Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 20 ]

Temat: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?

Witam!
Mam 37 lat, jestem nauczycielką, pracuję z dzieciakami. Mieszkam w małym miasteczku z rodzicami. Mam niewiele młodszego brata, który będzie się niedługo żenił. Jestem osobą raczej otwartą, uśmiechniętą, lubianą przez wszystkich. Z wyglądem też nie mam jakiegoś problemu, bo brzydka nie jestem,a ludzie dają mi mniej lat niż mam. Typ takiej miłej dziewczyny z sąsiedztwa.
Jednak wszystko wskazuje na to, że będę na dłuższą metą sama. Jakoś tak wyszło, że nigdy nie wzbudzałam dużego zainteresowania sobą jako kobieta i ciężko było mi kogoś poznać. Chodzi mi oczywiście o bliższą znajomość, związek damsko - męski, nie koleżeński. Nie mam też jakoś okazji, albo się nie składa, żeby spotkać naprawdę właściwą i wartościową osobę do związku. Możliwe, że to też przez pracę, w której dominują kobiety, w kręgu znajomych też nie pojawili się nigdy jacyś fajni - wolni panowie, jak już, to żonaci, albo w związkach.
Z biegiem czasu towarzystwo w pracy i znajomi zaczęli się wykruszać i żyć swoim życiem. Na dziś pozostała mi jedna koleżanka też singielka, ale bardzo angażuje się w życie swojej rodziny, siostrzeńców i bratanków, bo jest to jej sposób na samotność. Ona się pogodziła z samotnością i obrała taką drogę, nigdy się z nikim nie wiązała, twierdzi że tak wybrała. Ja myślę, że nie ma samotności z wyboru, tylko jest wtedy jak nie ma wyboru.
Mnie w życiu zdarzyło się parę nieudanych i dziwnych znajomości.   
Zdarzyło mi się być raz potraktowaną jak fajna koleżanka, a nie potencjalna dziewczyna. Inny chłopak, który mi się podobał, rozmyślił się i wybrał sobie bardziej atrakcyjną wizualnie dziewczynę za żonę. Wtedy byłam jeszcze młoda i miałam w sobie nadzieję. Jak miałam 33 lata poznałam przypadkowo chłopaka, z którym spotykałam się około 1,5 roku, ale on był po wcześniejszym nieudanym związku i podczas trwania naszej znajomości wróciła do niego dawna narzeczona i zeszli się. Przykre to było dla mnie i dziwne doświadczenie, ale przeżyłam. Nie warto było marnować sobie życia z kimś dla kogo nic nie znaczyłam.
Po tych doświadczeniach, stwierdziłam, że nie jest mi pisane życie w parze, zaczęłam sobie obmyślać jak będę żyć, czym się zajmować, poczułam ulgę i stwierdziłam, że lepiej mi się żyje samej, nie chcę niczego na siłę, skupiłam się na pracy z dzieciakami, na pomocy bratu rodzicom i przez chwilę jakoś to było. Ale to jeszcze nie był koniec moich przeżyć!
Jakieś 2 lata temu w pracy pojawił się nowy kolega, z którym najpierw się polubiliśmy, a potem bliżej mnie poznając zaczął zabiegać o moje względy, bardzo się starał,więc się zgodziłam zostać jego dziewczyną.  Wspólne marzenia, sielanka trwały tak do roku, a potem związek zamiast się rozwijać zaczął się rozpadać. Problemem była wspólna praca, kłopoty z jego mamą, która jest zaborcza, no i jego praca dodatkowa, która jest najważniejsza, przynajmniej nie inna kobieta, tylko praca, ale najbardziej zdziwiło mnie to, że on zaczął się oddalać tak stopniowo, nie mówił co robi, coraz mniej  czasu i spotkań, coraz mniej telefonów, aż do tych koniecznych kontaktów. Próbowałam to ratować, ale znowu zrozumiałam, że po prostu nie jestem najważniejsza, jestem na drugim, trzecim planie. Nie mogę też liczyć na niego w każdej chwili. Obecnie żyjemy w zgodzie na stopie koleżeńskiej, widzimy się w pracy i od czasu do czasu, kiedy on nie ma jakiegoś tam kolejnego projektu, papierów, wyjazdów. Oficjalnego zerwania nie było. Nie jest to jednak znajomość rokująca na związek, czy małżeństwo. Znów jestem koleżanką. Nie widzę  przyszłości i dlatego myślę , że raczej będę żyć sama.
Wspólne/czyli nie samotne życie dla mnie, to posiadanie własnej rodziny, dzieci, domu/wspólnoty celów, uczuć z drugą osoba, a lata lecą i człowiek się starzeje, trzeba się z tym pogodzić.
Jakie macie sposoby na pogodzenie się z tym, że jeśli będę samotna to:
a)nie będę mieć dzieci, b) muszę zawsze sobie radzić i liczyć sama na siebie, c) nie będę nikomu potrzebna, przydatna społecznie,d) muszę sobie zabezpieczyć starość itp.
Z plusami takiego życia łatwiej się pogodzić, bo są różne ciekawe sposoby spędzania wolnego czasu na emeryturze.
Teraz też jest mi łatwiej, bo pracuję z dzieciakami, skupiam się na pomocy dla nich, podejmuję różne kursy szkolenia, jeżdżę wypełniam czas, mimo tego, że nie mam wielu znajomych, to staram się nie zamykać, wychodzę z domu do ludzi, chętnie pomagam innym. Nie chciałabym tylko żyć życiem innych ludzi, jak moja koleżanka - bratanków, ale mogę spełniać się jako ciocia. Muszę jednak nauczyć się żyć ze świadomością, że własnej rodziny nie będę mieć i się z tym pogodzić .
Może znacie jakieś sposoby, żeby godnie żyć samotnie, radzić sobie w życiu i nie wchodzić innym w drogę, nie być zgorzkniałym i złośliwym człowiekiem?
Proszę o rady, opinie, wskazówki?
Pozdrawiam.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?
nikab1563 napisał/a:

Witam!
Mam 37 lat, jestem nauczycielką, pracuję z dzieciakami. Mieszkam w małym miasteczku z rodzicami. Mam niewiele młodszego brata, który będzie się niedługo żenił. Jestem osobą raczej otwartą, uśmiechniętą, lubianą przez wszystkich. Z wyglądem też nie mam jakiegoś problemu, bo brzydka nie jestem,a ludzie dają mi mniej lat niż mam. Typ takiej miłej dziewczyny z sąsiedztwa.
Jednak wszystko wskazuje na to, że będę na dłuższą metą sama. Jakoś tak wyszło, że nigdy nie wzbudzałam dużego zainteresowania sobą jako kobieta i ciężko było mi kogoś poznać. Chodzi mi oczywiście o bliższą znajomość, związek damsko - męski, nie koleżeński. Nie mam też jakoś okazji, albo się nie składa, żeby spotkać naprawdę właściwą i wartościową osobę do związku. Możliwe, że to też przez pracę, w której dominują kobiety, w kręgu znajomych też nie pojawili się nigdy jacyś fajni - wolni panowie, jak już, to żonaci, albo w związkach.
Z biegiem czasu towarzystwo w pracy i znajomi zaczęli się wykruszać i żyć swoim życiem. Na dziś pozostała mi jedna koleżanka też singielka, ale bardzo angażuje się w życie swojej rodziny, siostrzeńców i bratanków, bo jest to jej sposób na samotność. Ona się pogodziła z samotnością i obrała taką drogę, nigdy się z nikim nie wiązała, twierdzi że tak wybrała. Ja myślę, że nie ma samotności z wyboru, tylko jest wtedy jak nie ma wyboru.
Mnie w życiu zdarzyło się parę nieudanych i dziwnych znajomości.   
Zdarzyło mi się być raz potraktowaną jak fajna koleżanka, a nie potencjalna dziewczyna. Inny chłopak, który mi się podobał, rozmyślił się i wybrał sobie bardziej atrakcyjną wizualnie dziewczynę za żonę. Wtedy byłam jeszcze młoda i miałam w sobie nadzieję. Jak miałam 33 lata poznałam przypadkowo chłopaka, z którym spotykałam się około 1,5 roku, ale on był po wcześniejszym nieudanym związku i podczas trwania naszej znajomości wróciła do niego dawna narzeczona i zeszli się. Przykre to było dla mnie i dziwne doświadczenie, ale przeżyłam. Nie warto było marnować sobie życia z kimś dla kogo nic nie znaczyłam.
Po tych doświadczeniach, stwierdziłam, że nie jest mi pisane życie w parze, zaczęłam sobie obmyślać jak będę żyć, czym się zajmować, poczułam ulgę i stwierdziłam, że lepiej mi się żyje samej, nie chcę niczego na siłę, skupiłam się na pracy z dzieciakami, na pomocy bratu rodzicom i przez chwilę jakoś to było. Ale to jeszcze nie był koniec moich przeżyć!
Jakieś 2 lata temu w pracy pojawił się nowy kolega, z którym najpierw się polubiliśmy, a potem bliżej mnie poznając zaczął zabiegać o moje względy, bardzo się starał,więc się zgodziłam zostać jego dziewczyną.  Wspólne marzenia, sielanka trwały tak do roku, a potem związek zamiast się rozwijać zaczął się rozpadać. Problemem była wspólna praca, kłopoty z jego mamą, która jest zaborcza, no i jego praca dodatkowa, która jest najważniejsza, przynajmniej nie inna kobieta, tylko praca, ale najbardziej zdziwiło mnie to, że on zaczął się oddalać tak stopniowo, nie mówił co robi, coraz mniej  czasu i spotkań, coraz mniej telefonów, aż do tych koniecznych kontaktów. Próbowałam to ratować, ale znowu zrozumiałam, że po prostu nie jestem najważniejsza, jestem na drugim, trzecim planie. Nie mogę też liczyć na niego w każdej chwili. Obecnie żyjemy w zgodzie na stopie koleżeńskiej, widzimy się w pracy i od czasu do czasu, kiedy on nie ma jakiegoś tam kolejnego projektu, papierów, wyjazdów. Oficjalnego zerwania nie było. Nie jest to jednak znajomość rokująca na związek, czy małżeństwo. Znów jestem koleżanką. Nie widzę  przyszłości i dlatego myślę , że raczej będę żyć sama.
Wspólne/czyli nie samotne życie dla mnie, to posiadanie własnej rodziny, dzieci, domu/wspólnoty celów, uczuć z drugą osoba, a lata lecą i człowiek się starzeje, trzeba się z tym pogodzić.
Jakie macie sposoby na pogodzenie się z tym, że jeśli będę samotna to:
a)nie będę mieć dzieci, b) muszę zawsze sobie radzić i liczyć sama na siebie, c) nie będę nikomu potrzebna, przydatna społecznie,d) muszę sobie zabezpieczyć starość itp.
Z plusami takiego życia łatwiej się pogodzić, bo są różne ciekawe sposoby spędzania wolnego czasu na emeryturze.
Teraz też jest mi łatwiej, bo pracuję z dzieciakami, skupiam się na pomocy dla nich, podejmuję różne kursy szkolenia, jeżdżę wypełniam czas, mimo tego, że nie mam wielu znajomych, to staram się nie zamykać, wychodzę z domu do ludzi, chętnie pomagam innym. Nie chciałabym tylko żyć życiem innych ludzi, jak moja koleżanka - bratanków, ale mogę spełniać się jako ciocia. Muszę jednak nauczyć się żyć ze świadomością, że własnej rodziny nie będę mieć i się z tym pogodzić .
Może znacie jakieś sposoby, żeby godnie żyć samotnie, radzić sobie w życiu i nie wchodzić innym w drogę, nie być zgorzkniałym i złośliwym człowiekiem?
Proszę o rady, opinie, wskazówki?
Pozdrawiam.



Witaj - To od nas samych zależy jak nasze życie będzie wyglądało.  Jesteś samotna, nie z własnej winy , a może jest coś czego sama nie dopuszczasz do swojej myśli, coś co nie pozwala  facetom związać się z Tobą na stałe? Przepraszam, ale tak sądzę, przecież sama piszesz, że brzydka nie jesteś, wyglądasz na mniej lat niż masz, a jednak nie możesz nikogo zatrzymać przy sobie na dłużej, zmień coś w sobie ,coś co uważasz za mało istotne, ale inni widzą to inaczej. Piszesz także, że pisana jest Ci samotność  nie , nie jesteś sama masz rodzinę, brata, będziesz miała bratową a zapewne pojawią się i dzieci, będziesz im potrzebna o ile wcześniej nikogo odpowiedniego nie spotkasz.  Ale żeby ten stan rzeczy zmienić spróbuj gdzieś wyjechać, są wakacje, jedż nad Morze, w Góry może tam uśmiechnie się do Ciebie szczęście. Jesteś jeszcze na tyle młoda, że i Ty możesz kogoś odpowiedniego spotkać, nie można tracić nadziei, trzeba wierzyć, że znajdzie się ktoś odpowiedni dla Ciebie, bo jak wiesz wiara czyni cuda, a życie potrafi nas niejednokrotnie zaskoczyć i to pozytywnie. Będzie dobrze, głowa do góry. smile

3

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?

Droga Autorko,

Nie jesteś odosobniona w swojej sytuacji. Jestem facetem i za parę miesięcy stuknie mi 40 i mam identyczny problem. Pomimo wielu prób w życiu nie udało mi się założyć rodziny, co od lat mnie boli, a ostatnio zdecydowanie coraz bardziej. Nie jestem w stanie się z tym pogodzić. W chwilach pesymizmu, które ostatnio u mnie przeważają, ta magiczna 40 wydaje mi się ostatecznym wiekiem, kiedy realnie umierają marzenia o własnej rodzinie. Przerabiałem już chyba wszystko: rozglądanie się wokół (głównie w pracy - to mi tylko przysporzyło małych kłopotów), wiele lata randkowania w internecie, biuro matrymonialne i... nic. Wydaje mi się, że raczej nie powinienem odstraszać ani wyglądem ani zachowaniem. Chyba jakieś fatum nade mną wisi. Nie podoba mi się to, co życie mi zaoferowało w tym zakresie (bo nie było tego zbyt wiele). Nie powiem, że nikt się mną nie interesował, bo ktoś jednak się interesował, tyle że były to panie, które nie interesowały mnie (nawet mnie swatano z paniami zupełnie nie z mojej bajki). No, zawsze jakieś tam wymagania, niekoniecznie kosmiczne miałem.
Ostatnio jestem w kropce i też nie wiem, co robić. Ogólnie jestem zadowolony z życia, ale tego kawałka układanki pod tytułem życie rodzinne nigdy nie udało mi się zdobyć. Chyba się jeszcze nie poddam i powalczę chwilę z wiatrakami, choćby te parę miesięcy. Chociaż coś mało wierzę, że uda mi się szybko spotkać osobę pasującą do mnie. Skończyły mi się pomysły na skuteczne poznanie kogoś.
A jak się nie uda, to nie wiem, co będzie. Zgorzkniały nie jestem, ale ostatnio bije ode mnie smutek, którego nie jestem w stanie ukryć.
Dobrze, że chociaż można się "wypisać" w wątku takim, jak ten.

4

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?

Dzięki za wasze opinie i podzielenie się doświadczeniami. Jednak dalej myślę, że sytuacja w jakiej się znajduję, to kwestia przeznaczenia - losu? W życiu nie można mieć wszystkiego. Próbujemy czasem coś zmienić i nie wychodzi, dlatego jeśli nie możemy tego zrobić, to musimy się z tym pogodzić. Właśnie o to pogodzenie się z życiem i własną sytuacją chodzi. Szukam sposobów nie na zmianę sytuacji, ale na pogodzenie się z tym co jest i co nieuchronnie się stanie.

5

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?

Witajcie.
Napisałam już w wątkach o samotności bardzo wiele, bo i ja musiałam się z nią zmierzyć po rozwodzie. Nie będę się rozgadywać, ale powiem Wam: jest możliwe osiągnięcie spokoju i zadowolenia. Jest możliwe czerpanie radości z życia. Trzeba tylko zmienić sposób myślenia i wyzbyć się tego stereotypu, że samemu to tak strasznie i źle. Wyzbyć się narzucanej samemu sobie presji, że trzeba być z kimś. Nie demonizujmy samotności.

6

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?

Myślę, że nie znajdziesz na to odpowiedzi. Ludzie w związkach często też mają takie dylematy. Nie wszystkim wystarczają dzieci, rodzina itp. Raczej pytanie jest natury ogólnej, jak żyć żeby być szczęśliwa?

7

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?

Piegowata, też tak miałem,  ale tymczasowo. Robiłem ciekawe rzeczy. Dbam o formę, znam kilka języków obcych i mam satysfakcjonujące wykształcenie. Byłem ze trzy razy na tzw. Końcu świata... No i jednak rodziny mi to nie zastąpi. Możliwe, że to biologia mnie męczy poprzez psychikę. Może z czasem się to zmieni.

8

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?

Z tą przydatnością społeczną to ostro przesadziłaś. Człowiek to coś więcej niż macica i nasieniowody. Użycie ich w celach rozrodczych to naprawdę nie jest jedyna rzecz, którą można zrobić dla ludzkości. Pracujesz w edukacji, powinnaś to wiedzieć.

Na samotność składa się wiele czynników. Studia w babskim środowisku i takaż praca mogły być jednym z elementów. Ważnym faktem jest też mieszkanie w małym mieście. W takich miejscach po prostu nie ma zbyt wielu ludzi, dominują raczej emeryci, bo młodzi wyjechali do większych miast czy za granicę. To ma znaczenie, bo jak jeszcze odejmiesz tych, którzy już są w związkach, to zostanie Ci może kilku kandydatów. (Choć statystycznie w mniejszych miastach i na wsiach jest więcej samotnych mężczyzn, ale statystycznie to zwykle ludzie niewykształceni i pracujący fizycznie, a Ty byś pewnie chciała mieć z nim o czy porozmawiać. W dużych miastach jest za to dużo samotnych, wykształconych i nieźle zarabiających kobiet i tak ci ludzie się mijają).

Czy jest coś w Tobie, co mężczyzn odstrasza, to nie wiem. Może jesteś po prostu za miła, może jesteś taką osobą, którą łatwo potraktować jak drugą opcję? Nie wiem, tylko spekuluję. Może sama nieświadomie stawiasz się w pozycji koleżanki? Mam taką jedną koleżankę ładną, mądrą i samotną. Ale jest w jej zachowaniu coś takiego koleżeńskiego,co sprawia, że ma mnóstwo znajomych, także płci męskiej, ale to jest jednocześnie mało kobiece. jakby ona ustawiała się na takiej pozycji koleżanki i przez to nikt nawet nie próbował czegoś więcej.

9 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-07-30 11:21:54)

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?
Entropia napisał/a:

Może sama nieświadomie stawiasz się w pozycji koleżanki? Mam taką jedną koleżankę ładną, mądrą i samotną. Ale jest w jej zachowaniu coś takiego koleżeńskiego,co sprawia, że ma mnóstwo znajomych, także płci męskiej, ale to jest jednocześnie mało kobiece. jakby ona ustawiała się na takiej pozycji koleżanki i przez to nikt nawet nie próbował czegoś więcej.

Niech mi ktoś wreszcie wyjaśni, na czym polega mechanizm stawiania się lub niestawiania w pozycji koleżanki, bo naprawdę ciężko mi to pojąć.
Jeśli kogoś dopiero zaczynam poznawać, to sorry, nie mam ochoty startować od zaawansowanych form zażyłości, wolę być koleżanką, potem przyjaciółką itd. Zawsze wydawało mi się to bardzo oczywiste, a teraz, gdy wróciłam do tzw. obiegu zdumiona otwieram szeroko oczy, że chyba zupełnie nie tak to działa.

Strasznie dużo już o tym napisałam, wręcz do znudzenia (a nawet do wywracania flaków podobno), a dalej jak byłam "głupia", tak jestem i chyba nie rozumiem tego świata.

10 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-07-30 11:44:28)

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?
denim napisał/a:

Piegowata, też tak miałem,  ale tymczasowo. Robiłem ciekawe rzeczy. Dbam o formę, znam kilka języków obcych i mam satysfakcjonujące wykształcenie. Byłem ze trzy razy na tzw. Końcu świata... No i jednak rodziny mi to nie zastąpi. Możliwe, że to biologia mnie męczy poprzez psychikę. Może z czasem się to zmieni.

Trudno mi coś mądrego napisać, nie jestem wyrocznią, mogę jedynie dzielić sie własnym doświadczeniem i przemyśleniami.
Kluczowa jest tu akceptacja po prostu. Ona daje spokój.
Nie chodzi o to, by gorączkowo uciekać w aktywności, bo to w gruncie rzeczy jest ucieczka od siebie, a jak będę przed sobą uciekać, to nigdy się z samą sobą nie pogodzę - i nie będzie mi ze sobą dobrze.
Serwuje nam się szablonowe wzorce, ale czy naprawdę wszyscy musimy iść utartymi szlakami? Czy nie można się spełniać na RÓŻNE sposoby?
Czytałam kiedyś (nie dokończyłam, bo musiałam szybko książkę oddać) "Przepis na (cholernie) szczęśliwe zycie" Małgorzaty Chmielewskiej. To siostra zakonna, bez własnej rodziny a jednak...? Cholernie szczęśliwa, otoczona dziećmi, przyjaciółmi itd. Wcale nie samotna.
Ja się też samotna nie czuję, choć kolega wywróżył mi z kart, że związek już mi nie pisany wink

11 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-07-30 12:07:42)

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?

P.S. Z niewykształconym też można porozmawiać. Nie brakuje ludzi inteligetnych, oczytanych, z zainteresowaniami i życiową mądrością, choć bez tytułów naukowych.

12

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?
Piegowata'76 napisał/a:

P.S. Z niewykształconym też można porozmawiać. Nie brakuje ludzi inteligetnych, oczytanych, z zainteresowaniami i życiową mądrością, choć bez tytułów naukowych.

Teoretycznie może się zdarzy, w praktyce sama jestem ze wsi i wiem, jak większość tamtejszych kawalerów, wygląda, zachowuje się i na jakim poziomie rozmawia. Wolałabym celibat.

Jak wyjaśnić, o co chodzi z tym koleżeństwem.... A więc ta moja koleżanka jest taka niby ładna i zadbana, ale jednak nijak nie kobieca i seksowna. Nie ma w jej zachowaniu nawet krztyny tego, co mogłoby dać komuś znać, ze chce czegoś więcej. Prawdopodobnie wynika to z jakiejś wrodzonej nieśmiałości. Łatwo rozmawia z ludźmi, ale na takim bardzo neutralnym gruncie, nigdy nie ma w tym krztyny aluzji jak to między kobietą a mężczyzną. Jakiegoś spojrzenia w oczy, delikatnej zachęty. Wydaje mi się, że mężczyźni odbierają to jako komunikat "Jestem miła, ale kompletnie tobą niezainteresowana".

13 Ostatnio edytowany przez Summertime (2018-07-30 14:39:14)

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?

No cóż, na początek pozwolę sobie zacytowaćTwoje zdanie Ja myślę, że nie ma samotności z wyboru, tylko jest wtedy jak nie ma wyboru. Czuję i łapie Twój kontekst i postawę życia.Przed wszystkim trochę więcej szacunku do prawdy.Jaka ona jest? I aby nie było nie domówień, mam na myśli partnerstwo.Jesteś w błędzie myśląc tak, wyobraz sobie, że odeszłam od męża i, to mój wybór.Ponadto mam zainteresowanie płci przeciwnej.Ale nie brnę w żadne relacje.Ponieważ Ci wszyscy co są mną zainteresowani, są niewłaściwymi.Każdego faceta najpierw sprawdzam pod względem szacunku do świata, uczciwości względem mnie.I powiem Ci, że póki co nie znalazłam.I jak widzisz moją sytuację zawdzięczam sama sobie.Powodzenie nie jest z góry skazane na znalezienie się w związku.Trzeba mieć też farta w życiu.Następny cytat nie będę nikomu potrzebna, przydatna społecznie, Pani nauczycielko chyba się Pani egoistyczna lub głupia forma myśleniowa włączyła.Masz pracę z dziećmi, a to już jest misja społeczna.Istnieje jeszcze tzw pomoc bezinteresowna, można zapisać się do schroniska dla zwierząt i im pomagać, można też ofiarować humanitarność ludziom.Dalszy cytat a ten to już mnie rozwalił big_smile muszę sobie zabezpieczyć starość itp.A Ty myślisz , że ja mając za sobą małżeństwo, wychowałam syna.Nie muszę zabezpieczać się na starość? Też tyram i  zastanawiam się co ta Polska mi zaoferuje za emeryturę.Rozkminiasz wokół siebie niepotrzebnie problemy, które przepisujesz tylko sobie.....wyobraz sobie, że rodzina, to nie zwalanie swojego życia na barki członków.A jeśli macierzyństwo mocno Cię woła, jest tyle małych istot potrzebujących wsparcia.Nie myślałaś o rodzinie zastępczej.Aby pod skrzydłami  dać schronienie sierocie?

I jeszcze coś
Piszesz, że jesteś lubiana przez wszystkich.Już Cię sprowadzę na Ziemię.Jesteś w błędzie.Nie ma takiego człowieka na świecie, który jest lubiany przez wszystkich.Brak Ci racjonalizmu.Dużo samouwielbienia brak horyzontaloności myśleniowej.Zamykasz się w sobie, glorofikująć wszystkie wydmuchane ochy i achy.

14 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-07-30 15:25:30)

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?
Entropia napisał/a:

Jak wyjaśnić, o co chodzi z tym koleżeństwem.... A więc ta moja koleżanka jest taka niby ładna i zadbana, ale jednak nijak nie kobieca i seksowna. Nie ma w jej zachowaniu nawet krztyny tego, co mogłoby dać komuś znać, ze chce czegoś więcej. Prawdopodobnie wynika to z jakiejś wrodzonej nieśmiałości. Łatwo rozmawia z ludźmi, ale na takim bardzo neutralnym gruncie, nigdy nie ma w tym krztyny aluzji jak to między kobietą a mężczyzną. Jakiegoś spojrzenia w oczy, delikatnej zachęty. Wydaje mi się, że mężczyźni odbierają to jako komunikat "Jestem miła, ale kompletnie tobą niezainteresowana".

Trochę mam jak ta koleżanka. Ale odechciewa się dawać sygnały, bo to bywa dla panów znakiem, że mogą się posuwać dalej, niżbym sobie życzyła. A ja nie lubię szybko rozwijać relacji, gdyż tracę wtedy poczucie bezpieczeństwa. Wolę stopniowo zwiększać swoje zaufanie, wolę gdy sobie znajomość swobodnie płynie i nie dzieje się w niej nic na siłę.
Jeszcze nie spotkałam po rozwodzie takiego faceta, który by to respektował i rozumiał, więc pewnie zostanę sama. A podobno lepiej z kimś - we mnie jednak nie ma wcale takiej pewności.

15 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-07-30 18:28:36)

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?
Piegowata'76 napisał/a:

P.S. Z niewykształconym też można porozmawiać. Nie brakuje ludzi inteligetnych, oczytanych, z zainteresowaniami i życiową mądrością, choć bez tytułów naukowych.

Jak nieoczytany ktoś, to pozamiatane ... wink

16

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?
denim napisał/a:

Droga Autorko,

Nie jesteś odosobniona w swojej sytuacji. Jestem facetem i za parę miesięcy stuknie mi 40 i mam identyczny problem. Pomimo wielu prób w życiu nie udało mi się założyć rodziny, co od lat mnie boli, a ostatnio zdecydowanie coraz bardziej. Nie jestem w stanie się z tym pogodzić. W chwilach pesymizmu, które ostatnio u mnie przeważają, ta magiczna 40 wydaje mi się ostatecznym wiekiem, kiedy realnie umierają marzenia o własnej rodzinie. Przerabiałem już chyba wszystko: rozglądanie się wokół (głównie w pracy - to mi tylko przysporzyło małych kłopotów), wiele lata randkowania w internecie, biuro matrymonialne i... nic. Wydaje mi się, że raczej nie powinienem odstraszać ani wyglądem ani zachowaniem. Chyba jakieś fatum nade mną wisi. Nie podoba mi się to, co życie mi zaoferowało w tym zakresie (bo nie było tego zbyt wiele). Nie powiem, że nikt się mną nie interesował, bo ktoś jednak się interesował, tyle że były to panie, które nie interesowały mnie (nawet mnie swatano z paniami zupełnie nie z mojej bajki). No, zawsze jakieś tam wymagania, niekoniecznie kosmiczne miałem.
Ostatnio jestem w kropce i też nie wiem, co robić. Ogólnie jestem zadowolony z życia, ale tego kawałka układanki pod tytułem życie rodzinne nigdy nie udało mi się zdobyć. Chyba się jeszcze nie poddam i powalczę chwilę z wiatrakami, choćby te parę miesięcy. Chociaż coś mało wierzę, że uda mi się szybko spotkać osobę pasującą do mnie. Skończyły mi się pomysły na skuteczne poznanie kogoś.
A jak się nie uda, to nie wiem, co będzie. Zgorzkniały nie jestem, ale ostatnio bije ode mnie smutek, którego nie jestem w stanie ukryć.
Dobrze, że chociaż można się "wypisać" w wątku takim, jak ten.


O!A ten post umknął mojej uwadze.
A zatem jak mam Cię nazwać ...hhmm płaczkiem?Nieudacznikiem?Problem jest w Tobie i w podejściu do kobiet.Zaznajom się ze strukturą kobiecego mózgu, z jego funkcjonowaniem.Czytaj psychologię i problem zniknie.Polska jest krajem cofającym się i nieustannie piastującym jakieś przestarzałe informacjeTrzeba iść z duchem czasu i nie cofać się .Na świecie w tym wieku 40 stki dopiero ludzie łączą się w pary i zaczynają tworzyć komórki społeczne.Facet, który dostrzega w sobie przegrańca...staje się nim rzeczywiście.A po Twoim wpisie, nie widzę nic co mogłoby przyciągnąć kobietę do Ciebie!Nooo bo jaak przecież TY stary dziad już jesteś big_smile big_smile.....sorry, ale nie mogłam.powstrzymać się od szyderstwa big_smile

17

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?

Droga Summertime,
Wiemy, że tutaj każdy pisać może, ale bardzo proszę, nie oceniaj nas !
Możesz sobie pozwolić na krytykę, jak każdy, ale nie na ocenę naszych osób. To jest nie w porządku, nie znasz szczegółów, wychodzi tu zwykłe niezrozumienie człowieka. W dodatku,Twoja ocena jest błędna przynajmniej co do mnie. Tyle w temacie.
Pozdrawiam.

18 Ostatnio edytowany przez Summertime (2018-07-31 01:00:37)

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?
nikab1563 napisał/a:

Droga Summertime,
Wiemy, że tutaj każdy pisać może, ale bardzo proszę, nie oceniaj nas !
Możesz sobie pozwolić na krytykę, jak każdy, ale nie na ocenę naszych osób. To jest nie w porządku, nie znasz szczegółów, wychodzi tu zwykłe niezrozumienie człowieka. W dodatku,Twoja ocena jest błędna przynajmniej co do mnie. Tyle w temacie.
Pozdrawiam.

Nie oceniam.Ustosunkowałam się jedynie do Twoich słów.Poparłam je dowodami radzę spojrzeć trzezwo i normalnie na swoje życie .Bez zbędnych wydziwnień emocjonalnych pocieszenie...sierotkowatość...Nie tędy droga.W tej materii nie uzyskasz NIC.Ale żeby jeszcze był powód, a to co wymieniłaś te ....."pracowania na emeryturę" itpppp jest dziwne.Pamiętaj Twoja siła w Tobie, gdy będziesz REALISTYCZNA.Jesteś mi obcą osobą.Gdybym widziała coś innego bardziej uprzejmego w Tobie, szybko dostałabyś reakcję ...odwrotną.Piszę jak jest.Wszyscy jesteśmy Chrystusami.Problemy w życiu bywają jak kamienie, dlatego ważne jest by czerpać, to co daje nam opatrzność- ...szansa jaką jest zdrowie i życie.Masz wspaniałą pracę, misyjną pracę, możesz przyczynić się do wypuszczenia w świat dzieci, którym przekażesz takie wartości o, których one na słowo szkoła- będą mieć Ciebie w oczach i uśmiech.Do tego jest potrzeba serca...może to jest właśnie kierunek, który został Ci dany.Tam włóż pokład energetyczny.Tak mało jest teraz nauczycieli z powołania prawdziwych, serdecznych.Również uczestniczysz w wychowyniu.nie tylko rodzice.Kiedyś był taki napis Szkoła, to Twój drugi dom.


Tak tu pisać każdy może.Ale ja nie jest przypadkiem.Swoją historię tu posiadam i swoją tożsamość.

19

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?

nikab1563
napisz do mnie na priv

20

Odp: Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?
Lou71.71 napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

P.S. Z niewykształconym też można porozmawiać. Nie brakuje ludzi inteligetnych, oczytanych, z zainteresowaniami i życiową mądrością, choć bez tytułów naukowych.

Jak nieoczytany ktoś, to pozamiatane ... wink

Aż tak to może nie, jeśli ogólnie jest kumaty.

Posty [ 20 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Jak pogodzić się z samotnością, aby samotnie żyć godnie i mądrze?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024