Witam, musze sie z kims tym podzielic i poradzic bo juz sama nie wiem co mam myslec... bylam z chlopakiem 2 lata, chlopak wspanialy,bylam bardzo szczesliwa z nim i nigdy wczesniej sie tak nie czulam, strasznie byl za mna golym okiem bylo mozna to widziec , czulam jego milosc i to ze zalezy mu na mnie , mowil ze nie dazyl jeszcze nikogo takim uczuciem jak mnie i pierwszy raz powiedzial ze kogos kocha, nigdy sie nie klucilismy, bylysmi razem szczesliwi, poznalam go w pracy wiec codziennie sie widzielismy, nie mieszkalismy razem wiec raz lub dwa razy w tygodniu po pracy spotykalismy sie i w weekedny albo u mnie albo u niego , ciagle pisalismy do siebie o wszystkim, uwielbialismy spedzac razem czas, wakacje,spacery, zakupy,kino, nie nudzilismy sie razem, rozmawialismy o wspolnej przyszlosci,zamieszkaniu razem , kupil dom przed bozym narodzeniem ale mase pracy w nim ma wiec jak tylko moglam i cos bylo to mu pomagalam , gdy mowil co planuje zrobic w domu pytal czy mi sie to podoba tez,czy nie,czy mam inne pomysly itp. poznalam jego rodzine,on moja , rodzina przyjaciele a nawet ludzie w pracy kazdy mowil ze pasujemy do siebie a on ze mega zakochany we mnie byl, bylam szczesliwa ze w koncu kogos takiego poznalam i moge sobie zycie z nim ulozyc, wszystko bylo ok az do momentu gdy jakies 3 tygodnie temu w piatkowy wieczor pisalismy o czyms a on mi napisal ze jego uczucia do mnie sie troche zmienily, ze czasami jest inaczej niz wczesniej i bardziej czuje to jako przyjazn ....a mnie zamurowalo...nie chcial rozmawiac o tym przez smsy wiec postanowilismy sie spotkac w sobote wieczor i porozmawiac, w sobote rano poszlam do pracy,on rowniez pracowal, czulam sie okropnie , rozmawialismy normalnie bo nie chcielismy rozmawiac o tym w pracy, wyszlismy z pracy a na parkingu nie wytrzymalam i sie rozplakalam powiedzialam ze czuje ze chce ze mna zerwac on tez sie rozplakal, siedzielismy chwile w aucie moim i rozmawialismy , trzymal mnie za reke ,tez plakal , postanowilismy ze przyjade do niego pozniej i porozmawiamy on sie zapytal ze jak to sie zle skonczy to ja ze wroce do domu.....wrocilam do domu,nie wiedzialam czy pakowac swoje rzezy jak wczesniej gdy mialam nocowac u niego czy nie ,ale na wszelki wypadek wzielam pare rzeczy,wrzucilam do torebki i pojechalam do niego , cala droge ryczalam....gdy przyjechalam do niego ten sie mnie pyta gdzie moja torba z rzeczami (zawsze bralam torbe taka co na silke chodze) a wtedy torebke wieksza tylko, no to ja zaczelam ryczec ze nie wiem jak to sie skonczy i moze bede musiala wracac do domu on tez sie poryczal, przyszykowalismy jedzenie,ogladalismy film i rozmawialismy o tej calej sytuacji, plakal jak glupi ja rowniez, zostalam u niego na noc , w niedziele rano wstalismy , sniadanie, film i dalej rozmowa, powiedzialam ze nie chce jechac do domu bo bede siedziec i ryczec, zaproponowal zebym pojechala do domu wziela swoje rzeczy i wrocila a rano pojedziemy do pracy od niego,bo tez nie chcial zostac sam, poszlismy sie jeszcze przejsc,postanowilismy zamowic chinczyka na wieczor, gdy jechalam do domu po swoje rzeczy zapytalam czy chce zebym przywiozla jego rzeczy z mojego domu to sie rozplakal poszedl do lazienki,trzasnal drzwiami potem powiedzial ze nie, za chwile tak i ze zawsze moze je przywiesc spowrotem, tak samo sie zachowal jak mu je przywiozlam i dalam,rozplakal sie , powiedzialam mu ze zawsze moze je przywiesc spowrotem, pytalam co sie stalo ,co zle zrobilam, sam powiedzial ze wszystko bylo ok, nie wie dlaczego tak sie czuje, nikogo nie poznal nikim sie nie interesuje,zawsze bylam ja, nic zlego nie zrobilam,nie powiedzialam , bylam dobra dziewczyna , pytalam go czy moze za malo czasu razem spedzalismy, nie czul wystarczajaco mojej milosci,uczuc , za malo sexu, znudzil sie mna zwiaskiem naszym, moze jakis problem ma,stres...tez nie...pytalam o wszystko a on nie wiem sam, plakal przy tym jak szalony, nie mogl mi powiedziec wprost ze to koniec, pytalam go kilka razy zeby sie upewnic nawet w poniedzialek rano jak wstalismy zapytalam go czy jest pewny ze tego chce w 100% i ze to juz oficjalny koniec to nic mi sie odpowiedzial, pytal pare razy czy jak sie rozstaniemy to czy bede chciala z nim czasami rozmawiac,utrzymywac kontakt,ze nie chce mnie skreslac z jego zycia czy cos takiego....mowil ze ma metlik w glowie, musi pomyslec,czasu potrzebuje , porozmawiac z kims siostra,mama ,kolega ok dalam mu czas , pierwszy tydzien byl ciezki szczegolnie ze go widze w pracy codziennie,probowalam tego po sobie nie poznac, w pracy nic nie wiedzieli bo to nie ich interes i tak , przez pare dni pisalam z nim bo nadal bylam w szoku i nadal nie rozumialam co sie stalo, mowil ze czuje sie teraz ze to nie byloby dobrze zaczac od nowa bo nie moze byc w zwiasku gdzie jego uczucia juz nie sa takie same,nadal mu na mnie zalezy i zyczy mi jak najlepiej bo jestem dobra osoba, nie chcial mi powiedziec wprost ze to koniec bo bylo mu ciezko,nie chcial mnie skrzywdzic no ale musi to zrobic i nie chcial przez sms tylko sie znowu spotkac, nadal czekalam , staralam sie nie pisac,w pracy unikac , ale jak tylko sie gdzies spotkalismy na korytarzu to zaczynal rozmawiac ze mna o byle czym, zagladal, usmiechal sie , machal a mi serce pekalo, tydzien minal,pierwszy weekend osobno, po weekendzie nie wytrzymalam napisalam do niego jak sie czuje itp.napisal ze dziwnie ,szczegolnie weekend byl dziwny bo zawsze cos razem robilismy itp.okropnie sie czulam,nie moglam jesc z tego stresu i metliku w glowie bo nie wiedzialam co mam myslec o tym jego placzu,zachowaniu itp.nadal mi tego nie powiedzial wiec spytalam go w pracy po tym pierwszym tygodniu i weekendzie ,powiedzial ze pozniej porozmawiamy, przyjechal do mnie po pracy,przywiozl mi reszte moich rzeczy no i powiedzial ze musi zrobic tak jak sie czuje i tyle , oczywiscie chce byc sam,nie szuka nikogo,nikt mu sie nie podoba,nie plakal tym razem ale oczy mu sie szklily i pojechal do domu , ale powiem szczeze ze troche lepiej sie po tym czuje bo wiem na czym stoje i ze to juz koniec , w pracy gdy go widze czy nawet rozmawiam to juz ryczec mi sie nie chce jak wczesniej, po tym pisalam do niego pierwsza ale tak o ,nie o nas, w pracy sie zachowuje jak zawsze,zaglada, usmiecha sie ,rozmawia pyta o rozne rzeczy, wie kiedy na cwiczenia chodze to wieczorem napisze zapyta jak bylo, wczoraj rozmawialam z nim w pracy to mowilam ze mnie rece strasznie bola po cwiczeniach i nie wiem czy dzisiaj wieczorem dam rade pojsc, ale poszlam, a on napisal zapytal czy bylam, dzisiaj wczesnie prace skonczylam,nie wiedzial,nie widzial jak sie szykuje do wyjscia 15min.po moim wyjsciu napisal smsa czy poszlam do domu? zdjec na instagramie,facebook nie wykasowal jeszcze.....nie pisze do niego juz pierwsza, unikam w pracy zeby nawet do rozmowy nie doszlo, ciezko mi to przedolec czy zapomniec bo go widze codziennie i to samo dla niego ,a pracy nie chce zmieniac , rodzice znajomi w szoku byli jak sie dowiedzieli o nas nawet ludzie w pracy ktorzy nas codziennie razem widzieli .....mowia dac mu czas, moze zrozumie,moze zateskni, moze bedzie zalowac, zapomnialam dodac ze to jego pierwszy taki dlugi zwiazek....cholera wie....sa dni gdzie jest ok a sa takie dni ze nadal plakac sie chce ....serce mam zlamane bo nadal czuje cos do niego i go kocham, tesknie za nim ale nic nie zrobie,nic na sile musze sie z tym pogodzic bo wiem ze z tego nic juz nie bedzie teraz czy w przyszlosci, fajnie bylo ale sie skonczylo
Hej, moim zdaniem:
1. chłopak kogoś poznał lub
2. dopadła go rutyna, jesteście razem 2 lata - to czas, gdzie "zdychają" motyki, a zaczyna się prawdziwe "monotonne" życie. Wiadomo związek to praca dwóch ludzi, są okresy gorsze lub lepsze.
Generalnie czytając Twój opis wydaję się, że byliście zgraną parą, nic się konkretnego nie wydarzyło, aby się rozstać.
Ale skoro Twój już eks Cię zostawił to najlepiej się odciąć - tak jak wszyscy na tym forum radzą i zająć się sobą.
W jakim wieku jesteście?
Nie, nikogo nie poznał pytałam go o to chyba ze 100 razy , kilka osób z pracy nim rozmawiało to im mówił że nikogo nie poznał nawet z jego siostrą rozmawiałam
On o tym wie, i każdy mu to mówił że na początku zawsze jest ładnie, pięknie motyle w brzuchu itp.a po czasie się zmienia, wpada się w rutynę itp. To był jego pierwszy taki długi związek, ja wcześniej byłam ok.5 lat w związku
On na 31 lat ja 32
Niestety (czytając ostatnie wątki na forum - szczególnie w tym dziale) osoby piszące, że ktoś ich zostawił z dnia na dzień również zapierali się, że nikt nikogo nie poznał, po czym czytali rozmowy na fb, przez przypadek dowiadywali się, ze jest ktoś jeszcze.
Niestety Twój facet postanowił się rozstać z jakiego by to nie było powodu - musisz to zaakceptować, bo to jego decyzja. Będzie bolało, będzie ciężko, ale dasz radę! Widać, ze jesteś mądrą dziewczyną.
A może po prostu Twój facet przestraszył się tego związku? Wszystko było fajne, dobrze się dogadywaliście, to był jego pierwszy poważny związek i może przestraszył się tego, że jest to tak POWAŻNE? Naturalną rzeczą jest, że związek w pewnym momencie przeszedł by na większy poziom czy to zaręczyny i ślub czy to wspólne mieszkanie razem. Może on się bał, że nie da rady. Ciężko powiedzieć, bo nic nie wspominasz o jakichkolwiek "złych" stronach tego związku.
Nie było żadnych złych stron, wszystko było ok , dogadywalismy się super, żadnych kłótni itp. Nie było, może rzeczywiście się tego przestraszył, nawet myślałam że się trochę stresuje remontem w domu że większość sam musi robić i kupę kasy na to wydać,
Nie wiem i chyba nigdy się nie dowiem jaki był tego powód bo on sam tego nie wie, powoli pogodzilam się z tym , w pracy to widzę codziennie staram się unikać nie rozmawiać, muszę się ogarnąć i zająć sobą innego wyjścia nie ma
Życzę Ci powodzenia !
Na pewno jest Ci ciężko i będzie, ale musisz dać radę. Co nim kierowało? Wie tylko on albo i sam do końca nie wie. Tak postanowił i niestety nie mamy wpływu na jego decyzję. Pozostaje Ci się z tym pogodzić i żyć swoim życiem, bo choćbyś stanęła na rzęsach to jego decyzja i jeśli sam jej nie zmieni to nikt tego nie zrobi.
Jedyne co mogę Ci doradzić to nie miej nadziei, ze on wróci czy jeszcze będzie żałował swojej decyzji. Taka nadzieje tylko przedłuża porozstaniową żałobę. Może to banał, ale całe życie przed Tobą i na pewno spotkasz kogoś kto będzie z Tobą do końca życia i nie odejdzie z dnia na dzień bez powodów. Jeśli potrzebujesz rozmowy z kimś obcym to możesz do mnie pisać Powodzenia
Albo wróci na chwile narobi Ci nadziei i stwierdzi niee to dalej nie to..
Nie było żadnych złych stron, wszystko było ok , dogadywalismy się super, żadnych kłótni itp.
Zauważyłem, że porzucona strona ZAWSZE mówi jaki to nie był zajebisty związek...bla bla bla... dodam, że z jego perspektywy taki nie był i dlatego poszedł sobie w świat... bo miał do tego prawo... może kogoś poznał.... może wróci na chwilę .... ale nie wierz nigdy w słowa a w czyny. Jak napisze, że kocha i tęskni, to olej to, nie żyj nadzieją. Zmieniaj się i stań się silna. Masa tu na forum poradników jak to zrobić więc opcja SZUKAJ jest w lewy rogu monitora. Pozdrawiam
No nie tylko ja tak mówię i uważam ale on również, więc nie rozumiem dlaczego sobie poszedł, on sam nie wie albo prawdy nie chce powiedzieć, znajomość chce nadal podtrzymywać, rozmawiać chce żeby było ok między nami po rozstaniu , nigdy sie nie dowiem co w głowie jego siedzi , trudno jego decyzja ja muszę się z nią teraz pogodzić i tyle
Jak się rozstajecie to żadnych kontaktów, bo się nie wyleczysz. Przeczytaj wątki osób porzuconych - oni bardzo dobrze radzą.
Przykro mi że tak Ci się związek kończy. Taka niewiedza czemu mu się odwidziało mi by bardzo przeszkadzała. Chyba jednak z waszą komunikacją jest coś nie tak skoro on nie potrafi Ci konkretnie uzasadnić co zmieniło jego uczucia. Jak w najważniejszej sprawie nie mówi Ci czemu Cie nie chce to w innych było podobnie. By była inna panna to by sprawa była prosta że woli tamta a tak szykuje dom i woli w nim być sam niż z Tobą .
Bawienie się w pseudo przyjaźń i kontakty z byłym szczerze odradzam. Po pierwsze to będzie trwało do czasu aż któreś kogoś pozna. Po drugie to będzie jak ciągłe grzebanie w otwartej ranie ona się nie zagoi a będzie boleć. A po trzecie i najważniejsze facet powinien poczuć konsekwencje zerwania z Tobą bo tak to niby zerwaliście ale dalej jest tak samo dalej jesteście w związku tyle że sex jest ograniczony i niczego mu nie możesz nakazać/zabronić. Ty przez to będziesz żyła nadzieją a on bez zobowiązań będzie szukał innej a jak przyjdzie co do czego i będziesz go potrzebować to on powie że przecież nie jesteście razem.
Czesc.
Na początek ściskam Cie mocno- doskonale rozumiem przez co przechodzisz. Takie rozstania, gdzie druga strona płacze, przeprasza itd są chyba najgorsze.. tez to przerabialam. Bo ciężko nawet o jakąś złość- która chcąc nie chcąc pomaga ruszyć dalej..
Przede wszystkim popelniasz BARDZO duży błąd, ze pozwalasz mu na kontakt. To też przerabialam
On nie czuje żadnych konsekwencji zerwania a Ty uniemozliwiasz sobie przejscie do następnego etapu- czyli 'wylizania ran', pogodzenia sie z rozstaniem i przezycia tej całej 'żałoby', która prędzej czy później bedziesz musiala przeżyć.
Jedyną formą kontaktu po rozstaniu jest definitywny BRAK KONTAKTU. Wtedy on odczuje Twój brak i być może zateskni, przemysli, zrozumie. A jeśli nie to i tak jest plus bo Ty powoli oswoisz sie z tym, że jego już w Twoim życiu nie ma i zaczniesz pomału wracać do siebie. Nie ma innego lekarstwa.
Musisz zrozumieć, ze kontaktując sie z nim pogarszasz sprawę. Rozstanie jest troche jak detox.. te smsy, telefony, rozmowy to takie 'karmienie uzależnienia', wracanie do punktu wyjścia.
Ty teraz potrzebujesz spokoju. Zadbaj o siebie, daj czasowi czas.
Buziak.
Prawda jest taka, że związałaś się z niedojrzałym emocjonalnie facetem.
Każdy dojrzały człowiek zdaje sobie sprawę, że motylki i haj wiecznie nie trwają i przeminą nawet w najgorętszym związku. Im dłużej z kimś jesteś tym to słabnie. Przychodzi etap stabilizacji, który jak dla mnie jest najlepszy - bo czujecie się swobodnie ze sobą i wiecie dużo na swój temat.
2 lata to wcale nie jest jakoś bardzo długo. On nie dorosnął do żadnego poważnego związku. Ciekawe co byłoby gdyby pojawiły się dzieci i inne zobowiązania. Lepiej teraz niż później, zaufaj mi.
Nie utrzymuj z nim żadnego kontaktu, bo robisz sobie kuku. Może on dojrzeje do tego i wróci. Chociaż nie nastawiaj się na to, nie żyj nadzieją. Wiele powrotów wielce oświeconych później ponownie kończy się rozstaniem. Tęsknią za kimś, idealizują, gdy kogoś nie ma. Kiedy wracają uświadamiają sobie, że wcale nie jest tak różowo jak było w ich głowie, kiedy nie było tej osoby obok.
Ja tam nie rozumiem tych wątków "był ze mną dwa lata i nagle przestał chcieć; zerwała ze mną po 3 latach; 8 pięknych miesięcy i koniec" i ludzie nie rozumieją, że można stracić uczucia i że to jest normalne, zwyczajne i ludzie się odkochują i nie musi być ku temu żadnego powodu i to nie jest żadne oszustwo ani żadna potwarz, że uczucia się wypalają i zmieniają. To jest cecha uczuć - zmienność.
I oczywiście wiem, że boli i współczuję. Tylko zastanawia mnie skąd traktowanie tego jakby odkochanie się było czyjąś winą, a rozpad związku lub odejście krzywdą.
Ja tam nie rozumiem tych wątków "był ze mną dwa lata i nagle przestał chcieć; zerwała ze mną po 3 latach; 8 pięknych miesięcy i koniec" i ludzie nie rozumieją, że można stracić uczucia i że to jest normalne, zwyczajne i ludzie się odkochują i nie musi być ku temu żadnego powodu i to nie jest żadne oszustwo ani żadna potwarz, że uczucia się wypalają i zmieniają. To jest cecha uczuć - zmienność.
I oczywiście wiem, że boli i współczuję. Tylko zastanawia mnie skąd traktowanie tego jakby odkochanie się było czyjąś winą, a rozpad związku lub odejście krzywdą.
Tak, to nic nadzwyczajnego, że ktoś się odkochał. Tylko zazwyczaj, ci którzy się odkochuja nie potrafią szczerze się do tego przyznać, kłamią, mamią, wykorzystują do samego końca , by mieć seks, bo nie maja gdzie iść, z wygody, póki kogoś innego nie znajdą... często też obarczają winą tylko partnera nie widząc u siebie żadnej winy.
właśnie to boli i jest najbardziej krzywdzące.
Czy ja wiem.
Tutaj jakoś tego nie widać.
Ja z tych wszystkich wątków, które czytałam mam zupełnie inny obraz.
Jedna strona komunikuje, że się odkochała, a druga strona chodzi, jęczy, smęci, mędzi, aż ta druga strona czując się winna próbuje cokolwiek zrobić i coś naprawić, co się oczywiście nie udaje, bo nic ma już nic z jej strony. Rozstanie przebiega łagodniej jak strona porzucana nie próbuje na siłę szukać rozwiązania.
Jak ktoś nas rzuca, to się urywa kontakt zamiast błagać o drugą szansę, o jakiekolwiek rozmowy, tłumaczenia i inne takie.
Przeczytałem to od początku do końca wypowiedź autorki. Mówiąc po męsku, to on ściemnia. Nie ma rozpadu związku bez powodu, zawsze jest jakiś. Po prostu zauważył wady i stwierdził, że to nie to, znudziła mu się. Ten typek nie potrafi powiedzieć prawdy i robi z siebie niewiniątko. Dla mnie to szelki a nie facet.
Po drugie w pracy nie poznaje się partnerów życiowych, bo później jest ciężko pracować w takiej pracy.