chceuciekacstad napisał/a:A czy podział obowiązków macie podobny ??
Chyba nie do końca jest MY … przyjemności każdego to nie jest część WAS ???
Może sama niepotrzebnie tak ustawiłaś zasady ? z pewnością dbasz o męża i to pozwala mu oddawać się pracy zawodowej …
Jak urodziłam pierwsze dziecko podział obowiązków byłbtypowo tradycyjny. Mężczyzna zarabia na utrzymanie rodziny a kobieta dba o ognisko domowe. I to było ok bo nie pracowałam.
Niedlugo potem poszłam do pracy. Po pracy zarobkowej dorabiałam w domu jak to matka, żona i kochanka. Dużo pomagała mi teściowa. Ugotowała nawet obiad. Złota kobieta. Mąż pracował w domu od rana do późnych godzin nocnych.
Jak dziecko dostało się do przedszkola doszły obowiązki, które na chwilę przejęła teściowa. Nie wiele bo tylko wożenie/odwożenie dziecka do przedszkola i gotowanie obiadów. Męża obowiazkiem było wykąpać dziecko. Pobawić się przez godzinę dziennie. Tyle lub aż tyle. Ta chwila wolnego była dla mnie. On takiej chwili nie miał.
Po drugim dziecku schemat był podobny, z tą różnicą, że mąż sam zaprowadził i przyprowadził z przedszkola.
Teraz jest jeszcze inaczej. To jednak historia do innegi działu. W każdym razie mąż mniej pracuje. Bardzo dużo obowiązków domowych przejął. Nie trzeba już prowadzić dzieciaków do szkoły, ale chodzi na zebrania. Wozi na zajęcia dodatkowe. Gotuje obiady! Sprzątaniem, praniem, prasowaniem zajmuję się ja. Odrabianie lekcji po połowie.
Co do przyjemności. Jeśli są wspólne to ok. Kupimy razem. Korzystamy razem. Nie zawsze godzę się z ceną więc albo daję ile mogę albo mówię, że nie mam. Decyzję podejmuje on. To nie jest też tak, że np. chcemy kupić TV żeby pooglądać filmy. Wyciągamy pieniądze z portfela i liczymy ile kto daje. Kupujemy wiedząc ile razem mamy pieniędzy, ile trzeba będzie wydać na rachunki itd, ile zostanie. Jeśli jego konto będzie bardziej obciążone to pokrywamy z mojego. Nie ma problemu. Ma dostęp do mojego konta.
Jeśli przyjemności są tylko dla niego czy dla mnie np. fryzjer, wyjście na kawę z koleżanką, czy jakieś hobby - jego to łowienie ryb, wtedy każdy płaci ze swojej kieszeni. Biorąc oczywiście pod uwagę czy starczy na opłaty.
Ponieważ moja pensja jest taka a nie inna, realizacja moich własnych przyjemności jest ograniczona. Mam tyle na ile zapracowałam. Owszem, zawsze chciałoby się więcej. Nie czuję jednak by to mąż miał za to płacić.