alkohol.

28

Odp: Marihuana a miłość
rukola90 napisał/a:

Małżonek twierdzi, że bez nas (mnie i dziecka) będzie w końcu szczęśliwy i będzie mógł robić w końcu to co chce, czyli pić i palić ile się da!

To teraz z drugiej strony - nie pali od 2 dni, bo wszystko mu wyrzuciłam, a jeszcze nie zdążył skołować nowego asortymentu, chodzi wkurzony, przepocony, nie panuje nad sobą. Podpala stare czarne lufki....

Nie dziwi mnie ani jedno, ani drugie. Osoba uzależniona WSZYSTKO podporządkuje nałogowi. Ty będziesz dla niego dobra, dopóki nie będziesz mu w niczym przeszkadzać, ale teraz zabrałaś coś, co jest dla niego NAJWAŻNIEJSZE, stąd wybuch agresji. Być może Cię to przerazi, ale on w takiej chwili naprawdę Cię nienawidzi. Niestety w miarę postępu uzależnienia Ty będziesz coraz miej ważna, a w hierarchii wartości coraz bardziej swoją pozycję umacniać będą trawka, alkohol i co tam jeszcze do tego dojdzie.

rukola90 napisał/a:

Zaczął palić regularnie marihuanę i wcale się z tym nie krył.

To był ten moment, kiedy powinnaś była ostro i stanowczo reagować. To właśnie wtedy była największa szansa, że się jeszcze opamięta. Niestety z każdym wypalonym jointem, zwłaszcza w połączeniu z alkoholem, te szanse coraz bardziej maleją i nie wiem czy przypadkiem on już nie jest na tym etapie, że musi sięgnąć dna, aby móc się od niego odbić.

Ogólnie sytuacja, w której się znalazłaś, jest parszywa, bo powinnaś mieć spokój, wsparcie, poczucie bezpieczeństwa, tymczasem otrzymujesz tego dokładne przeciwieństwo. To co mogę Ci poradzić, to abyś myślała przede wszystkim o sobie i o dziecku, nie dając się wciągnąć w tę grę, w którą on gra. To on się uzależnił i to on musi się z tego wyrwać, Ty możesz mu pomóc wyłącznie wtedy, gdy będziesz postępować mądrze, w tym pozwolisz ponosić wszelkie konsekwencje wszelkich działań i zachowania, również, a może przede wszystkim, w stosunku do Ciebie. Pamiętaj przy tym, że ogromnie ważne jest, aby nałóg pociągnął za sobą jak najmniej ofiar. Tylko tyle i aż tyle.

29 Ostatnio edytowany przez Jazzmine (2018-12-05 00:59:33)

Odp: Marihuana a miłość
CatLady napisał/a:
Jazzmine napisał/a:

Ja jestem w stanie Ci przytoczyć ogrom sytuacji, w których ludzie po spożyciu marihuany, zachowywali sie normalnie, nigdy nie byli agresywni. Flashback? Po cięższych narkotykach owszem, jednak po trawie to bujda.

Nie zamierzam Cie do niczego przekonywać, niczego tez nie bagatelizuje, uważam jedynie, ze to skrajne demonizowanie trawy, podczas gdy sa duzo gorsze specyfiki dostępne na naszym rynku, ktore mozna zdobyć w bardzo prosty sposob. Nie wiem czy to wynika z niewiedzy czy tez moze po prostu z filtrowania informacji tylko tych, ktore Ci pasują.


Skoro jest taka cienka linia pomiedzy marihuana a amfetamina, to człowiek, ktory spożyje szampana jest takim samym menelem jak ten, ktory opije sie denaturatem.

Na codzień obcuje z osobami, ktore sobie zapala i nigdy nie byłam świadkiem takich skrajnych przypadków, o których tu wspominasz. Każda z nas ma odmienne zdanie i jedna drugiej nie przekona, takze nie ma co sie licytować. Skończmy offtop, skupmy sie na temacie przewodnim postu.

Jazzmine, opierasz swoją opinię na swoich jednostkowych doświadczeniach - to Ty filtrujesz te informacje, które Ci pasują. Ja jednak bardziej wierzę Gosi, która z uzależnionymi pracuje. Do tego dochodzi fakt, ze samej u siebie pewnie ciężko Ci dostrzec pewne rzeczy.

To, że są gorsze specyfiki nie czyni trawy nieszkodliwą i dobrą.

Osobiście znam człowieka, który wylądował na ponad 3 miesiace w psychiatryku właśnie z psychozą. Do szpitala trafił, gdy ktś wezwał policję - nie wiem, czy policja go przywiozła, cy wezwali pogotowie. On nawet juz podleczony nie miał żadnego wglądu, żadnej refleksji nad własną sytuacją. Według niego to ludzie, którzy wezwali policję zachowali się nieodpowiednio bo on nic złego ani dziwnego nie robił. Chłopak 21 lat.

Co do alkoholików: jaka jest różnica co się chla? Istnieje cała grupa tzw high functioning alkoholics, i to są generalnie ludzie mający dobre stanowiska, zarobki, piją dobre alkohole, ale to nie zmienia faktu, że są alkoholikami, którzy bez alkoholu nie funkcjonują. To, co piją jest drugorzędne. Jeśli pijesz szampana codziennie, to jesteś pijaczka, tak samo jakbyś piła tanie wino. Nie czyni to takiego alkoholika lepszym od tego, który pije tańszy alkohol. Tak samo wymaga leczenia. A i taki stan picia tylko eleganckich alkoholi długo nie trwa i bez leczenia człowiek się stacza i zaczyna pić co popadnie.

Mąż autorki ma problem i autorka powinna zrobić wszystko, by ktoś taki nie miał dostępu do dziecka. Nie można powierzyć opieki nad niemowlęciem osobie, której myślenie jest upośledzone przez THC czy alkohol.


Nie opieram swojej opinii na jednostkowych doświadczeniach, bo znam całe gro ludzi, którzy pala. Jedni mniej, drudzy wiecej. U żadnej z tych osób nie zaobserwowałam objawów psychozy czy tego typu zachowań. Siebie rownież znam na tyle i mam świadomość, ze wiedziałabym, gdyby takie stany miały miejsce. Nie zamierzam nikogo przekonywać do niczego, mowię jedynie o swoich doświadczeniach. Nie musisz sie ze mną zgadzac, zaakceptuj po prostu, ze mam inna opinie na ten temat.

Chłopak dostaje psychozy nagle na wakacjach. Ok, ok. Czytając artykuł z psychiatra, ktory wypowiadał sie w temacie Magdaleny Żuk (ta, co zgineła w Egipcie) mowil, ze podczas pobytu w krajach, gdzie jest bardzo gorąco, mozna dostac ataku psychozy, bo dochodzi do jakichś zmian w mozgu w wyniku wysokiej temperatury (poszukam tego artykułu, wrzuce go tutaj). I tutaj ciekawostka - wcale nie trzeba zażywać narkotyków by tak sie stało. Wiec zapytam wprost: zrobiono jakieś badania wskazujące na to, ze ten człowiek dostał ataku psychozy w wyniku odkładania sie rożnych substancji w mozgu podczas spożywania marihuany? Czy wszystko opiera sie na domniemaniach?

Zastanawiające jest tez to, ze w krajach, gdzie maja większe pojęcie o trawie, nie jest ona zabroniona i w ten sposob piętnowana.

Nikogo nie zamierzam w ten sposob namawiać do palenia. Ba, jestem za tym, by męża autorki tego postu jak najszybciej odciac od palenia. Sama nie pale i zdecydowanie lepiej mi z tym, bo zwyczajnie nie jestem taka zamulona. Jednak moje zdanie w tej materii rozni sie od waszego.

30 Ostatnio edytowany przez paslawek (2018-12-05 02:14:06)

Odp: Marihuana a miłość
Jazzmine napisał/a:

Zastanawiające jest tez to, ze w krajach, gdzie maja większe pojęcie o trawie, nie jest ona zabroniona i w ten sposob piętnowana.

U nas też mają pojęcie - polityka inna nasi czekają na ostateczne coś,zresztą mają to w d.....,a światowe tendencje zmienne są.
To temat na inny wątek.
Autorce pewnie niewiele pomoże jak marihuana będzie legalna.
Dla mnie może sobie być analogicznie jak alkohol.
Z drugiej strony konflikt z prawem dla narkomana może być takim dnem i szansą na zmianę leczenie,tylko traktowanie wszystkich jak potencjalnych przestępców i groźnych narkomanów jest nie w porządku.
Penalizacja prohibicja okazują się bardzo mało skuteczne.
Moja żona może palić i pić alkohol bo nie jest uzależniona.
Jeszcze inaczej patrzy na to matka uzależnionego od THC 18 latka takiego już baaardzo dorosłego.

31

Odp: Marihuana a miłość

W punkt, o to mi wlasnie chodzi, ze nie kazdy palacz musi od razu byc skończonym narkomanem, ktory w przyszłości bedzie miał jakieś problemy natury psychicznej. A takie mam poczucie czytając to wszystko tutaj, demonizowanie na przykładzie naprawdę skrajnych przypadków.

Zeby nie było, ja rownież jestem przeciwna regularnemu, częstemu paleniu. Jednak z nieco innych powodów po prostu, trawa zamula najczesciej, nie oszukujmy sie. W takiej osobie rzadko kiedy ma sie kompana do rożnych innych, ciekawszych atrakcji wymagających podniesienia tylka z kanapy.

Skoro maz autorki ma taki problem, niech z nim porozmawia, niech go nawet na ta terapie pogoni jesli nie da rady sam. Po prostu niech działają razem!

Zreszta... autorka zamilkła dawno temu, wiec w sumie bez sensu sie tu produkujemy.

32 Ostatnio edytowany przez kamiloo86 (2020-12-15 02:12:14)

Odp: Marihuana a miłość

bardzo ciekawy temat, super wypowiedzi, myśle że Ważny dla wielu ludzi, bez wzgledu na to jak palenie oddzialuje na ludzi, widac ze sie upowszechnia, staje sie coraz wiekszą modą, w niektorych srodowiskach jest wrecz dowodem na przynaleznosc do pewnej grupy, palą czesto ludzie ktorzy sie czują w jakis sposob wyrzutkami jak samozwancza elita, a takze zwykli, przecietni ludzie, ja sie wywodze z kryminogennego srodowiska, w takim sie wychowywalem, nie z wyboru ale z faktu narodzin, po wielu traumach i problemach calkiem niezle naprostowalem swoje zycie i teraz jestem po 2 stronie lustra, niemniej przez ten dualizm mojego zycia i wszelkie doswiadczenia wiem ze w wiekszosci wypadkow bo zawsze zdarzaja sie wyjątki, nałog stanie sie w jakis sposob szkodliwy dla czlowieka, widzialem to na dole w bieda post robotniczej dzielnicy, jak i w swiecie ludzi sukcesu, takich ktorych stac na wszystko. Z jakis powodow Marihuana obecnie staje sie swietym obrazkiem, w ktory nie nalezy uderzac, bez watpienia jej lecznicy charakter w przypadku okreslonych chorob, nalezy wspierac i dotowac ale czy poza tym aspektem na prawde musimy po to siegac? jak ktos to zrobi to jego wybór, wiadomo ze w obecnych czasach nabycie takiego produktu nie jest problemem, a przeciez nic nie smakuje tak jak ''zakazany owoc'' , niemniej obserwujac rozne srodowiska i obrazy ludzi to nie etykietujac absolutnie nikogo to widze jednak ze nie sama marihuana jest problemem ale powod dla ktorego po nią ludzie siegają, 90% ludzi ktorych znam i palą to osoby w jakis sposob odrzucone, samotne, majace problem z nadmiarem stresu czy obowiazkow, majac nadmiar mozliwosci i potrzebujace dodatkowej stymulacji albo wyciszenia, zanim ktoś zapali to moze najpierw powinien sam sobie odpowiedziec czemu to robi? bo czemu ludzie uprawiaja hazard, pija alkohol to przeciez doskonale wiemy, ale w przypadku marihuany to troche temat mam wrazenie niezbadany

33

Odp: Marihuana a miłość

Czy to marihuana, czy alkohol, czy coś innego, tak naprawdę przyczyny są bardzo podobne. Uzależniamy się, bo cierpimy, a substancja, czy nałogowe zachowanie daje chwilową ulgę w tym dyskomforcie.
Niestety sami nie jesteśmy w stanie dostrzec przyczyn swojego wewnętrznego  cierpienia, albo inaczej - odczuwamy, kiedy chcemy czegoś nie czuć lub przed czymś uciec. 
Nauczyliśmy się stosować różne strategie, które do któregoś momentu się sprawdzają, więc je powtarzamy. Ale gdy te strategie zawodzą, bo zmienia się np. nasza sytuacja życiowa, do nowych problemów stosujemy stare schematy życia emocjonalnego, co często nie działa.
Więc najczęściej intensyfikujemy stare działania, co może trochę pomóc, ale nie daje spokoju. Zostajemy więc w potrzasku miedzy lękiem zmiany, a dyskomfortem życia, bez narzędzi i doświadczenia życia inaczej.
Dlatego tak trudno jest komuś pokazać, że można inaczej, gdy jest się w jakimś trudnym momencie swojego życia.
To dotyczy osób używających substancji psychoaktywnych, osób z nimi żyjącym, ale też osób "zdrowych".
Gdy lęk bycia w dyskomforcie przeważy lęk przed zmianą, jest szansa na zmianę. Ale podjęcie decyzji nierzadko trwa niestety lata.

Posty [ 33 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Marihuana a miłość

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024