coś się we mnie popsuło - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » coś się we mnie popsuło

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 16 ]

Temat: coś się we mnie popsuło

Kilka lat temu byłam w związku, w którym bardzo kogoś kochałam, w ten magiczny sposób, kiedy wiesz, że to jest "to". To była pierwsza i jedyna relacja, więc może dlatego tak ważna. Rozstanie przeżyłam tylko dzięki lekom i terapii, chociaż depresja, stany lękowe i inne cuda przykleiły się do mnie bardzo mocno.
Pierwszy rok był godzeniem się z rzeczywistością, kolejny budowaniem siebie i swojego życia na nowo, skupieniem na sobie i swoich potrzebach. Kolejne po prostu życiem, z każdymi możłiwymi jego odcieniami. Etap, w którym stałam się btardzo niezlależna próbując odzyskać nad sobą kontrolę, którą kiedyś komuś oddałam. Jakiś cza temu przyszedł czas kiedy pomyślałam, że jestem gotowa na nową relację, bo już wszystko we mnie i w moim życiu się poukładało, jest we właściwych szufladkach. Ze wględu na hobby, zmianę nastawienia i charakter pracy, poznaję masę nowych ludzi, a dodatkowo jest też przecież internet smile. Nie zliczę na ilu randakch byłam (przeraża mnie ta ilość) a nigdy nie dosżło do drugiej...Nie czuję do żadnego poznanego mężcyzny NIC. W zasadzie odrzucam te znajomości z przeróżnych powodów - od odmiennych wartości do najbardziej prozaicznych (hitem są - tembr głosu, brudne buty, niewłaściwa fryzura, jakieś powiedzonka, samą
mnie zaskakuje moja kreatywność w tym aspekcie smile). WIem jak to brzmi, ale to się dzieje na poziomie podświadomym. ZAWSZE, ale to zawsze znajdę coś co mi nie pasuje i sprawia, że nie dochodzi do kolejnego spotkania - ucinam znajomość.
O ile na początku mogłam to tłumaczyć tym, że los/istota najwyższa/cokolwiek nie zesłało mi tej właściwej osoby, tak teraz zastanawiam się na ile jest to mój wewnętrzny problem.
Po wiwisekcji emocji, którą na sobie nałogo z masochostycznym wręcz uwielbieniem wykonuję, doszłam do wstępnych wniosków:
- albo jestem w chory sposób po postu wybredna - stworzyłam sobie w głowie obraz idelnej osoby i wszystko co jest odstępstwem odrzucam,
- tylko z pozoru poradziłam sobie z rozstaniem, a tak naprawdę przeproacowałam je niewłaściwie lub nie do końca - na poziomie podświaodmym poszukuję kogoś takiego jak tamten facet
- wcale nie jestem gotowa do relacji - pobudką do jej tworzenia jest poczucie samotności, presja czasu, a to nie są podwaliny do stworzenia związku
- nierealiztyczne wyobrażenie związku - zawsze wierzyłam w tę jedyną miłość, która się po prosu pojawia jak grom z nieba przy fanfarach chóru anielskiego - no przecież w końcu kiedyś mi się przydarzyła
- mam mocno wykształcone mechanizmy obronne, które mają mnie chronić przed kolejnym zranieniem
- spłyciłam się emocjonalnie - jakby magazyn miłości, który ma się w sobie odszedł razem z tamtym człowiekiem, a we mnie nie zostało nic, czym mogłabym obdarzyć drugiego człowieka
Rozpoczęłam kolejną terapię, żeby to zrozumieć, ale mam wrażenie, że razem z moim terapeutą błądzimy i nie możemy uchwycić tej przyczyny. Więc pytam się Was, czy ktoś tak miał? Zakładjąc, że to nie trwa rok, ani dwa, ani nawet trzy i nie jest etapem tuż po roztsaniu. Co się we mnie popsuło i jak to naprawić?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: coś się we mnie popsuło

Hm..., masz teraz 24 lata ? W jakim wieku przydarzyło Ci się to 'jedyne to' ?

3

Odp: coś się we mnie popsuło

Nie, mam zdecydowanie więcej smile a tamto "to" zdarzyło się jak byłam młodziutką dziewczyną i trwało kilka lat.
Wiem, że problem może wydać się błahy, może dlatego, że sama staram się nadać mu charakter humorystyczny, żeby nie zwariować. Nie zmienia to jednak faktu, że od wielu lat nie stworzyłam żadnej relacji...

4

Odp: coś się we mnie popsuło

Miałam podobnie, prawie 3 lata byłam sama po rozstaniu i mimo poznawania wielu fajnych facetów, nie chciałam z żadnym budować związku.
Spotykałam się z nimi na randki, wycieczki, było fajnie ale nie na tyle, żeby się wiązać. Było mi naprawdę dobrze samej.
Dopiero 2 miesiące temu to się zmieniło, facet, którego poznałam tak się zaangażował, a był fajny, to nie mogłam odmówić no i okazało się, że jestem w związku.
Jednak nadal nie jestem przekonana i chyba czuję, że się do instytucji związkowej nie nadaję.
Wiele zdań które napisałaś mogłabym przypisać sobie.
Moim zdaniem nie warto robić nic na siłę bo więcej to przynosi szkody niż pożytku.

5

Odp: coś się we mnie popsuło

Witam. Czytajac Twoją opowieść mam to samo. Czuję w środku pustkę, zgliszcza. Faceci po mnie spływają,po smierci męża minęło zaledwie dwa lata a może aż, próbowałam z internetowymi znajomosciami i nic. Ciągle mi coś nie pasuje, na samym poczatku szukalam jego kopii, potem troche odpuscilam bo faceci mi nawet to mowili że szukam swojego meza. Myślę o terapii ale ciągle brak mi odwagi, opowiadac całe swoje życie obcej osobie, czasami już nie wiem co ze sobą zrobić.Staram się normalnie żyć, ale chyba mi nie wychodzi,  czuje tylkow sobie dziwną pustkę. Dlatego doskonale Cię rozumiem.

6

Odp: coś się we mnie popsuło

Moj "magazyn miłości" też wyczerpał jeden mężczyzna. Chyba nie wiedzialam że można kochać az tak.

7

Odp: coś się we mnie popsuło

Zastanawiam sie jeszcze, czy to nie jest tak, że porównuję emocje, które powstały przez cały tamten związek i ewoluowały do takiej prawdziwej miłości, do emocji, które czuje na etapie poznawania kogoś. Jakbym przy poznawaniu kogoś oczekiwała takich uczuć, jak tych po kilkuletnim związku, jakbym ich szukała....

8

Odp: coś się we mnie popsuło

Ja narazie dalam sobie spokoj , z szukaniem, i tak nic z tego nie będzie, czas zrobi swoje, pobęde sama, poczekam .

9 Ostatnio edytowany przez uleshe (2018-08-22 23:11:34)

Odp: coś się we mnie popsuło

Bardzo cierpiałaś przez to rozstanie i teraz masz jakiś uraz do związków. Boisz się znów cierpieć. Pierwsza randka bez przyszłości jest prosta bo bezpieczna facet Cie nie skrzywdzi nie rzuci nawet nie musisz się jakoś bardzo przygotowywać w końcu i tak nie będzie kontynuacji. Oczywiście po którejś z kolei ma się wrażenie że są one bardzo podobne do siebie. Żaden z panów nie wzbudził w Tobie większych uczuć bo na to nie pozwoliłaś bo czuć uczucie to wystawiać się na zranienie. A może jesteś po prostu wybredna poprzeczkę na partnera ustawiłaś tak wysoko że nikt się nie łapie.
W sumie to z jakiego konkretnego powodu odrzucasz kolejne szanse na związek ma drugorzędne znaczenie. Po prostu tak robisz. Potrzebujesz więcej czasu aby rany się bardziej zagoiły/abyś zapomniała jak to było abyś w końcu spotkała kogoś co wzbudzi w Tobie te emocje. Teraz czujesz się nie gotowa nie pragniesz związku jesteś niezależna . W końcu to się zmieni czas Cie dopadnie być może będziesz chciała dziecka albo po prostu kogoś z kim będziesz mogła rozmawiać przed snem. Wtedy obniżysz swoje wymagania przestanie Ci przeszkadzać fryzura może dostrzeżesz kogoś kto nawet nie łapał się na pierwszą randkę i problem sam się rozwiąże.

Inny problem który widzę to przy takim masowym randkowaniu  nie dostrzegasz w tych chłopakach ludzi. Równie dobrze mogła byś być na randce z manekinem nie podobają Ci się jego buty fryzura i dźwięki jakie z siebie wydaje.Trudno aby manekin wzbudzał w Tobie emocje. Nie widzisz w nich drugiego człowieka. Kogoś kto ma swoje przejścia lęki kogoś co być może musiał je pokonać aby tam z Tobą być kto ślamazarnie próbuje nawiązać z Tobą nić porozumienia. Nie wiem o czym mówiliście ale pewnie nawet nie zadajesz sobie trudu aby zapytać czy dany kandydat ma podobny system wartości do twojego . Może on też czuje się wypalony mówiłaś o tym na tych randkach ? Zwierzaliście się sobie?

10

Odp: coś się we mnie popsuło

Hm..., dużo o tym myślisz, może po prostu skup sie na nowych doznaniach, nie myśl, idź za chwilą - może zedrze z Ciebie powłoczkę obojętności.

11

Odp: coś się we mnie popsuło

Cześć, niewiem smile

12

Odp: coś się we mnie popsuło

U mnie to wygląda podobnie. Też bardzo często myślę o kimś, o kim już nie powinnam i on też wyczerpał "magazyn miłości" do zera. Też się próbowałam z kimś umawiać, ale tamci kolesie nie mieli w sobie niczego, co by pozwoliło spojrzeć na nich jak na partnera. Miło się rozmawiało i tyle, ale jakby któryś z nich zainicjował dotyk to bym odmówiła. To były mizerne próby wyleczenia się z tego uczucia (tak skuteczne jak leczenie się z zapalenia płuc witaminą C). Też spotkania zawsze kończyły się na jednym spotkaniu, oczywiście to ja zrywałam kontakt (najczęściej przestawałam się odzywać albo blokowałam). Na chwilę obecną czuję tylko ogromną niechęć i już zaczęłam się godzić z tym, że będę sama.

13

Odp: coś się we mnie popsuło

Czuję dokładnie to samo.  Właściwie sam kontakt nawet smsowy z innym facetem sprawia, że robi mi się niedobrze. W ogóle nie czuję porozumienia z innymi ludzmi. Odkąd nie ma mojego byłego,nie ma połowy mnie. Moje życie od prawie dwóch lat, to zmuszanie się do wstawania( bo mam psy i jednak dobrą pracę), zmuszanie się do wyjścia na spacer z psami i do pracy i non stop zajadanie przerwy, kiedy nie  jestem na spacerze lub w pracy. Kompletnie nic mnie nie cieszy, żyję, bo muszę dla psów. Mimo terapii nie potrafię uwierzyć w to, że to nie była ta jedna jedyna miłość,która zdarza się raz na całe życie. On był moim pierwszym facetem i pojawił się kiedy miałam 22 lata, ale czuję, że to był już ten ostatni przy, którym moja fobia spoleczna i depresja, chociaż na chwilę potrafiły odejść. Nawet przy nikim z rodziny czy znajomych nie czuję się tak bezpiecznie i do końca sobą, jak przy nim. Każdy dzień, odkąd go nie ma, to tortura, oddychanie z ogromnym trudem. Poza tym tak jak pisałaś, w środku nie ma już uczuć. Działam na zasadzie robota, który czeka aż będzie mógł każdego dnia zasnąć w końcu, bo głowa mu już eksploduje od ciągłego myślenia o tym.

14 Ostatnio edytowany przez beacia96 (2018-10-06 09:10:38)

Odp: coś się we mnie popsuło

Piranio, to normalne, że czujesz pustkę. Najgorzej jak pojawia się ktoś normalny, przy kim znów zaczynasz wierzyć, że relacje z mężczyznami nie muszą być przykre i że  istnieją normalni faceci, a potem tę nadzieję odbiera, bo to jednak nie to (według niego). Ja też czuję ogromną pustkę, tylko że mnie męczy od maja. Wmawiam sobie, że jest już ok, ale chyba się oszukuję. A inni faceci są dla mnie niewidzialni. Nie wyobrażam sobie bliższego kontaktu z którymkolwiek.
Ty przynajmniej nie boisz się skorzystania z pomocy terapeuty. Ja chyba nigdy się nie zgodzę, bo nie chcę wyjść na kogoś słabego i nie umiejącego radzić sobie ze swoimi problemami. Chyba duma mi nie pozwala.
Uczucie "eksplodującej głowy" znam aż za dobrze+ poczucie bezsilności i szukanie w sobie wad (bo jakbym była ok, to by dostrzegł we mnie potencjał na partnerkę).
Liczę, że terapia przyniesie wreszcie oczekiwane efekty, a jeśli nie, to może postaraj się zmienić terapeutę. Trzymam za Ciebie kciuki smile

15

Odp: coś się we mnie popsuło
niewiem1104 napisał/a:

Kilka lat temu byłam w związku, w którym bardzo kogoś kochałam, w ten magiczny sposób, kiedy wiesz, że to jest "to". To była pierwsza i jedyna relacja, więc może dlatego tak ważna. Rozstanie przeżyłam tylko dzięki lekom i terapii, chociaż depresja, stany lękowe i inne cuda przykleiły się do mnie bardzo mocno.
Pierwszy rok był godzeniem się z rzeczywistością, kolejny budowaniem siebie i swojego życia na nowo, skupieniem na sobie i swoich potrzebach. Kolejne po prostu życiem, z każdymi możłiwymi jego odcieniami. Etap, w którym stałam się btardzo niezlależna próbując odzyskać nad sobą kontrolę, którą kiedyś komuś oddałam. Jakiś cza temu przyszedł czas kiedy pomyślałam, że jestem gotowa na nową relację, bo już wszystko we mnie i w moim życiu się poukładało, jest we właściwych szufladkach. Ze wględu na hobby, zmianę nastawienia i charakter pracy, poznaję masę nowych ludzi, a dodatkowo jest też przecież internet smile. Nie zliczę na ilu randakch byłam (przeraża mnie ta ilość) a nigdy nie dosżło do drugiej...Nie czuję do żadnego poznanego mężcyzny NIC. W zasadzie odrzucam te znajomości z przeróżnych powodów - od odmiennych wartości do najbardziej prozaicznych (hitem są - tembr głosu, brudne buty, niewłaściwa fryzura, jakieś powiedzonka, samą
mnie zaskakuje moja kreatywność w tym aspekcie smile). WIem jak to brzmi, ale to się dzieje na poziomie podświadomym. ZAWSZE, ale to zawsze znajdę coś co mi nie pasuje i sprawia, że nie dochodzi do kolejnego spotkania - ucinam znajomość.
O ile na początku mogłam to tłumaczyć tym, że los/istota najwyższa/cokolwiek nie zesłało mi tej właściwej osoby, tak teraz zastanawiam się na ile jest to mój wewnętrzny problem.
Po wiwisekcji emocji, którą na sobie nałogo z masochostycznym wręcz uwielbieniem wykonuję, doszłam do wstępnych wniosków:
- albo jestem w chory sposób po postu wybredna - stworzyłam sobie w głowie obraz idelnej osoby i wszystko co jest odstępstwem odrzucam,
- tylko z pozoru poradziłam sobie z rozstaniem, a tak naprawdę przeproacowałam je niewłaściwie lub nie do końca - na poziomie podświaodmym poszukuję kogoś takiego jak tamten facet
- wcale nie jestem gotowa do relacji - pobudką do jej tworzenia jest poczucie samotności, presja czasu, a to nie są podwaliny do stworzenia związku
- nierealiztyczne wyobrażenie związku - zawsze wierzyłam w tę jedyną miłość, która się po prosu pojawia jak grom z nieba przy fanfarach chóru anielskiego - no przecież w końcu kiedyś mi się przydarzyła
- mam mocno wykształcone mechanizmy obronne, które mają mnie chronić przed kolejnym zranieniem
- spłyciłam się emocjonalnie - jakby magazyn miłości, który ma się w sobie odszedł razem z tamtym człowiekiem, a we mnie nie zostało nic, czym mogłabym obdarzyć drugiego człowieka
Rozpoczęłam kolejną terapię, żeby to zrozumieć, ale mam wrażenie, że razem z moim terapeutą błądzimy i nie możemy uchwycić tej przyczyny. Więc pytam się Was, czy ktoś tak miał? Zakładjąc, że to nie trwa rok, ani dwa, ani nawet trzy i nie jest etapem tuż po roztsaniu. Co się we mnie popsuło i jak to naprawić?

Norma. Jeśli miałaś relację, która spełniała wszystkie Twoje potrzeby, to wycofujesz się gdy widzisz u drugiej osoby braki w jakimś zakresie. Będzie lepiej wystarczy, że wspomnienie zatrze czas na tyle, że będzie słabsze od poczucia samotności. Aczkolwiek ile lat minie? Bogowie raczą wiedzieć.

16 Ostatnio edytowany przez ZnakZapytania7 (2018-10-09 01:26:47)

Odp: coś się we mnie popsuło

Miałam dokładnie DOKŁADNIE tak samo. Chodzi o to, że nigdy już nie spotkasz takiego faceta jak tamten i nigdy nie zakochasz się w ten sam sposób. Z tym warto się pogodzić i przyjąć tezę, że zycie potrafi pozytywnie zaskoczyć i to co może Ci się przytrafić nie śniło Ci się nawet w najpiękniejszym śnie, nie ujęłaś tego w najskrytszych marzeniach. Nie musi być to miłość od pierwszego wejrzenia, np. Z moim obecnym chłopakiem miałam dziwne wspomnienia/przykre zanim się nim stał, nie miałam o nim najlepszego zdania, ale postanowiłam dać mu szansę zrazona nudnymi randkami i samotnością i buuum! Nigdy nie byłam tak szczesliwa i spelniona jak teraz! Śmieje się teraz pod nosem, że z tą "Wielka miloscia" wcale nie było tak dobrze...Ale uczucie ogromne, na pewno za ogromne na moją dojrzałość emocjonalną, doświadczenie...No i ex wink Czas leczy rany, to banalne, ale prawdziwe. Też chodziłam na randki i nic nie czułam, ale właśnie w miłości raczej O to chodzi, że nie z każdym można być, powodzenia!

Posty [ 16 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » coś się we mnie popsuło

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024