Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 27 ]

1 Ostatnio edytowany przez vedda (2018-07-07 21:59:01)

Temat: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Niedługo skończę 25 lat i naszły mnie wczoraj pewne refleksje. Już abstrahując od tego, że niewiele w swoim życiu osiągnęłam i lęk wiele rzeczy zniweczył, to zauważyłam tez, że powtarzam podobny schemat w relacjach. Moi rodzice, z którymi wciąż mieszkam - mama wiecznie krzycząca, wyzywająca, agresywna (chodzi o drobnostki, sprawa jest dosyć druzgocąca, każdy psycholog który słyszał co się dzieje stwierdzał że to toksyczna matka), zwalająca winę na innych za własne życiowe wybory i to, że zarabia mało pieniędzy (notabene udaje, że szuka lepszej pracy - aktualnie pracuje tylko na pół etatu, ale oszukuje wszystkich dookoła, że szuka i nie może znaleźć - jak pracę ma znaleźć ktoś, kto ogląda ogłoszenia i nie ma nawet elektronicznego CV, nie dzwoni po pracodawcach....chciałam jej pomóc, ale ona każdego odbiera jako wroga)  ojciec bardzo bierny, uciekający od wszystkiego, puszczający uwagi mamy mimo uszu. Mój chłopak na pierwszy rzut oka sprawiający wrażenie kogoś bardzo spokojnego, wręcz flegmatycznego, we mnie teoretycznie zakochany, można na niego liczyć, ale wewnątrz relacji - na swój sposób opresyjny. Uraża się bardzo łatwo - nie mogę poruszyć trudniejszego dla nas tematu (w zwyczajny sposób) - jak mu nie odpowiada orzmowa na ten temat, to zarzuca mi, że chcę się kłócić, i faktycznie do tej kłótni w końcu dochodzi, bo denerwuje mnie jego podejście. To nie tak, że w ogóle nie rozmawiamy na trudne tematy, ale często jest z tym problem. Mam wrażenie, że on panicznie boi się o koniec związku, co wielokrotnie komunikował, więc te uniki to chęć utrzymania statusu quo... On w rozmowach trudniejszych staje się również nieprzyjemny dla mnie, powiedziałam mu, że jesteś innym człowiekiem i możesz pewne rzeczy mówić w inny sposób (nie, nie wyzwa mnie, ale jest protekcjonalny etc), obiecał że tak będzie, przyszło następne i jest to samo. Zauważyłam, że w kłótniach często też zwala winę na mnie. Przytoczę w skrócie sytuację - ja przebąkiwałam coś o wyjeździe do cieplejszego kraju, coś szukaliśmy już w tym temacie, ale ja stwierdziłam, że mam wątpliwości co do wyjazdu teraz (mam ważne rzeczy i muszę się do nich przygotować), ale on potem wziął urlop bez konsultacji ze mną (nie mówił mi na bieżąco, ja miałam podjąc ostateczną decyzję czy wyjeżdżamy czy nie, dzień przed on mówi że ten urlop już ma...) i miał do mnie pretensje, że to przecież ja poruszyłam temat wyjazd i to nie jego wina. Potem się przestał odzywać, uważam, że za karę, choć on oczywiście udaje takiego niezorientowanego w psychologicznych kwestiach, ale ja czuję, że on sprytnie mną manipuluje. Oczywiście zachowałam się zgodnie z tym co czułam, czyli wakacji odmówiłam. Potem mówił, że się tak na to nastawił etc. Wiecie... my i tak 2 tygodnie później byśmy jechali na inne wakacje. 
To jest jeden przykład, może wcale nie najszczęśliwszy, ale sytuacji, gdzie on się nie liczy z tym, czego ja chcę i ma wyjść na jego, było wiele. Jak to określił kolega, któremu powiedziałam kiedyś o jednej sytuacji - on ma wrażliwość tępego młota.
otabene ja ostatnio mocno się staram w naszym związku, a on jakby nie jest z niczego zadowolony. Cokolwiek nie zrobię, to i tak jakby za mało. Jestem bardziej czuła, więcej się spotykamy tak jak chciał, a on ciągle chodzi z tą swoją skwaszoną miną hmm. On jest sztywny, traktuje śmiertelnie poważnie wszystko. Lżesjze i optymistyczne podejście jest u niego chyba nierealne.

Abstrahując od tego, mój chłopak się nie rozwija. On nie robi - tak w zasadzie - nic. 2 lata temu poszedł po studiach do pracy, siedzi w niej i w zasadzie stoi w miejscu, bo to taka praca dla większości "przejściowa", nie da się w niej rozwinąć (co jest dość istotne w tym zawodzie) Miał z niej odejść już pół roku temu, ale tego nie zrobił. Poza tym czeka na spotkania ze mną, wypisuje do mnie codziennie przez większość dnia. Zarzucił uprawianie sportu, przytył jeszcze więcej. Kiedyś mi jego wyglad nie przeszkadzał, a teraz patrzę na to z rosnącą dezaprobatą. Denerwuje mnie nawet to, że w kółko jego auto jest brudne, a jakoś większość ludzi potrafi utrzymać czyste auto. I takie detale. Ale myślę, że one byłyby niczym, gdyby inne rzeczy "działały". Bo uwierzcie mi, ja serio nie jestem drobiazgową osobą. Jestem na ogół naprawdę tolerancyjna i bronię ludzi, bo wiem, że w każdym coś można odnaleźć. Ja w swoim facecie próbowałam, motywowałam go do zdrowego jedzenia - wysyłałam nawet zdjęcia własnych posiłków,tłumaczyłam,  do sportu (sama teraz tez chodzę na kurs), do innych rzeczy, kupiłam mu książki które mogły go zaciekawić (leżą odnogiem, nie lubi czytać). Naprawdę mi zależało! Ja serio mam dobre intencje, i chcę być w partnerskim związku, gfzie jedna strona troszczy się o drugą.
Ale ten hurra optymizm, który próbowałam z siebie wydobyć (dawna, dawna ja), już gdzieś zniknął. Próby spełzły na niczym.

I najgorsze, że ja byłam w wielkim marazmie parę lat temu, nerwica, stany depresyjne, niewychodzenie z domu po miesiąc. I mam wrażenie, że zatoczyłam koło i wróciłam do punktu wyjścia. Że znalazłam sobie faceta, który nie inspiruje mnie do niczego, nie motywuje. Który mi nie powie wierzę w Ciebie, nie kopnie w tyłek, zabierze gdzieś spontanicznie. Mój mnie nie krytykuje, ale jest taki.. bierny. Piszę licencjat w wakacje, a może gdyby mi powiedział, że widzi, że znowu coś odkładam, zmotywował, byłoby inaczej? Nie uważam, że ktoś ma za mnie żyć, oj nie. Ja byłam u terapeutów, niestety terapie były nietrafione, planuję kolejną. Ale mam wrażenie, że jeszcze bardziej przesiąkam tym nicnierobieniem, marazmem. Z domu, przy chłopaku. Już czasem mam wrażenie, że chciałabym być z kimś super utalentowanym, wstydzić się przy nim, ale mieć ten bodziec, żeby chcieć być dla kogoś bardziej inspirującą osobą. Tutaj ręce opadają, z każdej strony negatywizmy.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Być może jest to za długie, ale mam nadzieję, że ktoś zechce o tym porozmawiać. Może ktoś z Was też był w podobnej sytuacji. Co w ogóle sądzicie o tym, że środowisko jest istotne dla naszego rozwoju? Kiedyś myslałam, że da się o rozwoju w oderwaniu od naszego środowiska, ale teraz coraz bardziej mam wrażenie, że nieszczególnie... Mam wrażenie, że rodzice utwierdzili mnie w przekonaniu o mojej małej wartości (moja samoocena jest nadal niska mimo prób pracy nad nią), a chłopak przypieczętowuje to (nie krytykując mnie wprost ani nic, ale samą swoją osobą coś wnosząc).

3

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi
vedda napisał/a:

Niedługo skończę 25 lat i naszły mnie wczoraj pewne refleksje. Już abstrahując od tego, że niewiele w swoim życiu osiągnęłam i lęk wiele rzeczy zniweczył, to zauważyłam tez, że powtarzam podobny schemat w relacjach. Moi rodzice, z którymi wciąż mieszkam - mama wiecznie krzycząca, wyzywająca, agresywna (chodzi o drobnostki, sprawa jest dosyć druzgocąca, każdy psycholog który słyszał co się dzieje stwierdzał że to toksyczna matka), zwalająca winę na innych za własne życiowe wybory i to, że zarabia mało pieniędzy (notabene udaje, że szuka lepszej pracy - aktualnie pracuje tylko na pół etatu, ale oszukuje wszystkich dookoła, że szuka i nie może znaleźć - jak pracę ma znaleźć ktoś, kto ogląda ogłoszenia i nie ma nawet elektronicznego CV, nie dzwoni po pracodawcach....chciałam jej pomóc, ale ona każdego odbiera jako wroga)  ojciec bardzo bierny, uciekający od wszystkiego, puszczający uwagi mamy mimo uszu. Mój chłopak na pierwszy rzut oka sprawiający wrażenie kogoś bardzo spokojnego, wręcz flegmatycznego, we mnie teoretycznie zakochany, można na niego liczyć, ale wewnątrz relacji - na swój sposób opresyjny. Uraża się bardzo łatwo - nie mogę poruszyć trudniejszego dla nas tematu (w zwyczajny sposób) - jak mu nie odpowiada orzmowa na ten temat, to zarzuca mi, że chcę się kłócić, i faktycznie do tej kłótni w końcu dochodzi, bo denerwuje mnie jego podejście. To nie tak, że w ogóle nie rozmawiamy na trudne tematy, ale często jest z tym problem. Mam wrażenie, że on panicznie boi się o koniec związku, co wielokrotnie komunikował, więc te uniki to chęć utrzymania statusu quo... On w rozmowach trudniejszych staje się również nieprzyjemny dla mnie, powiedziałam mu, że jesteś innym człowiekiem i możesz pewne rzeczy mówić w inny sposób (nie, nie wyzwa mnie, ale jest protekcjonalny etc), obiecał że tak będzie, przyszło następne i jest to samo. Zauważyłam, że w kłótniach często też zwala winę na mnie. Przytoczę w skrócie sytuację - ja przebąkiwałam coś o wyjeździe do cieplejszego kraju, coś szukaliśmy już w tym temacie, ale ja stwierdziłam, że mam wątpliwości co do wyjazdu teraz (mam ważne rzeczy i muszę się do nich przygotować), ale on potem wziął urlop bez konsultacji ze mną (nie mówił mi na bieżąco, ja miałam podjąc ostateczną decyzję czy wyjeżdżamy czy nie, dzień przed on mówi że ten urlop już ma...) i miał do mnie pretensje, że to przecież ja poruszyłam temat wyjazd i to nie jego wina. Potem się przestał odzywać, uważam, że za karę, choć on oczywiście udaje takiego niezorientowanego w psychologicznych kwestiach, ale ja czuję, że on sprytnie mną manipuluje. Oczywiście zachowałam się zgodnie z tym co czułam, czyli wakacji odmówiłam. Potem mówił, że się tak na to nastawił etc. Wiecie... my i tak 2 tygodnie później byśmy jechali na inne wakacje. 
To jest jeden przykład, może wcale nie najszczęśliwszy, ale sytuacji, gdzie on się nie liczy z tym, czego ja chcę i ma wyjść na jego, było wiele. Jak to określił kolega, któremu powiedziałam kiedyś o jednej sytuacji - on ma wrażliwość tępego młota.
otabene ja ostatnio mocno się staram w naszym związku, a on jakby nie jest z niczego zadowolony. Cokolwiek nie zrobię, to i tak jakby za mało. Jestem bardziej czuła, więcej się spotykamy tak jak chciał, a on ciągle chodzi z tą swoją skwaszoną miną hmm. On jest sztywny, traktuje śmiertelnie poważnie wszystko. Lżesjze i optymistyczne podejście jest u niego chyba nierealne.

Abstrahując od tego, mój chłopak się nie rozwija. On nie robi - tak w zasadzie - nic. 2 lata temu poszedł po studiach do pracy, siedzi w niej i w zasadzie stoi w miejscu, bo to taka praca dla większości "przejściowa", nie da się w niej rozwinąć (co jest dość istotne w tym zawodzie) Miał z niej odejść już pół roku temu, ale tego nie zrobił. Poza tym czeka na spotkania ze mną, wypisuje do mnie codziennie przez większość dnia. Zarzucił uprawianie sportu, przytył jeszcze więcej. Kiedyś mi jego wyglad nie przeszkadzał, a teraz patrzę na to z rosnącą dezaprobatą. Denerwuje mnie nawet to, że w kółko jego auto jest brudne, a jakoś większość ludzi potrafi utrzymać czyste auto. I takie detale. Ale myślę, że one byłyby niczym, gdyby inne rzeczy "działały". Bo uwierzcie mi, ja serio nie jestem drobiazgową osobą. Jestem na ogół naprawdę tolerancyjna i bronię ludzi, bo wiem, że w każdym coś można odnaleźć. Ja w swoim facecie próbowałam, motywowałam go do zdrowego jedzenia - wysyłałam nawet zdjęcia własnych posiłków,tłumaczyłam,  do sportu (sama teraz tez chodzę na kurs), do innych rzeczy, kupiłam mu książki które mogły go zaciekawić (leżą odnogiem, nie lubi czytać). Naprawdę mi zależało! Ja serio mam dobre intencje, i chcę być w partnerskim związku, gfzie jedna strona troszczy się o drugą.
Ale ten hurra optymizm, który próbowałam z siebie wydobyć (dawna, dawna ja), już gdzieś zniknął. Próby spełzły na niczym.

I najgorsze, że ja byłam w wielkim marazmie parę lat temu, nerwica, stany depresyjne, niewychodzenie z domu po miesiąc. I mam wrażenie, że zatoczyłam koło i wróciłam do punktu wyjścia. Że znalazłam sobie faceta, który nie inspiruje mnie do niczego, nie motywuje. Który mi nie powie wierzę w Ciebie, nie kopnie w tyłek, zabierze gdzieś spontanicznie. Mój mnie nie krytykuje, ale jest taki.. bierny. Piszę licencjat w wakacje, a może gdyby mi powiedział, że widzi, że znowu coś odkładam, zmotywował, byłoby inaczej? Nie uważam, że ktoś ma za mnie żyć, oj nie. Ja byłam u terapeutów, niestety terapie były nietrafione, planuję kolejną. Ale mam wrażenie, że jeszcze bardziej przesiąkam tym nicnierobieniem, marazmem. Z domu, przy chłopaku. Już czasem mam wrażenie, że chciałabym być z kimś super utalentowanym, wstydzić się przy nim, ale mieć ten bodziec, żeby chcieć być dla kogoś bardziej inspirującą osobą. Tutaj ręce opadają, z każdej strony negatywizmy.

Być może jest to za długie, ale mam nadzieję, że ktoś zechce o tym porozmawiać. Może ktoś z Was też był w podobnej sytuacji. Co w ogóle sądzicie o tym, że środowisko jest istotne dla naszego rozwoju? Kiedyś myslałam, że da się o rozwoju w oderwaniu od naszego środowiska, ale teraz coraz bardziej mam wrażenie, że nieszczególnie... Mam wrażenie, że rodzice utwierdzili mnie w przekonaniu o mojej małej wartości (moja samoocena jest nadal niska mimo prób pracy nad nią), a chłopak przypieczętowuje to (nie krytykując mnie wprost ani nic, ale samą swoją osobą coś wnosząc).



Przeczytałam.
Masz pretensje do chłopaka o to, że jest taki, jaki jest. Chciałabyś, by był inny, by w tym celu robił to, co Ty chcesz i w sposób, jaki według Ciebie jest słuszny. Oczywiście wszystko to "dla jego dobra". On też, w Twych oczach, jest odpowiedzialny za to, jak żyjesz.
Uważasz, iż udany związek to opiekuńczo-wychowawczy, który - mimo Twych deklaracji - z partnerskim nie ma nic wspólnego.

Dopóki na innych przerzucać będziesz odpowiedzialność za swe decyzje (bo brak decyzji też jest decyzją), dopóty po świecie chodzić będziesz ze skwaszoną miną.

4 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-07-07 22:21:58)

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi
Wielokropek napisał/a:

Dopóki na innych przerzucać będziesz odpowiedzialność za swe decyzje (bo brak decyzji też jest decyzją), dopóty po świecie chodzić będziesz ze skwaszoną miną.

Wielokropek, jak zwykle, w punkt smile

Autorko, jeśli Twój chłopak Ci aż tak bardzo nie odpowiada, to po prostu się z nim rozstań. Bo jakoś nie doczytałam nigdzie, że go kochasz - tylko, że chciałabyś, żeby był inny... Z rodzicami tak samo - jesteś dorosła, nie musisz z nimi mieszkać.

5

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Ale ja nie oczekuję od nikogo, że ma się dla mnie zmienić. Nie ma ochoty robić jakiś rzeczy - nie zmuszam. Po prostu - Twoim zdaniem jak widzisz w związku, że ktoś źle postępuje, to olejesz to? Bo to 'jego życie'? OK, niech ktoś waży 300 kg, ale ja go będę wspierać, bo to jego biznes. A potem zejdzie na zawał. Widzisz, o co chodzi? Ja z nim jestem 2 lata. Nigdy nie zwracałam uwagi na jego wygląd. Ale jak widzę, jak je, jak o siebie nie dba, jak się czasem głodzi, potem się objada, potem narzeka, że go boli brzuch, widzę te rzeczy i co, mam to olać?. Zależy mi, więc się martwię.
Jakbym go chciała zmienić wedle swojego widzimisie, to zabrałabym się za milion innych rzeczy, wiesz... choćby za jego ubiór etc. Ale to mnie nie obchodzi.

I nie, nie oczekuję, że wsparcie kogoś zmieni mnie samą. Nie wiem tez w jaki sposób miałabym przerzucać na kogoś odpowiedzialność.  Tylko ja po prostu oczekuję czegoś innego. Ale  też jakoś cięzko mi uwierzyć, że w szczerze zbudowanym związku, ludzie się zachowują tak jak w moim.

6

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

By terapia była skuteczną, trzeba przyjrzeć się swej ciemnej stronie.

7

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Ja nie oczekuję rad w tym wątku co mam zrobić w życiu... Bo mówienie 'no to się rozstań i się wynieś, co ty nam tu zawracasz głowę' to...

chciałam tylko porozmawiać na temat wpływu środowiska na nas i ile od niego zależy.  Ja cały czas mam też wrażenie, że nie przyciągnęłabym osoby, która miałaby tzn. charakter. Zawsze interesował się mną określony typ mężczyzn.
Podobne przyciąga podobne?

8 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-07-07 22:41:40)

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi
vedda napisał/a:

chciałam tylko porozmawiać na temat wpływu środowiska na nas i ile od niego zależy.

I dokładnie na to dostałaś odpowiedź.

9 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-07-07 22:45:15)

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Rzecz w tym, że piszę to, co chcę, często wbrew oczekiwaniom autorów (to jedna z mych zalet).

Wpływ środowiska na nas? Spory. Ale to od nas, dorosłych, zależy to, czy ów wpływ będzie w naszym życiu balastem (albo usprawiedliwieniem naszych decyzji), czy też podejmiemy się żyć mimo tej przeszłości. Wszak, jednak w to wierzę, mamy wolną wolę. I, na szczęście, bycie szczęśliwym nie jest obowiązkowe.

10

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi
Wielokropek napisał/a:

By terapia była skuteczną, trzeba przyjrzeć się swej ciemnej stronie.


Co to dla Ciebie oznacza? Ja swoje wady widzę i chcę nad nimi pracować.  Aczkolwiek na terapiach najbardziej był wałkowany temat dotyczący źródeł niskiej samooceny, niemożności poradzenia sobie z opinią innych ludzi etc. Terapie i tak zaczęłam dopiero po czasie, jak wygrzebałam sie z najgorszego marazmu.

11 Ostatnio edytowany przez vedda (2018-07-07 23:03:11)

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi
Wielokropek napisał/a:

Rzecz w tym, że piszę to, co chcę, często wbrew oczekiwaniom autorów (to jedna z mych zalet).

Wpływ środowiska na nas? Spory. Ale to od nas, dorosłych, zależy to, czy ów wpływ będzie w naszym życiu balastem (albo usprawiedliwieniem naszych decyzji), czy też podejmiemy się żyć mimo tej przeszłości. Wszak, jednak w to wierzę, mamy wolną wolę. I, na szczęście, bycie szczęśliwym nie jest obowiązkowe.


I bardzo dobrze, masz pisać to, co chcesz smile

ja jednak liczylam na jakąś dyskusję, a nie odnoszenie się tylko i wyłącznie do mojej sytuacji konkretnie i wytykanie mi czegoś. Pamiętaj, że mnie nie znasz, a wiele rzeczy zależy też od kontekstu, w jakim zostały powiedziane.

I ja nie piszę o przeszłości, piszę też o teraźniejszości. Nie jesteśmy w stanie funkcjonować w bańce, nie zawsze osoby wokół nas będą na nas pozytywnie oddziaływać. Partnera możemy sobie wybrać, ale rodziców - już nie. I jak się wtedy na przykład ustosunkować do rodziców, żeby nie przejmować tego negatywizmu i tak dalej, i tak dalej.

Czy jesteśmy w stanie wejść w pozytywne środowisko, jeśli sami chcemy się tacy stać, ale póki co nie potrafimy, bo nie znamy pewnych wzorców i tak dalej (nawet po wyprowadzce - notabene co do wyprowadzki,  to nadal nie czuję się wystarczająco dorosła i mam wrażenie, że sobie nie poradzę, aby żyć sama  - niemniej to nie temat na ten wątek).

12 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-07-07 23:11:45)

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Hm... .
Nic Tobie nie wytykam, napisałam to, co sądzę o Twej (i osób podobnych Tobie) sytuacji. Weźmiesz to pod uwagę - dobrze, nie weźmiesz - też dobrze.
I me słowa o terapii (którego słowa o niej nie zrozumiałaś? - pytanie retoryczne) są aktualne.
Jeśli uznasz, że jesteś odpowiedzialna za swe życie (bo i tak jesteś, czy tego chcesz czy nie), to wstaniesz z kolan i zdanie rodziców (i nie tylko ich) potraktujesz jak opinię (bo własnie nią jest), nie zaś jak prawdę objawioną.

Upss!
Edytowałaś w trakcie, gdy ja pisałam swój post. I, o dziwno, napisałaś o tym, że nie czujesz się dorosła.
Wstań z kolan. Albo nie. To Twoje życie, Twoja decyzja, Twoje konsekwencje.

13 Ostatnio edytowany przez vedda (2018-07-07 23:17:20)

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Problem jest taki, że czuję się na tyle pogubioną osobą, że mam wrażenie, że to by  nie pomogło.
I przede wszystkim - jak mam to poczuć. Nie masz pojęcia, ile razy próbowałam coś z tym zrobić, kiedyś wręcz desperacko. Pracuję od 21 roku życia, poszłam do pracy z własnej inicjatywy. Przeszłam od etapu trzęsienia się przed rozmową kwalifikacyjną (lęk przed oceną) do etapu doradcy klienta. Poszłam na studia i się na nich w końcu utrzymałam (zmieniałam kierunki). Ale stanęłam w miejscu, nie wiem tak naprawdę, kim jestem, choć mam własne zdanie, jakieś zainteresowania, to nie mam nakreślonej drogi życiowej, nie potrafię się wyprowadzić (pracy nie mam też stałej, mam dorywcze). I czuję, że moje środowisko tylko mnie "utwierdza' w tym wszystkim. Nie próbuję zwalić winy, po prostu czułam już dawno swoją niemoc, teraz jeszcze bardziej czuję i naprawdę nadal cięzko mi się z tego wyrwać. Czuję, że nie mam żadnych fundamentów w swojej osobowości,  na których mogłabym coś budowac, żadnej pewności co do swoich zalet (dla mnie to jest płynne, a też tak wiele rzeczy mi się nie udało, ostatnio również, że tylko się utwierdzam w wadach), i tak dalej.

14

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Kiedyś próbowałam wyprasować ubrania. Próbowałam i próby nie przynosiły efektu. Okazało się, że nie wzięłam żelazka do ręki. Od chwili, gdy sobie to uświadomiłam, już nie próbuję tylko robię. Albo nie. Ale nie zasłaniam się 'próbowaniem'.

Póki zyski przewyższają koszty, póty utrzymujemy istniejący stan rzeczy.

15

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Wiesz co? Ty mi cały czas coś zarzucasz. Założyłaś pewien schemat - że ja tak naprawdę chcę utrzymać status quo. Nie, nie chcę go utrzymać, ale pewnie podświadomie zmiany mnie przerażają. Jak wiele osób. Czy to coś karygodnego?

Próbowałam, bo chciałam sobie stworzyć fundamenty pod coś. I walczyc. Chyba, że masz jakiś sposób na to, żeby osoba o samoocenie, której nie ma na czym podeprzeć, nagle była w stanie się zmienić, siedząc w domu na wersalce...

16

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Siedząc w domu na wersalce to nie ma opcji coś zmienić. Nawet tapicerki wersalki.

17

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Nie ma (chyba) ludzi, którzy niczego się nie boją. To, co ich różni, to podejście do lęku. Jedni działają mimo lęku, inni - ulegają mu.



Mówię "pas". Nie będę z Tobą walczyła o Ciebie.

18

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

santapietruszki, no właśnie... A ja teraz słyszę, że moje próbowanie - czyli pójście do pracy, mimo wcześniejszego dosłownie panicznego lęku choćby przed rozmową kwalifikacyjną, pójście na studia, to jest w sumie takie nic. No bo przecież nie poczułam dalej tej odpowiedzialności, tego sensu - no to moja wina, to ja się nie starałam wystarczająco dobrze... Bo wszystko jest takie proste, i MASZ poczuć, MASZ to zrobić, to będzie ok. Też bym chciała, żeby życie było takie zerojedynkowe. Fajnie by było. Wszyscy by byli szczęśliwi i miliony mieli. No bo przecież WYSTARCZY <wstaw coś>.

Nie, powtórzę się, nie próbuję tutaj napisać, że ktoś ma za mnie coś zrobić.

19

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi
vedda napisał/a:

santapietruszki, no właśnie... A ja teraz słyszę, że moje próbowanie - czyli pójście do pracy, mimo wcześniejszego dosłownie panicznego lęku choćby przed rozmową kwalifikacyjną, pójście na studia, to jest w sumie takie nic. No bo przecież nie poczułam dalej tej odpowiedzialności, tego sensu - no to moja wina, to ja się nie starałam wystarczająco dobrze... Bo wszystko jest takie proste, i MASZ poczuć, MASZ to zrobić, to będzie ok. Też bym chciała, żeby życie było takie zerojedynkowe. Fajnie by było. Wszyscy by byli szczęśliwi i miliony mieli. No bo przecież WYSTARCZY <wstaw coś>.

Nie, powtórzę się, nie próbuję tutaj napisać, że ktoś ma za mnie coś zrobić.

Nikt nie mówi, że Twoje próbowanie nie ma sensu. To, co osiągnęłaś, to już Twoje. Jeśli nie wyszło, to próbuj dalej albo inaczej. Ale nie klep banałów typu "nie da się, bo jestem w takim środowisku".

20

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

No okej, będę próbować dalej albo inaczej odnaleźć sens w życiu... Mam nadzieję, że starczy mi cierpliwości tongue.
Nigdzie nie napisałam że się "nie da", tylko że to może utrudniać w takim sensie, że nasiąkamy pewnymi schematami.

21

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Owszem, utrudniać może. Ale to Ty jesteś od tego, żeby te trudności przełamać...

22

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

OK, będę szła z podniesionym czołem i olewała wszystkich dookoła.

Dzięki za rady....

Dobranoc.

23

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi
vedda napisał/a:

I najgorsze, że ja byłam w wielkim marazmie parę lat temu, nerwica, stany depresyjne, niewychodzenie z domu po miesiąc. I mam wrażenie, że zatoczyłam koło i wróciłam do punktu wyjścia. Że znalazłam sobie faceta, który nie inspiruje mnie do niczego, nie motywuje. Który mi nie powie wierzę w Ciebie, nie kopnie w tyłek, zabierze gdzieś spontanicznie. Mój mnie nie krytykuje, ale jest taki.. bierny. Piszę licencjat w wakacje, a może gdyby mi powiedział, że widzi, że znowu coś odkładam, zmotywował, byłoby inaczej? Nie uważam, że ktoś ma za mnie żyć, oj nie. Ja byłam u terapeutów, niestety terapie były nietrafione, planuję kolejną. Ale mam wrażenie, że jeszcze bardziej przesiąkam tym nicnierobieniem, marazmem. Z domu, przy chłopaku. Już czasem mam wrażenie, że chciałabym być z kimś super utalentowanym, wstydzić się przy nim, ale mieć ten bodziec, żeby chcieć być dla kogoś bardziej inspirującą osobą. Tutaj ręce opadają, z każdej strony negatywizmy.

hej vedda, potencjalne źródła problemów zogniskowałaś w otoczeniu, które rozbijasz głównie na rodzinę i chłopaka, słychać też nutkę zastanowienia się co do samej siebie ale...
ja na sprawę związków patrzę trochę jak na lustro. był kiedyś czas kiedy związek z dziewczyną oznaczał tylko kilka luźnych związków oznaczających mniej więcej akuratność fizyczną, kilka poglądów na życie z natury tych ogólnych. niektórzy ludzie w rozwój swojej osoby mają wpisany rozwój mentalny. poznają samych siebie dokładniej. na bazie życiowych doświadczeń określają czego chcą lub nie. gdy ludzie wchodzą w relację między sobą wnoszą coś swojego. jest to kształt swojej osobowości. na początku nawet gdy nie widać rażących różnic te mogą się powiększać proporcjonalnie do tego jaką pracę nad samym sobą człowiek wykonuje. niektórzy zwalniają tempo lub w ogóle się zatrzymują inni rozpędzają się tak, że gdyby narysować to na wykresie to zauważylibyście, że stajecie się swoimi przeciwległościami. takie obserwacje wymagają aktywnego działania. oczywiście rozsądne jest działanie na rzecz niwelowania takiego stanu rzeczy ale tylko w pewnych ramach.
dla przykładu ja oszczędzę sobie takiego kłopotu, który Ty masz nie wchodząc w związek z kimś kto nie jest odbiciem lustrzanym moich mentalnych postępów. nie mówię o znalezieniu bliźniaka ale o odnalezieniu kogoś kto porusza się w podobnym kierunku.
co do wpływu środowiska na nas... ja na szczęście nie miałem nigdy do czynienia ze środowiskiem toksycznym i ta nietoksyczność mam nadzieję udziela się również i mi. nie dzieje się to dlatego, że nie mam nic do powiedzenia wpływom wokół mnie ale dlatego, że zrozumiałem, że mogę pewne wzorce przyswajać jeżeli uważam je za dobre a inne odrzucać. suwerenność.
moim zdaniem wrzuciłaś i pomieszałaś różnego kalibru problemy. proponuję Ci określić te, które są dla Ciebie ważniejsze. nie zdziwię się jeżeli zgodzimy się gdy powiemy, że te które dotyczą Ciebie bezpośrednio są ważniejsze. dobrze jest zacząć od życia egzekwować to co uważasz za dobre dla Ciebie. przypatrz się swojemu związkowi i podejmij odpowiednie decyzje. wiem, że to może brzmieć okrutnie ale Twoje relacje z chłopakiem to takie właśnie próbowanie, niech ono przywiedzie Cię do decyzji. egzekwuj.
w Twoim wieku uwierz mi nie masz jeszcze spektakularnych porażek...jeszcze. dobrze, że uświadamiasz sobie te rzeczy. to jest walka o samą siebie. temat Twojej przeprowadzki... czy ona jest Ci teraz potrzebna czy wynika raczej z tego, że już tak trzeba ? wpierw niezbędne zmiany potem cała reszta.

24

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi
vedda napisał/a:

No okej, będę próbować dalej albo inaczej odnaleźć sens w życiu... Mam nadzieję, że starczy mi cierpliwości tongue.
Nigdzie nie napisałam że się "nie da", tylko że to może utrudniać w takim sensie, że nasiąkamy pewnymi schematami.


Masz przewagę nad tymi wszystkimi którzy nie monitorują siebie...skoro już podejrzewasz złe wpływy otoczenia ...to im nie ulegaj!

Studia, praca - super , ale za to medali nie dają ! to że tak powiem normalna kolej rzeczy.

A iii jeszcze jedno-  łatwo jest oceniać innych postepowanie , siebie " mniej widzimy" lub nie do końca obiektywnie  .
Ja co rusz odnoszę wrażenie że im bardziej próbowałam być inna niż matka, ojciec i ci BEEE wokół mnie ... tym częściej zaskakiwałam siebie podobnym zachowaniem !
Otoczenie programuje nas w jakimś sensie  ....  widzimy schematy wystarczająco długo by czasami "bezwiednie" postępować podobnie... .

Praca nad sobą to wielki trud, i ciągła batalia !

25

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Vedda, jakby faktycznie wszystko Cię tak uwierało, to już dawno Twoja sytuacja inaczej by wyglądała. Mieszkałabyś poza domem i nie była w związku z grubym leniem/przegrywem.

Problem tkwi w tym, że chowasz się za rodziną i facetem, by usprawiedliwić brak odpowiedzialności za siebie: "gdyby oni byli inni, to ja bym się zmieniła" śpiewka. Oni nie będą inni. Weź to na klatę. Jedyne co możesz zrobić, TO ROBIĆ SWOJE. Pewnie, że to nowe i straszne, ale to jedyne wyjście z Twojej sytuacji.

26 Ostatnio edytowany przez justa_pl (2018-07-11 12:24:14)

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Tytuł Twojego posta jest idealny do tego co się w Twoim życiu dzieje. Uważam tak, bo sama byłam w takiej sytuacji i bardzo żałuję że nie odcięłam się od toksycznego środowiska i nie zrobiłam nic żeby coś zmienić. Dlatego w pełni Cię popieram, że na nasze życie ogromny wpływ ma otoczenie w ktorym żyjemy i relacje z ludźmi najczęściej bardzo bliskimi. Reguła jest taka (to akurat wyczytałam, przez lata zastanawiając się co poszło nie tak w moim życiu) , że osoby, ktore mają toksycznych rodziców albo rodzica najcześciej wchodzą w związki z toksycznymi ludźmi. To jakaś prawidłowość. U Ciebie można powiedzieć klasyczna sytuacja. Toksyczna, nie dająca wsparcia matka - więc dom pełen niszczących toksyn i partner tzw. hamulcowy (tak nazywam swojego). A już najlepsze jak piszesz że brak Ci zalet, fundamentów i wiele rzeczy Ci się nie udało. Klasyka w takiej sytuacji. A cóż takiego w Twoim wieku miało Ci się udać? Fundamenty masz solidne : rozwijasz się, uczysz, pracujesz i co najważniejsze doskonale zdajesz sobie sprawę z tego co się wokół Ciebie dzieje i co cię ogranicza - ja byłam taka tępa w tych tematach (też kupowałam książki żeby się rozwijał hahaha). Żeby nie przedłużać. Posłuchaj wielokropka i sanpietruszki: weź się w garść i zmień towarzystwo , czyli jak najszybciej wyprowadź sie od rodziców i zakończ ten niszczący związek- to jedyna rozsądną rada ( choć nie chciałaś rad ale nie mogę się powstrzymać).

27

Odp: Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi
justa_pl napisał/a:

Tytuł Twojego posta jest idealny do tego co się w Twoim życiu dzieje. Uważam tak, bo sama byłam w takiej sytuacji i bardzo żałuję że nie odcięłam się od toksycznego środowiska i nie zrobiłam nic żeby coś zmienić. Dlatego w pełni Cię popieram, że na nasze życie ogromny wpływ ma otoczenie w ktorym żyjemy i relacje z ludźmi najczęściej bardzo bliskimi. Reguła jest taka (to akurat wyczytałam, przez lata zastanawiając się co poszło nie tak w moim życiu) , że osoby, ktore mają toksycznych rodziców albo rodzica najcześciej wchodzą w związki z toksycznymi ludźmi. To jakaś prawidłowość. U Ciebie można powiedzieć klasyczna sytuacja. Toksyczna, nie dająca wsparcia matka - więc dom pełen niszczących toksyn i partner tzw. hamulcowy (tak nazywam swojego). A już najlepsze jak piszesz że brak Ci zalet, fundamentów i wiele rzeczy Ci się nie udało. Klasyka w takiej sytuacji. A cóż takiego w Twoim wieku miało Ci się udać? Fundamenty masz solidne : rozwijasz się, uczysz, pracujesz i co najważniejsze doskonale zdajesz sobie sprawę z tego co się wokół Ciebie dzieje i co cię ogranicza - ja byłam taka tępa w tych tematach (też kupowałam książki żeby się rozwijał hahaha). Żeby nie przedłużać. Posłuchaj wielokropka i sanpietruszki: weź się w garść i zmień towarzystwo , czyli jak najszybciej wyprowadź sie od rodziców i zakończ ten niszczący związek- to jedyna rozsądną rada ( choć nie chciałaś rad ale nie mogę się powstrzymać).

+ Terapia, bo samemu strasznie ciężko jest się otrząsnąć z toksycznego dzieciństwa i trudnych relacji z rodzicami.

Posty [ 27 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Chyba otaczam się niewłaściwymi ludźmi

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024