Partner z cukrzycą i depresją - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Partner z cukrzycą i depresją

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 4 ]

1

Temat: Partner z cukrzycą i depresją

Cześć.

W bardzo telegraficznym skrócie:

Ja- 36 lat , DDA w trakcie terapii grupowej i antydepresyjnej (leki). Całkiem nieźle już sobie ze sobą radzę. Jestem aktywna, pracuję w mediach, mam mnóstwo hobby i zainteresowań. Własne mieszkanie, niezależna.

On- 40 lat, DDD, ale bez świadomości wagi problemów. Czułe i wrażliwe serce pod pancerzem silnego faceta. Epizody depresyjne w przeszłości. Kiedyś bardzo aktywny, dziś wręcz przeciwnie.  Cukrzyca typu 1 od 12 r.z.

Jesteśmy razem 9 mcy. On jest w trakcie bardzo ważnego dla niego projektu w pracy, właściwie cały czas pracuje, czasu dla siebie brak. Od początku mówił mi, że za często nie będziemy się spotykać, dopóki projekt się nie skończy.

Mimo zajętości i mega zmęczenia, dzwoni do mnie 2 razy dziennie, długo rozmawiamy, widujemy się raz na tydzień, czasem coś robimy (kolacja, spacer po zoo itp), czasem siedzimy u mnie.

Pierwszy facet w moim życiu, w którym się zakochałam (a mam na koncie parę zwiazków w tym ośmioletni bez miłości z mojej strony).

Ale jego brak czasu i energii z czasem zaczął mnie złościć. Widzimy się raptem na parę godzin w tygodniu. Z czasem zaczęło być dla mnie za mało. Proponowałam różne aktywności, wyjazdy, ale przeważnie słyszałam, że pracuje w weekend albo jest zbyt zmęczony.

Zaproponowałam, żeby 1 niedziela w miesiącu była cała dla nas. Plan nie wypalił, bo jemu zawsze coś wypada.

Ostatnio z frustracji nie wytrzymałam. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego 1 niedziela w miesiącu to taki problem. Mamy za sobą bardzo poważną rozmowę. Oto co usłyszałam:

"Mam depresję. Nie wyrabiam w robocie, mój poziom stresu i zmęczenia już dawno osiągnął poziom nie do zniesienia. W weekendy najchętniej bym spał, nie mam siły na aktywność od rana. Jestem wrakiem i kiepskim partnerem. Faceci z cukrzycą żyją krócej, za 10 lat widzę siebie na wózku bez nogi, pod aparatem do dializy, albo ślepego. Palę 2 paczki dziennie, w przeszłości sporo piłem,  nie oszczędzałem się. Nie robię regularnie badań, bo panicznie się boję, że lekarz coś mi znajdzie. Jak z kimś takim budować przyszłość? Lepiej, żebym się od ciebie odsunął, żeby cię nie krzywdzić."

Przez 1 dzień niby "zerwaliśmy ze sobą", choć takie słowa nigdy nie padły wprost. Ale ja doszłam do wniosku, że skoro po raz pierwszy zakochałam się w mężczyźnie (do tej pory moje związki były "chłodne", bo chciałam chronić się przed zranieniem, nigdy nikogo nie kochałam tak naprawdę, jestem w trakcie terapii DDA i dopiero uczę się poruszać w tej dziedzinie swojej emocjonalności), a kocha się w zdrowiu i chorobie, to go nie zostawię. Nie mogę. Nie chcę.

Wiem, jak on się czuję. Sama od lat biorę antydepresanty i jestem pod kontrolą psychiatry. Rok temu nie chciało mi się żyć, nie widziałam żadnego światełka w tunelu, czułam, że nikt nigdy mnie nie pokocha, ani że ja nikogo nie pokocham, bo moje serce jest puste. Przy M. czuję się kochana, bo wiem, że mimo bardzo złego samopoczucia, on daje z siebie tyle, ile moze. Słucha mnie. Spełnia moje prośby w miarę możliwości. Nie zotawia mnie, gdy jest mi źle.  Ja chcę mu pomóc.

I tu zaczynają się schody- jak pomagać, żeby nie przesadzić? Na razie dalam mu namiary na mojego psychiatrę i umówiliśmy się, że pójdzie na wizytę, a w przyszłości rozważy terapię (jest DDD jak cholera, miał toksyczną matkę i koszmarnego ojca, który traktował go jak rywala).

Wiem, ze nie  mogę go we wszystkim wyręczać, że on sam musi chcieć coś zmienić.

Proszę WAS o rady i wsparcie. Szczególnie mile widziane rady od osób z cukrzycą albo od partnerek/partnerów osób z cukrzycą.

Nawet jeśli M. ma przed sobą krótsze życie, to nie oznacza przecież, że ma być nieszczęśliwy. Mnie perspektywa faceta bez nogi nie przeraża. Nic nie poradzę , że w takim się zakochałam. Nic nie poradzę, że to właśnie z nim czuję się kochana i zaopiekowana- może to paradoks, ale właśnie tak jest. Nie chcę rezygnować z tego związku, wyrzucać go jak zużytą rzecz i "następny proszę". Wiem, że mam przy sobie kogoś dobrego i wartościowego. Ale z drugiej strony obawiam się, jak to wszystko będzie wyglądało. Czy nie biorę na siebie za dużo, czy dam radę. A może sama siebie oszukuję- jak wiadomo, DDA mają tendencje do kochania za bardzo.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Partner z cukrzycą i depresją

jeśli nie rzuci palenia to z pewnością nie pożyje za długo. nie ma gorszego połączenia dla naczyń krwionośnych niż cukrzyca & fajki.
kiedy konczy się ten czasochłonny i męczący projekt?

3

Odp: Partner z cukrzycą i depresją

Projekt skończy się za kilka miesięcy.

Jeśli chodzi o papierosy, to jest już próba przejścia z nich na Iqosa.

Ja nie palę, nie wiem, jak to jest być uzależnionym od fajek. Wiem, że go nie zmuszę do rzucenia, ani nie przekonam. Myślę, że w danym stanie umysłu, M. nie rzuci fajek. Najpierw trzeba się zająć zjazdem nastroju w zw. z depresją.

Wiem jak to było ze mną-  w najgorszym dole nie miałam ochoty na robienie niczego, bo w mojej głowie to i tak nie miało sensu. Nic nie miało sensu, a moje zycie było skazane z góry na porażkę. Sama sobie postanowiłam pomóc, jak doszłam do wniosku, że albo będę się tak mordować jeszcze przez kilkadziesiąt lat (koszmar!), albo coś z tym zrobię. Na samobójstwo nie mam odwagi. Została terapia.

Wiem, że każdy ma swoje dno, od którego albo się odbije albo nie. Problem polega na tym, że jednak nie chcę siedzieć bezczynnie, a z drugiej strony nie chcę przesadzić z pomocą.

4

Odp: Partner z cukrzycą i depresją
nati_g napisał/a:

Cześć.

W bardzo telegraficznym skrócie:

Ja- 36 lat , DDA w trakcie terapii grupowej i antydepresyjnej (leki). Całkiem nieźle już sobie ze sobą radzę. Jestem aktywna, pracuję w mediach, mam mnóstwo hobby i zainteresowań. Własne mieszkanie, niezależna.

On- 40 lat, DDD, ale bez świadomości wagi problemów. Czułe i wrażliwe serce pod pancerzem silnego faceta. Epizody depresyjne w przeszłości. Kiedyś bardzo aktywny, dziś wręcz przeciwnie.  Cukrzyca typu 1 od 12 r.z.

Jesteśmy razem 9 mcy. On jest w trakcie bardzo ważnego dla niego projektu w pracy, właściwie cały czas pracuje, czasu dla siebie brak. Od początku mówił mi, że za często nie będziemy się spotykać, dopóki projekt się nie skończy.

Mimo zajętości i mega zmęczenia, dzwoni do mnie 2 razy dziennie, długo rozmawiamy, widujemy się raz na tydzień, czasem coś robimy (kolacja, spacer po zoo itp), czasem siedzimy u mnie.

Pierwszy facet w moim życiu, w którym się zakochałam (a mam na koncie parę zwiazków w tym ośmioletni bez miłości z mojej strony).

Ale jego brak czasu i energii z czasem zaczął mnie złościć. Widzimy się raptem na parę godzin w tygodniu. Z czasem zaczęło być dla mnie za mało. Proponowałam różne aktywności, wyjazdy, ale przeważnie słyszałam, że pracuje w weekend albo jest zbyt zmęczony.

Zaproponowałam, żeby 1 niedziela w miesiącu była cała dla nas. Plan nie wypalił, bo jemu zawsze coś wypada.

Ostatnio z frustracji nie wytrzymałam. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego 1 niedziela w miesiącu to taki problem. Mamy za sobą bardzo poważną rozmowę. Oto co usłyszałam:

"Mam depresję. Nie wyrabiam w robocie, mój poziom stresu i zmęczenia już dawno osiągnął poziom nie do zniesienia. W weekendy najchętniej bym spał, nie mam siły na aktywność od rana. Jestem wrakiem i kiepskim partnerem. Faceci z cukrzycą żyją krócej, za 10 lat widzę siebie na wózku bez nogi, pod aparatem do dializy, albo ślepego. Palę 2 paczki dziennie, w przeszłości sporo piłem,  nie oszczędzałem się. Nie robię regularnie badań, bo panicznie się boję, że lekarz coś mi znajdzie. Jak z kimś takim budować przyszłość? Lepiej, żebym się od ciebie odsunął, żeby cię nie krzywdzić."

Przez 1 dzień niby "zerwaliśmy ze sobą", choć takie słowa nigdy nie padły wprost. Ale ja doszłam do wniosku, że skoro po raz pierwszy zakochałam się w mężczyźnie (do tej pory moje związki były "chłodne", bo chciałam chronić się przed zranieniem, nigdy nikogo nie kochałam tak naprawdę, jestem w trakcie terapii DDA i dopiero uczę się poruszać w tej dziedzinie swojej emocjonalności), a kocha się w zdrowiu i chorobie, to go nie zostawię. Nie mogę. Nie chcę.

Wiem, jak on się czuję. Sama od lat biorę antydepresanty i jestem pod kontrolą psychiatry. Rok temu nie chciało mi się żyć, nie widziałam żadnego światełka w tunelu, czułam, że nikt nigdy mnie nie pokocha, ani że ja nikogo nie pokocham, bo moje serce jest puste. Przy M. czuję się kochana, bo wiem, że mimo bardzo złego samopoczucia, on daje z siebie tyle, ile moze. Słucha mnie. Spełnia moje prośby w miarę możliwości. Nie zotawia mnie, gdy jest mi źle.  Ja chcę mu pomóc.

I tu zaczynają się schody- jak pomagać, żeby nie przesadzić? Na razie dalam mu namiary na mojego psychiatrę i umówiliśmy się, że pójdzie na wizytę, a w przyszłości rozważy terapię (jest DDD jak cholera, miał toksyczną matkę i koszmarnego ojca, który traktował go jak rywala).

Wiem, ze nie  mogę go we wszystkim wyręczać, że on sam musi chcieć coś zmienić.

Proszę WAS o rady i wsparcie. Szczególnie mile widziane rady od osób z cukrzycą albo od partnerek/partnerów osób z cukrzycą.

Nawet jeśli M. ma przed sobą krótsze życie, to nie oznacza przecież, że ma być nieszczęśliwy. Mnie perspektywa faceta bez nogi nie przeraża. Nic nie poradzę , że w takim się zakochałam. Nic nie poradzę, że to właśnie z nim czuję się kochana i zaopiekowana- może to paradoks, ale właśnie tak jest. Nie chcę rezygnować z tego związku, wyrzucać go jak zużytą rzecz i "następny proszę". Wiem, że mam przy sobie kogoś dobrego i wartościowego. Ale z drugiej strony obawiam się, jak to wszystko będzie wyglądało. Czy nie biorę na siebie za dużo, czy dam radę. A może sama siebie oszukuję- jak wiadomo, DDA mają tendencje do kochania za bardzo.

Gdybym miała coś doradzić, to zagryźć zęby, przeczekać tych kilka miesięcy do zakończenia projektu, w tym czasie nie naciskać, nie dokładać problemów, a starać doceniać to co się dostaje, ale z założeniem, że potem taryfa ulgowa się skończy i będziesz oczekiwać konkretnego działania. Możesz zresztą powiedzieć o tym wprost i głośno.
Cukrzyca jest ciężką chorobą, ale jeśli jest kontrolowana, cukier trzymany w ryzach, a pacjent o siebie dba, to nie ma powodu, aby z góry zakładać najczarniejsze scenariusze, a na pewno można prowadzić względnie normalne życie. On musi jednak regularnie się badać, prowadzić tak zwany higieniczny tryb życia i nauczyć się wypoczywać, w tym znaleźć balans między życiem zawodowym a osobistym.

Posty [ 4 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Partner z cukrzycą i depresją

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024