Napiszcie, czy to co dzieje się u mnie w domu jest normalne. Jestem studentem i mieszkam z mamą. Kilka razy w tygodniu spokojny na pierwszy rzut oka dom zamienia się w pobojowisko awantury. Wszystkie kłótnie wszczyna mama. Ciągle ma jakieś pretensje, czy uwagi. A to, na blacie w kuchni zostało kilka okruchów. Innym razem przeszkadzała jej krzywo powieszona na sznurku w łazience szmata od podłogi. Gdyby tylko zwróciła mi uwagę: kochany, popraw to, sprzątnij, nie byłoby problemu. Jednak ona lubi wpadać w złość. Wznieca kłótnie, wyzywa mnie od kurw, padalców i różnych. Do tego udzielają się mi jej emocje.
Gdy pełna agresji wrzeszczy z wybałuszonymi oczami, zaciśniętymi pięściami, próbuję zachować spokój. Z początku mi się to udaje, ale później i ja przestaję nad sobą panować. Kiedy prośby z mojej strony nie kończą waśni, wybucham. Odpowiadam tym samym "zamknij k.a mordę". Jednak to tylko ja podsyca i atakuje mnie odważniej.
Wtedy z ust jej padają słowa "ty, k..o, jak ty się odzywasz do matki, 0 szacunku, ty łajzo j...a".
Niekiedy dochodzi do szarpaniny. Matka awanturuje się, krzyczy na mnie, wyzywa mnie, a ja nie wytrzymując chwytam ją za ramię, by za chwilę potrząsnąć i powiedzieć "przestań". Mama jednak nie uspokaja się, a zaczyna okładać mnie pięściami. Wtedy ja zasłaniam się i odpycham ją na łóżko. Ona wstaje chwyta mnie za ręce i drapie do krwi. Widząc to i czując ból, rewanżuję jej się. Mocno ściskam jej ramie by poczuła ból. Kiedy krzyczy "ała" puszczam ją. Ona dalej mnie atakuje. Wyzywa od najgorszych. Rzuca się na mnie z pięściami. Ponownie się zasłaniam. Potem zaczyna mnie wyzywać, krzyczę by przestała, a ona dalej swoje.
Innego dnia podobna sytuacja. Wznieca awanturę, obraża mnie. Wyzywa. Proszę ją by przestała, bo nie chcę się kłócić, a ona dalej swoje. Nie wytrzymuję i ją obejmuję i potrząsam by przestała. A to tylko wznieca jej agresję.
Innym razem krzyczała i mnie w wulgarny sposób wyzywała od pań lekkich obyczajów. Prosiłem by przestała. A ona dalej to robiła. Prosiłem znowu. Ale ona dalej swoje. Wtedy krzyknąłem, że jest p...a i wstyd mi, że mam taką matkę. Ona słysząc te słowa oburzyła się okrutnie i zaczęła mocniej wyzywać.
"Ty k...o, ja wstawałam po nocach, cię karmiłam, a ty mnie wyzywasz? Ty łajdaku."
I mnie uderzyła w twarz.
Najgorsze, że kiedy któregoś razu rzuciła się na mnie z pięściami, a ja klepnąłem ją w ramię, zaczęła wrzeszczeć na cały blok, że ją biję, okładam pięściami po twarzy. Wstydzę się wychodzić z domu, bo sąsiedzi z pewnością postrzegają mnie jako wykolejonego młodzieńca.
Chciałbym z kimś o tym porozmawiać, lecz wstydzę się poruszać ten temat przy kolegach.
Poza tym nie mam za wielu znajomych. Gdy byłem dzieckiem, mama zabraniała mi spotykać się z przyjaciółmi. Chciała bym wolne soboty i niedziele spędzał w domu. Nie podobały jej się spotkania ze znajomymi z klasy z gimnazjum w godzinach popołudniowych. Kiedy miałem 18 lat, nie pozwalała mi pójść na dyskotekę. Nawet teraz, gdy mam ponad 20 lat i wróciłem po 22, zrobiła mi awanturę.
Proszę o jakieś wskazówki rady, może przesadzam i to wszystko jest normą?