Mam na imię Wiktoria i mam 20 lat.
Moim największym kłopotem od ostatniego czasu jest brak kontroli nad emocjami. Krzyczę, płaczę, a nawet biję w sytuacjach, które doprowadzają mnie do złości. Osobą, która obrywa najczęściej to mój chłopak. Jest mi wstyd, chce zapaść się wtedy pod ziemię. Marzę tylko o tym, aby skończyć ze swoim życiem. Nie wiem dlaczego tak się dzieję. Byłam u psychologa, który stwierdził, że to po prostu stres wywołany najpierw maturą, potem wyborem studiów, nowym otoczeniem w nowym dużym mieście, sesja... Ale ja zawsze radziłam sobie z trudnymi chwilami. Nigdy nie byłam tak nieszczęśliwa jak jestem teraz. Rozmowa z nim mi nie pomogła, stwierdził, że powinnam iść do psychiatry skoro mam myśli samobójcze. Niestety, ta wizyta bardzo mnie zraziła. Byłam cała w stresie, już po pierwszym pytaniu ze strony pani psycholog zaczęłam płakać i nie mogłam się opanować. Zadawała trudne pytania na które nie potrafiłam odpowiedzieć. Do psychiatry nie poszłam.
Nie mogę patrzeć na siebie w lustro. Widzę masę tłuszczu, cellulitu i same niedoskonałości. W przeciwieństwie do tego co było kiedyś, bo kilka lat temu nie widziałam w sobie więcej niż może 2, 3 wady.
W trudnych chwilach sięgam po skalpel. Mam ich pełno w domu, bo moja mama jest położną i zwozi je do nas. Nie raz się cięłam. Pierwszy raz był w gimnazjum, zrobiłam to dla szpanu, nie dlatego, że coś się działo. Do tej pory mam blizny, których strasznie się wstydzę, bo widać, że to specjalnie cięcia. Obiecałam sobie, że nigdy tego nie zrobię. Wróciłam do tego jakiś pół roku temu, kiedy mój chłopak powiedział mi, że nie może ze mną wytrzymać i chce mnie zostawić. Pocięłam wtedy całą prawą dłoń do takiego stopnia, że nie mogłam nic nią dotknąć. Miesiąc temu zrobiłam to samo, tym razem na zgięciu w lewej ręce. Wczoraj kłócąc się z jedną z najbliższych mi osób weszłam do łazienki i gdyby nie fakt, że ostatnio wyrzuciłam swój ostatni skalpel, to znowu bym to zrobiła.
Jedyną osobą, która trzyma mnie w 100 procentach przy życiu, to moja mama. Mama, która wychowywała mnie sama i oddałaby wszystko, żebym była szczęśliwa. Mamy tylko siebie, dlatego nie mogę jej zostawić. Choć coraz częściej i bardziej o tym marzę...
Psycholog nie jest od magicznego pomagania. Jeżeli stwierdził, że bardziej pomoże psychiatra, powinnaś iść do psychiatry. I to szybko, bo możesz potrzebować konkretnego leczenia.
Leczenie i jakakolwiek terapia psychologiczna polega na rozmowie. Tematy są trudne, to normalne, że człowiek się rozkleja. A psychologowi też ciężko powiedzieć coś w momencie, kiedy nie zna całej Twojej sytuacji.
Jeżeli to Ci pomoże, to moja pierwsza wizyta u psychologa też była straszna, trafiłam na bardzo niekompetentną osobę. Dopiero w zeszłym roku poszłam do kogoś innego i tutaj już było dużo lepiej.
Więc spróbuj jeszcze raz.
Twój facet nie powinien być przytłoczony Twoim cięciem się i wybuchami agresji. Zasługuje na to, żeby być w normalnym związku, a dopóki masz problemy, to nie będziesz w stanie takiego tworzyć i chłopakowi się nie ma co dziwić, że uprzedza Cię o swoich zamiarach. Możesz się ciąć dalej, a możesz wziąć życie w swoje ręce i zawalczyć.
3 2018-06-04 08:06:52 Ostatnio edytowany przez Summerka (2018-06-04 08:07:15)
Moim zdaniem pierwsza rzecz to się wyciszyć. Jeśli nie potrafisz zrobić tego sama, to pomogą leki. Lekarz pierwszego kontaktu też może je przepisać, jeśli nie chcesz psychiatry teraz. Psychiatra to nie psycholog. Raczej nie radzę ci lekceważyć tych objawów, pomimo, że jesteś silna. Im szybciej rozpoczniesz leczenie, tym szybciej z tego wyjdziesz. Pominę problem z twoim chłopakiem, zacznij liczyć sama na siebie. Powodzenia.
j. w. psychiatra to nie psycholog, to lekarz. Może przepisać ci leki, które wyciszą w tobie te emocję, gdy już będziesz bardziej kontrolowała siebie, możesz iść do psychologa, by pomógł rozwiązać cię problemy z samooceną, ale pamiętaj całą praca leży po twojej stronie, wcale nie będzie łatwo.
Gdybyś miała złamaną nogę i bardzo dokuczał by ci ból, nie szukałabyś wymówek, że nie możesz tam dojść, tylko poprosiłabyś kogoś, by ci pomógł. Masz cierpliwego faceta, poproś go, by poszedł z tobą na wizytę, a to że się rozpłakałaś - myślę, że dla tych ludzi, to chleb powszedni, pewnie co drugi pacjent ryczy. Jak dla mnie (chociaż nie jestem specjalistą) to dobry objaw - bo to oznacza, że nie dusisz emocji w sobie, że chcesz je wyrzucić, uwolnić się od nich, że chcesz coś z nimi zrobić.
Idź do psychiatry, to naprawdę żaden wstyd. Pomoże.
Autorko przebadaj tarczyce. Czasem zrodlo agresji i nerwowosci lezy rowniez w zaburzeniach hormonalnych. Niech lekarz zleci Ci tsh ft 4 i ft3 oraz przeciwciala przeciwtarczycowe.
Wizyta u psychologa może być konieczna, a dzięki rozmowie możesz poczuć się lepiej z samą sobą, jeśli dodatkowo wszystko Cie denerwuje możesz spróbowac jakiś ziołowych tabletek ja czasem biore nervomix, bo przede wszystkim nie uzależnisz się i nie namieszają CI w głowie, a będziesz nieco spokojniejsza i może na spokojnie zrozumiesz co należy zmienić w życiu, żeby lepiej się czuć