Cześć dziewczyny ! Postaram się opisać to co się wydarzyło ostatnio w moim życiu. Sama nie wiem co robić więc mam nadzieję, że jesteście w stanie mi pomóc albo chociaż dać do myślenia.
Jestem z niesamowitym facetem od 5 lat. Były gorsze i lepsze chwile w naszym związku. Jednak doszliśmy do takiego momentu w naszym wspólnym życiu, ze było nam cudownie. Byłam najszczęśliwszą osoba na świecie i nikt nie mógł tego zepsuć. Półtora roku temu dostałam pierścionek- wspaniały wymarzony ! Zaczęliśmy planować ślub, wielkie szczęście ! Naprawdę byłam pewna, ze nic się nie zmieni. w życiu nie byłam szczęśliwsza i pewna tego czego chce w życiu. Ostatnie marzenie przed ślubem wyjechać do Ameryki ! Mieliśmy zrobić to razem miało być cudownie najlepsze wakacje w życiu. Miesiąc przed on się wycofał powiedział, ze on się tam nie będzie czuł jedz sama. Po długich rozmowach przemysleniach wyszło okej jadę ! Kochamy się tak mocno, że nic nie może się stać. Wyjechałam. Przeżyłam najlepsze wakacje mojego życia, poznałam wspaniałych ludzi i okazało się że nie chce wracać do Polski . Wróciłam i nic nie czuję patrzę w jego oczy i nic ! Nie mam ochoty na przytulanie, dotyk, na cokolwiek. i tu kłania się pytanie czy te parę miesiącu rozłąki mogły sprawic, ze przestałam kochać ? Ślub zbliża się wielkimi krokami ! A ja nie wiem co robić. Chce jeszcze raz wyjechać i tylko to mi chodzi po głowie. Rozmawiałam z nim na ten temat powiedziałam co czuje. Powiedział, ze kocha mnie nad życie i da mi czas na poukładanie sobie wszystkiego bo kocha mnie nad życie i nie wyobraża sobie go beze mnie. I tu zaczyna się moja rozsterka bo wiem że mam najcudowniejszego faceta na świecie i ze kocha mnie nad życie i ze nigdy nie znajdę takiego drugiego. A z drugiej strony on nie lubi podrozowac, więc nie będę mogła spełniać swoich marzeń ( ale przecież mogę znaleźć inne marzenie). Każdego ranka budzę się i mówię sobie że to nie możliwe żebym przestała kochać i z całego serca chce odwzajemnic uczucie, ale jak tylko spojrzę na niego to nic kompletnie nic nie czuję ! Tylko mi go szkoda ! Może po prostu to strach przed zobowiązaniem na całe życie ? Albo zachłyśnięcie się życiem, którego nie znałam ? Nie wiem co robić zostać z nim ? Czy jednak żyć chwilą i spełniać siebie ? A jak będę żałować to nie ma już odwrotu ? Proszę wyraźcie swoją opinię na ten temat ...
2 2018-11-26 00:10:23 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-11-26 00:14:41)
W mojej opinii nie można przestać kochać. Miłość daje ten komfort, że trwa wiecznie. Czasem nie można z kimś być.
To nie była miłość, lecz inne pozytywne emocje- minęły po prostu. Miłość to nadużywane pojęcie.
Mogło być zauroczenie, fascynacja, przywiązanie, które się "odwiązało" pożądanie które wygasło..:)
Najważniejsze, że miałaś odwagę być szczera. Teraz niech On zdecyduje, czy mu to wystarczy do małżeństwa. I ty przemyśl czy Tobie wystarcza.
Może go pokochasz, może nie.. A jeśli zgasło i pożądanie, to nie ma na czym budować.
Miłość daje ten komfort, że trwa wiecznie.
Skąd ten pomysł, że miłość trwa wiecznie?
Miłość daje ten komfort, że trwa wiecznie.
Serio?
Ela210 napisał/a:Miłość daje ten komfort, że trwa wiecznie.
Skąd ten pomysł, że miłość trwa wiecznie?
Bo to coś ze środka, nie z zewnątrz. Nie do pomylenia.
Autorko, moim zdaniem kochasz go, ale widocznie podróże kochasz bardziej albo inaczej - bardziej kochasz siebie niż jego.
Ja Ciebie trochę rozumiem bo sama mam ten problem - jestem tzw "powsinogą", od lat zahaczam się - mieszkam, pracuję w różnych miastach, zawsze też sporo podróżowałam. W związku z tym lubiłam być singielką, nie musiałam byc zależna od nikogo. Dziś mam faceta, który wiem, że nie ruszy się nigdy z miasta w którym mieszka. Jestem trochę rozerwana więc pomiędzy marzeniem o mieszkaniu na Alasce, a mieszkaniu w Cebulandii
U Ciebie kolejność była odwrotna i podróże są tą świeższą miłością, silniejszą. Zastanów się po prostuj czego w życiu chcesz.
7 2018-11-26 09:24:51 Ostatnio edytowany przez Mrooz (2018-11-26 09:25:30)
Droga autorko. Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości to zrezygnuj ze ślubu. Lepiej żeby się to rozpadło teraz niż za kilka lub kilkanaście lat. Sprawisz mu tym ból, ale to będzie nic w porównaniu do bólu porzucenia po kilku(nastu) latach małżeństwa. Znam to niestety z autopsji. Żona odchodzi ode mnie po 9latach małżeństwa.
To podobny przypadek jak z miłością licealistów. Bardzo się kochamy. Wyznajemy miłość dozgonną. A gdy przyjdzie czas studiów, zmienia się perspektywa i ten związek okazuje się za ciasny.
Co do twierdzenia Eli210. Nie przesadzajcie z tą miłością dozgonną. Mądry człowiek rzekł, żeby cokolwiek o życiu rozsądnego powiedzieć, trzeba położyć się do trumny. To jest jako taka perspektywa.
Balin, ja po prostu twierdzę że ludzie naduzywają tego słowa.I nie każdy potrafi kochać. Nawet zaryzykuję twierdzenie że obustronna miłosc w malzenstwie to nic częstego. A jednak wiekszosc chce założyć rodzinę.
Nie wierzę w dozgonną miłość. Podstawowym założeniem takiej miłości byłaby totalna niezmienność ludzkich uczuć i brak umiejętności odpowiadania na bodźce. Ludzie się zmieniają, wpływają na siebie, są doświadczani przez sytuacje zewnętrzne- byłoby dziwne jakby ich relacje się nie zmieniały.
Autorce radzę odłożyć ślub na kołek i dobrze zorientować się w tym czego faktycznie w życiu chce.
Wszystko w tym świecie wygasa niepodtrzymywana. Od reakcji w głębi gwiazdy po najgorętsze uczucia: miłość i nienawiść. Miłość podtrzymuje się myśląc w perspektywie "my". Ty w tej chwili myślisz w perspektywie "ja" i czujesz, że to dla Ciebie najważniejsze.
Zakończ tą relację i ścigaj marzenie. Może się rozbijesz po drodze ale przynajmniej nie będziesz oskarżać partnera że był Ci kotwicą.
Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka.
Autorko, moim zdaniem kochasz go, ale widocznie podróże kochasz bardziej
albo inaczej - bardziej kochasz siebie niż jego.
Ja Ciebie trochę rozumiem bo sama mam ten problem - jestem tzw "powsinogą", od lat zahaczam się - mieszkam, pracuję w różnych miastach, zawsze też sporo podróżowałam. W związku z tym lubiłam być singielką, nie musiałam byc zależna od nikogo. Dziś mam faceta, który wiem, że nie ruszy się nigdy z miasta w którym mieszka. Jestem trochę rozerwana więc pomiędzy marzeniem o mieszkaniu na Alasce, a mieszkaniu w Cebulandii
U Ciebie kolejność była odwrotna i podróże są tą świeższą miłością, silniejszą. Zastanów się po prostuj czego w życiu chcesz.
Podróże to nie do końca nowość w moim życiu. były one zawsze najpierw z rodzicami później z narzeczonym, ale zawsze to były najdłużej niz dwa tygodnie, jednak bardzo często zdążały się wypady do 5 dni za granicę. Jednak to był pierwszy długi wyjazd i pierwszy raz od 5 lat czas spędzony bez niego. Myślałam że bez niego sobie nie poradzę. A tu się okaazuje, że w ogóle nie tęskniłam przez te 3 msc. Sama się dziwię dlaczego to się stało i jak to w ogóle możliwe, że po tylu latach razem patrzę w jego oczy i nic kompletnie nic tam nie widze.
Kochać to czasownik chcesz to kogoś kochasz traktujesz go odpowiednio . Patrząc na kogoś to czuć możesz co najwyżej pożądanie lub inne doznania estetyczne jak jesteś wystarczająco blisko to czujesz zapach.
Zastanów się co właściwie się zmieniło że nie chcesz już go kochać. Uświadomiłaś sobie że perspektywa dalszego całego życia z nim to nie koniecznie to co byś chciała. Gdy byłaś na wakacjach to byłaś nimi zachwycona nowe rzeczy nowe doznania wróciłaś i widzisz szarą rzeczywistość w której jest on i już nie wydaje się taki atrakcyjny.
Teraz kalkulujesz co będzie dla Ciebie lepsze. Skoro raz pojechałaś sama na wycieczkę to czy będąc mężatką nie mogła byś tego powtórzyć? Wiesz że na następny wyjazd on nie da się namówić ?
Rozterki czy go kochasz czy nie bardziej uczciwie będzie zamienić na to czego chcesz i jak ma to twoje życie z nim lub bez niego wyglądać. Przecież możecie negocjować.
Milosc trwa wiecznie? a to sie dowiedzialam....fiu...fiu...fiu...
Prawda wyjeta z zeszytow, takich, do ktorych wpisywalismy sie w podstawowce.
Zlote Mysli sie na taki zeszycik mowilo.....
Podróże to nie do końca nowość w moim życiu. były one zawsze najpierw z rodzicami później z narzeczonym, ale zawsze to były najdłużej niz dwa tygodnie, jednak bardzo często zdążały się wypady do 5 dni za granicę. (
to nie podróże tylko wycieczki.