Rozwiodłam się z mężem... Świat mi się zawalił, dom, rodzina. W obawie że nie będę mogła tak żyć spakowałam torbę i poleciałam za granicę. Tu poznałam przez profil randkowy faceta. Zakochałam się w trzy sekundy. To było jak piorun z nieba prosto w moje popękane serce... Spotykamy się już dwa i pół roku. W weekendy jadę do niego. Pokonuję prawie 300km. Jest miło, przyjemnie... sielanka nawet. Ale poza tym nic z jego strony. Żadnych rozmów, planów, wspólnych marzeń. Mamy po 44 lata. Czas chyba zacząć coś budować. Nie wiem.. Myślę że on tego nie chce, albo ma jakiś powód. A taki układ mu pasuje, wygodny. Ale ja czuję że się wyspałam. Nie wyobrażam sobie życia bez niego a z nim być... on nie wie. Od jakiegoś czasu zastanawiam się żeby odejść ale bardzo się boję.. O siebie się boję
Lubisz ryzyko i dziwie się kolesiowi ze w takim wieku nie pokazuje nic w twoim kierunku co do wspólnego życia . Boisz się samotności a za granica tak chop siup kogoś poznać nie jest łatwo . Chyba tylko rozmowa wam pomoże choć myśle ze może być tak ze coś pomoże albo obije się jak grochem o ścianę .