Cześć.
W bardzo telegraficznym skrócie:
Ja- 36 lat , DDA w trakcie terapii grupowej i antydepresyjnej (leki). Całkiem nieźle już sobie ze sobą radzę. Jestem aktywna, pracuję w mediach, mam mnóstwo hobby i zainteresowań. Własne mieszkanie, niezależna.
On- 40 lat, DDD, ale bez świadomości wagi problemów. Czułe i wrażliwe serce pod pancerzem silnego faceta. Epizody depresyjne w przeszłości. Kiedyś bardzo aktywny, dziś wręcz przeciwnie. Cukrzyca typu 1 od 12 r.z.
Jesteśmy razem 9 mcy. On jest w trakcie bardzo ważnego dla niego projektu w pracy, właściwie cały czas pracuje, czasu dla siebie brak. Od początku mówił mi, że za często nie będziemy się spotykać, dopóki projekt się nie skończy.
Mimo zajętości i mega zmęczenia, dzwoni do mnie 2 razy dziennie, długo rozmawiamy, widujemy się raz na tydzień, czasem coś robimy (kolacja, spacer po zoo itp), czasem siedzimy u mnie.
Pierwszy facet w moim życiu, w którym się zakochałam (a mam na koncie parę zwiazków w tym ośmioletni bez miłości z mojej strony).
Ale jego brak czasu i energii z czasem zaczął mnie złościć. Widzimy się raptem na parę godzin w tygodniu. Z czasem zaczęło być dla mnie za mało. Proponowałam różne aktywności, wyjazdy, ale przeważnie słyszałam, że pracuje w weekend albo jest zbyt zmęczony.
Zaproponowałam, żeby 1 niedziela w miesiącu była cała dla nas. Plan nie wypalił, bo jemu zawsze coś wypada.
Ostatnio z frustracji nie wytrzymałam. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego 1 niedziela w miesiącu to taki problem. Mamy za sobą bardzo poważną rozmowę. Oto co usłyszałam:
"Mam depresję. Nie wyrabiam w robocie, mój poziom stresu i zmęczenia już dawno osiągnął poziom nie do zniesienia. W weekendy najchętniej bym spał, nie mam siły na aktywność od rana. Jestem wrakiem i kiepskim partnerem. Faceci z cukrzycą żyją krócej, za 10 lat widzę siebie na wózku bez nogi, pod aparatem do dializy, albo ślepego. Palę 2 paczki dziennie, w przeszłości sporo piłem, nie oszczędzałem się. Nie robię regularnie badań, bo panicznie się boję, że lekarz coś mi znajdzie. Jak z kimś takim budować przyszłość? Lepiej, żebym się od ciebie odsunął, żeby cię nie krzywdzić."
Przez 1 dzień niby "zerwaliśmy ze sobą", choć takie słowa nigdy nie padły wprost. Ale ja doszłam do wniosku, że skoro po raz pierwszy zakochałam się w mężczyźnie (do tej pory moje związki były "chłodne", bo chciałam chronić się przed zranieniem, nigdy nikogo nie kochałam tak naprawdę, jestem w trakcie terapii DDA i dopiero uczę się poruszać w tej dziedzinie swojej emocjonalności), a kocha się w zdrowiu i chorobie, to go nie zostawię. Nie mogę. Nie chcę.
Wiem, jak on się czuję. Sama od lat biorę antydepresanty i jestem pod kontrolą psychiatry. Rok temu nie chciało mi się żyć, nie widziałam żadnego światełka w tunelu, czułam, że nikt nigdy mnie nie pokocha, ani że ja nikogo nie pokocham, bo moje serce jest puste. Przy M. czuję się kochana, bo wiem, że mimo bardzo złego samopoczucia, on daje z siebie tyle, ile moze. Słucha mnie. Spełnia moje prośby w miarę możliwości. Nie zotawia mnie, gdy jest mi źle. Ja chcę mu pomóc.
I tu zaczynają się schody- jak pomagać, żeby nie przesadzić? Na razie dalam mu namiary na mojego psychiatrę i umówiliśmy się, że pójdzie na wizytę, a w przyszłości rozważy terapię (jest DDD jak cholera, miał toksyczną matkę i koszmarnego ojca, który traktował go jak rywala).
Wiem, ze nie mogę go we wszystkim wyręczać, że on sam musi chcieć coś zmienić.
Proszę WAS o rady i wsparcie. Szczególnie mile widziane rady od osób z cukrzycą albo od partnerek/partnerów osób z cukrzycą.
Nawet jeśli M. ma przed sobą krótsze życie, to nie oznacza przecież, że ma być nieszczęśliwy. Mnie perspektywa faceta bez nogi nie przeraża. Nic nie poradzę , że w takim się zakochałam. Nic nie poradzę, że to właśnie z nim czuję się kochana i zaopiekowana- może to paradoks, ale właśnie tak jest. Nie chcę rezygnować z tego związku, wyrzucać go jak zużytą rzecz i "następny proszę". Wiem, że mam przy sobie kogoś dobrego i wartościowego. Ale z drugiej strony obawiam się, jak to wszystko będzie wyglądało. Czy nie biorę na siebie za dużo, czy dam radę. A może sama siebie oszukuję- jak wiadomo, DDA mają tendencje do kochania za bardzo.