Jakiś czas temu poznałam faceta, ma już 36 lat, jest między nami różnica 10 lat. Dogadywaliśmy się zawsze bardzo dobrze. Facet jest mega ogarnięty, przystojny, ma swoją firmę, dom, samochód, gotuje, pasjonuje się tańcem, sportem, jest mega towarzyski, pewny siebie i ma świetne poczucie humoru. Ma na pęczki znajomych i każdemu zawsze pomaga w potrzebie. Niestety nigdy nikt nie widział żeby był w jakimś poważnym związku, mimo tego, że jest naprawdę w porządku. Kilka dni temu wylądowałam z nim przypadkowo na tej samej imprezie. Przysiadł się do mnie i strasznie bajerował, inni pytali czy jest coś między nami. W końcu koleżanka zapytała go dlaczego taki facet jak on jest sam, na co odpowiedział, że takie ma zasady (???)
Przyznał jednak, że przydałaby mu się kobieta, która czasem postawiłaby go do pionu. Opowiadał, że ze mną zawsze mu się dobrze gadało i że taka żona to byłby skarb. Dotykał moich dłoni, oddał mi swoją bluzę i powiedział, że cieszy się, że nikogo nie mam. Pytałam go co z tym zrobi, a on na to, że musi jeszcze rozważyć wszystkie "za" i "przeciw". Swego czasu pracował u mojego chrzestnego i powiedział, że i tak jest już wszystko ugadane, bo tamten kazał mu się nawet nie zastanawiać tylko brać w ciemno, więc nie mam odwrotu. Zaproponował, że mnie odprowadzi i na koniec zapytał kiedy następnym razem się widzimy.
Co myślicie o tej całej sytuacji?