Cześć! Na początek się przywitam, bo jestem tu nowa. Zakładam temat, bo nie wiem kurcze co robić i mam nadzieję, że może ktoś mądrzejszy trochę mi doradzi. A może po prostu mam silną potrzebę zwierzenia się komuś.
Sprawa wygląda nastęująco. Zakończyłam pewien związek, w którym bardzie zależało mnie niż mojemy byłemu. Ponieważ trochę to bolało, postanowiałam zastosować metodę klina i założyłąm konto na jednym z portali randkowych. Przez pewien czas rozmawiałam z różnymi facetami, ale bez żadnych konkretów. Aż do momentu kiedy uśmiechnął się do mnie pewien brodacz.. Już po godzinie gadki wymieniliśmy się numerami telefonów a nastęnego dnia on wydzwaniał i namawiał żebyśmy się spotkali. Cała nasza rozmowa miała podtekst erotyczny, wszystko niby w żartach, ale kontekst był jasny. Chłopak nie dawał za wygraną, ja jednak stawiałam opór, no bo jak to tak z calłkiem obcym kolesiem umówić się na seks (dodam, że poprzedni mój partner był jedynym facetem z któym uprawiałam seks). Ostatecznie jednak ulegałm, tzn. on przystał na to że się po porstu spotkamy beż żadnego ciśnienia na cokolwiek, a co będzie to czas pokaże
A czas pokazał, że po pierwszym kiepskim wrażeniu (jak go zobaczyłam to od razu pomyślałam, że seks mi raczej dzisiaj nie grozi ), skończyliśmy uprawiając dziki seks
Co ciekawe, nastawiłam się raczej, że więcej go nie zobaczę, że się nie odezwie, zamilknie i ja po chwili wstydu też o wszystkim zapomnę. No ale doszło do drugiej randki, potem trzeciej, czwarte... i każda kończyła się tak samo
W międzyczasie przeprowadziliśmy rozmowę, podczas której on mi wyłożył, że nie szuka związku a raczej przyjaciółki z którą mógłby miło spędzić czas. Ma ciężki okres w życiu, jest po przejściach i nie ma siły angażować się w nic nowego. Z racji tego, że ja też tam byłam po jakiś przejściach przyjęłam to na chłodno i stwierdziłam, że jak najbardziej mi to odpowiada. No ale wszystko do czasu...
A to do czasu aż się rozjechaliśmy na urlopy. Poznaliśmy się ok 1,5 miesiąca temu. Każde miało zaplanowany ulop ze znajomymi, więc żadne z nas z tego nie rezygnowało. Najpierw ja pojechałam, potem on.. I to właśnie te urlopy, a może raczej dłuższa rozłąka uświadomiła mi, że coś jest nie halo. Ze za często zaglądam w telefon i za często zaczynam się zastanawiać co on robi, jak nie ma mnie z nim.. Doszłam do takiego mementu, że chyba czas najwyższy przyznać się przed samą sobą, że zaczęło mi na nim po prostu zależeć. Nie wiem co robić, siedzę sama w domu i się zastanawiam, czy jest sens w to brnąć z nadzieją, że może te seks randki kiedyś zamienią się w coś bardzie poważnego, czy kończyć to póki jest jeszcze czas i nie będzie tak bardzo bolało. Jeden związek w którym zależało tylko mnie zakończyłam (ryczałam tydzień czasu, tak oczywiście, żeby nikt nie widział, ale jednak!), bo nie dam sobą pomiatać, a tu teraz ładuję się w drugi badziew..
Dodam jednak żeby być uczciwą i przedstawić cały obraz mojej sytuacji, że to nie jest tak, że spotykamy się wyłącznie żeby sobie poużywać. Spędzamy czas jak normalni ludzie, rozmawiamy, poznałam jego znajomych, byłam u niego w domu, w pracy. Rozmawiamy o sobie w czasie przyszłym, że np fajnie by było przyszłe wakacje spędzić wspólnie w taki czy w inny sposób. Pisze codziennie nawet jak nie ma czasu to chociażby pisze głupie dzień dobry (które niestety powoduje u mnie mega ciepło na serduchu).
Ehh i co radzicie drodzy forumowicze? Wiać czy trwać? Facet się nawróci, czy raczej marne szanse?